alexisend
Hej wszystkim :wave:
Miałam ostatnio sen, że moja Sine'a złapała białego zająca za nogę i nie wiedziała, co ma z nim właściwie zrobić. I tak mnie zastanowiło: czy haszczaczka, karmiona, wybiegana(ale nie szkolona do wyścigów), samotnie może upolować zająca, sarnę czy koziołka? Jest tego u mnie trochę i z reguły nie powstrzymuję jej kiedy chce za tym pobiec, bo nie sądzę, że przyniesie. Czy się mylę ???
Witaj, a więc na wstępie, czasami warto brać pod uwagę sny. Husky są świetnymi myśliwymi, czy najedzone, czy nie, czy wybiegane, czy też nie... każda okazja jest dobra. Teraz tak, jeżeli puszczasz psa za dziką zwierzyną, to wybacz, ale chyba nie mamy o czym pisać Jeżeli spacerujesz ze swoją haszczarą bez smyczy po terenach bogatych w dziką zwierzynę, to również wybacz, czyt. wyżej. A nie boisz się, że Twój pies po prostu nie wróci? Że zastrzelą go myśliwi? Pamiętaj pies bez smyczy 200 metrów od terenów zabudowanych jest szkodnikiem, którego pełnoprawnie można odstrzelić. Nie wspomnę już o tym, że ta dzika zwierzyna, za którą Twój peies z takim upodobaniem biega, również ma prawo funkcjonować sobie w spokoju. Ehhh szkoda słów.
Zapraszam do lektury o piesku, którego jesteś właścicielem.
Ałaa!!! wyszłam na nieodpowiedzialnego potwora i ignoranta , a to nie tak Właśnie dlatego pytam, bo nie chce niczyjej krzywdy. Długo biegałam z nią tylko na smyczy i bałam się spuścić (do dziś nie robię tego w nowym terenie jeśli gdzieś wyjeżdżamy), żeby nie "zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach". No ale teraz jest już dorosła i bardzo się mnie pilnuje, a mnie trapi myśl, że moje tempo biegu nie jest już dla niej wystarczające, dlatego pozwalam jej się wyganiać na łąkach i polach za moją chałupą. Nie są to tereny łowieckie - myśliwi nam nie grożą. A dzika gawiedź jest tu po prostu, jak to na wsiach bywa, szczególnie że rzeka blisko, i żyje pospołu z ludźmi. Staram się być czujna i nie do końca ufam temu jaka jest łagodna (bo z kotem się bawi, drób zostawia w spokoju, krowy traktuje jak pies pasterski tyle że się szybko nudzi - trochę odstaje od stereotypu, nie?), ciągle mam na nią oko.
No i skoro naprawdę sama (nie w stadzie) jest niebezpieczna dla dzikich, to będę ją bardziej pilnować. O taką świadomość mi chodziło Dzięki
Jeżeli moja suka złapała i zabiła lisa i 2 zające.. a jest Husky z papierem... to widać mogą.
Jest tego u mnie trochę i z reguły nie powstrzymuję jej kiedy chce za tym pobiec, bo nie sądzę, że przyniesie. No to o co chodzi w tym zdaniu?
Ilościowo to prawie codziennie się coś przewinie. A z tym powstrzymywaniem, to jak przeoczę i nie złapię suńki wcześniej albo nie zmienię trasy, to nie lecę za nią na łeb na szyję, czy coś w tym rodzaju, tylko spokojnie przywołuję, no i (tu przwdziwa natura haszczaka) najpierw 'dzikie ' jest ważniejsze, a dopiero po chwili orętuje się, że ja nie biegnę za nią, tylko czekam aż wróci, i przybiega spowrotem. Ja jej nie napuszczam na te stworzenia. I z tego, co wiem wielu właścicieli pierwotnych pozwala im chasać w takim terenie.
a dopiero po chwili orętuje się, że ja nie biegnę za nią, tylko czekam aż wróci, i przybiega spowrotem. To któregoś dnia zrozumie,że najpierw moze sie zabawić zwierzyna potem wrócic bo i tak czy siak właścicielka czeka ,nie ?
Pozwala, pozwala, ale część z nich w końcu tego żałuje
Ja spuszczałam swoją suke do czasu gdy wbiegla do lasu i z niego nie wybiegła a 2 dni później cudem znalazłam ją we wnykach kłusowników przy drzewie.. ledwo żywą.
To jest kwestia Twojej znajomości własnego psa + skłonności do ryzyka Ja wyznaje zasadę, że jeśli można wybiegać psa w bezpieczny sposób (zaprzeg, velo) i niebezpieczny, to wybieram bezpieczny.
Oczywiście są psy, którym można w 99% ufać. Jeżeli potrafisz odwołać go od kota i dzikiej zwierzyny, to nie dziwie się, że ja spuszczasz. Niemniej jednak zawsze jest ryzyko, że cos sie stanie - że tym razem nie wróci.
Niestety, taka specyfika rasy, że nie można im do końca ufac. Prawda jest taka, że jeśli ktoś szuka psa do pieszych spacerów po lasach i łąkach, to z Husky fatalnie trafił. Na smyczy ciągną a luzem , gdy je coś zaabsorbuje i wbiją sobie do głowy, to stanowią poważne zagrożenie dla siebie i innych zwierząt. Trzeba to zaakceptować i ponosić odpowiedzialność (sądze, że raczej zapobiegać nieszczesliwym sytuacjom a nie ponosić ich konsekwencje) a jeśli nie, to zastanowić się czy się naprawde chce SH
Oczywiście są psy, którym można w 99% ufać. Jeżeli potrafisz odwołać go od kota i dzikiej zwierzyny, to nie dziwie się, że ja spuszczasz.
Prawda jest taka, że jeśli ktoś szuka psa do pieszych spacerów po lasach i łąkach, to z Husky fatalnie trafił. Na smyczy ciągną a luzem , gdy je coś zaabsorbuje i wbiją sobie do głowy, to stanowią poważne zagrożenie dla siebie i innych zwierząt. W takim razie mój Journey jest nienormalnym husky
Ufam mu w 99,9%, mogę go odwołać od kota (koty zresztą lubi tak samo jak kury i konie ) i dzikiej zwierzyny, na smyczy nie ciągnie, a luzem bardzo się słucha, co zresztą może potwierdzić pewna osoba z tego forum...
I to sie jakoś kłóci z tym, co napisałam?
A ja i tak będę się upierać przy zdaniu, że jest to nierozsądne. Jeżeli pies ucieka za sarną czy innymi zwierzakami i nie wraca na komendę, no to już mu nie możesz zaufać w 100%. A suńka w jakim jest wieku, bo to, że w konsekwencji wraca, gdy zauważa, że jej Pani nie biegnie za nią, może się wiązać z wiekiem, później z posłuszeństwem i powrotem, gdy przed oczami śmiga bądź co bądź kolacja, jest coraz gorzej.
W takim razie mój Journey jest nienormalnym husky
Ufam mu w 99,9%, mogę go odwołać od kota (koty zresztą lubi tak samo jak kury i konie ) i dzikiej zwierzyny, na smyczy nie ciągnie, a luzem bardzo się słucha, co zresztą może potwierdzić pewna osoba z tego forum... [/quote]
No i właśnie taka (prawie) też jest moja mała.
Fakt, jast młoda - 17 miesięcy, ciągle ją obserwuję, obserwuję jej indywidualną naturę, bo nie znoszę uogólnień, czytam forum, zadaję pytania i uczę się, uczę,... Każdy z was kiedyś zaczynał i popełniał błędy... Dzięki za odpowiedzi
(prawie)A to "prawie" będzie skutkowało tym, że instynkt będzie się coraz bardziej wzmacniał, ujawniał, aż kiedyś weźmie górę.. A poza tym jeśli biega poza drogami leśnymi, to może paść ofiarą kłusowników.. jeśli to będzie pętla, to może i pół biedy, jeśli pętla która wiesza ofiarę na drzewie, to już gorzej.. a co jeśli będzie to "żelazo"?
A poza tym jeśli puszczasz psa w lesie, to łamiesz prawo....
Każdy z was kiedyś zaczynał i popełniał błędy...Dlatego każdy z nas wchodził na to forum (no może prawie, bo niektórzy przychodzili już tu z wiedzą), no ala całe życie się uczymy. Ty jesteś odpowiedzialna za swojego psa i tylko Ty decydujesz jak i gdzie będzie żył. Pozdr
Nasza pierwsza suka husky też była "dziwnym" husky. Potrafiła chodzić przy nodze i wracała na zawołanie, pomimo, że mieszkamy w okolicy bardzo obfitującej w dziką zwierzynę.
To było dawno i nie bardzo było kogo pytać, więc uczyliśmy się na własnych błędach.
Pewnego dnia Alaska na naszych oczach dopadła sarnę - komendy pomogły tylko tyle, że sarna, mimo iż już przyziemiona przez psa, spotkanie to przeżyła... mocno przestraszona, ale bez uszkodzenia futra.
Później pies chodził/biegał już tylko na smyczy.
Poza tym jest jeszcze jedno zagrożenie dla luźno latającego psa, co też niestety przeżylismy na własnej skórze. Ludzie z różnych powodów, w różnych dziwnych miejscach wykładają trutki. Jeżeli np. chcą się pozbyć nornic, łasic, kun itp. trutka bywa wymieszana z kiełbasą... a to ogromna pokusa dla psa, która może skończyć sie tragicznie
Z tego co wiem i co wynikało z moich obserwacji innych psów rasy Husky to raczej za dużym ryzykiem jest je puszczać wolno. Ja nawet swojej 5 miesięcznej suczki nie puszczam bo to by sie skończyło źle. A już nie raz widziałam jak właściciele nawet po mieście biegają za psami. Co do lasów czy łąki to ja naprawde 5 razy bym się zastanowiła zanim bym pozwoliła biegać psu bez smyczy po takim terenie... Moja np uwielbia konie... tylko one jej nie lubią. Gdyby nie moja interwencja to piesek by już nie żył.
Wg mnie za duże ryzyko
Yhym ... wczoraj byliśmy na polnej drodze i na łąkach chciałam Kube spuścic ale sie powstrzymała(tak fajne skakał jak zajączek po polach ) No i prosze konie jechały ... tzn bryczka w teren ... ledwo go utrzymałam ... Niby odludzie ale zawsze coś może jechac ... i jak by w te konie wszedł to już by chyba żywy nie wyszedł
Mój na widok konia, ba na odgłos kopyt, zapach, dostaje na łeb, do takiego stopnia, że ostatnio był gotowy z okna wyskoczyć
No i dzisiaj przypomniałam sobie, że sezon na myśliwych już trwa Dzisiaj Niemcy przyjechali zapolować, ehh z 1 maja wszystko się zmiania
No moja się prawie udusiła bo nie mogłam jej odciągnąc od konia.. a byl to koń pociągowy - ogromny, masywny... jak tupnął to ziemia się trzęsła a ta chciała do niego podbiec... i to własnie mnie zastanawia... dlaczego
Mój pies już w wieku 3 miesięcy był spuszczany... mieliśmy do tego odpowiednie, choć nieogrodzone miejsce. Chcąc się wybiegać, kręcił się w kółko osoby która z nim była i nie oddalał się nidgy. Im był starszy tym szersze granice chciał poznawać... ale ja się nie poddałam. Szkolenie, ćwiczenia itd... wszystko miało znaczenie. Oczywiście nie spuszczam gdzie popadnie, ale mamy do tego "wyznaczone miejsce". Na jednym z nich biegają sarny... tylko w okresie zimy. Mój pies nie jest w stanie jej dogonić. a zresztą... zimą rzadko co jest spuszczany z racji saren. Wolę go przypiać do sanek.
Ale latem, kiedy jest okres przerwy w treningach, a mieszkam w bloku, muszę mu zapewnić sporo ruchu. I zwykłe, długie spacery tym nie są... już z tego wyrósł.
Jeśli się wyrabiało zaufanie i sposós porozumienia się między właścicielem a psem przez długi okres czasu, odkąd się psa ma i jeśli zna się jego charakter i zachowania w poszczególnych sytuacjach bez problemu można go spuszczać...
Jeśli jak piszecie prędzej czy później staje się "nieposłuszny" to w takim razie dlaczego od ponad roku wystarczy że zawołam "na smycz" i pies jest przy mnie, siedzi, czeka aż go zapnę i to jest dla niego oczywiste "koniec biegania luzem idziemy na spacer". Ktoś mi to wyjaśni?
Ale przyznam że nieraz gonił sarnę... i zmęczywszy się, wracał. Poza tym doskonale znam tereny gdzie psa sapuszczam...wiem kiedy możemy sobie na to pozwolić, kiedy trtzeba uważać, a kiedy po prostu lepiej wziąć go na całodnioiwy marsz by spalił całą swoją energię...
Myślę że niektórzy tutaj po prostu niedoświadczyli takiej sytuacji, że przy każdym spuszczeniu Huskacza wystarczyło zawołać "chodź" i on przyszedł od razu, dlatego mają taki stosunek do tego...
I szczerze nie obchodzi mnie jaką nieodpowiedzialnością nazwiecie być może to co robię, bo zaufania może do psa 100% nie mam, ale mam do siebie i wiem na co mogę sobie i psu pozwolić. Kiedy widzę, że ma zły dzień i nie specjalnie ma ochotę trzymać się blisko mnie - trudno, pobiuega sobie luzem kiedy indziej. NIe będę czegoś takiego tolerować. A po drugie ogromną sztuką jest umiejętnośc zwrócernia na siebie uwagi psa. My nigdy nie marnujemy czasu na zwykłe spuszczanie.. zawsse jest zabawa, szkolenie, gonitwa, wygłupianie się...
Lotka, czytam Twoje posty i trochę się dziwie... skoro pies jest na tyle szybki aby dogonić satrnę/zająca, to jak właściciel ma "powstrzymać" go od polowania? Piszesz że stojąc i nic nie robiąc pozwala mu na to...a co ma robić? Gonić go? wołać? Jaki sens ma wołanie , podczas gdy pies ma to wołanie gdzieś? Uczysz go, że wołać sobie można wołać a on nie musi słuchać to podstawowy błąd. Kiedy tracę psa z oczu, czekam na niego i tyle. Koleżanka zawsze wołała psa... zawsze. PSa nie było 10 min a ona go wołała.. dziś po spuszczeniu ze smyczy nie reaguje nawet na swoje imię. Kiedy pies Cię wyraźnie olewa, Ty też to rób. Nie możesz za nim biegać. NIech wie, że jeśli chce kontaktu z Tobą to sam musi przyjść i koniec...
Sory za wymądrzanie się, ale już trochę czasu spędziłam na placach szkoleniowych, mój pies jest poszkoleniu PT, ja od 2 lat nie mam problemu ze spuszczeniem go na niemalże każdym spacerze i mam nadzieję, że ktoś wie o czym mówię
a mam pytanie... kiedy szkoliłaś? bo ja chce zacząć szkolić swojego psa ale on nie chce słuchac.. pan policjant mi powiedział że musze zacząc dopiero od pewnego wieku ale nie przed 1 rokiem życia, bo i tak mnie nie będzie słuchał.
Lotka, czytam Twoje posty i trochę się dziwie... skoro pies jest na tyle szybki aby dogonić satrnę/zająca, to jak właściciel ma "powstrzymać" go od polowania? Piszesz że stojąc i nic nie robiąc pozwala mu na to...a co ma robić? Gonić go? wołać? Jaki sens ma wołanie , podczas gdy pies ma to wołanie gdzieś? Uczysz go, że wołać sobie można wołać a on nie musi słuchać to podstawowy błąd. Kiedy tracę psa z oczu, czekam na niego i tyle. Koleżanka zawsze wołała psa... zawsze. PSa nie było 10 min a ona go wołała.. dziś po spuszczeniu ze smyczy nie reaguje nawet na swoje imię. Kiedy pies Cię wyraźnie olewa, Ty też to rób. Nie możesz za nim biegać. NIech wie, że jeśli chce kontaktu z Tobą to sam musi przyjść i koniec...
Sory za wymądrzanie się, ale już trochę czasu spędziłam na placach szkoleniowych, mój pies jest poszkoleniu PT, ja od 2 lat nie mam problemu ze spuszczeniem go na niemalże każdym spacerze i mam nadzieję, że ktoś wie o czym mówię "skoro pies jest na tyle szybki aby dogonić satrnę/zająca, to jak właściciel ma "powstrzymać" go od polowania?"
poprzez nie spuszczanie w miejscu gdzie znajdują się dzikie zwierzęta.
"Piszesz że stojąc i nic nie robiąc pozwala mu na to...a co ma robić? Gonić go? wołać? Jaki sens ma wołanie , podczas gdy pies ma to wołanie gdzieś?"
Jak wyżej.
" Uczysz go, że wołać sobie można wołać a on nie musi słuchać to podstawowy błąd." nie ucze go tego, bo z reguły nie trace go z oczu --> jest przede mną. Jedynie w miejscu ogrodzonym pozwalam sobie na utratę go z oczu.
wracając do wypowiedzi TiS, to zaznaczyła Ona, że puszcza psa na terenie gdzie biegają dzikie zwierzęta i że czasami przypadkowo nawinie się sarna i wtedy pies jej nawiewa, zgodnie z instynktem. Jeżeli tak robi, to jej sprawa, nikt jej psa nie odbierze. Ja nie jestem na tyle "szalona" i "wyluzowana" żeby dopuszczać do sytuacji, w których mój pies znika na 10 minut, a później wraca. Nie lubię sytuacji, w których nie mam kontroli, więc do nich nie dopuszczam. Natomiast zmolestowałam rodziców, żeby ogrodzili posesje, przystali na to, więc i haszczak ma miejsce do wyhasania
Myślę że niektórzy tutaj po prostu niedoświadczyli takiej sytuacji, że przy każdym spuszczeniu Huskacza wystarczyło zawołać "chodź" i on przyszedł od razu, dlatego mają taki stosunek do tego...Myślę Wajola, że nie doświadczyłas widoku własnego, wychudzonego psa we wnykach kłusownika w środku lasu, stąd jestes taka beztroska... A ty myślisz, że dlaczego moja suka wtedy była spuszczana? Bo uciekała? Nie, po prostu wcześniej nie doszło do takiej sytuacji... Widać każdy musi przekonać się na wlasnej skórze..
Myślę Wajola, że nie doświadczyłas widoku własnego, wychudzonego psa we wnykach kłusownika w środku lasu,.. i jeszcze kilku innych.
Wajola, może twój pies to wyjątek potwierdzający regułę.
Mój Ceik obecnie ma 6 lat a pierwszy raz uciekł jak miał 4 miesiące! Jest przyzwyczajony, że furtka szkółki jest czasami otwarta, że ludzie wchodzą i wychodzą i jest sporo okazji do ucieczki. Mimo to nigdy z nich nie skorzystał (podobnie jak i Katia). Ceik potrafi chodzić przy nodze, nie muszę go zapinać na smycz przy wypuszczaniu z samochodu, bo jest posłuszny i wie, że ma się nie oddalać. Nigdy go tego specjalnie nie uczyłam, po prostu nauczył sie tego sam. Mimo to wiem do czego jest zdolny i pilnuję go jak oka w głowie, bo tu nie chodzi o posłuszeństwo, o oddanie właścicielowi a o charakter i instynkt.
Ceik nie raz ma okazję do bliskich spotkań z baranami mojej mamy. Potrafi grzecznie się z takim barankiem obwąchać w mojej obecności, ale trzy lata temu zagryzł dwie dorosłe owce
Zawsze jest jakaś granica i z reguły jest ona bardzo cienka, kiedy to w potulnym, POSŁUSZNYM psie odzywa się pradawny instynkt i wtedy nie ma zmiłuj się.
Wajola, może ta granica u Twojego psa jest bardziej tolerancyjna niz u innych psów, niż u naszych ale z pewnością też jest. Ciesz się posłusznym psem jednak nie zapominaj o tym jakie instynkty w sobie ma.
No tego się spodziewałam...:
Ale pisałaś o psie TiS a nie o swoim....
Lotka napisał/a:
. Natomiast zmolestowałam rodziców, żeby ogrodzili posesje, przystali na to, więc i haszczak ma miejsce do wyhasania
Moim osobistym skromnym zdaniem ogródek nie jest miejscem do wyhasania się dla żadnego psa..chyba że masz kilkanaście hektarów ogrodzonego terenu, gdzie spoko psa puszczasz....
"Ale pisałaś o psie TiS a nie o swoim...." Myślałam, że piszesz do mnie, podczas gdy Ty pisałaś do TiS, no ok nie zrozumiałyśmy się
"Moim osobistym skromnym zdaniem ogródek nie jest miejscem do wyhasania się dla żadnego psa..chyba że masz kilkanaście hektarów ogrodzonego terenu, gdzie spoko psa puszczasz...."
Hmm jeżeli ktoś zamyka psa w ogródku już "na wieki" nie wypuszczając go poza działkę, to fakt, zgodzę się z Twoim twierdzeniem. Jeżeli natomiast pies regularnie chodzi na spacery, biega przy rowerze itp. to uważam, że podwórko może być dobrym miejscem na pobawienie się "zabawkami" z pupilem, bo i to jest fajna rzecz.
Pozdr.
Pobawienie się owszem, ale nie wyhasanie... chyba że znamy inne znaczenia tego słowa Sama bym chciała mieszkać w domku i mieć ogródek, ale... to nie to samo jednak co spuszczenie psa ze smyczy. Nie uważam, że to jest niezbędne, i każdy pies musi "to" mieć (chodzi o spuszczenie) ale nie można tego raczej porównywać...
nie powstrzymuję jej kiedy chce za tym pobiec, bo nie sądzę, że przyniesie.nie musi przynieść, a czasem może nie wrócić żywa O_o sam raz widziałem jak pracowałem w lesie jak sarnę goniły 2 kundelki słychać było szczekanie wybiegła sarna a 3 minuty później psy. Goście z koła myśliwego chowali sie po krzakach z motykami czekając aż psy podbiegną O_o naszczęście psy sie połapały i zdążyły uciec, ale gdyby mieli strzelby to było by po psach. mysliwy widząc psa goniącego leśną zwierzyne ma prawo i obowiązek go odstrzelić brutalne ale prawdziwe.
Na pewno dużo zależy od właściciela i jego znajomości własnego psa. Ja Indiane też normalnie spuszczam, ale staram sie chodzić rano lub przed południem, gdy zwierzyny w tym miejscu nie ma. Spuszczam ją tez dlatego, że wiem, że mysliwi w tej okolicy się nie kręcą. Pozwalam sobie na to ryzyko, bo znam Indiane i wiem na co mogę sobie z nią pozwolić. Spuszczam ją tez dlatego, ze Indiana nie chce biegać przy rowerze i to jedyna forma ruchu jaką akceptuje Ale jest granicą między ograniczonym zaufaniem dla psa a po prostu bezmyślnością.. I warto na to uczulać.
Ale jest granicą między ograniczonym zaufaniem dla psa a po prostu bezmyślnością.. I warto na to uczulać.I dlatego od pewnego czasu przestałam mówić wszystkim że huskiego można spuszczać.. ale wtedy nie byłam świadoma swojego błędu.
Noi dziś miałam piękny przykład suki i psa -> suczka generalnie nie reaguje nawet na własne imię, ale do lasu nie wchodzi sama z siebie. Zwierzyny teraz nie ma bo dużo ludzi po lesie i sąsiadujących polach chodzi to się chowa...
Pies z kolei trzyma się mnie (właścicielki) i nawet jeśli sobie odejdzie na chwilę (zazwyczaj do tej suczki) to można go zawołać raz i czekać aż wróci. nie piszę nic więcej bo jak się czasem nim pochwalę to na następnym spacerze wszystko idzie w ruinę...
