alexisend
Nie robili tego [nie dawali ludziom lembasów] z żądzy, czy zazdrości, choć nigdy nie mieli w Śródziemiu dużych zapasów tego pożywienia; lecz gdyż kazano Eldarom trzymać ten dar we własnym władaniu i nie dzielić się nim z mieszkańcami śmiertelnych krain. Mówiono bowiem, iż gdy śmiertelni często jedzą ten chleb, stają się świadomi swej śmiertelności, chcąc zamieszkać wśród elfów i marząc o polach Amanu, do których nie mieli dostępu.
Opis świadomości śmiertelności brzmi znajomo? Coś podobnego jest w "Akallabeth":
Musieli żeglować na wschów, ale serca ich [Numenorejczyków] ciągnęły na zachód.
Z biegiem lat ta tęskona rosła i z upragnieniem myśleli o nieśmiertelnym mieście, dostrzeganym w oddali, coraz silniej łaknęli wiecznego życia, uwolnienia od śmierci, nieuchronnie kładącej kres ich szczęściu. Im większą zdobywali siłę i chwałę, tym bardziej nękał ich niepokój. [...] Tak więc cień padł na ich szczęście; może też wywierała na nich wpływ wola Morgotha, wciąż jeszcze działająca w świecie.
Może jakimś cudem Numenorejczycy dorwali trochę lembasów i przez nie zapragnęli nieśmiertelności? Może to Sauron je im podrzucił, by zasmakowali namiastki wiecznego życia i znienawidzili śmiertelny los? A może klęska Numenoru nie ma nic wspólnego z chlebem elfów?
Yyy... Lórin, jak pisałam o tworzeniu nowych tematów, miałam na myśli INTELIGENTNE tematy
Jak dla mnie te dwie rzeczy nie mają ze sobą nic wspólnego.
Również uważam, że nie ma to ze sobą nic wspólnego. Wyobraź sobie, że przez całe życie widzisz tuż przed sobą coś cudownego, wspaniałego, lecz nie wolno Ci po to sięgnąć. Nic dziwnego, że Numerojczycy w końcu nie wytrzymali i się zbuntowali. Myślę, że Valarowie powinni byli umieścić ich wyspę nieco dalej od Nieśmiertelnych Krain, żeby ich tak nie ciągnęła, nie kusiła. Tymczasem żyli w jej bliskim sąsiedztwie, lecz nie mieli do niej wstępu. To jest trochę jak zakazany owoc
Wyobraź sobie, że przez całe życie widzisz tuż przed sobą coś cudownego, wspaniałego, lecz nie wolno Ci po to sięgnąć. Nic dziwnego, że Numerojczycy w końcu nie wytrzymali i się zbuntowali. A ja myślę, że jednak dziwne Myślę, że gdyby nie pewien pan S., Numenorejczycy nie zbuntowaliby się przeciwko Valarom. Ale Sauron uczył się od najlepszych - jego mistrz Melkor miał doświadczenie w buntowaniu przeciwko Potęgom Śmiem twierdzić, że gdyby nie Gorthaur, Numenor nadal by istniał... Przecież kiedyś ludzie się zupełnie nie przejmowali swoim krótkim życiem. Dopiero Morgoth im "uświadomił", co "złego" im Iluvatar zrobił. Nie przypominam sobie sytuacji, w której ktoś by się zbuntował przeciwko dobrej radzie Valarów, a siły Ciemności nie maczały w tym palców. To Melkor i Sauron byli przyczyną nieszczęść Ale tu chyba zachaczam o inny temat
Ale z drugiej strony, czemu się ludzie dali omamić Sauronowi? Może przekonywał ich nie tylko słowem? W końcu kiedyś był znany jako Annatar, Pan Podarunków Może starał się wzbudzić lęk przed śmiercią w sercu Ar-Pharazona nie tylko słowem?
No cóż.... czy te teksty są tak odrębne to nie wiem... Pierwsza rzecz, na którą warto uwagę zwrócić, to to pragnienie nieśmiertelności... ono przewija się też w innych miejscach, ale faktycznie tutaj wyraźnie jest naznaczone. To na pewno łączy te teksty. Nie sądzę, żeby Sauron podrzucał lembasy Numenorejczykom.
Posłuże się przy tym cytatem, który Lórin podałeś:
Cytat: nigdy nie mieli w Śródziemiu dużych zapasów tego pożywienia
Nie wiem doprawdy skąd Sauron wytrzasnął by lembasy, skoro nikomu ich Elfowie nie oddawali.
Jednakże....
Niewykluczone, że Sauron posiadał pewne inne nazwijmy to "coś", co sprawiło, że mogli zatęsknić do Amanu. Dziwnym wydaje się fakt, że Numenorejczycy zapragnęli tam dotrzeć. Ale prawdą jest, że z czasem poprostu zrodzić się może taka tęsknota. Fakt, że mógł się do tego Sauron przyczynić. Być może ciężkoby mu było dotrzeć do umysłów wodzów, czy władców, ale prosty lud, to co innego. Nie mam na myśli teraz obrażać numenorejczyków, mówiąc, że są PROŚCI. Chodzi mi o to, że było łatwiej nimi manipuować. Sauron z pewnością to wykorzystał. Sauron jak wiadomo potrafił knuć dobre spiski, więc uknucie spisku przeciw zwykłemu mieszkańcowi Numenoru trudnym nie mogło być.
Lórin... napisałeś, że ludzie nigdy wcześniej nie mieli wątpliwości. Polecam przeczytać taką pracę Tolkiena (nazwy ci nie przytocze, bo sklerozę mam i nie mam tego pod ręką), ale to była rozmowa bodajże Finroda z jakąś przywódczynią ludzi. (jak znajdę to ci powiem [pewno jutro]). Tam owa przywódczyni żali się, że są śmiertelni. Ludzie zdawali sobie sprawę ze swojej śmiertelności i zazdrościli eldarom.
Inna też sprawa, że w samym porcie na Numenore można było stanąć i patrząc na zachód ujrzeć Aman. Mówi się: "czego oczy nie widzą tego sercu nie żal" i to jest prawda. Światło, pokój, dobro bijące od strony Amanu, sprawiały, że ludzie mogli zazdrościć swoim "sąsiadom". A wiadomo, że zazdrość rodzić może nienawiść itd. Nie powinien więc dziwić fakt, że stało się tak a nie inaczej. Oczywiście nie mogę wykluczyć, że Sauron maczał w tym palce, przechadzając się wśród ludu. Jednak nie musiał on mieć w tym żadnego udziału.
Na razie tyle... jeszcze napiszę o tym tekście Mistrza
ale to była rozmowa bodajże Finroda z jakąś przywódczynią ludzi. Może "Atrabeth Finrod ah Andreth" Czytałem, czytałem
Ale jest jeszcze tekst "Opowieść Adanel", w którym mówi się, że to Głos oczernia Iluvatara. Ten Głosem oczywiście należał do Melkora. Dlatego śmiem twierdzić, to co twierdzę - że każdy bunt był spowodowany przebiegłością Ciemnego
No to jest to możliwe. To o ten tekst chodziło. W każdym razie... już istniało wcześniej myślenie o śmiertelnośći. Jednak jak powiedziałeś GŁOS jakiś był, co mogłoby potwierdzić to co pisałem
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl