ďťż

alexisend

3 miesiace temu przygarnęlam porzuconego syberiana.pies jest miły,kochany ale dwukrotnie nam uciekł do pobliskiego sąsiada atakując i zagryzając owce.dzis byliśmy z sy nem i psem na spacerze przez nieuwagę syna zerwał sie ze smyczy,uciekł,pobiegliśmy za nim i okazało się ze już mocno atakował napotkaną koze.ledwo uratowaliśmy życie tej kozie.moj sasiad jest zrozpaczony gdyz uważa ze trzymamy w domu mordercę i czekac tylko kiedy zaatakuje jego dzieci.nie wiem co robic ponieważ dzis sama sie wystraszłam i myśle sobie ze może sasiad ma racje.psa bardzo pilnujemy ale w życiu zdarzają się różne momenty i trudno jest zagwarantowac że zawsze go upilnuję.czy ktoś ma podobne przeżycia?czy faktycznie można miec pewność ze taki pies nie upoluje małego dziecka?czy taki pies powinien wogóle być ?prosze o poradę


Joanko, te psy należą do grupy ras pierwotnych i jako takie mają baaardzo głęboko zakorzeniony instynkt łowiecki i popęd do polowania. Niestety wielu właścicieli haszczaków borykało się, boryka, lub będzie się borykało z tym problemem (my też ). Z instynktem niestety nie wygrasz, żadna tresura tu nie pomoże...Z własnego doświadczenia wiem, że trzeba po prostu cały czas miec nad psem kontrolę, w dzień i w nocy wiedziec, co robi i gdzie jest. Na spacery tylko na smyczy, na podwórzu pod obserwacją (ogrodzenia nie są dla nich problemem ).
Jeśli chodzi o dzieci, to nie słyszałam, żeby haszczak zrobił specjalnie krzywdę jakiemuś ludzkiemu maluchowi. One nas traktują jak swój gatunek . Oczywiście żadnego psa nie zostawia się sam na sam z bardzo małym dzieckiem. Ale nie obawiałabym się o to, że będzie polował na dzieci. Moje psy pozwalają dzieciom (różnym, nie tylko mojej córce) robic ze sobą wszystko, są dla nich bardzo wyrozumiałe i cierpliwe, nie warczą, nie karcą, jak naprawdę mają dośc, to "dyskretnie" się oddalają.
Życzę ci dużo cierpliwości i wyrozumiałych sąsiadów Pozdrawiamy.
poniewaz w posiadanie tego pieska weszłam przez przypadek tak jak napisałam przygarnęłam chorego zagłodzonego porzuconego praktycznie uratowałam mu życie, świadomie nie nabyłabym psa tej rasy.nie moge pozwolić sobie na tak uciążliwą dla mnie kontrolę nad nim.nie mogłam go oddac do schroniska ale chciałabym znależć mu kogoś kto chciałby świadomie posiadać syberiana ale nie wiem gdzie wogóle szukać nieprzypadkowych miłośników tej rasy którzy zechcieliby mu pomóc`
No właśnie tu . Nie martw się, na pewno ktoś pomoże. Na początek proponuję kontakt z "Bezdomnymi Szpicami", możesz go tam zgłosic do adopcji. Rozumiem cię świetnie, że jesteś przerażona jego zachowaniem i tym bardziej podziwiam za to, że mu pomagasz. Dzięki tobie nie trafił do schronu, to dla husky najgorszy wyrok...Jest na forum parę osób z Gdańska i okolic, na pewno odezwą się niebawem, chociaż teraz tu trochę martwy sezon, bo święta. Jeśli możesz, poczekaj jeszcze odrobinę.

[ Dodano: 2006-12-26, 23:49 ]


BARDZO dziękuje za odpowiedż.jestem zasmucona ta sprawą poniewaz bardzo polubiłam huskiego i gdyby nie ta dzisiejsza koza nigdy w życiu nie oddałabym go nikomu.straszne jest to że psy z takimi cechami charakteru sa tak masowo rozmnażane a ludzie kupują "bo taki śliczny"poczym lądują te biedne stworzenia na ulicy tak jak było z moim psem.oprócz huskiego mam jeszcze dwa psy wiec husky jest trzeci co też utrudnia sprawę.martwię sie tym czy znajdzie się ktos świadomie zaopiekuje sie psem z taką wadą i zapewni mu dobre życie?może lepiej takie psy usypiać?
Z tym rozmnażaniem niestety masz rację, traci na tym rasa, ale i ludzie też.
A może pies, którego masz, uciekł komuś, może ktoś go szuka (one potrafią zrobic dużo kilometrów "na gigancie")? Mam dużą nadzieję, że tak jest. Jeśli nie, to dziewczyny z BS poszukają mu domu, w którym będzie chciany i akceptowany ze swoimi "wadami". Jeśli chcesz dla niego dobrze, to jak najszybciej zgłoś się do nich.
Jutro mnóstwo ludzi przeczyta twój post i na pewno dostaniesz dużo rad i wskazówek. Trzymam kciuki za ciebie. Mogę ci tylko powiedziec, że kiedy rok temu nasza Tamirka poszła do sąsiada w nocy i wydusiła mu ok. 50 kur niosek, też mieliśmy niezłego zgryza. Nasi sąsiedzi dawali nawet do zrozumienia, że jak nie pozbędziemy się psów, to oni to "załatwią" trucizną... W desperacji chcieliśmy oddac Tamcię...Na szczęście sprawa się rozwiązała pokojowo, Tamcia została z nami, jest kochanym i dobrym psem. Ale nie namawiam, żebyś na siłę zostawiała sobie pieska, i tak już dużo dla niego zrobiłaś.
To nie jest nienormalne. Psy tej rasy mają taką psychikę.. Moja suka nigdy nie skrzywdziła żadnego człowieka i nie ugryzła żadnego psa, ale, niestety, zabiła (przez moją nieuwagę czy pecha) koty, kury, zające.. lisa..
Nie dziwie się, że Cię to przeraża. Ale pamiętaj - Twój sąsiad nie ma racji. Fakt, że ten pies ma tak silny instynkt zabijania zwierząt typu kura, koza, kot, absolutnie nie świadczy o tym,że pewnego dnia rzuci się na dziecko.
Nie działaj pod wpływem impulsu, nie oddawaj psiaka do schroniska. Naprawdę nie jest nienormalny, po prostu Siberian Husky to pies o nieco innej psychice..
Przekonałaś się, że charakter tej rasy Ci nie odpowiada, dobrze, że teraz a nie później, gdy pies już się mocno przyzwyczaił. Znajdziemy mu nowy dom, ale bardzo liczylibyśmy na Twoją współpracę - abyś o psiaku coś napisała (wiek, umaszczenie,charakter - czy ciągnie, czy jest energiczny, czy ucieka..) i ile jesteś w stanie go jeszcze przetrzymać (szukać nowego domu można kilka dni i można kilka tygodni.. ).
Piesek został porzucony przez swoich pierwszych właścicieli,ponieważ był zaczipowany to ich odnalazłam.sprawiał im mnóstwo problemów,nie jadł, uciekał,na dodatek złapał jakąś chorobę skórną i nie mieli pieniędzy na leczenie więc się go "pozbyli" twierdząc że im uciekł ale sprawiał wrażenie wyrzuconego z samochodu czekając w jednym konkretnym miejscu i zwracając uwagę na samochody.Znalał się wyczerpany koło mojego domu.stoczyłam już wojnę z sąsiadem któremu załatwił dwie owce,wyleczyłam,wykastrowałam,odkarmiłam,zabezpieczyłam teren/mamy b.dużą poseje więc dużo terenu do biegania z moim drugim b.dużym szwajcarskim psem pasterskim/i choć wiele mnie to wszystko kosztowało nerwów postanowi.łam tego psa zostawić z nami.jednakże wczorajsza akcja z kozą której byłam świadkiem mnie przeraziła.nigdy nie widziałam psa walczącego z taką agresją i gdyby nie nasza szybka interwencja byłoby tragicznie.nie jestem pewna czy przez długie lata będę w stanie upilnowac takiego pieska tymbardziej że nie ma co liczyć na to że mu przejdzie.jeśli znajdzie się ktoś kto jest świadomym miłośnikiem tej rasy i zapewni mu dobre warunki to go oddam.jeśli nie to napewno sie go nie pozbęde lecz będę sie z nim męczyć.myślę że jeśli tylko będzie miał sposobność to ućieknie, na smyczy ciągnie umiarkowanie,jest bardzo spokojny,nie kombinuje skoków przez płot/1.80/ale większośc dnia spędza na zabawie z drugim psem,dużo sam biega.pokohałam to zwierzę i bardzo zależy mi na jego dobrym losie.

[ Dodano: 2006-12-27, 12:00 ]
A czy wypełniłaś formularz na Bezdomnych Szpicach? To taki serwis internetowy pomagający w szukaniu domów Husky do oddania..
http://www.bezdomne.szpic....org/form2.html

p.s. Ja bardzo doceniam to, co dla psiaka zrobiłas Uważam,że miał ogromne szczęście, że na Ciebie trafił. Nie martw się, wszystko się ułoży.
Joanka przyjełam Twój formularz w serwisie bezdomne szpice Czy masz możliwosć zrobienia psu zdjęcia??? Zdjecia bardzo ułatwiają znalezienie psu domu
Joanko, on nie walczył z agresją, tylko polował z pasją to duża różnica. Z tego, co piszesz, dogaduje się z twoimi pozostałymi psami, więc psychikę ma zdrową, socjalnie zachowuje się dobrze. A polowanie to natura tej rasy, i chociaż może przerażac i dziwic i brzydzic nawet, to jest zupełnie normalna, nic nie zmienia w kontaktach z człowiekiem, nie ma nic wspólnego z agresją, jaką przejawiają psy obronne czy czasem strózujące (że o walczących nie wspomnę... ).
Znam człowieka, którego sunia potrafi rozerwać zębami siatkę, jak zobaczy koze, po czym ją dopada i zagryza, ba suka potrafi rozwalić siatkę będąc w kagańcu gdy zobaczy jakieś zwierze typu koza Ludzie Ci mają małe dzieci i suka wogóle nie przejawia do nich agresji, a wręcz pilnuje dzieci, aby ktos nieporzadany do nich sie nie zbliżył ( obcy człowiek czy pies). Normalny pies będzie polował na inne zwierzeta i z pasją je zabijał, ale nie zrobi tego z dzieckiem. To jest jak z mysliwymi, ida do lasu zastrzela sarne czy lisa, a przecież nie ida do domu i nie zabijają żony czy dziecka Syberiany mają silny instynkt myśliwski, gdyz tak zostały wyhodowane. Psy te w dawnych czasach musiały same polować, aby jeść.... wielu psom tak zostało i mimo ,ze maja co jeść, to nie moga sie powstrzymać, aby nie polowac
Gdy czytam Wasze odpowiedzi to zaczynam się łamać i zastanawiać nad tym czy szukać mu innego domu.jestem w tym sama i do tej pory tak jak pisałam nie miałam z tą rasą do czynienia.Nie wiem co mam robić.psa bardzo mi szkoda bo już wiele przecierpiał.udało mi się dotrzeć do hodowcy od którego piesek był kupiony,ma mnie skontaktowac z włascicielką ojca mojego psa który jest b.duzym silnym syberianem,może tu uzyskam jakieś ciekawe informacje.matka jego jest bardzo spokojną,karną suką.poczytałam trochę na temat wilków i hybryd - przeraziłam się na myśl czy mój pies nie jest hybrydą bo z tych informacji dowiedziałam się że hybryda może okazać się bardzo niebezpieczna w nieoczekiwanym momencie również dla ludzi.do tej pory czytałam ze husky poluja na drobną zwierzynę,kury ,koty...dopiero teraz uświadamiacie mi że owce,kozy itp są również zagrożone.jeden z weterynarzy ostrzegł mojego sąsiada że pies który zabił owcę musi mieć chorą psychikę.jak to sprawdzić?dziś też dowiedziałam się że husky gdy skończy dwa lata uspokaja się,czy to prawda?proszę Was o porady i wsparcie .Bardzo z góry dziękuję
Hehe... no to 99% Husky, które natkneły się na owce lub koze, są nienormalne.. Moja suka zagryzła lisa i weterynarz wcale nie uznał tego za objaw choroby psychicznej. Uwierz nam, to są psy od setek lat hodowane pod kątem pracy w zaprzęgu, na dalekiej północy latem musiały same o siebie zadbać polując i zabijając. To jest rasa pierwotna - poluje, zabija, kopie doły. Tak było zawsze dlatego odpowiedzialny właściciel Husky musi pilnować, aby pies ten nie miał kontaktu z kurami, kaczkami, sarnami, lisami, zającami, świnkami morskimi, owcami.. itp.

Gdzie wyczytałas, że pies jak skończy 2 lata to się uspokoi? Wyjatkowa bzdura.. To nie od wieku zalezy.

Jeśli wahasz się co zrobić z psem, musisz wziać pod uwagę jedno. Mieszkasz w okolicy w której jest dużo zwierząt będących potencjalną zdobyczą dla Twojego psa, co się z tym wiąże: musisz miec wysokie, szczelne ogrodzenie a na spacerach nie mozesz psa spuszczać. Husky nie wystarczy bieganie na ogrodzie, to stanowczo za mało, psu powinno się dostarczać bodzców psychicznych typu spacery na nieznanych terenach.. Aby wybiegać Husky najlepiej jest biegać z nim na rowerze.

Z jakiej hodowli jest Twój Husky?
Nie wiem czy to hodowla gdyż właściciel ma sukę która miała tylko raz szczeniaki i na tym koniec.Ogrodzenie jest 1,80m kute z szpiczastymi końcówkami, niemożna się na nim wspiąć do góry jedynie przeskoczyć z rozbiegu ,ale nie zauważyłam aby husky się do tego przymierzał.Uciekł mi dwa razy na początku przez dziurę której nie zauważyłam.od momentu gdy zabezpieczyliśmy to miejsce nie zaobserwowałam jego zainteresowania ucieczką z ogrodu.planowałam rozpocząć z nim jazdy przy rowerze.teraz już wiem jakiego mam psa.to chyba jedna z najtrudniejszych ras do hodowli.

[ Dodano: 2006-12-27, 15:49 ]
joanka, mój husky zagryzł dwie owce a kilka dotkliwie pogryzł ... i pracuje jako dogoterapeuta. Zarówno wobec dzieci i to chorych dzieci jak i dorosłych czy osób starszych zachowuje się łagodnie, nigdy w swoim prawie 6 letnim życiu nie okazał cienia agresji wobec człowiekam a wierz mi, że miał ku temu powody.
Nie można wierzyć we wszystko co mówią weterynarze. Z całym szacunkiem dla ich wiedzy, zwyczajnie nie są w stanie wiedzieć wszystkiego o każdej rasie psa czy innego zwierzęcia.
Hodowle ma każdy, kto chociaż raz miał szczeniaki.. Miałam na myśli czy ten Husky ma rodowód (tatuaż w uchu?).. Bo skoro udało Ci się dotrzeć do hodowli to myślałam,że na podstawie tatuażu.

to chyba jedna z najtrudniejszych ras do hodowli.

Być może i tak, ale za to jak pięknie współpracują z ludźmi w czasie pracy w zaprzęgu,. Jakie są szczęśliwe w czasie biegu, uważam że takiej iskierki w oczach u żadnego innego psa nie zobaczymy.
Wcale nie najtrudniejsze jest wiele trudnych ras... i są trudniejsze od SH... np. Saarlos Wolfdog lub Wilczak Saarlosa
psy te sa doskonale pod kazdym wzgedem (dla mnie) jesli ktos sie decyduje na te rase to powinien najpierw o niej duzo poczytac a tam napewno znajdzie wzmianke ze jest to urodzony mysliwy i jesli ktos mimo wszystko sie decyduje na te raso to powinien byc w pelni swieadomy ze jesli psa nie upilnuje to nie raz bedzi musial zaplacic za kure lub inna ofiare swojego "pupilka"
jednak ten instynkt jest tez dosyc niebezbieczny dla samego psa np. gdy bedzie sie oddawal polowaniu moze pasc ofiara mysliwych

dlatego apeluje zeby decydujac sie na te rase brac pod uwage nie tylko same plusy
sliczny wyglad ale tez minusy polowania ucieczki
nie przesadzajcie dużo cięższymi rasami sa rottwailery czy dobermany od sh... a i zwykły duży kundelek potrafi pokazać wilcza twarz...
wera ma racje... nie słyszałam żeby jakis husky igryzł..a ile słyszeliscie że jakieś rottwailer czy duperman czy amstaf itd zagryzły jakies dzieci? albo że ile ray ugryzły i ile razy mówili wtelewizji że psy były puxniej uspione a wszystko dlaego że zostały źle wychowane ... sh nie sa trudnymi psami ... w nich trudo jest byc ALFĄ i trudno jets je sobie podprządkowąc bo one zawsze próbuja dominować... i jeszcze jendym minusem jest własnie instynkt łowieki ale przed ucieczkami takich psów wystarczy sie odpowiednio zabezpieczyc..wysokie ogrodzenia,głeboki fundament oraz pilnowanie psa na spacerach ...
Akurat człowiek potrafi wychować agresywnego Husky i łagodnego Amstaffa... Kwestia podejścia. Nie ma rasy , która miałaby genetycznie uwarunkowaną agresję do człowieka.. więc nie mówmy, że Amstaffy czy Rottwailer to psy - mordercy. Było wiele pogryzień dokonanych przez Husky, nie mało jest agresywnych Malamutów. Teraz mnóstwo pogryzień dokonują Labradory i Goldeny - "a przecież to taka łagodna rasa". Ale modna, a moda zawsze oznacza, że psy dostają się w niepowołane ręcę.
Natomiast w mediach w wielu przypadkach mówiono "agresywny amstaff lub rottwailer pogryzł dziecko.." a tak naprawdę był to kundelek czy coś owczarkowatego. Po prostu historia z agresywnym amstaffem dobrze się u nas sprzedaje. A media są średnio zorientowane w psim problemie w Polsce...
święte słowa, metros. A w końcu jak z tym haszczakiem? Znalazł się ktoś?
Odnawiam temat, bo od wczoraj jest dla mnie bardzo aktualny.

U mnie był okres że bardzo często moje hasiory mi coś do domu przyniosły...Najgorszy był atak Scota na koze..Przeskoczył przez płot,tyle miałem szczęścia że biegł w nią z takim zapałem ze nie wyhamował koło niej odleciał i ja zdążyłem dobiec ale i tak ja za tyłek chwycił ale obeszło sie bez krwi Parę dni temu Duśka jak ją wieczorkiem przed kolacją wypuściłem przyniosła mi kota w mordce ale już martwy.O pożarciu kur już nie będę pisał bo powiem szczerze że nie doliczył bym sie tego ostatni przypadek pamiętam że mały kurczaczek jak jechałem wpadł mi pomiędzy liderów i też nic nie zostało z niego rozszarpały go........Sądzę ze haszczaka raczej nie da sie tego oduczyć tego instynktu....Kto ułożył tak swojego psa chylę ku niemu czoło z szacunkiem i podziwem

ze haszczaka raczej nie da sie tego oduczyć tego instynktu....

no tego to sie pewnie i nie da. Ale np. moje psy (Kiedyś Dracuś - zwłaszcza on umiał to perfekcyjnie , teraz Schnappi - idzie nam to coraz lepiej) to jak już coś złapały powiedziałam "fe" albo "zostaw" i pies wypuszczał to z pyska.. więc to jest bardzo duży postęp
No niestety... że północniki uwielbiają polować.. i trzeba się z tym pogodzić.
Nic więcej chyba nie można zrobić co starać się, by nasze psy nie miały żadnego kontaktu z taką zwierzyną. No ale fakt - na własnym ogródku trudno cokolwiek zrobić, gdy psy biegają luzem...

Ja z kolei doznałam ostatnio szoku, ale w trochę odwrotnym sensie...

Schodziłam ze schodów (mieszkam w bloku na 4-tym piętrze) z psem, który był na smyczy automatycznej.
Chester zazwyczaj oddala się, a ja mu na to pozwalam, gdy słyszę, że nikt z dołu nie idzie.
No i w pewnym momencie osłupieliśmy: i ja i pies.

Schodziłam z półpiętra na piętro, a na nim stał Chester, a niecały metr przed nim siedział czarny kotek.
Sama nie wiedziałam co robić.
Bliskość kota sprawiła, że "wielki łowca" husky nie wiedział co ze sobą zrobić
Nie zdążyłam zablokować smyczy, gdy kot sam podniósł się i podszedł do Chestera... (kamikaze? )
Potem dopiero spostrzegłam sąsiada, który obserwował wszystko z dołu i niczym się nie przejmował (to był jego kot..)

I jaki był efekt tego spotkania? Cud! Wszyscy żyją i są zdrowi
Chester nawet podkulił ogon i spylił ze schodów, kiedy kot zacząć zbliżać się do jego tyłka Tzn wyglądało to jakby chciał go zachęcić do zabawy. Potem sąsiad wziął kota na rękę a Chest za nic nie chcial iść dalej - stał i wgapiał się w kota.
Gościu schylił rękę a kot zero reakcji
Chesiu na końcu zbliżył się do niego sznupką i poszliśmy dalej na spacer.

Kurczę, jaka wtedy byłam zadowolona ze swojego psa
Myślałam, że będzie jatka

to jak już coś złapały powiedziałam "fe" albo "zostaw" i pies wypuszczał to z pyska.. więc to jest bardzo duży postęp to jest bardzo fajna komenda ale pomyśl sobie jak nie masz 2 psów tylko tak jak ja 7.Wylatują ci za ogród wtedy nie myślisz żeby je uczyc <fe>lub ,Zostaw>wtedy ino myślisz zeby jak najmniej ofiar było:)Jeżeli coś mi pojedyńczo złapią to sobie sam mu z mordki wyciągam....Ale gratulacje za to co nauczyłaś futrzaki
Przypomnę, że komendy nie zawsze "działają".

Mój pies też doskonale zna komendy: zostaw, fe, odejdź, nie wolno... w końcu było się na tym PT ale co mi to da kiedy pies "ucieka" z ofiarą ode mnie? I jest luzem?

To raczej naturalny odruch... w stadzie wilki podkradały żarcie i uciekały jak najdalej od alfy by mogły skonsumować wszystko...
Ja coą takiego widzę co najmniej wśród trójki psów z którymi mam przyjemność obcować. Mój pies to alfa i wmłóca wszystko 3 razy szybciej niż w sytuacji gdy jest sam - robi to po to, by potem zabrać żarcie innym psom...

Mój pies też doskonale zna komendy: zostaw, fe, odejdź, nie wolno... w końcu było się na tym PT ale co mi to da kiedy pies "ucieka" z ofiarą ode mnie? I jest luzem?
no to świadczy że wcale nie zna tych komend doskonale

[ Dodano: 2008-05-04, 18:11 ]
Ja mojego uczyłam i uczę nadal komendy "Nie rusz ! " jak przechodzimy koło pola gdzie sa ptaki,bądz koło zagrody z kurami
Jak idziemy i powtarzam cały czas Nie rusz Nie rusz-King idzie spokojnie patrząc sie cały czas na potencjalna zdobycz:)
Jednak gdy on dostrzeże coś pierwszy ,przede mną wówczas żadne komendy nie skutkują,generalnie nic nie słyszy
Ostatnio zauwazyłam nawet że smakołyki których zawsze mam pełne kieszenie jak wychodzimy,przegrywają z myszami na polu badz kretami:)

w końcu było się na tym PT
Wybaczcie może śmieszne pytanie, ale co to jest PT? Szkolenie podstawowe, podstawowa tresura?
Czy jest gdzień wątek dot. skuteczności tresury w odniesieniu do huszczaków?
PT - pies towarzyszący
Szkolenia na psa towarzyszącego. Znam psy, ale nie husky, którym to bardzo pomogło, a raczej na odwrót, pomogło właścicielom dojść do porozumienia z psami.
Najważniejsza jest przy tym konsekwencja, ponieważ dużo osób myśli, że jak pies był na kursie to potem już nic z nim nie muszą ćwiczyć. Co jak wszyscy wiemy jest dużym błędem.
Co do instynktu łowczego, właśnie pochowałem młodą kuropatwę, która znalazła się w złym miejscu, tj na terenie husky. I cóż z tego, że na rozkaz puściły, jak i tak już było za późno.
Biorąc husky do domu bierzemy go ze wszystkimi wadami i zaletami przynależnymi tej rasie a instynkt łowiecki jest niestety ich cechą, ale to też już wszyscy wiemy.
Pomimo zdziwienia, niepokoju na przyszłość i pewnego rodzaju smutku są to najwspanialsze czworonogi na świecie! A Xara i Roger biją wszystkie inne!
Gdy byłem nastolatkiem, mieszkał z nami piękny i mądry owczarek niemiecki. To był przede wszystkim pies ojca i choć się narażam tą opinią, to twierdzę, że huszczaki są bardziej super!

Kiedy je braliśmy, największą uwagę zwracaliśmy na skłonność do ucieczek (jak dotąd nie ma problemu, a nasze urządzenie ogrodu okazuje się wystarczające) i na konieczność wybiegania (sama przyjemność, od kilku miesięcy jestem wielkim zwolennikiem canincrossu). Ale jakoś nie postrzegaliśmy instynktu łowieckiego jako istotnej wady. Teraz wiemy więcej. Sąsiedzi też.
Polecasz szkolenie PT?

Nie wiem czy sobotnie zajście było polowaniem czy chęcią zabawy. Ale kiedy patrzę jak psy szaleją, jak się tarmoszą, łapią za karki, wywracają, to wiem, że takiej zabawy nieduża kotka nie mogła przetrzymać. Waga piórkowa kontra super ciężka.
Szkolenie PT - tylko dla rekreacji

Bo niektórzy podchodzą do tego zbyt poważnie... Ja już nieraz pisałam jakie mam podejście do szkolenia Huskiego.
Lepiej podejść do tego na luzie: więcej się zyska.
Mówię to z własnego doświadczenia.

jeżeli chodzi o szkolenie pod PT, to powiem, że jeżeli chcesz, żeby pies później ciągnął cię podczas treningów cc (to jest oczywiście moje zdanie po własnych doświadczeniach) to nie bardzo polecam... moja sunia pomimo, że na szelkach ciągnie, to podczas biegu dostosowywała się do mojego tempa... na szczęście rowerek ślicznie ciągnie ale być może akurat moja się tak zachowywała... podczas PT jest skupenie uwagi psa na przewodniku więc jak byłam obok niej to nie ciągnęła tylko co kawałek patrzyła czy dobrze wykonuje polecienia czego nie robiła bo zamiast ciągnąć dostosowywała tempo do mnie

Może niech wajola, wypowie się jak jej psiak się zachowywał po PT- bo w końcu kazdy z nich jest inny i wtedy będziesz wiedział czego się spodziewac po PT
Zaraz po PT nic nie zauważyłam konkretnego...
Dopiero kiedy zaczął biegać z innym psem uwidoczniło sie jego "lenistwo". Ale dziś nie jestem nba 100% pewna, czy to wina PT.
Całkiem możliwe, bo przed szkoleniem lepiej biegał.
Tyle że przez cały sezon nad nim pracowałam i teraz jest o wiele lepiej...

Ale w przypadku kursu PT to lepiej zrezygnować - zaprzęgi są fajniejsze

Ja powiem tylko tyle: niektóre elementy PT ćwiczyłam odkąd mój psiak skonczył 5 miesięcy i sama go wszystkiego uczyłam.
Wtedy szkolenie i treningi nie przeszkadzały sobie wzajemnie: pies wiedział kiedy trza się skupić na pani, a kiedy trza biegać.

NIestety, potem zapisalam się na bardziej profesjinalne szkolenie PT (okazalo się żę nie było profesjonalne ) gdzie wymagano kolczatki.
I to mi psa zepsuło totalnie.
Bardziej się słuchaj mając obróżkę półzaciskową LUX niż to metalowe ścierwo
No ale człowiek uczy się na blędach niestety nie tylko swoich.

Dlatego napisałam: jak PT to tylko we własnym zakresie. I to luźnym - niewymagajhącym.
Dzięki temu że sama sobie psa szkoliłam (choć jest moim pierwszym) dziś mogę go spokojnie puścić luzem i nie ucieknie; wróci na komendę, a jak widzi kota to wcale mi ręki nie wyrywa.
Poza tym jest najposluszniejszym psem w zaprzęgu, ale rzadko biega jako lider (tylko zimą) - bo najprościej w świecie mu sie nie wyrywa do przodu
NIestety, oko szkoleniowca nas zawiodło.
Dlatego jeśli ktokolwiek ma wątpliwości - nech zrezygnuje z PT. To Huskiemu do zycia nie jest potrzebne. On potrzebuje biegać, a nie chodzić grzecznie przy nóżce.
Husky w PT radzą sobie dobrze. Chętnie się uczą.
Moje nigdy nie były na kursie PT, bo nie było takiej potrzeby. Na początku nie obeszło się bez kłopotów: Baja rzucała się na inne suki i nie można jej było puszczać luzem, Journey chcial zjeść wszystko, co mniejsze od niego, łącznie z naszym yorkiem i kotem, którego mialam na przechowaniu. Sama powoli próbowalam ich ułożyć i do dziś aż trudno mi uwierzyć, że udało mi się to zrobić (dwunastolatka tresująca dwa trudne, energiczne siberiany). Od tamtej pory sama uczę nasze psy tego, czego od nich wymagamy, z sukcesami.

''w przypadku kursu PT to lepiej zrezygnować - zaprzęgi są fajniejsze''

Moim zdaniem kurs PT może pomóc osobie, która ''chce dobrze ale nie wie jak''. Oczywiście siberian, tak jak alaskan, nigdy nie będzie na każde zawołanie właściciela- to nie owczarek, ale chodzi o podstawy: choćby przychodzenie na komendę i reagowanie na polecenie ''zostaw''.
Na pewnej wystawie mieliśmy przykład huskiego nieułożonego: zagryzł przechodzącą obok chihuahuę. I nie pomogły komendy właścicieli, ani to, że siberian był na smyczy.
Zaprzęgi są fajne. Wiadomo, ale podstawy szkolenia są ważniejsze, bo potrzebne na codzień...

''Dlatego jeśli ktokolwiek ma wątpliwości - nech zrezygnuje z PT. To Huskiemu do zycia nie jest potrzebne. On potrzebuje biegać, a nie chodzić grzecznie przy nóżce.''

Nie do końca. Husky niekoniecznie będzie to potrzebne, ale jego właścicielowi owszem. Dobrze jest mieć psa wychowanego, nad którym panujemy, bo pies nieułożony potrafi napsuć krwi nawet najbardziej cierliwej osobie... A nie każdy potrafi sam szkolić swoje zwierzęta.
Kolejna sprawa (o czym mało kto mówi): malamut, husky i grenland to psy stadne, lubiące pracować z człowiekiem. Jeżeli mamy chęci i ''to coś'' to szkolenie (a raczej UCZENIE, bo ''szkolenie'' brzmi poważnie) psa będzie dla nas i naszego pupila radością, czasem spędzanym razem, zaciśnianiem więzi.

To tyle z mojej strony.

Wracając jeszcze na sekundkę do tematu polowań: wyszłam dziś ze Sweety na przechadzkę po okolicy. Niuńka biegala luzem, jak zawsze. Dla niej nie potrzeba smyczy. Na jeden krótki gwizd robi ''tył, zwrot'' niezależnie od tego, co się dzieje i czy ktoś inny ją woła. Wyszłyśmy zza zakrętu, a tam... kury. Tak, Sweety jest posłuszna, ale dawno nie przypominalam jej komend. Chwila zawachania, czarnuszka leci w sam środek kurzego stadka. Krzyknęłam "Sweet!" i Myszka metr przed pierwszą kurą zawrócila do mnie. Poszlysmy dalej, obok kur. W drodze powrotnej do domu nawet na nie nie zareagowała. Husky to mądre bestie, szybko się uczą i na długo to zapamiętują.
Mam podobne zdanie jak poprzednicy, jeśli chodzi o husky na PT. Chociaż na dobrze zorganizowanych kursach i przy dobrym instruktorze( a czasami ciężko na takiego trafić) właściciel i pies mogą się dużo nauczyć, szczególnie "rozmawiać" ze sobą ze zrozumieniem .
Ja zawsze moje psy szkoliłem sam i jakoś to wychodzi, podstawowe komendy znają, chodzić na smyczy , nie urywając przy tym rąk też umieją , a co najważniejsze uwielbiają pracę w "zaprzęgu". Co im więcej do szczęścia potrzeba?
Husky w PT radzą sobie dobrze. Chętnie się uczą.
Moje nigdy nie były na kursie PT, bo nie było takiej potrzeby. Na początku nie obeszło się bez kłopotów: Baja rzucała się na inne suki i nie można jej było puszczać luzem, Journey chcial zjeść wszystko, co mniejsze od niego, łącznie z naszym yorkiem i kotem, którego mialam na przechowaniu. Sama powoli próbowalam ich ułożyć i do dziś aż trudno mi uwierzyć, że udało mi się to zrobić (dwunastolatka tresująca dwa trudne, energiczne siberiany). Od tamtej pory sama uczę nasze psy tego, czego od nich wymagamy, z sukcesami.

''w przypadku kursu PT to lepiej zrezygnować - zaprzęgi są fajniejsze''

Moim zdaniem kurs PT może pomóc osobie, która ''chce dobrze ale nie wie jak''. Oczywiście siberian, tak jak alaskan, nigdy nie będzie na każde zawołanie właściciela- to nie owczarek, ale chodzi o podstawy: choćby przychodzenie na komendę i reagowanie na polecenie ''zostaw''.
Na pewnej wystawie mieliśmy przykład huskiego nieułożonego: zagryzł przechodzącą obok chihuahuę. I nie pomogły komendy właścicieli, ani to, że siberian był na smyczy.
Zaprzęgi są fajne. Wiadomo, ale podstawy szkolenia są ważniejsze, bo potrzebne na codzień...

''Dlatego jeśli ktokolwiek ma wątpliwości - nech zrezygnuje z PT. To Huskiemu do zycia nie jest potrzebne. On potrzebuje biegać, a nie chodzić grzecznie przy nóżce.''

Nie do końca. Husky niekoniecznie będzie to potrzebne, ale jego właścicielowi owszem. Dobrze jest mieć psa wychowanego, nad którym panujemy, bo pies nieułożony potrafi napsuć krwi nawet najbardziej cierliwej osobie... A nie każdy potrafi sam szkolić swoje zwierzęta.
Kolejna sprawa (o czym mało kto mówi): malamut, husky i grenland to psy stadne, lubiące pracować z człowiekiem. Jeżeli mamy chęci i ''to coś'' to szkolenie (a raczej UCZENIE, bo ''szkolenie'' brzmi poważnie) psa będzie dla nas i naszego pupila radością, czasem spędzanym razem, zaciśnianiem więzi.

To tyle z mojej strony.

Wracając jeszcze na sekundkę do tematu polowań: wyszłam dziś ze Sweety na przechadzkę po okolicy. Niuńka biegala luzem, jak zawsze. Dla niej nie potrzeba smyczy. Na jeden krótki gwizd robi ''tył, zwrot'' niezależnie od tego, co się dzieje i czy ktoś inny ją woła. Wyszłyśmy zza zakrętu, a tam... kury. Tak, Sweety jest posłuszna, ale dawno nie przypominalam jej komend. Chwila zawachania, czarnuszka leci w sam środek kurzego stadka. Krzyknęłam "Sweet!" i Myszka metr przed pierwszą kurą zawrócila do mnie. Poszlysmy dalej, obok kur. W drodze powrotnej do domu nawet na nie nie zareagowała. Husky to mądre bestie, szybko się uczą i na długo to zapamiętują.

Na jeden krótki gwizd robi ''tył, zwrot'' niezależnie od tego, co się dzieje i czy ktoś inny ją woła

O rany jestem pod wrażeniem cos pieknego,baaaardzo bym tak chciała,ale to chyba zalezy od charakteru psa.Każdy ma inny charakter tj i jest u ludzi,uważam ze nie mozna generalizowac ze każdy SH jest taki sam dlatego wg mnie wiele opini,publikacji ito o Huskich jest po prostu krzywdzące dla tej rasy czego przykładem jest pies Journey

Mój świetnie reaguje na komendę "nie rusz" "zostaw"

Zauwazyłam jednak pewna regułę

Dzisiaj jak wyszlismy na spacer zobaczył kota( prowadziłam go na lince)
Ja zauwazyłam tego kota równoczesnie z nim,a poniewaz King szedł przy mnie-był w zasięgu mojego głosu,odrazu zaczęłam mówic do nie go "nie rusz" i King stał i patrzył się na oddalającego kota,ten zniknał za autem a my moglismy kontynuowac nasz spacer.
Jednak gdy dochodzi do sytuacji,że king zauwazy potencjalną "zdobycz" przede mną i instynkt pójdzie w ruch ,to wówczas żadne moje komendy nie pomagają!!

Dlatego jestem pod ogromnym wrażeniem tego co napisała Journey,może mi też sie uda dojść do tego etapu z kingusiem baardzo bym chciała

pozdrawiam
A pro po instynktów to mi dzisiaj uciekła jedna suka w lesie, wypięła się z karabinka i w długą. Wołanie nie dało żadnych efektów i natychmiast zniknęła w krzakach. To sobie usiadłam przy drodze i czekam aż wróci. Po jakiś piętnastu minutach pięć metrów ode mnie przeleciała łania strasznie wielka, a za nią ze śmiesznym ujadaniem moja suka i znowu mnie olała zupełnie. Wróciła po pięciu minutach brudna i okropnie z siebie zadowolona, ze pogoniła łanie Ehh dobrze że przynajmniej wraca jak już się jej znudzi...

Po jakiś piętnastu minutach pięć metrów ode mnie przeleciała łania strasznie wielka, a za nią ze śmiesznym ujadaniem moja suka
Miejmy nadzieję, że łania odciągnąła sukę od młodego, który w zetknięciu z psem jest bezradny w tym wieku
Journey, nie musisz mnie poprawiać - celowo napisałam szkolenie, bo to się właśnie kojarzy z poważną (niestety) tresurą psa (choć tego słowa akurat nie lubię).

Jeśli chodzi o podstawowe elementy, np: nieciągnięcie na smyczy, reagowanie na najbardziej podstawowe z podstawowych komend to nie SZKOLENIE ale WYCHOWANIE - czyli obowiązek należący do właściciela każdego psa.

Na PT nie uczy się nie-ciągnąć na smyczy. Pies uczy się chodzić przy nodze (tak przynajmniej było na moim kursie).

Tam uczy się psa: aportować, wytrzymać w określonej komendzie od jej podania do odwołania; uczy się psa zostawania itd.
Mój szkoleniowiec ponadto pokazywał nam, jak nauczyć psa pokazywać zęby.
Wtedy akurat jeździłam na wystawy... więc mi się przydało.

Muszę dodać, że na PT poszłam nie dlatego, że miałam niewyszkolonego psa, ale:
- miałam zajęcie i sposób na zmęczenia psa latem
- uzupełniłam swoją wiedzę i zasób metod porozumiewania się z psem
- chciałam udoskonalić to, co Chester już potrafił
I czego się nauczyłam?
- nie było mi wcale potrzebne
- szkoleniowiec okazał się być specem w dziedzinie owczarków nie huskych
- kolczatka mi psa zepsuła i tego najbardziej żałuję.

I wtedy też byłam "niewiedzącą", niedoświadczoną właścicielką swojego pierwszego psiaka. Jedyne co miałam to e-mail czy gg do hodowczyni (wcale nie mojego psa) no i książkę o szkoleniu.
Chester w wieku 5-7 miesięcy był lepiej wyszkolony niż niejeden owczarek na osiedlu. Bardzo chętnie biegał.
Po szkoleniu przestało być różowo.

Po 2: jest naprawdę trudno trafić na takiego szkoleniowca, który będzie wiedział JAKIM PSEM JEST SH
Więc po co ryzykować?
A to, czy szkoleniowiec był dobry czy zły - najczęściej okazuje się długo po zakończeniu szkolenia
ja swoją szkoliłam w Fundacji i sama zainteresowałam się szkolenie psów... i chciałabym to robić w przyszłości, ale jeszcze troszkę i mam nadzieję, że mi się spełni to marzenie
ja na szczęście szkoliłam swoją tylko w pozytywny sposób i ciesze się, bo nie jeden raz widziałam jakie szkody potrafi zrobić "stara metoda szkoleniowa"

[ Dodano: 2008-05-07, 13:19 ]
Ja mam shizę że mój nie wróci,dlatego staram się nie puszczać go w lesie,lub w poblizu lasu,chyba że ma psie towazystwo
Podobneo Huskie należa do psów tóre mają świetną orientacje w terenie,mimo wszystko sie boję
Od jakiego wieku mozna psu zaufac,że wróci?
psa się powinno od szczeniak uczyć wracania, szczególnie huskyego, bo później spuszczony może nie wrócić- nie chce straszyć, ale pies nigdy nie uczony wracania może mieć z tym b.duży problem (oczywiście nie każdy ) a jak nie jest nauczony to zacząć od 10 metrowej linki i uczyć

Od jakiego wieku mozna psu zaufac,że wróci?

Sory, ale nie czaję t5ego... pytasz, od kiedy możesz psa puścić samopas, żeby sam wrócił?
To lepiej w ogóle go nie puszczaj.

A jeśli jest młody - to czytaj za wczasu i ucz się, jak psiaka nauczyć biegać (przy rowerze czy przy Tobie biegającej - jak wolisz)

Sory, ale nie czaję t5ego... pytasz, od kiedy możesz psa puścić samopas, żeby sam wrócił?

Zadając to pytanie miałam na mysli od jakiego wieku pies ma na tyle rozwiniety zmysł orientacji że jak pójdzie w las za jakąś zwierzyną to sam będzie potrafił wrócic do właściciela (taki przypadek był opisywany juz na forum),nie pytam o puszczanie pieska ze smyczy


pies ma na tyle rozwiniety zmysł orientacji że jak pójdzie w las za jakąś zwierzyną to sam będzie potrafił wrócic do właściciela

Znałam haszczaki, które poszły w las i nie było ich dwa dni. Jeden wrócił, drugiemu w powrocie przeszkodził przejeżdżający pociąg... Jak się później dowiedziałam nie była to ich pierwsza wyprawa-a że wracały, właściciel zbytnio się nie przejmował ich ucieczkami-do czasu...

Zadając to pytanie miałam na mysli od jakiego wieku pies ma na tyle rozwiniety zmysł orientacji że jak pójdzie w las za jakąś zwierzyną to sam będzie potrafił wrócic do właściciela (taki przypadek był opisywany juz na forum),nie pytam o puszczanie pieska ze smyczy

to jak ma iść za zwierzyną w las? Z Tobą na smyczy?
Proszę pisz jaśniej bo coś tu nie halo...

oki
mój jest puszczany ze smyczy,ale nie w poblizu lasu bo boję się że nie wróci


Ciagnąc ?- jexdzilismy na rowerze,King z przodu?-zapomnij zawsze obok
Widać taki ma charakter...

Jeśli pies nie ma weny do ciągnięcia to może mu pomóc konkurencja (rywalizacja) Moja suka biegała obok roweru i kombinowała dopóki nie pojawiła sie druga, teraz ładnie ciągną obie i nie wąchają krzaczków.

mój jest puszczany ze smyczy

jak to jest, że jak wracam z moją z rowerku i biegnie truchcikiem, bo nie ma siły (zawsze przed rowerkiem, później zwalnia i jest obok rowerku) tak jakby nie miała siły, ale jak ją np spuszczę, żeby sama dobiegła do domu to dostaje takiego powera, że hoho śmiać mi się z tego zawsze chce
No to właśnie w taki sposób pies uczy się, że jak "poudaje" przed pańcią trochę zmęczenia to potem zostanie mu tylko wolna amerykanka... brawo.

Nie zapominacie czasami, że SH to są inteligentne bestie?
hehe... oj bardzo inteligentne ale mnie to nie przeszkadza ja i tak w zawodach nie stratuje. A jeżeli chodzi o to żeby psiak lepiej biegał z przodu to zgadzam się z tym że np drugiego psa podczepić- dla mojej nie musi pies biec w parze, wystarczy, że wie, że jest jakiś towarzysz obok (nawet z tyłu) i nie "udaje" zmęczenia tylko biegnie trochę wolniej (chodzi mi gdy już adrenalina obniży się i te pierwsze siły zostaną troszkę zużyte) ale równym tempem i to szybciej jak sama miałby biegać.

Ale nawiązując do instynktu to potrafi czasami skręcić za sarenką jeżeli wcześniej jej nie zauważę i nie powiem "na przód"

jak to jest, że jak wracam z moją z rowerku i biegnie truchcikiem, bo nie ma siły (zawsze przed rowerkiem, później zwalnia i jest obok rowerku) tak jakby nie miała siły, ale jak ją np spuszczę, żeby sama dobiegła do domu to dostaje takiego powera, że hoho śmiać mi się z tego zawsze chce no to doś tak ale wiesz co pies jak i zaprzęg z trasy powinien do domu przylecieć takim lekkim truchcikiem bo one powinny być zadowolone z treningu a nie takie z opadniętymi jęzorami a może powinnaś zmienić trasę powrotną bo może sie ta już suni znudziła albo nawet nie chce sie jej biegać weż pod uwagę to że jest teraz bardzo ciepło nie pada deszcz więc nie ma jak sie ochłodzić Pozdrawiam
no takim miśkom do wytrenowania potrzeba większego urozmaicenia tras. ja to widzę po swoich.

wg mnie to pies po prostu przyzwyczaja się że może się wybiegać jak jest spuszczony ze smyczy, wiadomo że będzie to dla niego lepsze niż szelki i rower, przestrzeń itp.

ja w ogóle zrezygnowałem z puszczania psów, jestem o nie przynajmniej spokojny, a spacery to tak 3-4 x 20 min dziennie. dzięki takiemu ograniczeniu ruchu jest łatwo psom wpoić - szelki, rower czy wózek = bieganie. ja jak podepnę psy to lecą większości powyżej 25 km/h, a maksymalna to 33,8 trasy nawet do 4 km, no i oczywiście zero pomocy z mojej strony. zresztą taka metoda była już opisywana wiele razy. jako że Wera nieco słabiej na razie biega od Aresa, to Ares właściwie zawsze wraca tylko lekko zmęczony i jak chowam rower, to zawsze szczeka jakby chciał więcej ;d zresztą tak samo jest jak ruszamy, szczeka popiskuje i ogień ;]

[ Dodano: 2008-05-13, 20:30 ]
moja i bez treningów całe dnie śpi
4 km?
Chopie, ja się staram robić z moimi dwoma miśkami co najmniej 10 km 4 razy w tygodniu Wtedy na pewno puszczanie psów luzem nie ma sensu...

Marzata - a skąd wiesz, że nie będziesz startowała kiedyś w zawodach? Wtedy będzie problem

P.S. ja TEŻ dwa lata temu powiedziałam sobie, że nie będę startować bo to za duży stres... w tym sezonie (moim pierwszym) zaliczyłam 5 zawodów i ze 2 zloty

4 km?
Chopie, ja się staram robić z moimi dwoma miśkami co najmniej 10 km 4 razy w tygodniu Wtedy na pewno puszczanie psów luzem nie ma sensu...


regularnie trenuje dopiero od ok. miesiąca, jest ciepło, poza tym planuje startować w D na jesień, więc po co więcej, lepiej szybkość szlifować

4 km?
Chopie, ja się staram robić z moimi dwoma miśkami co najmniej 10 km 4 razy w tygodniu
w takim cieple i tyle km???/ czyż to nie jest przesadaa????u nas psy chodz są srednio dystansowce i trenuje długie trasy to tyle teraz nie biegają moim zdaniem to jest za duzo

Marzata - a skąd wiesz, że nie będziesz startowała kiedyś w zawodach? Wtedy będzie problem


w sumie masz racje może kiedyś zaczne ale moja jak widzi inne psy biegnące w tą samą stronę to mam wrażenie, że pysk jej się śmieje i o wiele lepiej biega jak sama więc może będzie miała ducha rywalizacji i będzie chciała doganiać każde psa którego będzie widzieć hehe.

Poza tym jeżeli wystartuje w jakichkolwiek to bardziej będę się przejmować całą tą sytuacją (nową) jak zajęciem miejsca... ostatni będą pierwszymi hihi

w takim cieple i tyle km???/ czyż to nie jest przesadaa????u nas psy chodz są srednio dystansowce i trenuje długie trasy to tyle teraz nie biegają moim zdaniem to jest za duzo

Nie napisałam że TERAZ trenuję - TERAZ to się sezonisko skończyło więc psiaki póki co NIE TRENUJĄ bo jest za ciepło Jak coś to "biegają" raz na tydzień ale nie śmiem tego nazwać treningiem
Pisałam o sezonie.

RaDD - jeśli myślisz o sprincie - to wiesz... tylko szybkość i tylko hulajnoga. Ale nie zapominaj, że... szybkość to również siła
Moja Lara ma chyba bardzo rozwinięty instynkt łowiecki, bo niemal każdy spacer kończy się upolowaniem jakiegoś żyjątka Dzisiaj złapała i pożarła 2 myszy.
Hmmmm... czy ja jej daję za mało mięsa,że psina musi sobie sama zdobywać białko zwierzęce?

Moja Lara ma chyba bardzo rozwinięty instynkt łowiecki, bo niemal każdy spacer kończy się upolowaniem jakiegoś żyjątka Dzisiaj złapała i pożarła 2 myszy.
Hmmmm... czy ja jej daję za mało mięsa,że psina musi sobie sama zdobywać białko zwierzęce?

Mój Ares też nie przepusci żadnej myszy Jak byliśmy na biwaku, to nic nie robił tylko za myszami kopał i łykał je w całości Teraz ma ponad 7 lat i juz nie chce kopać za myszami, wogóle zachowuje sie jak dziadek
Ta...chodzenie po trawach i poszukiwanie myszy to ulubione zajęcie.....bo to niezwykły przysmak jest..
Moja Sno jest niezawodna w łapaniu myszy
U nas Balu lata za wszystkim, co gdzieś zobaczy.. Potrafi nawet za wiewiórką z rozbiegu „wdrapać się” na drzewo na wysokość 2 - 2,5 m... (;

Balto dużo mniej, na spacerach jest bardziej „stateczny”
Balu ma to po mamusi
No, to uspokoiliście mnie
Już myślałam,że z dietą coś nie tak .

A hopsanie w wysokich trawach jest prześmieszne, suczydło wygląda jak rączy jeleń
Kurde, a ja myślałam że okres letni to przerwa tylko od treningów.... a tu się okazuje, że przerwą od bycia haszczakiem też

Jak że szelki dawno już dostawiliśmy na bok, chodzę z Chesławem po polach bez smyczy... IDziemy sobie ścieżką, przecinającą naprawdę rozległy obszar chaszczy, wysokich traw.
Kiedy mój pies wchodzi między rośliny, widzę tylko biały ogon w górze.

W pewnym momencie się zatrzymał. Zwęszył coś w powietrzu i ruszył w chaszcze. Stałam i patrzałam co on wyprawia... i szok. Zaś się zatrzymał, wędrując nochalem w powietrzu.
Jakieś 10 - 15m przed nim stała sarna
Pokręciłam głową, byłam pewna że teraz se poczekam aż łaskawie ją przegoni do momentu gdy poczuje pierwsze zmęczenie (Chester robi wszystko tak, żeby się nie narobić zbytnio ) .
Ale tak mimowolnie powiedziałam "chodź Chesiu, idziemy".
Ten stoi, wpatrzony w sarnę... a ona borocka zastanawia sie czy uciekać czy lepiej zostać w bezruchu
W końcu zdecydowała się "wyskoczyć" z zarośli i pognać przed siebie, a Chest obrócił się i wrócił do mnie

Kurde, to się nazywa instynkt łowiecki

Swoją drogą... czy to możliwe aby hodowcy wystawowych SH prócz grzebania w psach zapału do pracy grzebali też ten nieszczęsny instynkt łowiecki?
Moje psiury cały czas chcą gonić zwierzynę (; Nawet jak zdarzy im się wyjść na dwór przy 30-stopniowym upale (; Jak już wyjdą z domu, to zachowują się, jakby cały czas było chłodno (; Biegają, skaczą, polują

A ostatnio rozmawialiśmy ze znajomymi psiarzami i stwierdziliśmy, że w psach typowo wystawowych grzebane są chyba wszystkie psie instynkty (; Jakby to zresztą wyglądało, gdyby taki psiak przed sędziami myknął sobie za wiewiórką (;

Jakby to zresztą wyglądało, gdyby taki psiak przed sędziami myknął sobie za wiewiórką (;

Tak, bo łatwiej jest grzebać instynky niż psa wychować i nad nim zapanować

Jakby to zresztą wyglądało, gdyby taki psiak przed sędziami myknął sobie za wiewiórką (;
Bernenka mojej koleżanki (championka) sobie myknęła Była w ringówce i znikła, wszyscy się zdziwili i nawet jej sędzia nie zdyskwalifikował tylko jak już się ją udało złapać to ocenił ja jak inne miała kumpela szczęście....

miała kumpela szczęście.... Ano miała. Kiedyś robiłem zdjęcia na klubówce dobermanów - był piękny pies, o naprawdę świetnej budowie i zachowaniu. Ucieszył się, jak zobaczył swojego właściciela (który dojechał później). Nie podbiegł do niego, tylko w miejscu zareagował radośnie (wystawiała właścicielka) - i sędzia zdyskwalifikował za „niedyscyplinarne zachowanie psa podczas oceny”. Dużo osób go wygwizdało wtedy, ale decyzja pozostała...
To zależy od sędziego niektórzy są upierdliwi niektórzy nie sam miałem przypadek w Nowym Targu gdzie sędziował mi Boryczko i jak tylko zobaczył nas w ringu od razu sie ucieszył i tylko powiedział że nareszcie zaprzęgowiec tylko zachciało sie mu krzyknąć jak biegliśmy koło niego NAPRZÓD i zostałem ostro pociągnięty Boryczce sie to chyba spodobało gdyż dostaliśmy ocene doskonałą i 2 lokatę przegraliśmy wtedy z Bob Dragonem od samego początku wiedziałem że z nim będzie porażka ale za nami były też inne znane hodowle Więc to już wszystko zależy od upodobania sędziego

To zależy od sędziego No wiem, wiem. Słyszałem o wystawach, na których najlepsze psy były słabo oceniane, bo sędziowie jechali z książki... A wcześniej w ogóle z rasą do czynienia nie mieli
Jest też tak że sędzia patrzy na przydomek liczy sie dla niego z jakiej hodowli pies jest szok po prostu
Dzisiaj na spacerze chłopaki załapali kawkę!!

Biegali sobie, bawili się i nagle podlecieli do ptaka. Ja patrzę, Balto do niej przyskoczył, wystraszył, a jak podleciała do góry, Balu hop za nią i ją złapał!! Potem z nią szybko do mnie (; Ale na szczęście tylko chwycił, nic się biednej nie stało... A niby po śniadaniu byli... Chyba czas zmienić karmę
u mnie Kraft upolował dziś motylka - pierwsza ofiara na koncie
Natomiast Schnappi ubił w nocy lub dziś szczura
Współczuje milenka. Miałam dziś długą pogadankę z wetem na temat szczurków i ich ogonków. Mam nadzieje, że go nie zjadł?
ubił = nie zjadł.
Schnappi to twardy facet
U mnie ubił= chociaż nadgryzł

Moje właśnie polują na.... jaszczurki... a niby są już dorosłe
A Loona cmy w locie polyka
Raz mi mysz do domu przywlokla - bleee !!!!!
Ogolnie to probuje 'polowac', ale jakos jej to nie wychodzi. Wszystkie stworzonka jej z latwoscia uciekaja - na cale szczescie
Ja mam to nieszczęście,że w wysokich trawach na łąkach gniazdują bażanty. Całkiem pokaźne stadko, 7 młodych i matka. Tatusia już nie ma, bo Lara pozbawiła go życia.
Ptaszyska są w różnych miejscach ale Lara zawsze je wytropi. Teraz nauczyła moją ONkę i polują we dwie. Całe szczęście na razie bez efektów.

Tatusia już nie ma, bo Lara pozbawiła go życia

W tej sytuacji powinnaś zaprzestać puszczania tam psów. Przynajmniej dopóki młode się nie odchowają.
Toteż ostatnio zmieniłam trasę spacerów, ale z kolei po drodze są kury w kurniku.... obydwie panny bardzo ucieszone na widok ptactwa. Całe szczęście kury ogrodzone.
Sara jakiś czas temu złapała myszkę... i ... zaczeła podrzucać ją do gory jak smaczki. Biedna myszka
Ja to mam taki problem, że moja idzie spokojnie na spacerze ale jak zobaczy jakiegoś zająca, sarnę, kota itp. to odlatuję gwałtownie 3 metry. Potem jej jeszcze nie moge przez 10 minut uspokoić. I dlatego boję się z nią jeździć na rowerze bo gdybym jechała a wyskoczyłby jakis zając to jestem zabita i hamulce tu mi nic nie pomogą. Ona potrafi przewrócić dorosłą osobą jak tak gwałtownie pociąnie w pogoni za bażantem

I dlatego boję się z nią jeździć na rowerze bo gdybym jechała a wyskoczyłby jakis zając to jestem zabita i hamulce tu mi nic nie pomogą. Ona potrafi przewrócić dorosłą osobą jak tak gwałtownie pociąnie w pogoni za bażantem
Nie ma co się bać po prosty trzeba psa nauczyć. Podczas biegu hasiory robią się posłuszniejsze. Ja jeżdżę przy rowerze z dwoma, a jeździłam nawet i z trzema i ciągle żyję. Jak się zrobi chłodniej to możemy się spotkać i pokarze Ci że nie taki diabeł straszny, bo to naprawdę wielka frajda

I dlatego boję się z nią jeździć na rowerze

hej.... przecież to ponoć sport extremalny ...

A tak na poważnie to nauka psa to podstawa. Jeżeli podobne zachowanie miałoby być powodem, dla którego ludzie mają się bać uprawiać sport zaprzęgowy to proszę...
Na tym polega cała trudność. Nauczyć, odpowiednio wytrenować a potem doskonalić, doskonalić...

Widzisz, suczka, z którą jeżdżę (nie jest moja) również na widok jakiejkolwiek zwierzyny dostaje kręćka. OCzywiście na spacerze.
Cały sezon nad nią pracowałam i właściwie doszłyśmy do naprawdę komfortowej sytuacji, ponieważ nawet jako samotna, pojedyncza liderka nie zwracała uwagi na sarny podobnie jak mój pies, u którego nad tym pracowałam od szczenięctwa...

Ale wystarczyły 2 tyg. przerwy No może trochę więcej...
Zapięłam ją do BJ i po pierwszych dwóch kilosach leżałam na ziemi Sarenka przebiegła nam drogę tuż przed jej nosem. Gwałtowny skręt w lewo (przeskoczyła rów), a ja zleciałam z roweru.... Oczywiście to ja mialam spóźnioną reakcję. Gdybym wcześniej wydała komendę i zapanowała nad Vivą słownie może by nawet nie zwolniła, więc.... polecam PRACA PRACA i jeszcze raz PRACA
Może jednak spróbuję tym bardziej, że cały sprzęt już mam:)) Tylko kasku brak

Pracuję nad nią na spacerach
To koniecznie spraw sobie dobry kask i ruszaj w drogę
Jak raz spróbujesz to już Cię wciągnie...
ingurowana jak będziesz z psiakiem nad tym pracować to napewno zauważysz rezultaty
Tylko zastanawia mnie czy nie będzie to jakiś problem dla Inari skoro ona nie widzi na prawe oko. Czy może nie będzie mogła biegać tyle ile inne psy.

Tylko zastanawia mnie czy nie będzie to jakiś problem dla Inari skoro ona nie widzi na prawe oko. Czy może nie będzie mogła biegać tyle ile inne psy.
To najlepszym rozwiązaniem będzie drugi psiak który ją poprowadzi
Boże nawet nie wiesz ile już błagam mamę o drugiego psiaka. Chciałam Twis again z Ed, potem Valezje. Niedawno sunie z Marakaji, A z resztą obojętnie. Ale mama mówi, że nie i koniec. Żebyśmy jeszcze nie mieli warunków to zrozumię, ale tak nie bo nie...
Ja przy drugim psie ojca postawiłam przed faktem dokonanym, tylko byłam starsza niż Ty jesteś teraz i sama już utrzymywałam moje psy (żarcie, weterynarz). Pokaż mamie że jesteś odpowiedzialna i poopowiadaj o tym że haszczaki lepiej chowają się razem Myślę, że prędzej czy później się uda, a póki co może spróbuj znaleźć jakiegoś psiaka który mógłby z Tobą trenować

Ja przy drugim psie ojca postawiłam przed faktem dokonanym

Hmm. a ja zrobiłem następujący patent : kupiłem Megi i za dwa m-ce kupiłem jej siostę Moysy nie mówiąc nikomu . I co najlepsze, że ze dwa miesiące się nikt nie połapał w kelelu nie rzucały się w oczy a na podwórko puszczałem na przemian

ylko zastanawia mnie czy nie będzie to jakiś problem dla Inari skoro ona nie widzi na prawe oko. Czy może nie będzie mogła biegać tyle ile inne psy.
mój Draco nie widział na obydwa oczka. Tzn bardzo za mgłą.... I biegał bardzo ładnie.

[ Dodano: 2008-07-09, 22:32 ]
Tylko problem jest taki, że moja mama mówi mi, że wie, że jestem odpowiedzialna itd. tylko uważa, że ja za 4 lata pojadę na studia i nie będę miała czasu się jednym psem zajmować a co dopiero dwoma i będzie je miała na głowie.
No i trudno nie przyznać jej racji.
Mi to samo mówią...
w sumie twoja mama ma trochę racji
Taaa, a wy wiecie, że moje malamuty formalnie są mojego synusia ??
Weterynarz-ja, treningi-ja, wystawy-wszystko ja, młody wystawia-czyli tylko kółeczko po ringu, spacery- w 80 % ja , zawody- ja ( no i Oskary- co ja bym bez nich zrobiła ) karma, i całe żywienie z przyjemnościami-ja, karmienie- ja, kąpanie, czesanie-ja. Ale psy są synusia
Przepisze je chyba na siebie
Nie dziwię się mamie Inarugowa
Spacery- 1000% ja (moja mama nigdy nawet nie była z Inari na spacerze)
Weterynarz- ja
Czesanie-ja
Kąpanie-ja (przy pomocy kogoś)
Karma- ja (mięso gotuje ktoś inny)
Przemywanie oczu, zakrapianie itd-ja
wyrywanie kleszczy-ja

Nie wiem za kogo mnie macie. Z resztą przyzwyczaiłam się już że jak ludzie wiedzą, że mam 15 lat to mają mnie za rozwydrzoną nastolatke
Inarugowa a skąd masz na to wszystko pięniądze?

ja mam z mamą taki układ - psy są moje, ja się nimi zajmuję. z kasą jest tak że prauję i dosłownie wszystko a wszystko (że nawet głupiej bluzki sobie nie kupuję ) idzie na psy. Karma, weterynarz i inne. Ale kiedy nie mam kasy zawsze mogę na mamę liczyć, kiedy nie ma mnie w domu mama je nakarmi i się nimi zajmię. I bardzo mamie jestem wdzięczna za wszystko ale wiem że bez niej to w życiu bym nie dała rady. A jezeli twoja mama poprostu się nie chce zajmować psami to się nie ma jej co dziwić.


przyzwyczaiłam się już że jak ludzie wiedzą, że mam 15 lat to mają mnie za rozwydrzoną nastolatke
I mówię to ja 16 letnia niby rozwydrzona osoba.
Po pierwsze to moja mama lubi sobie wymyślać problemy. Ponieważ jak np ja jestem w szkole to psem zajmuje się mój dziadek. Moja mama tak szczerze to nie ma z tym nic wspólnego, ona tylko mówi nie bo nie.
Z kasą nie ma problemu.

A Inari, gdybym potencjalnie gdzies kiedys wyjechała to muszę wziąć ze soba bo oni nie mają pojęcia jak się tym psem zajmowac. Nie potrafią mu nawet oczu zakropić, na spacery też nie, nie mówiąc już o bieganiu, generalnie maja zero pojęcia w ogóle o huskych. Jak mnie nie ma to dawają mu słodycze itp.
z tymi pieniędzmi to chodziło mi o to że pewnie nie zarabiasz więc na karmę, weterynarza, kroplę i inne daję ci właśnie mama.

Moja mama psami zaprzęgowymi umie zajmować się już coraz lepiej, dużo jej mówię i rozmawiała z różnymi osobami które mają takie psy i coraz bardziej trafiają do niej pewne rzeczy
Inagurowa, nie ma sensu nic na siłę.

Ja też kiedyś próbowałam namawiać... ale doszłam do wniosku, że po co mame "zmuszać" do mieszkania z dwoma psami w mieszkaniu, jak tylko mi to nie sprawia różnicy Nie możemy myśleć tylko o sobie.

Jak kiedyś pogodziłam się z tym, że nie mogę mieć psa...

Teraz pogodziłam się po prostu z tym, że muszę czekać, skończyć szkołę, zacząć zarabiać, a najlepiej w ogóle wyprowadzić się żeby spełnić swoje dalsze marzenia.
Prawda jest jedna: trzeba być cierpliwym i swoje odczekać

Być może życie celowo nie dało nam szansy posiadania kolejnego psa, ponieważ nie jesteśmy na to gotowe, chociaż nam się tak wydaje
ja podobnie tak jak milenka_husky napisała..
tylko ja się zajmuję moim psem i zarabiam na niego i tak jak już pisała nawet głupiej bluski sobię nie kupię bo wszystko idzie na psa.
ale jak mnie w domu nie ma to mój tata z przyjemnością się zajmuje Lusią,
on cosik wie o psach oraz o husky.
z moich opowieści i książek.

jak mi zabraknie pieniędzy a mój pies ma np wizytę u weta lub trzeba kupić karmę to z chęcią daje mi na to pieniądze, bo widzi że kocham swojego psa i zależy mi na nim , tyym bardziej że sama się nią zajmuję i zarabiam na niego.

teraz po rozmowie z tatą powiedział mi że istnieje opcja żebyśmy kupili/adoptowali 2 psiaka bo wie że dam sobie rade, jeśli wychowałam jednego i o niego dbam to wychowię też i drugiego
ale ja narazie nie chcę drugiego psa . poczekam aż lusia dorośnie
Moja mama powiedziała, że może jak tata przyjedzie a to będzie w grudniu i jak przestanie pracować a to już niebawem

Oj chyba odbiegliśmy od tematu

Jesli chodzi o instynkt to mój pies kiedyś upolował bażanta jak był na smyczy (pociągnął nie w jakieś krzaki i ptak nawet nie miała gdzie uciekać). Co by było gdybym go puszczała luzem boje się pomysleć, ekosystem naruszony
co d instynktu to Aira kiedys przyciagneła do domu świnie wydaje sie śmieszne w sumie mi tez wydawało sie śmieszne jak sąsiadka przyszła i powiedziała ze mój pies zagryzł i ukradł jej świnie (zapytałem sie czy przypadkiem krowy jej nie zagryzła ) ale okazało sie to pprawda bo wieprzyk leżał pod domem Aira zagryzała wszystko kury gesi kaczki kruliki owce to co jej sie u widziało akurat ale doludzi nie była agresywna nawet w 1 % . no moze do mojej siostrzenicy o która była zazdrosna bo mała była w punkcie uwagi a nie ona i zakarzdym razem jak kolo niej przechodziła to ja przewracała głowa albo zadkiem mała sie przewracała ale nic jej nie było w sumie to troche komicznie wygląda jak pies walczy z dzieckiem o to żeby być w centrum uwagi:P
Ziomek lubi na łące pobiec za jakimś ptakiem.ale nie rusza padliny.ostatnio wracaliśmy jak zwykle z codziennego dłuuugiego spaceru-tego dnia zaliczaliśmy las-gdy na ścieżce zobaczyliśmy niestety zdechłą wiewiórkę-nie wiem jaki był powód jej śmierci-ale Ziomek podszedł powąchał ją i poszedł sobie dalej.to samo było jak znalazł mysz polną na łące.zero zainteresowania-może jest zbyt młody albo był zbyt najedzony

co d instynktu to Aira kiedys przyciagneła do domu świnie wydaje sie śmieszne w sumie mi tez wydawało sie śmieszne jak sąsiadka przyszła i powiedziała ze mój pies zagryzł i ukradł jej świnie (zapytałem sie czy przypadkiem krowy jej nie zagryzła ) ale okazało sie to pprawda bo wieprzyk leżał pod domem Aira zagryzała wszystko kury gesi kaczki kruliki owce to co jej sie u widziało akurat ale doludzi nie była agresywna nawet w 1 % . no moze do mojej siostrzenicy o która była zazdrosna bo mała była w punkcie uwagi a nie ona i zakarzdym razem jak kolo niej przechodziła to ja przewracała głowa albo zadkiem mała sie przewracała ale nic jej nie było w sumie to troche komicznie wygląda jak pies walczy z dzieckiem o to żeby być w centrum uwagi:P

Oj to moja jeszcze takich zdobyczy jak świenie nie ma na koncie
na szczeście świnka była tylko raz na szczescie bo była troche droga:P

[ Dodano: 2008-10-21, 05:50 ]
na szczeście świnka była tylko raz na szczescie bo była troche droga:P

[ Dodano: 2008-10-21, 05:50 ]
hihi .....
dzisiaj mój Ziomek złapał bażanta
od paru dni chodzimy na łąki i w końcu mu się udało.no cóż szkoda tylko że mu uciekł ale jakby nie patrzeć przez chwilę miał go w zębach.gdyby nie to że złapał go za ogon i w pysku zostały mu tylko pióra a jaki zdziwiony był ale takiego skoku wzwyż to chyba nie widziałam.jakby mu trampoline pod nogi wstawili.Ziomek jestem pod wrażeniem

cóż szkoda tylko że mu uciekł

No ja bym powiedziała że chyba dobrze.... Wystarczy chyba, że na tych biednych bażantach wyżywają się już aportery Nie bawi mnie śmierć zwierzaka w imię zabawy...
w moich okolicach nie ma strzelania do ptaków!!!spoko nie przeżywaj.tam jest tak wysoka trawa(około 2 metrów)że to był cud iż Ziomek zdołał do niego dobiec.myślę,że następnym razem mu się nie uda bo zmieniamy teren do biegania.

[ Dodano: 2008-12-15, 12:03 ]
Z tymi praktykami o jakich mówisz musisz uważać, bo a nuż jeden z takich pościgów zobaczy leśniczy lub ktoś z koła łowieckiego a twój piesio będzie wyglądał jak sito. Bo zgodnie z obowiązującym prawem pies w lesie powinien być na smyczy i w kagańcu.

Ja kiedyś miałem akcję, że głęboko w polach ujrzałem małego, wychudzonego kotka(pewnie ktoś tak chciał się go pozbyć), więc zatrzymałem Demona na (wedłóg mnie) bezpiecznej odległości i poszedłem po kiciaka żeby go zabrać. Kucnąłem i już było dobrze jakieś 15 cm brakowało żebym go miał w rękach i nagle jak z procy wyskoczył i pobiegł do Demona, który capnoł go i tylko było słychać jak kości pękają... kotka oczywiście zakopałem w dołku wykopanym ręcznie.

Nie wiem kto dal Ci psa.
Fajnie, że narażasz jego życie i jeszcze masz radość z tego.
Pocahontas, ja na Twoim miejscu przeczytała bym jeszcze raz Twoje posty w tym temacie i zastanowiła się czy nie ma w tym nic dziwnego..... Nie można dopuszczać do takich sytuacji przecież

Ja mojemu nawet do gołębia nie pozwalam podejść i to jak idzie na smyczy... a po polowaniu i radosci z tego to juz nie ma mowy!! Tteraz Brego nawet nauczył się, że jak widzi gołebia to "udaje, że go ignoruje" i wystawia ryjek w moja stronę z dziką radoscią w oczach jak by mówił: "widzisz, on mnie wcale nie interesuje, zobacz jaki jestem fajny, a teraz daj mi ciastko"

Z tymi praktykami o jakich mówisz musisz uważać, bo a nuż jeden z takich pościgów zobaczy leśniczy lub ktoś z koła łowieckiego a twój piesio będzie wyglądał jak sito. Bo zgodnie z obowiązującym prawem pies w lesie powinien być na smyczy i w kagańcu.


po pierwsze tutaj nie ma czegoś takiego jak leśniczy bo ja biegam na łąkach a nie po lesie.leśniczówka jest oddalona ode mnie około 20 km.nie narażam psa tylko pomagam mu się wybiegać.to najpierw mam chodzić na spacer ja i jak nic nie będzie to dopiero mam go puszczać?hahaha,dobre.sprawdzanie terenu


po pierwsze tutaj nie ma czegoś takiego jak leśniczy bo ja biegam na łąkach a nie po lesie.leśniczówka jest oddalona ode mnie około 20 km.nie narażam psa tylko pomagam mu się wybiegać
A właśnie, że narażasz!!! Pies (luzem) oddalony od zabudowań domowych minimum 100m wg. polskiego prawa JEST SZKODNIKIEM ŁOWIECKIM I OBOWIĄZKIEM KAŻDEGO MYŚLIWEGO JEST JEGO ODSTRZELENIE!
Nie wierzysz - sprawdż przepisy a potem się zastanów czy faktycznie robisz tak dobrze swojemu psu

mój pies nie umie biegać przy rowerze ani przy sankach.jeszcze go tego nie nauczyłam.zacznę od wiosny.j
Teraz masz najlepszą porę do nauki biegania czy to na rowerze czy to na sankach. Obawiam się że na wiosnę to trochę mu będzie za ciepło
Co do biegania luzem, ostatni przykład Natana [*] mówi sam za siebie. I tyczy się to wszystkich jak jeden. Nigdy nie mów nigdy
pocahontas,
po pierwsze nie powinnaś narażać dzikiej zwierzyny na stres i obrażenia.
"Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe"
po drugie narażasz istotę za która jesteś odpowiedzialna.

Życzę Tobie i Twojemu psu dużo zdrowia, mam nadzieję, że kiedyś nie będziesz musiała odwiedzać działu "psy zaginione"

Pies (luzem) oddalony od zabudowań domowych minimum 100m wg. polskiego prawa JEST SZKODNIKIEM ŁOWIECKIM I OBOWIĄZKIEM KAŻDEGO MYŚLIWEGO JEST JEGO ODSTRZELENIE!
chyba u Was w górach.bo w Warszawie i okolicach leją na takie coś!!!


bo w Warszawie i okolicach leją na takie coś!!!

doprawdy?

podobno człowiek mądry uczy się na cudzych błędach...

ach ta filozofia...
Ja nie przyzawałabym się na forum, że w ogóle do takiej rzeczy dopuściłam, żeby tak narazić psa przez własną głupotę.
U mnie też są ludzie którzy spuszczają psa a potem się cieszą z tego jak pędzi za sarną, a ta biedna ucieka bo ktoś goni ją w swoim własnym domu.
Istnieje zakaz spuszczania psów ze smyczy w lesie, obojętnie czy u ciebie na to leją czy nie, nie znaczy, że masz to robić. Twój pies dla ciebie może nieświadomie, potrafi wyrządzić wiele szkód w środowisku.
Mój zagryzł bażanta jak był na smyczy więc nie wyobrażam sobie, żebym go spuściła, wiem, że nie jestem w lesie sama, myślę o zwierzętach i innych ludziach.
To, że twój pies nie biega przy rowerze, przecież możesz z nim biegac kiedy jest na smyczy, ja tak kiedyś robiłam, po prostu ubierasz mu szelki, i wcale nie musisz go spuszczać to żadne wytłumaczenie.
I pamiętaj tu tylko ci wszyscy dobrze radzą

chyba u Was w górach.bo w Warszawie i okolicach leją na takie coś!!!
Wiedz jedno, że gdzie zwierzyna leśna tam i koło łowieckie odpowiedzialne za nią, żeby była bezpieczna.

A to, że to twój pierwszy pies to tym bardziej powinnaś zadawać nam pytania dotyczące obchodzenia się z psem. Każdy kiedyś z nas zaczynał.

Ja się przyznam że jak kuna 2 razy odwiedziła mi gołębnik to za trzecim razem uwiązałem Demona przy gołębniku by ją odstraszyć ale ona nie dała za wygraną i przyszła znów a on ją zadusił i mam spokój /teraz bym tak już nie postąpił bo istnieje tylko ryzyko że się zarazi jakąś chorobą, po prostu nie przewidziałem że kuna nie boi się psa/ na błędach człowiek się uczy ale szkoda żeby przez tą naukę cierpiał pies lub przypadkowe istoty

aylin napisał/a:
podobno człowiek mądry uczy się na cudzych błędach...

ach ta filozofia...


ach ta głupota...
he he tak myślałam.kończę ten temat bo dyskusja z Wami jest bez sensu.
Jak to dobrze być bezkrytycznym wobec siebie, prawda pocahontas?

po pierwsze tutaj nie ma czegoś takiego jak leśniczy bo ja biegam na łąkach a nie po lesie.leśniczówka jest oddalona ode mnie około 20 km.nie narażam psa tylko pomagam mu się wybiegać.to najpierw mam chodzić na spacer ja i jak nic nie będzie to dopiero mam go puszczać?hahaha,dobre.sprawdzanie terenu

Trzeba było dowiedzieć się jaką rasą jest Husky przed jej zakupem.Jak ktoś chce psa do biegania luzem to niech sobie kupi jakąkolwiek rase prócz Husky. To są psy zaprzęgowe i jedynym skutecznym i bezpiecznym dla nich sposobem na wybieganie się jest zaprzęg.

Jeśli po tej sytuacji dalej będziesz psa spuszczać to jedyną, winną jego śmierci będziesz Ty. Myślisz, że te sytuacje o których piszemy Cię nie dotyczą. Wystarczy, że raz będziesz miała pecha i pies pożegna się z tym światem. Już widziałam parę przypadków mądrych właścicieli, którzy spuszczali a później opłakiwali zagubienie/śmierć psa pod kołami auta. A 3 miesiące później kupowali nowego Husky. Głupota też jest pewną formą okrucieństwa..

a poza tym czy Wy wszyscy jesteście tacy święci?aż tacy mądrzy?na pewno Wasze psy biegają luzem i nie raz coś pogoniły.i nie mówcie że do tego nie dopuszczacie bo i tak nie wierzę!!!

Jest takie mądre przysłowie "Każdy sądzi po sobie"


Trzeba było dowiedzieć się jaką rasą jest Husky przed jej zakupem.

wyobraź sobie że wiedziałam.wyobraź sobie że nie kupowałam psa!!!jak większość z tego forum.piszecie żeby pomagać psom a sami kupujecie no oczywiście z rodowodem no bo jak inaczej.trzeba się pochwalić z której hodowli piesek jest.
ach kończę bo miałam już się nie wkurzać i tak mam już zszargane nerwy.wesołych świąt!!!
Wiedziałaś i biega luzem?

W kwestii rodowodów kompletnie nie zrozumiałaś przesłania. Psy hodowane z rodowodem , przebadane są elementem mądrej hodowli w której utrzymuje się cechy rasy i polepsza zdrowie. Psy bez rodowodu są hodowane w sposób destrukcyjny. Byle jak. Kryte wg widzimisie pseudohodowcy - wg umaszczenia, koloru oczu. Nie badane.. Wzrasta ryzyko zachorowań na różne choroby.

Idąc na spacer nie dopinam moim psom rodowodu do obroży.
Bardziej mnie dziwi, że osoba tak bezinteresowna jak Ty, która brzydzi się snobizmem i chwaleniem się hodowlami, ma psa Husky-podobnego, kupionego zapewne u hodowcy za niemałe pieniądze i z jakiegoś powodu Husky a nie inna rasa (Husky-modne?). Altruistyczne dusze przygarniają kundelki z ulicy. W czym się czujesz lepsza ode mnie? Ja przynajmniej grosza nie dołożyłam do głupiej i szkodliwej hodowli bezpapierowych psów w naszym kraju.

[ Dodano: 2008-12-23, 12:49 ]
Z tego co zrozumiałem , to Pocahontas adoptowała psa a nie kupowała.

Co do puszczania psów luzem. Jak Dara i Kimi były szczeniakami to chodziły luzem, nawet po lesie, nie odstępując na krok od dorosłego psa, który szedł z nami. Nie interesowało ich nic, nawet jak wybiegła sarna, czy zając. Kiedy Jerry "odszedł", skończyło się puszczanie husky ze smyczy, po pierwszej i ostatniej pogoni za sarną. Kimi do dzisiaj biega luzem, tylko w kagańcu, ponieważ nie reaguje na innych ludzi, zwierzynę , czy psy . Natomiast husky, biegają przy rowerze, lub są na długiej 10 metrowej lince.
Każdy z nas się uczy. Po prostu zawsze trzeba być uważnym i myśleć za siebie, psy i innych ludzi z otoczenia.

Pocahontas adoptowała psa a nie kupowała.

Nie mam pojęcia,nie śledziłam skąd ma psa


Każdy z nas się uczy. Po prostu zawsze trzeba być uważnym i myśleć za siebie, psy i innych ludzi z otoczenia.

Właśnie. Dobra puenta.

Niemniej jednak podjarka , bo pies złapał bażanta (jakby mi jakiś właściciel psa wyskoczył zachwycony, że jego pies złapał i zabił mojego kota, to bym wydłubała oczy) albo spuszczanie psa luzem w terenach gdzie jest zwierzyna i co więcej! tory kolejowe, to oznaka niedojrzałości i braku myślenia

Wiedziałaś i biega luzem?


Też mnie to dziwi

Nie mam pojęcia,nie śledziłam skąd ma psa
to po co się wypowiadasz???

Nie wiem czy uważasz, że tym bezczelnym tonem miazdzysz mnie w dyskusji? Aż sprawdziłam czy to nie wina Twojej małoletności czy coś w ten deseń, ale to już nie ten wiek w którym się zwala na hormony

Peace sis
A mnie pocahontas się podoba baaardzo bezpośrednia i nie ściemnia, poprostu pisze prawdę. Puszcza psa, który dzięki temu rozwija i szlifuje swój instynkt łowiecki. Nie pomoże jej wasze czy nasze tłumaczenie - że tak robić nie wolno! Ale przyjdzie taki dzień w życiu jak dorwie ją straż leśna - jak będzie miła to może dostanie tylko ostrzeżenie, jak taka jak tu - 500zł mandatu. A to przemawia do rozumu
Z własnego doswiadczenia to wiem - byłem miły
Często trenuje w lesie puszczając psy przed samochodem - na 10 razy raz zainteresują się na sekundę zwierzyną ale biegną dalej. Nie mam świętych psów. Na swoim terenie za ogrodzeniem znalazłem przez ostatni rok 4 koty, 3 sroki, kunę, jeża, zająca i gołębia - nie mam czym się chwalić bo znalezione zwierzęta były dla mnie smutnym widokiem, ale to był teren moich psówi nikt nie ma prawa wstępu. Jak w temacie - instynkt łowiecki tu zwyciężył!
A u nas na własnym ogrodzonym terenie psy złapały i zabiły 2 zające, żmiję zygzakowatą (chroniony gatunek !), kunę, kota, niezliczoną ilość gryzoni (w zasadzie żaden, który próbuje się u nas osiedlić, nie przetrwa) oraz kilka ptaków (w locie) - więcej grzechów (ich) nie pamiętam... Wielu tych zwierzaków było nam bardzo żal. Jednak żaden z psiaków nie dostał ochrzanu, nic. Bo po co ? Całkowicie rozumiemy ten instynkt, który każe im polować i zabijać.

Ale... Ale jednak czym innym jest puszczanie psa/psów luzem w terenie otwartym i świadome zwiększanie prawdopodobieństwo zabicia jakiejś zwierzyny.

Często trenuje w lesie puszczając psy przed samochodem - na 10 razy raz zainteresują się na sekundę zwierzyną ale biegną dalej.

Kiedyś na jakimś forum NigdyNigdy aka Kasia Czarkowska (córka wł. hodowli Coyoacan) pisała, że znała człowieka, który bardzo kochał swoje psy i często trenował je puszczając przed autem.. do dnia w którym jednego nieopacznie przejechał.
Tzw. szukanie guza.

Ja po prostu nie rozumiem jeżeli nie ma się możliwości / okazji / chęci aby psa wybiegać tak jak jest dla niego najlepiej, najbezpieczniej itd. dlaczego nie kupić Collie albo Buldoga zamiast Husky? Jakiegoś psa o mniejszym temperamencie, łatwiejszego w wychowaniu, łatwiejszego do przewidzenia.
[quote="Manu"]Ale... Ale jednak czym innym jest puszczanie psa/psów luzem w terenie otwartym i świadome zwiększanie prawdopodobieństwo zabicia jakiejś zwierzyny.[/quote
Zgadzam się. Ale także uważam, że jest puszczanie i puszczanie sam spacer na luziku - wtedy wg mnie na 100% instynkt łowiecki zadziała na maxa. Puszczanie w ramach treningu gdzie gonią przed samochodem i ja jadę nie zatrzymując się to wtedy istnieje znikomy procent, aby pogoniły za zwierzyną - aczkolwiek nie wykluczam takiego scenariusza, ale wtedy powiem tylko tyle, ( a mam lepiej niż właściciela haszczaka bo malamuty wracają jak bumerang) że dla moich miśków będzie to ostatni taki trening

[ Dodano: 2008-12-23, 23:16 ]

Każdy robi zgodnie z własnym sumieniem i oceną co najlepsze dla psów

Każdy robi zgodnie z własnym sumieniem i oceną co najlepsze dla psów
Własnie
Jarek1966-dzięki.chociaż Ty jeden rozumiesz co to znaczy puścić psa luzem i patrzeć na Jego szczęście w oczach gdy biegnie bez tych cholernych smyczy i innych linek.

a co Ciebie Metros Husky mi się trafił.całe życie marzyłam o owczarku niemieckim długowłosym-psy piękne,mądre,inteligentne,można je wyszkolić.Husky nie robi na mnie wrażenia urodą tylko zawadiackim uśmiechem.nie wzięłam go dla urody ani niebieskich oczu.wzięłam psa który wyciągnie mnie z domu na długie spacery które uwielbiam.od wiosny będziemy jeździć na rowerze bo to też uwielbiam.


y puścić psa luzem i patrzeć na Jego szczęście w oczach gdy biegnie bez tych cholernych smyczy i innych linek.


głupkowate by było tłumaczenie mojego wieku-dobrze że się nie ośmieszyłaś bo jesteś nawet ode mnie młodsza

Skoro sprawdziłam Twój wiek to nie wiedziałam, że jestem młodsza od Ciebie? Jak Ty to wywnioskowałaś..


nie rozumiem skąd takie myślenie że pies jest szczęśliwy jak ciągnie sanki?mówiły to?

Niestety widzę, że nie rozumiesz głównej przyjemności z posiadania tej rasy..

Do Husky albo ma się serce albo się nie ma.

Dla mnie EOT
Życzę miłych świąt Pocahontas a psiakowi szczęścia!
Chwila, chwilka - dziewczyny
Żeby było jasne - puszczam tylko w ramach treningu! Uważam, że uwielbiaja popracować czy to przy wózku czy przy saniach - wyobraź sobie pocahontas, że mi to powiedziały i to w taki dzień wieczorem jak dzisiejszy i wielkim wyciem i skakaniem z radości na widok szelek, podpinania linek pod sprzęt! Ze spacerami mam taki luksus, iż robie to wzdłuż Wisły w zupełnej dziczy - czasami trafi się jakis dzik ale to tylko zaciekawienie i w większości ani dzik nie ucieka ani psy nie próbuja go zjeść
metros i pocahontas - na zakończenie - radosnych, pełnych miłości i zdrowia Swiąt Bożego Narodzenia dla WAS i Waszych piesów

[ Dodano: 2008-12-24, 10:26 ]
co do psa przed samochodem to ja robię coś podobnego, też na kondycję a mianowicie pies przy skuterku. Takie ćwiczenia też są ważne, nie samym ciągnięciem husky żyje
Mój pies też biegu luzem, zarówno w lesie na spacerze jak i na treningu przed samochodem
Mój pies biega luzem na podwórku

nie rozumiem skąd takie myślenie że pies jest szczęśliwy jak ciągnie sanki?

A skąd myślenie, że nie?

Skoro Owczarek Niemiecki został stworzony do pracy z człowiekiem i z tego czerpie przyjemność, to czemu Husky stworzony do pracy w zaprzęgu nie może odczuwać z niej przyjemności?

Ja Ci radzę weź może lepiej odwiedź, pooglądaj kilka PRAWDZIWYCH treningów huskych, a potem wypowiadaj się, czy sprawia im to radochę czy nie.

Mój pies do roku biegał luzem w celu wybiegania się... a potem zaczął biegać w zaprzęgu. I doskonale widzę, kiedy jest szczęśliwszy.

Na pewno bardziej się ekscytuje na widok szelek, niż na odpinanie karabinka przy obroży

A największą radość czerpie z tego, że swój potencjał może wykorzystać we współpracy z innym psem - to bezcenne. I jeżeli tego nie rozumiesz, to szkoda mi Twojego psa...

Ale mówię Ci, najpierw zobacz to na własne oczy...zmęczone hasiory po treningu.
Wajola rób co chcesz ze swoim psem,mój lubi biegać luzem i po 2 godzinach pada w domu i śpi.jeśli Twój lubi zaprzęg to ok.nie chce mi się już przekomarzać z Wami.zachowujemy się jak dzieci w przedszkolu.OK.jeden pies lubi zaprzęg,drugi biegać luzem a trzeci coś tam coś tam...wszystko zależy od właściciela-to on najlepiej wie co dla jego psa jest dobre,co lub a co nie.


2 godzinny spacerek brzegiem Wisły w Warszawie
Ale czy twój pies w ogóle biegał kiedyś w zaprzęgu, albo przy rowerze?? Więc skąd możesz wiedzieć co woli?
Bieganie luzem jest niebezpieczne dla psa! A jedynie w zaprzęgu ma możliwość regularnego, intensywnego treningu, który naprawdę zużyje energie psa tej rasy. Przecież biegajacy luzem pies trochę podbiegnie, trochę kopie, wącha, znowu trochę podbiegnie.. co to za wysiłek dla psa WYHODOWANEGO DO PRACY W ZAPRZĘGU. Gdzie praca mięśni?
Sama też trenuje free moje psy. Biegają przed samochodem, skuterem,a nawet koniem. Wiesz metros one uczą się tego, że nie ważne przed czym biegną, jeśli jest tak ktoś kto "karze biec" to jest to zaprzęg... Praca mięśni jest- rozwijają prędkość. Siła mięśni nie jest najważniejsza w sprincie, dlatego wydaje mi się, że taki trening na więcej się zda.

Ale na spacerach nie spuszczam moich psów- już raz mi o mało z tego powodu psa nie ustrzelili, więc...
I gdy biegnąc przed skuterem/rowerem/autem itd wybiegnie sarna / kot itp to nie pobiegną za sarną / nie zagryzą kota?

Ja wszystko przerabiałam o czym piszecie (dobra, nigdy nie trenowałam psa przed autem i nie będę tak robić choćby była to metoda samego Jeffa Kinga czy Iron Man'a ) ponieważ gdy dostałam Husky nie było nawet w 1/10 tak dostępnych materiałów o rasie jak są teraz i wszystkiego co można obecnie przeczytać w 5 linijkach tekstu uczyłam się kilka pierwszych lat na własnym doświadczeniu. Mieszkam w okolicach w których jest dużo lasów i dużo zwierzyny, przerobiłam wiele scenariuszy , wiele rodzajów wybiegania mojego psa , kłusowników, wnyki, ucieczki i na szczęście szybko nauczyłam się, że jedynym bezpiecznym spacerem dla mojego psa jest spacer na linie a jedynym satysfakcjonującym jest ciągnięcie rowera w szelkach . Każdy inny spacer , chociaż miała "szczęście w oczach" kończył się źle lub przynajmniej miał mroczne akcenty. Jestem odpowiedzialna za swoje zwierzę i nigdy bym sobie nie wybaczyła bezmyślnie narażając je na podłą śmierć. Gdyż śmierć na wnykach, z zagryzienia przez dzikie zwierzęta, z ręki myśliwego (pół mojej rodziny było myśliwymi i znam to środowisko i wiem jak wielu psychopatów lubiących strzelać do wszystkiego co się rusza jest w tych kręgach) , pod kołami auta , jest śmiercią straszną dla psa. Natomiast gdy pies zgubi się i już nigdy nie wiesz czy odnajdzie się jeszcze, czy żyje, czy jest u kogoś innego, czy mu tam dobrze czy może źle, jest sprawą jeszcze gorszą, bo do końca życia zastanawiasz się co się stało z Twoim psem. Oczywiście, jeśli Ci na nim zależało..

W tej dyskusji z pewnością nie ma jednej racji , ale ze względu na moje doświadczenia zawsze będę odradzać puszczanie Husky luzem ponieważ jest milion innych, bezpieczniejszych dla niego metod wybiegania.

I gdy biegnąc przed skuterem/rowerem/autem itd wybiegnie sarna / kot itp to nie pobiegną za sarną / nie zagryzą kota?

Moje psy zawsze przyśpieszały i biegły ścieżką, nie za sarną.

Ale jaki ma to związek z tematem? Pies, który LUZEM biegnie przed autem nie pobiegnie za sarną?
Metros, w pełni popieram Twoje zdanie.

Free running wydaje mi się świetną formą treningu dla miksów... ale dla haszczaków już nie. Zresztą nieszczęsny przykład Natana [*] powinien dać do myślenia.

Ale widzę, że coraz więcej ludzi "próbuje próbować". Kombinują, wymyślają jakieś nowe metody treningowe... tak złe jest podpięcie psów do wózka/ rowera?

Mnie się to najbardziej podoba, to pierwowzór, i to co przynosi radochę.

Ja dzisiaj zrobiłam psiakom trening trwający dokładnie 1 godz 33min i przez cały ten czas ciągnęły wózek. I nikt mi nie wmówi, że puszczając psa luzem można go tak samo wybiegać jak w zaprzęgu
Wiecie co ? To jest jak z niekończącym się tematem-rzeką u kociarzy - czy kot ma być wychodzący czy niewychodzący. Są ludzie, których do tematu bezpieczeństwa zwierzaka kosztem ograniczenia jego wolności nie przekonasz, dopóki nie zaginie/ zginie jego zwierzak puszczony luzem (zakładając, że człowiekowi na nim naprawdę zależało, oczywiście)...

Ja zawsze mówię, kiedy mi się już nie chce więcej tłumaczyć, że widocznie jestem egoistką, bo zwierzaka, którego kocham, chcę mieć jak najdłużej przy sobie.
Wiele już zostało napisane na temat puszczania psów hasky "luzem" w tym wątku ale może opiszę jeszcze swoje doświadczenia w tym temacie. Otóż jak nasz Kenai był jeszcze mały (tak na marginesie dziś są jego pierwsze urodziny ) często robiliśmy sobie wycieczki rowerowe w tzw. „pola” razem z nim i jak już byliśmy z dala od zabudowań spuszczaliśmy go ze smyczy luzem. Bawiły nas te jego harce po polach, wyglądał w tedy na naprawdę szczęśliwego. Owszem zdarzało się, że puścił się z czasu za jakimś zwierzem ale po krótkiej pogoni dawał na luz (przeważnie jak widział że odstaje i nie dogoni zwierza). Z wiekiem oddalał się coraz dalej od nas i wdawał się w coraz dłuższe pogonie ale nigdy nie znikał nam z oczu i po paru chwilach wracał. Mówiąc krótko i pies i my mieliśmy masę radochy ale jak to często w życiu bywa co fajne szybko się kończy. Oczywiście któregoś popołudnia wybraliśmy się na taką wyprawę i napotkaliśmy na stado saren. Mały puścił się za nimi z taką prędkością z jaką wcześniej mu się nie zdarzało. Od razu było widać że sytuacja zrobiła się nie ciekawa a pies nie reagował na nasze przywołania. Oczywiście zaczęliśmy go gonić ale szybko zginął i on i sarny w pobliskim lesie. Jeździliśmy po lesie szukaliśmy, wołaliśmy, pytaliśmy napotkanych grzybiarzy czy go nie widzieli ale psa ani widu ani słychu. Jeździliśmy tak aż się zaczęło ściemniać w dodatku moja żona złapała gumę w rowerze, więc postanowiliśmy wrócić do domu wziąć samochód i pojeździć po okolicznych miejscowościach czy gdzieś czasami nie wybiegł w którejś w pogoni za tymi sarnami. W drodze powrotnej pluliśmy sobie w brodę jak mogliśmy być tacy głupi „..przecież ewidentnie było widać że z wiekiem oddalał się od nas coraz dalej w tych swoich pogoniach” mogliśmy przewidzieć to co się stało, ale jednak pokusa widoku hasającego po otwartej przestrzeni naszego malca była większa. Zostawiliśmy rowery na podwórku wskoczyliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Po przejechaniu kilkuset metrów samochodem zobaczyliśmy naszego urwisa, który zmierza drogą do domu. Poczuliśmy ogromną ulgę, kamień spadł nam z serca i automatyczna myśl: „NIGDY WIĘCEJ….” No i faktycznie to były jego ostanie harce bez smyczy poza podwórkiem.

pocahontas nie chcę wygłaszać umoralniającej gadki odnośnie twojego sposobu na wybieganie twojego psa czy też formy waszej wspólnej rekreacji bo sam jestem początkującym posiadaczem psa tej rasy i również jestem na etapie zdobywania wiedzy o psach tej rasy ale dobrze Ci radzę (jak i inni) przemyśl to „czy warto”. Wiem pokusa jest duża ale my uznaliśmy, że nie warto narażać naszego psa.

I nikt mi nie wmówi, że puszczając psa luzem można go tak samo wybiegać jak w zaprzęgu
Dokładnie... Przez pół godziny intensywnej pracy przy rowerze Balto i Balu są wymęczeni dużo bardziej niż po dwóch godzinach biegania, skakania, ganiania itd. luzem z kilkoma innymi psami... Przynajmniej w przypadku moich mondziołów (; Bo psy znajomych (nie husky) zazwyczaj w międzyczasie 10 razy odpoczywają (;
żałuje tylko jednego-nie ma tu nikogo w tym cholernym Milanówku z kim mogłabym trenować bo ja nie mam o tym bladego pojęcia!!!

żałuje tylko jednego-nie ma tu nikogo w tym cholernym Milanówku z kim mogłabym trenować bo ja nie mam o tym bladego pojęcia!!!

poczytaj trochę, spróbuj nauczyć psa komend,jak juz załapie o co chodzi to podepnij do roweru, bez upadków się pewnie nie obejdzie, ale większość osób zaczyna bez niczyjej pomocy i jakoś sobie radzą.

poczytaj trochę, spróbuj nauczyć psa komend,jak juz załapie o co chodzi to podepnij do roweru, bez upadków się pewnie nie obejdzie, ale większość osób zaczyna bez niczyjej pomocy i jakoś sobie radzą.
Jakich upadków? Mi się upadek zdarzył dopiero po 2 latach trenowania i to z dwoma psami (z własnej winy zresztą) Bez szarż a żadnych upadków nie będzie
http://www.czeneka.org/ pocahontas skontaktuj sie z z tą fajna kobitka a otrzymasz pomoc, radę i kontakty do ludzi, którzy nauczą Cię wszystkiego tego co wiedzą i co potrafią
Jasne, że się zdarza i zawsze jest z winy człowieka... innej nie ma.

Jasne, że się zdarza i zawsze jest z winy człowieka... innej nie ma.

ano

Jasne, że się zdarza i zawsze jest z winy człowieka... innej nie ma. Nie zgodzę się. Może być to jeszcze dzika zwierzyna np. sarna która wyskoczy z krzaczka odpodal, a to już poza wpływem człowieka
Ja tam często mam glebę bo lubię jazdę na maxa i po trudnym terenie z początku bolało ale da się nauczyć bezpiecznego lądowania.
Tobie odradzam takiej jazdy i polecam spokojną i z wyczuciem. Z początku nie rozpędzaj się zbytnio i trzymaj ciągle rękę na hamulcu, bo pies lubi sobie zrobić skok w bok, a wtedy jak nie zatrzymasz się w porę to gleba. I nie pozwalaj mu się załatwiać na trasie, bo później stanie się to jego nałogiem. Jak będzie próbował się załatwić to jedź dalej ciągnąc go za sobą, po trzech jazdach już nie będzie tego problemu. Ważne też żeby przed i po jeździe dać mu czas na załatwienie potrzeb, rozgrzewkę i roztruchanie.
Polecam na początku kask i ochraniacze, mogą się nie przydać ale warto je mieć jak nie masz pewnego psa.
tyle odemnie

Może być to jeszcze dzika zwierzyna np. sarna która wyskoczy z krzaczka odpodal, a to już poza wpływem człowieka

Ale masz wpływ na to, czy Twoje psy na zwierzynę zareagują bądź nie. Czy Cię posłuchają, czy po prostu przetargają po zoli. Wszystko zależy od tego, jak nauczyłaś swoje psy.
Jeśli Cię nie słuchają, to znak, że coś jest nie tak...


Polecam na początku kask i ochraniacze, mogą się nie przydać ale warto je mieć jak nie masz pewnego psa.
tyle odemnie


Kask zawsz się przyda. Nie masz pojęcia kiedy i o której godzinie...

Ale masz wpływ na to, czy Twoje psy na zwierzynę zareagują bądź nie. Czy Cię posłuchają, czy po prostu przetargają po zoli. Wszystko zależy od tego, jak nauczyłaś swoje psy.
Jeśli Cię nie słuchają, to znak, że coś jest nie tak...
taak oczywiście ... Reagować reagują zawsze, zawsze reagowały i zawsze reagować będą bo taką mają naturę, a zwierzyny u mnie jest mnóstwo, nie to co w centrum miasta. Jeśli zauważę dziczyznę pierwsza i wydam komendę to tylko za nią popatrzą i pobiegną dalej, ale jeśli nie zdążę tego zrobić to spróbują za nią pogonić i muszę je zatrzymać poczekać aż się uspokoją. I choćbym nie wiem co robiła zawsze będą w taki czy inny sposób reagować bo to niestety łowcy,a nie kanapowe owce...



Ale masz wpływ na to, czy Twoje psy na zwierzynę zareagują bądź nie. Czy Cię posłuchają, czy po prostu przetargają po zoli. Wszystko zależy od tego, jak nauczyłaś swoje psy.


Można by się kłucić. Może ktoś chce mojego psa porzyczyć i się przekonać?
Witam
kilka slow gwoli komentarza..

Ja dotad trenowalam jazde na rowerze z dogami.. Prosze Szanowne Gremium sie nie smiac.. ;-)
Te psy byly uzywane i mutowane do polowan na jelenie...

a wiec..
Stara niezyjaca juz suka, biegala nwet w ciazy - odrobine... Mloda robi to nadal..
Sa jednak roznice - ni emoge biegac zima ;-) grozi powaznymi powiklaniami g.d. oddechowych, nie takie dystanse no i nie ciagniecie...

Biegaly obok w slusznym tempie. Mecza sie przy truchcie..
Do czego zmierzam:

Psy kochaja ponad wszystko kotrolowana prace z czlowiekiem.. Potrafia sie nawet tresowac za bodziec " zabawa".. A wiec? Mila "Indianko" - kazdy pies potrzebuje regularnej wspolpracy ze swoim osobnikiem alfa, poniewa jest stworzeniem stadnym. Wspolpracujac poluja, bronia terytorium i in. co decyduje o ich byc albo nie byc, wiec maja to w genach...

Bieganie luzem jest swego rodzaju brakiem konkretnego wlasnego miejsca w malej sforze, jaka tworzysz Ty i on..

Mam na mysli, ze wiez i psychike psa rozwija wspolpraca z osobnikiem prowadzacym, a luzne bieganie jest jakby odmiana wloczegostwa, niewiele uczy psa... Pozowle sobie nawet stwierdzic, ze oducza... podleglosci i wspolpracy..

Teraz mam huskiego giganta ;-) i rozpoczynamy z nim zajecia.. Jest trudno. jest adoptowany dorosly, przywykly do wolnego biegania.. i?

I nie zna wspolpracy.....
Zaczynamy od malych nagradzanych zabaw i wiecie co??

Zaczynaja mu blyszczec oczy inaczej, gdy robimy cos, za co jest nagrodzony co do czegos prowadzi, czyli do nagrody i wspolnego czasu.. Na kazdym kroku widac ze cos nowego pojal... Chce sie uczyc..

Ale oczywiscie z karnoscia to jeszcze daaaaaaaaaaaaaleka droga.. ;-)

Maz z nim zaczyna biegac, a potem sprobujemy z rowerkiem.. Dobrze ustawia sie przy suce do biegania, lepiej niz jest sam... Wlacza mu sie namiastka.. wspolpracy..

I morda mu sie cieszy..

pzdr
Ewa

Jest trudno. jest adoptowany dorosly, przywykly do wolnego biegania

mam to samo mój nowy nauczył się ciągnąć gdy zobaczył sarny i w pogoni za nimi zczaił o co tu biega. jest problem z jego nagłymi zatrzymaniami bo coś wywęszy ale powoli idziemy w dobrą stronę.
Teraz chcę go podpiąć pod Demona ale Heros jest strasznie na niego cięty, mimo iż Demon nie wykazuje żadnej ku niemu agresji a wręcz nawewt nie zwraca na niego uwagi, że pracuję nad tym by się zakolegowali.
Generalnie z Demonem ćwiczę jakieś 1,5 roku że on kuma i Heros mógłby się od niego reszty nauczyć ale z tą przyjaźnią jest źle.
Moze to wlasnie sa zachowania nieokrzesancow ;-)

Hasan tez niezbyt przyjaznie odnosi sie do innych samcow... Mam narazie z tym problem....

pzdr

i wlasnie dlatego narazie obawialabym sie go do czegos / kogos podpinac bo bylby chyba nawet swietego psa sprowokowal...

Heros jest strasznie na niego cięty, mimo iż Demon nie wykazuje żadnej ku niemu agresji a wręcz nawewt nie zwraca na niego uwagi, że pracuję nad tym by się zakolegowali.
Generalnie z Demonem ćwiczę jakieś 1,5 roku że on kuma i Heros mógłby się od niego reszty nauczyć ale z tą przyjaźnią jest źle.

Muszą sobie chłopaki hierarchię ustalić. W końcu to dwa dorosłe samce. Są może wykastrowane? Bo byłoby łatwiej.

Są może wykastrowane?
Heros tak. ale po 3 latach pobytu w schronie nabył dużo cech, których ciężko będzie go oduczyć. Demon nie jest ale on jest obojętny do innych psów.


że niby co? mają stoczyć bitwę? Niekoniecznie, puki co muszą się do siebie przyzwyczajać po trochu, prędzej czy później pewnie i tak się zetną, ale może przez kontrolowane konfrontacje zaczną się po trochu akceptować. A w związku z tym, że jeden jest wykastrowany a drugi nie to ten "pełnowartościowy" uważa się za lepszego i może nie dać się podporządkować.
pustelnik, nie możesz też faworyzować jednego. Staraj się traktować je równo, czyli np. jednocześnie, z dwójką wychodź na spacer a nie pojedynczo. Dopiero po pewnym czasie zauważysz, że jeden jest górą i wtedy możesz tego jednego odrobinę wyróżniać.
Ja osobiście każdy przejaw agresji wobec siebie moich psów natychmiast ukracam, pozwalam jedynie na małe pomrukiwania (wiadomo, husky są gadatliwe), a znając Herosa to on pogadać sobie lubi
Poza tym zmiany w zachowaniu psa po kastracji pojawiają się - wg książek - nie wcześniej niż po około 6 tygodniach od zabiegu. Heros był kastrowany przed świętami jakoś, więc jeszcze może to potrwać. Do tego dołóż te kilka lat w schronisku, pewne nawyki i przyzwyczajenia. Musisz po prostu uzbroić sie w cierpliwość. Jeżeli czegokolwiek nie wiesz wiosna zawsze służy swoją pomocą, a że to fachowiec to korzystaj!
Witaj Basiu,

Wiosna? Napisalas ze "WIOSNA" sie zna..? czy tj login uzytkownika? Bo ja musze sie przyzanc takze chetnie skorzystam z porad doswiadczonego behawiorysty.. ;-)

Hasan jest niezwykle zabawnym i przyjacielskim psem, kastratem od lat.... Do momentu jednak kiedy jego wloczegowskie i azylowe instynkty sie odezwa... Do psow oczywiscie.. Ludzie sa okey ;-)

pozdr
Ewa
Tak, chodzi o osobę o ksywie 'wiosna'. Właśnie wiosna miała u siebie na tymczasie ww Herosa i znalazła dla niego nowego pana w postaci pustelnika Dlatego odsyłam go do niej, bo zna Herosa, bo ma doświadczenie i na pewno nie odmówi wsparcia i pomocy

jednocześnie, z dwójką wychodź na spacer a nie pojedynczo

ja już to praktykuję od niedzieli dzisiaj zrobiłem baaardzo długi spacer. Chodzimy we dwójkę, Heros ciągle chce chwycić Demona za ogon, a Demon po pierwszej takiej akcji ze strachu chodzi z podkulonym
sprobuj go karac za takie dokuczanie metoda odwracania uwagi. Czyli np sciagnij go do siebie zdecydowanie bez agresji kaz zrobic siad albo inne cos co umie (?) i daj natychmiast smakolyka.. a jesli nic nie umie, to probuj odwolac chodz tu albo cos i wtedy daj smakolyka. Niech mu sie skojarzy odchodzenie od Demona z nagroda, a nie z jakimkolwiek innym bodzcem, np szarpaniem

Probuje Hasana ktory jest naprawde gogantem - 58cm w klebie - wolajac i wydajac komende siad + moje rece zmusic do siadu - a potrafi - i wtedy natychmiast go nagradzam, jesli udaje mi sie go odrocic od wscieklego ataku na innego samca...

Narazie nie mam sukcesow, ale mam go dopiero 10 dni i nie od poczatku go uczylam, bo na poczatku przez tydzien to ratowalam hot spota i straszna biegunke...

Moze ta rada jest dobra.

Ogolnie: za kazde spojrzenie na Ciebie gdy go wolasz musi dostac nagrode - zarcie (cos malutkiego ale niamniu) I od spojrzenia - uwagi na Ciebie i Twoj gls - zaczynasz dopiero prace z psem.

Zycze powodzenia Tobie i sobie

P>S
Moja rada - nie pozostawiaj bez reakcji jego dokuczania Demonowi!
Mam takze 2 psy i wiem jak strasznie rywalizuja. Tzn ja mam suke i uwierz mi, ze tylko troche jest latwiej, bo suka doga ma takze ogromna wole walki, poczucie sily no i ... tj jej dom i jej sfora.. Jej miski, jej dziecko ( nasza corka) . Sa one bardzo emocjonalne, potwornie silne i niezwykle zazdrosne. Mialam ich wiecej przed laty i wiem, ze tak jest...

Toleruje go tylko dlatego - jak narazie - ze musi.. Wierze ze z czasem ulozy sie miedzy nimi..

;-)

Acha!eszcze jedno! W domowych pieleszach polecam SCIERKE! Tak, zwykla kuchenna duza scierke do przeganiania intruza.. Uwierz mi - dziala cuda! I jak do tego dodasz karcace slowo, to bedzie bardzo skuteczna ;-)
Hasan po 10 dniach reaguje na sam jej widok, a jak zaczyna probowac dokuczac Belli, to najpierw uwaznie na mnie lypie. Powiem: "EJJJ!" pogroze palcem (ewent scierka ;-) ) i udaje ze w ogole nic nie zamierzal..

Ufff.. wystarczy ;-)

Probuje Hasana ktory jest naprawde gogantem - 58cm w klebie Gigantem? Normalny wzrost, moja przerośnięta suka ma niewiele mniej. Giga haszczaki mają przynajmniej sześćdziesiąt centymetrów i więcej.
Ja mam samca 58 cm i dla mnie jest mały

Mamy w klubie jednego takiego giganta... ma coś ok. 65cm a pociąg... jednorazowy


Hahaha! Alew musicie przyaznac ze nie jest maly.. a dokladnie go zmierze jak da sie i ustoi spokojnie ;-)

A to dobrze ;-) tzn ze bedzie dobrze ciagnal dla zabawy...

pzdr
Ewa
Mój też 58 ma, tzn miał jak skończył 12 miesięcy ale chyba już nie rośnie
a do 60 cm to wg wzorca (dokładnie prawie 60, bo wzorzec z tego co pamiętam liczony w calach, wiec w cm to 59 z przecinkiem wychodzi)
zodiakus, ale przecież dogi mają i ponad 100cm, co to za gigant prawie o połowę niższy
No tak, ale dogi to dogi, i im wieksze tym bardziej imponuja.. ;-)

Ale tak duzego huskiego nie widzialam. Znam wiele osob z 2 Huskimi , mieszkaja takze tutaj w centrum i te ich psy sa stadardowe - znacznie mniejsze niz on

I tak jestem zadowolona ze jest duzy - lubie dorodne zwierzeta ;-)

I dla mnie jest duzy...

MAz tez nazywa go "Łobuzem" albo "Duzy".. ;-)
Co prawda to prawda, ja na mieście też widzę haszczaki ( i to całą masę) każdy sporo lub chociaż trochę niższy od mojego. Szczerze mówiąc tylko jednego widziałam huskiego, który zaparł mi dech w piersiach, ale wtedy Brego był malutki jeszcze, wiec może tamten nie był wcale aż taki wielki
Wszystko dlatego, że haszczaki mnożone są na potęgę (nikt nie zwraca uwagi, że psy powinny być wzorcowe- bo i po co, przecież i tak rodowodów mieć nie będą) najważniejsze żeby były niebieskookie i "słodkie". Stąd też całe gromady haskopodobnych na ulicach i zasilających szeregi schronisk....

Ps.Małe i lekkie husky- typowo zaprzęgowe - mówi się nawet o dwóch liniach husky - jedna użytkowa - zaprzęgowa, druga wystawowa. Jednakże nie wydaje mi się żeby psy, które mijam staczały boje zaprzęgowe, bo najczęściej prowadzone są na spacery przez panie na szpileczkach, dlatego zaprzęgówki nie uwzględniłam w wypowiedzi powyżej.
Ostatnio jest ogólna tendencja do malenia rasy. Większość psów i suk na wystawach jest teraz w dolnej granicy wzrostu. Małe grube kulki, część wygląda jak szczeniaki, więc to wcale nie jest przypadłość tylko pseudo huskych, które w mojej okolicy są akurat wysokie... Mamy aktualnie modę na małe psy bo łatwiej można się z nimi zmieścić na kanapie.

Mamy aktualnie modę na małe psy bo łatwiej można się z nimi zmieścić na kanapie.

hmmm.... ja mam bujna wyobraźnie, stanął mi właśnie obraz przed oczami husky ala york i husky "dla alergików" wyglądający jak grzywacz chiński ......

swoją drogą coś takiego powinno być tępione a nie wspierane, mamy przecież masę ras "do torebki" duże rasy powinny zostać dużymi.....
Wiesz... Oficjalnie przecież jest tępione... A nie oficjalnie, czy pies "w prawdziwym typie rasy" (patrz slimy) mają szanse na wystawach zająć dobre lokaty?

czy pies "w prawdziwym typie rasy" (patrz slimy) Tu bym polemizowała czy slim to pies w prawdziwym typie rasy... trochę zabardzo ukierunkowany w jedna stronę
Ebonique, wychodze z założenia- ten sobie najlepiej radzi w zaprzęgu, a husky chyba do tego został ukierunkowany genetycznie.
Zależy co masz na myśli pisząc "radzić w zaprzęgu". Husky miał ciągnąć ale nie specjalnie szybko, lecz długo i wytrwale. I o ile pies nie slim ma odpowiednią psychikę, kondycję i spełnia wymogi wzorca to będzie się do tego nadawał. Husky nie ma być chudy i chartowatym sprinterem i ma mieć odpowiednią okrywę włosową która może go ochronić przed zimnem. To nie szybkość się liczy w dopasowaniu do wzorca, lecz jeśli już to zapał do pracy, którego rzeczywiście większości wystawowców brakuje. Ale o ile slimy mają odpowiednią psychikę o tyle wygląd już od wzorca odbiega znacznie, niestety tak źle i tak niedobrze.

zapał do pracy

o to mi chodziło. Slimy są bardziej nakręcone na bieganie, co nieoznacza, że i z wystawowca biegacza nie będzie...

http://www.youtube.com/watch?v=DNJ-ks-z4Aw to jest naprawdę duży husky:D

[ Dodano: 2009-02-13, 17:25 ]
jeju mnie się wydaje że był zapasiony troszkę ale robił wrażenie.zastanawiające dla mnie było to że w momencie gdy przybierał postawę do wycia wydawał z siebie warczenie jakoś to tak dziwnie...
a w ogóle to w momencie przybliżenia kamerzysty na jego pysk-powiem to szczerze-nie miał ładnego wyglądu,wręcz odpychający.takie moje wrażenie.te oczy...jakoś tak dziwnie

[ Dodano: 2009-02-15, 21:17 ]
Oj pocahontas zaraz sobie na Tobie niektórzy pojeżdżą Gdzie u Ciebie miłość do natury etc
Jak mi jeden z przyjaciół powiedział - kiedy psy biegną przed samochodem i mają trasę 8km a zobaczą sarny i pobiegną za nimi i za chwilkę wracają tzn, że miały bonusa(dodatkowe km do trasy)
Jarek a niech jeżdżą!!!widocznie lubią a ja mam to w nosie.pisze co mi na język przychodzi.
po to jest to forum.a te komenty spływają po mnie jak po kaczce
nie lubie kaczek są tłuste i mi nie smakuja

Jarek a niech jeżdżą!!!widocznie lubią a ja mam to w nosie...
...a te komenty spływają po mnie jak po kaczce


Dobrze wiedzieć jakim szacunkiem darzysz ludzi, którzy starali Ci się pomóc. Poczekamy zobaczymy.

Pozdr.
jaka pomoc?to były rady.a z tego co widzę na fotkach każdy puszcza swoje psy na wolnej przestrzeni więc te komentarze są po prostu bez sensowne!!

pocahontas powiedz mi tylko, czy będzie mozna Cie spotkać na zawodach w Młocińskim lasku? Popuszczamy sobie wtedy psiaki
Miałem w tym temacie napisać coś o Natanie ku przestrodze, bo parę osób powoływało się na jego przykład, nie do końca wiedząc co się stało. Widzę jednak, że do Ciebie Pocahontas nic nie dociera, więc nie ma sensu.
Napiszę tylko tyle.
Natan był o wiele karniejszym psem od Twojego Ziomka. Biegając freerunning (nie mam tu na myśli puszczania go luzem po łąkach) zawsze mijał dzikie zwierzęta i nigdy nie zbaczał z kierunku biegu wyznaczanego komendami. Jednak 03.11.2008 nastąpił niespodziewany zbieg kilku wydarzeń, po którym teraz mogę tylko napisać, że jutro miałby siedem lat.

Jarku, popuszczacie sobie do czasu, kiedy nawinie się psychopata w zielonym mundurku.

Jarku, popuszczacie sobie do czasu, kiedy nawinie się psychopata w zielonym mundurku.

Niestety masz rację
Ja dziewczynki też puszczam wolno ale jak by ktoś do nich strzelił to bym ....... zrobił cos strasznego;/

....... zrobił cos strasznego;/

KUPĘ

Ja dziewczynki też puszczam wolno ale jak by ktoś do nich strzelił to bym ....... zrobił cos strasznego;/
Nic byś nie zrobił ,są sytuacje naprawdę ciężkie do udowodnienia
http://www.lowiecki.pl/ochrona_zwierzat.php
Takie jest prawo.
Osobiście staram się zapewniac moim psom na tyle dużo ruchu,że dodatkowe spuszczanie ze smyczy wydaje mi się zupełnie bezzasadne

KUPĘ to ty mnie nie znasz jestem dość wybuchową osobą szybko mi mija ale na poczatrku jak cos sie dzieje to nie patrze czym i jak bije;/ wiem wiem teraz po mnie pojedziecie ale co mi tam
Nie wszyscy leśnicy są źli. Pamiętam sytuację, kiedy naszego psa szukało (oprócz rodziny) 7 czy 8 myśliwych, w tym leśnicy - przez dwa dni. W końcu któryś z nich znalazł go we wnykach i mimo, że pies okazywał "oznaki zdziczenia" ( bo z bólu i strachu zachowywał się jak nie on), to facet go wyciągnął i na rękach dotaszczył ok. 8 km w górzystym terenie (30-kg springer spaniela...) do domu. Obcy facet, w zielonym mundurku. Chciałabym, żeby w razie, kiedy któryś z naszych psów da nogę - trafił na takiego człowieka, wszystko jedno, jak ubranego.
BTW - jak myślicie, co to są te "oznaki zdziczenia" z pisma przytoczonego przez minimini?

Też nie spuszczam moich psiaków ze smyczy. Można ufać psu, ale istnieje margines bezpieczeństwa, a za nim strach, ból i zgrzytanie zębami, czego doświadczyłam.
Cokolwiek byś nie zrobił, to psa nie wróci.
no wlasnie nie wiem co to sa oznaki zdziczenia nie wiem do czego to podpiąć dla mnie zdziczałe psy to np. te trzy psiaki chyba z bielska ktore zachowywały sie jak wilki albo pies kolesia odemnie z konca wsi (chyba mix SH AM) ktory całe życie jest nałancuchu i nie toleruje nikogo i niczego;/

[ Dodano: 2009-02-16, 14:09 ]
reasumując Wasze wypowiedzi-dla mnie to jest jedyny sposób na wybieganie psa.jeśli nie możecie tego zrozumieć no to mi przykro.pies nie lata przed samochodem,nie ciągnie sanek i nie biega przy rowerze.spacery spacerami-ma wtedy gdy jest błoto lub pada deszcz.jeżdżąc do Warszawy do centrum gdzie mieszkam chodzę do Parku Saskiego-mieszkańcy Wawy pewnie wiedzą gdzie to jest-tam także jest puszczany i bawi się z innymi psami.cieszcie się swoimi hektarami,kilkoma psami,super ogrodzeniami itd.psem zajmuję się tylko ja a oprócz tego mam pracę i dom na głowie.i piszę po raz któryś-u mnie nie ma takiego kogoś jak leśniczy czy coś w tym stylu.a straż miejska widząc jak mój pies biega sobie po ulicach i ja idę zatrzymują się i patrzą na jego oczy...
gdybym miała drugiego psa już dawno bym kupiła sobie sanki i rower i z nimi biegała.ale nie mam drugiego psa i nie zapowiada się abym miała!
tak GRZEŚ nic do mnie nie dociera.zresztą tak jak i do Was!

psem zajmuję się tylko ja a oprócz tego mam pracę i dom na głowie. ja sama zajmuję się czterema psami i też mam pracę i dom na głowie i jeszcze studia...
gdybym miała drugiego psa już dawno bym kupiła sobie sanki i rower i z nimi biegała.ale nie mam drugiego psa i nie zapowiada się abym miała! z jednym psem na rowerze łatwiej biegać niż z dwoma więc to durne wytłumaczenie. Po co brałaś psa skoro nie miałaś zamiaru go wybiegać w bezpieczny dla niego sposób? Nie słuchaj rad miej to w dupie, a potem będziesz patrzeć jak auto potrąca Twojego psa, albo na inny równie przyjemny widok. Przed Tobą było już masę takich co uważali,że im to nie grozi i bardzo się zdziwili. Twój wybór... Tylko pamiętaj, że na szali stawiasz życie psa za którego jesteś odpowiedzialna.

u mnie nie ma takiego kogoś jak leśniczy czy coś w tym stylu
Jeśli tam gdzie puszczasz psa luzem jest zwierzyna łowna, to jest okręg łowiecki, a co za tym idzie, jakieś koło łowieckie się nim zajmuje (ktoś Ci już o tym pisał, tylko nie dotarło). Oni z reguły mają zielone mundurki. Poczekaj, aż trafisz na psychopatę, który dla trofeum sobie do Ziomka strzeli. Jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że rajcuje Cię, jak Ziomek goni za zwierzyną, a taka pogoń jest uważana za objaw zdziczenia.


chodzę do Parku Saskiego-mieszkańcy Wawy pewnie wiedzą gdzie to jest-tam także jest puszczany i bawi się z innymi psami
Puszczasz go w Parku Saskim ?
Przecież tam są setki kaczek!Pocahontas i chcesz powiedziec że wśród tych kaczek Ziomek spokojnie bawi się z psami?
Pomijam fakt ze dookoła bardzo ruchliwe ulice to skwerek prędzej niż park!

Przecież tam są setki kaczek!
no i o to chodzi, żeby teraz podczas mrozów kaczki nie zmarzły
Moim skromnym mniej zachodu jest w jednej godzinie przejażdżki z psem podpiętym do roweru, niż ganianiem po parkach, czy puszczaniem w samopas.

Dzieki pocah za podsumowanie. Dużo zdrowia- przede wszystkim dla psa

z jednym psem na rowerze łatwiej biegać niż z dwoma więc to durne wytłumaczenie.

popieram
wiecie zależy też ile lat miesiacy ma ziomke


Przecież tam są setki kaczek!
no i o to chodzi, żeby teraz podczas mrozów kaczki nie zmarzły
Ty to zawsze o tej polityce.
Oj, pocahontas... Ale wytłumaczenia
Już ktoś powyżej pisał, że z jednym psem można też na rowerze jeździć - i to jest dużo łatwiejsze, uwierz (:
Ja nie mam hektarów ziemi, nie mam nawet ogrodzenia wokół bloku A myślę, że moje psy są równie szczęśliwe, jak te, które będąc nie na spacerze mogą pobiegać (; Wystarczy chcieć i mieć pomysł – z psami wychodzę na spacery na długich linach. Są na przepisowej uwięzi, ale mają dużo luzu, żeby sobie chociaż trochę poskakać, pobiegać (: I nie trzeba puszczać luzem... Fakt, każdy spacer to kupa czasu, ale to dla mnie też odskocznia od pracy (: No i oczywiście rower, mniej lub bardziej regularnie
Jeśli chcesz, żeby Ziomek ciągnął, spraw sobie terenowe wrotki (; Wiesz, jak fajnie się śmiga tak w lesie, jak ciągną
na poprawinei nastroju POZYTYWNA http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg

[ Dodano: 2009-02-17, 11:33 ]

[ Dodano: 2009-02-17, 11:42 ]
http://gdynia.naszemiasto...nia/959910.html to si tu nadaje


to się kompletnie tu nie nadaje!!
nikt się nie kłóci-ja przedstawiam swoje racje.
WCHODZE I CZYTAM instynkt łowicki TO SA OBJAWY ZDZICZENIA PSA A ZDZICZAŁ PRZEZ WLASCICIELA;/
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • degrassi.opx.pl