u mnie jest tak ze młody naśladuje starszą a diana słucha bardzo ładnie a tatę to już uwielbia, nawet jak wyskoczy kot czy jakieś zwierzątko podrywa sie podekscytowana widać ze chce biec wystarczy stanowcze STOP i odrazu głowę na nas odwraca , a orion biega za nią ale w polach go nie puszczam bo tam zawsze coś siedzi
Wiesz Altair, ja bym byla bardzo ostrozna w ocenianiu posluszenstwa mlodego Husky Bywa tak, ze w 9msc chodzą przy nodze a potem się zaczyna okres dojrzewania i im palma odbija
Wajola, jak mialam jednego SH, to myslalam, ze wszystkie sa takie jak Alaska, ale odkad mam 3 i każda jest inna (laczy je jedynie 'kopactwo' i zamilowanie do zwierzątek mniejszych) jestem ostrożna przy tworzeniu jednych prawd odnośnie Husky. Zwłaszcza teraz, gdy w większości "hodowli" rozmnaża sie Husky od pokoleń nie biegające, siedzace na podwórku czy z domieszką ONa i AM. Juz nawet nie można z czystym sumieniem komukolwiek powiedziec, ze Husky są łagodne, bo ktos kupi w kiepskiej hodowli, trafi na agresywnego SH (a z moich obserwacji wynika, ze takich jest coraz wiecej ;/ ) i nieporozumienie gotowe..
Prawda jest taka, ze kupujac SH trzeba byc gotowym na wszystko, ale jest duze prawdopodobienstwo trafic na bezproblemowego psa. Dlatego, mysle, ze adopcja doroslego, to bardzo dobre wyjście, gdy się chce Husky, ale przeraza nas wizja niektorych cech rasy..
metros, ale dianka to nie husky;) wet powiedział ze może mieć coś z husky w sobie ludzie na ulicy myslą ze t husky ale ona nie jest podobna ale rower ciągnie:) mozesz ją zobaczyć w linku pod moim postem.
słyszałem juz ze w okresie dojrzewania psą odbija i pamiętam o tym nastawiam sie do tego
Pobawienie się owszem, ale nie wyhasanie... chyba że znamy inne znaczenia tego słowa Sama bym chciała mieszkać w domku i mieć ogródek, ale... to nie to samo jednak co spuszczenie psa ze smyczy. Nie uważam, że to jest niezbędne, i każdy pies musi "to" mieć (chodzi o spuszczenie) ale nie można tego raczej porównywać...No widzisz wajola i tu się koło zamyka, bo ja nie mogę sobie pozwolić na spuszczenie psa. Gdyż nie ufam mu zupełnie, jeżeli biega luzem. I nie chodzi już nawet o pogoń za jakimś zwierzakiem, wiem, że jeżeli złapie trop to nie odpuści. Wiem, bo na początku też eksperymentowałam ze spuszczaniem ze smyczy, każdy by chciał żeby jego haszczor hasał luzem obok niego, no ale... Mieszkam na terenie koła łowieckiego, myśliwych mijam prawie codziennie, nie będę więcej eksperymentować kosztem Antona, tym bardziej, że wiem jakie z niego ziółko.
Jeżeli Ty masz taką odwagę i zaufanie, no i widać, że piesio zdrowy i zadowolony, to czemu nie.
Pozdr.
Ale przecież nikt Ci nie każe psa spuszczać i jak napisałam nie wszystkie psy muszą być spuszczane ze smyczy! Niektórzy mają do tego odpowiednie warunki i "odpowiedniego" psa, dlatego sobie na to pozwalają: np. ja. Ale rozumiem takie osoby i przypadki jak Ty. Na Twoim miejscu też nie spuszczałabym psa, nawet mojego "kanapowca".
A ja dzisiaj puściłam Kube bez kagańca na takiej wąskiej dróżce w parku gdzie z jednej strony był mur,a z drugiej rzeczka i był bez kagańca no i była wrona chyba miała coś ze skrzydłem bo latac nie mogła i Kube od niej odwołałam niewiem jak,ale odwołałam ...
A mój pies niedawno został odwołany od rodziny kaczek - matki z kilkoma młodymi. Bajoro, w którym pływały jest tyle wody, że sięga mi zaledwie kolan... mój pies choć nie lubi pływać zawsze wchodzić do tego stawu się napić. Oglądał sobie kaczątka, ja chwilkę poczekałam, po czym zawołałam (a byłam dosyć daleko) i przyszedł od razu.
No my niestety nie mieliśmy tyle szczęścia. Na porannej przebieżce wyleciały nam sarny i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nowo zakupione guardy puściły i Ant poleciał... tyle go widziałam. I znowu mnie pokusiło na sprzęt z PP Teraz wszystko przeszywam dratwą. Po 15 minutach wrócił skruszony syn marnotrawny...
Od kilkunastu dni przebywa u mnie Draco (SH znalezony w Wojkowicach). Bardzo grzeczny na spacerach (póki co): koty, kaczki, łabędzie mija obojętnie, choc ja odruchowo skracam smycz i napinam wszystkie mięśnie w oczekiwaniu na mocne szarpnięcie (tak robił mój Ares). Zdziwiona byłam że nie próbuje dorwać zwierzątek. Ale ostatnio odkrył swoje drugie oblicze: drzemał sobie smacznie na balkonie pod stolikiem, a tu na balkon sfrunął nieprzeczuwający nic złego gołąbek. Ciąg dalszy powszchechnie znany. Pochowałam biednego gołąbka .
słysząłam o Tobie od znajomej - husky znaleziony przez moją znajomą w Wojkowicach nadal u niej jest jaki ten świat jest mały
W Wojkowicach? toż myśmy tam na rowerach ostatnio jechały
Lotka, widzisz... pewnie kółko się rozszerzyło w guardach, prawda?
Dlatego ja wolę szorki do roweru...te z PP się sprawdzają
Wajola, huska a ja słyszałam o was w Związku Kynologicznym -byłam tam z moją znajdą z nadzieją że może ktoś go rozpozna lub odczyta ten tatuaż. Mówili że w okolicy Piekar często znajdujecie psy.
no to mamy jakiegoś informatora w ZK hehe bo my jeszcze nigdy do związku nie dzwoniłyśmy jak znalazłyśmy psa hehe
a jaki ma tatuaż ?? (nr)
Info o nim jest w dziale Znalezione:
http://forum.stake-out.org/viewtopic.php?t=1391oraz na BS " Znaleziono psa w Wojkowicach"
Lotka, widzisz... pewnie kółko się rozszerzyło w guardach, prawda? Nie, szycie puściło na całej długości. Toteż uważam że przeszywanie tego zwykłą nicią jest pomyłką. W szorkach jeździmy na treningi w większej grupie. Na zwykłe przebieżki wole guardy.
hm... byo my miałyśmy problem, bo kółko nie było spawane i zniekształciło się .... aż w końcu wypadło ...
hm... byo my miałyśmy problem, bo kółko nie było spawane i zniekształciło się .... aż w końcu wypadło ...Znam ten ból, też miałam do czynienia z nie spawanym kółkiem. Ale to była moja i tylko moja wina, bo przy pasie takie dorobiłam. Efekt był marny.
My z polowaniem mamy "malutki" problem. Trzy nasze psy całkowicie ignorują nasze dmowe koty. Najmłodsza JaJa (hokkaido), niestety nie przepuści żadnemu, czai się za rogiem, kiedy wie, że koty udają się na posiłek, łapie za karki i przytrzymuje. Uważa to za niezłą zabawę.
Całe stado, natomiast niemiłosiernie poluje na wszelaką obcą zwierzynę, którą wytropią na terenie posesji. Niedawno z trudem odratowaliśmy młodego obcego kota, który postanowił przespacerować się po naszym terenie.
Ostatnio jednak rekord pobił Kiba (hokkaido).
Kiba ściga żaby, myszy, krety, nornice, ptactwo, koty, zające, lisy... Ostatnio w trakcie swojej wycieczki (zwiał z naszego ogrodu) spotkał dwie krowy. No i się zaczęło. Niestety nie było mnie przy tym, znam to wydarzenie jedynie z opowieści moich rodziców, którzy starali się go złapać.
Z początku Kiba zaczął okrążać krowy i je obszczekiwać, kiedy podniosły się z trawy, przypuścił atak. Rzucał się w kierunku krowich nóg, uskakiwał przed krowimi rogami i kopnięciami. Koniec, końców uwiesił się krowiego ogona. Podobno, przez pewien czas szybował w powietrzu gry krowa kręciła się dookoła. Gdy w końcu mój tata trafił go grudą ziemi, pies otrzeźwiał i posłusznie przybiegł do niego. Cała akcja trwała podobno około 20 minut.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl