alexisend
Prędko proszę się przyznać, kto brał udział i jakie wyniki?
Hej,
Ja już w domu. Relacja pełna jak zwykle na mojej stronce, ale strona będzie działała za kilka dni, więc proszę o cierpliwość.
Kilka komentarzy na szybko:
1) Trasa i warunki
Najtrudniejsze, jakie mogły być. Trasa krótka, ale po roztopach chwycił mróz i trasa wiodła ubitym w lód śniegiem. Dodatkowo konfiguracja wymuszała bardzo stromy podjazd (i ZJAZD) na Otryt, wąskim zlodowaciałym szlakiem. Wierzcie mi, że strach było spojrzeć w dół.
Trasa dobrze znakowana, organizator stanął na głowie, żeby mimo niesprzyjających warunków wyścig się odbył i mu się to udało. GRATULACJE MARIUSZ!!!
Pierwszy dzień zawodów to następujący bilans: kilka połamanych solidnie sań, jeden mocno poobijany i zagipsowany zawodnik, 5 ucieczek zaprzęgów, wiele wywrotek, praktycznie każdy zaliczał drzewa i pnie. Dodatkowo jedna niezwykle efektownie wygięta kotwica (wrzucę fotki) i kilka urwanych karabińczyków. Wszyscy poobijani, Słowaczka przemodelowany nadgastek...
Bohaterami pierwszego dnia byli ci, którzy jechali na 8 psach. Przed zjazdem z Otrytu większość zawodników wypinała liny ciągowe psów a i tak 2 zaprzęgi poszły i były wyłapane przez organizatora. Jak ten padalec pokonała Słowaczka (dziewczyna waży jakieś 50 kg...) na 8 eurodogach pozostaje słodką tajemnicą. W każdym razie na mecie płakała ze szczęścia, że dotarła. Ja złamany pałąk główny sań, dało radę dojechać.
Drugi dzień to kolejna, moim zdaniem, super decyzja oragnizatora. Po wielkiej burzy mózgów na wieczornej odprawie po pierwszym dniu zawodnicy podzielieli się na 2 grupy: "nie ma sensu ryzykować siebie, psów i sprzętu" i "jedziemy dalej, ale ograniczamy liczbę psów". Tak też zadecydował Mariusz i ruszyliśmy na 35 km na 4 psach, WSZYSCY (to znaczy zostało 10 zawodników z 15, bo niektórzy nie mieli na czym albo chęci jechać dalej - przy tych warunkach decyzja w pełni zrozumiała). Było rewelacyjnie, choć wkład pracy własnej widać było po każdym. Generalnie decyzja dobra i nikomu nic się tego dnia nie stało.
2) Klasyfikacja
Największym problemem okazała się końcowa klasyfikacja w... psach ras północy. Wybuchła awantura, gdyż najszybszym zaprzęgiem psów rasowych był Andrzej Świst, natomiast lepszy czas wykręcił (i to dużo) Grzech Burzyński na huskich, ale bez rodowodów. Moje wnioski:
a) Mariusz ma za dobre serce i chciał dogodzić każdemu, za co go strasznei szanuję. Ale tu nie dało się pogodzić interesów 2 stron
b) może zdarzenie było konieczne, żeby na nastepnych zawodach odgórnie podjąć decyzję PRZED STARTEM i sprawdzić papiery psów rasowych bądź ocenić psy po wyglądzie (w przypadku uznania, że psy północy to te, które przypominają husky, malamuty, samojedy lub grenlandy).
c) zachowałem się jak kretyn nie wychodząc na rozdanie nagród, za co NAJSZCZERZEJ PRZEPRASZAM ORGANIZATORA. Nie jest wytłumaczeniem ani zmęczenie, ani ujście stresów z kilku dni, ani postawa Śwista i Burzyńskiego, którzy najchętniej by sobie skoczyli do oczu. Dałem się ponieść atmosferze i podjąłem idiotyczną i chamską w stosunku do organizatorów decyzję. Jeszcze raz przepraszam.
3) Wrażenia ogóle
Gdyby nie ostatnie kilka minut zawodów, to powiem tak: REWELACYJNA IMPREZA, w której nie liczyła się tylko szybkość psów, ale doświadczenie, rozwaga i taktyka. Super!!!
Ps. Osobiste podziękowania dla Eweliny i Kamila za pomoc i miły weekend. Już jesteście etatowimi handlerami Huskyteamu na zawodach
[ Dodano: 2007-02-26, 09:52 ]
Ps. Osobiste podziękowania dla Eweliny i Kamila za pomoc i miły weekend. Już jesteście etatowimi handlerami Huskyteamu na zawodach możecie nas nas liczyć było naprawde super
[ Dodano: 2007-02-26, 11:05 ]
Tekst i film.
http://ww2.tvp.pl/View?Cat=400&id=464335
a który z chłopaków jest zagipsowany?
wczoraj był 40 sekundowy materiał w głownym wydaniu Panoramy (czesc tego co podala Kalista)
ps. juz sa wyniki na stronie WKW
Trasa krótka,
mam nadzieje ze psy sie rownie dobrze bawily- te szarpane w szelkach przy uderzeniu o drzewa (swietny wstep do spondylozy!), najeżdżane saniami na oblodzonych zjazdach, i te puszczone luzem na łaskę losu! w takich warunkach moim zdaniem zawody nie powinny sie odbyc- jesli ktos ryzykuje tylko swoje kosci to OK, ale psy mają zaufanie do maszera i za to płacą. Gratulacje 'prawdziwi twardziele"! Czasem jak słyszę o 'wyczynach' naszych MIDowców to włos sie jeży! Choć i tak sie na pewno okaże,że był to najwspanialszy wyscig w sezonie!!!!
A kto powiedzial ze sie psy o drzewo obijaly ,one sobie doskonale radza ,to sanie z maszerem lub bez wala w drzewo..
Z tego co ja wyczytałem, to szły na łączówce, a nie luzem, pies przypięty jest dwoma linkami... A "zbiegły zaprzęg" to chyba nic egzotycznego, ponoć każdemu się to albo przytrafiło, albo jeszcze to przed nim
a po co tworzyć 10 klas bo może jak kundle osobno to i Husky osobno Malamuty osobno potem podzielimy w zależności od ilości psów itd. itp. tylko po co?? jest klasifikacja generalna i tylko znaczek jakie psy i wszystko jasne, startujesz z hasiorami to będzie w tabelce znaczek SH i jak ktoś rozumny patrzy to widzi o co chodzi, chyba że chodzi o to żeby na zawodach które ukończylo 10 osób byly z trzy osoby które zajely pierwsze miejsce??klasyfikacja ogólna , to klasyfikacja ogolna. ale jeżeli jest oficjalne końcowe wręczenie nagród i pucharów to, jak juz wcześniej mowiłam , zrobienie podziału jest zwykłą formalnościa,ale na pewno lepiej jest dostac puchar za 2 miejsce w SH niz pozostac na 8 z myślą ze zostało sie tak sklasyfikowanym bo i tak na podium nie było by szans z mieszańcami. Nawet nie chodzi juz o ilość psów , ale o sam fakt ze np rasowe haszczaki nijak sie maja do eurodogów, tutaj wogole nie ma porównania. Zaprzeg trzeba oceniac na tle jemu podobnych , nawet jeżeli byłyby 3 pierwsze miejsca to każde inne
ale na pewno lepiej jest dostac puchar za 2 miejsce w SH niz pozostac na 8 z myślą ze zostało sie tak sklasyfikowanymno przecierz o to chodzi żeby nie rozbudować liczby zdobywców pucharów bo też są koszty!!
Gratulacje dla odpowiedzialnego organizatora! I sędziego którey dopuścił taką trasę... Ciekawe czy organizator ma ubezpieczenie OC imprezy, nie zdziwiłabym się gdyby ktoś się upomniał o odszkodowanie. I jak to fajnie, że goście z telewizji sobie na to popatrzyli...
Aga, to chyba jest sport 'kontaktowy' - kontakt nie tylko człowieka z psami, ale i naturą, a ta jak wiadomo składa się również z drzew, gleby, śniegu, lodu, kamieni, głazów narzutowych, strumienia itp... Z jednej strony krytykujesz taką trasę, a z drugiej dotąd nie ma żadnych norm postępowania co robić w razie kontuzji zawodnika podczas zawodów... jeśli chodzi o psy to wiadomo, ale jak dotąd na oficjalnych mistrzostwach może sobie jechać zawodnik który w poprzednim etapie uległ poważnej kontuzji... wszyscy udają że nic się nie dzieje, bo ma szanse na.. no właśnie? na co? W innych dyscyplinach jest wiadomo i jasne jakie badania zawodnik musi wykonać po jakiej kontuzji - póki ich nie zrobi nie startuje, choćby był o pięć kroków od Wielkiego Tytułu... Kiedy PZSPZ za to się weźmie? jak już pojedzie na trasę ktoś ze wstrząsem mózgu i będzie problem?
MID chyba ma swoje prawa (nie wiem, się domyślam) - to zawodnik decyduje czy jeszcze daje radę, czy już dla niego za trudno, to chyba dość normalne, że trasa nie jest tak przygotowana jak na sprinty, że jeśli jedzie się na Otryt i z powrotem, to można looknąć na mapkę i popatrzeć co mówią poziomice, czego się spodziewać - jeśli najpierw jest pod górę, to chyba logiczne że potem będzie z górki.. tak samo ostro... Do kogo mamy równać? Jak trasa z Otrytu oceniona zostałaby przez musherów trenujących na co dzień na Alasce, w Interiorze kanadyjskim, w Pirenejach, w Dolomitach? Czy aby nie przesadzamy z tą ostrożnością? Czy każdy zawodnik nie startuje na swoją własną odpowiedzialność? czy nie jest zobowiązany dostosować prędkość do panujących warunków i własnych umiejętności?
A to nie była masówka z trzema zakrętami, wszystkie w prawo....
[ Dodano: 2007-02-26, 21:16 ]
Benka, to jest sport zaliczany do ekstremalnych. To, że zawodnicy połamali kilka sań, to znaczy, że nie słuchają dobrych rad. W tym sporcie ryzyko należy obniżyć do minimum jeśłi chodzii o sprzęt, a nie siadać na jakieś byle jakie drewniaki a może jeszcze jakieś samoróbki.
Podobna sytuacja była na pierwszych zawodach w Biesczadach, które obnażyły, to iż połowa zawodników nie umie jeżdzić na saniach i też kto miał słabe sanie, to po tych zawodach ich nie miał. Wszystko może się zdarzyć, nawet jak się człowiek w/g niego całkowicie zabezpieczy,ale jak sie czasami popatrzyłem jakim sprzętem ludzie się ścigają, jakich lin używają, to nie dzi dla mnie żaden, że jak przyjdzie do trochę cięższych zawodów, wszystko sie sypie. Jak chłopaki jeszcze pojeżdżą, to i łańcuchów nauczą się na płozy zakładać, a z tego co czytam, to by się tam przydały.
Filo wygrał, bo dla niego na pewno nie było to nic szczególnego. Wygrywał Lodową Jazdę w Czechach a podejrzewam, że w krainie wilka mogłoby być tylko wstępem do tych zawodów.
Wiesz jak najlepiej nauczyć się jeżdzić na saniach ?, trzeba wziąć danlery lub jakieś w tej klasie sanie /mogą być extrapole/ zapiąć na lince do skutera śnieżnego i odbyć wiele godzin takiej jazdy po zakrętach zjazdach i podjazdach i nie żałować sobie szybkości.
Mówię ci frajda przednia, a jak nauka. Jak sie pojeżdzi momentami z 80 na godz., to człowiek potem jakoś tak krzepnie i twardnieje zarazem.
A to, że psy pobiegły same, to nie tragedia. Wielokrotnie traciłem z oczu zaprzęg, ale nigdy im się nic nie stało.
Wielkie gratulacje dla wszystkich co ukończyli i tym którym tym razem sie nie udało, ale co nas nie zabije, to nas tylko może wzmocnić.
Pozdrawiam wszystkich !!
ps.
A z tym zakończeniem, to rzeczywiście daliście do wiwatu. Ale myślę,że tą lekcję zapamiętacie na zawsze.
Zawodnik jedzie na swoją odpowiedzialność, tylko wtedy gdy podpisuje oświadczenie o dokładnie tej treści. A na poziomice popatrzeć owszem może, ale o tym jak jest trasa to nie wiele mu powie, bo jednego dnia trasa może być zlodzona, innego może być super nawierzchnia. Od tego jest sędzia główny, aby przejechać trasę przed zawodami i ją zaakceptować bądź nie. Fakt, że z ok 50% zawodników (jeśli dobre dane podał Jacek) się rozbijało, z tego 5 zaprzęgów uciekło świadczy o tym, że trasa nie nadawała się do zawodów, przynajmniej nie w tych klasach. Ale była telewizja, więc przecież nie zmniejszymy zaprzęgów, bo jeszcze będzie mniej widowiskowo... A decyzja organizatora po pierwszym dniu ewidentnie potwierdza moją teorię. Trasa się nie nadawała. Tylko, że mądry Polak po szkodzie... Dobrze, że nikomu nic naprawdę tragicznego się nie stało a i psy całe (aczkolwiek pewnie uszarpane i zestresowane). Do pierwszej tragedii łatwo jest mówić o tym jaki to fajny ekstremalny sport dla twardzieli... Ale niech no raz się coś stanie.
na poziomice popatrzeć owszem może, ale o tym jak jest trasa to nie wiele mu powie, Jako fan map cyfrowych pozwolę sobie być odmiennego zdania - patrząc na poziomice można się dowiedzieć jakiego nachylenia się spodziewać, a jeśli ma się nieco doświadczenia w terenie (nawet pieszo) to wie że poziomice uśredniają - droga zimowa w Bieszczadach jest dość charakterystyczna, no, chyba że ktoś nie ma pojęcia co te brązowe pętelki na mapie oznaczają... A że nie jest to wiedza powszechna utwierdza mnie kolejna wersja w regulaminie, gdzie uparcie myli się nachylenie 35 stopni z nachyleniem 35%... Jestem pewien, że w/g Twojej definicji bezpiecznej trasy nachylenie stoku 35stopni to pewna śmierć
[ Dodano: 2007-02-26, 22:32 ]
Bardzo chciałbyś w to wierzyć, co?... Nie wiem jeszcze kim jesteś, więc wyrabiam osąd tylko na podstawie treści którą tu przekazujesz, takie właśnie przekonanie we mnie swoją treścią wyrobiłaś...
A pierwszy wypadek w tzw LZ to wpadka Zarządu, który uchwalił że można startować na zawodach sportowych bez licencji, chociaż przepisy prawa mówią co innego... Wiesz, w ustawie o kulturzye fizycznej jest mowa o tym, jak to zawodnicy nielicencjonowani mogą dostać stypendia za współzawodnictwo sportowe krajowe i międzynarodowe (Rozdz. 4, art 22, pkt 1). Gdyby rzeczywiście nie mogli startować bez licencji (proszę o paragraf a nie hasełko) to chyba by tego nie było?... Więc może twoja teoria upada?... Ale nie, bez 15 stron wymieniania się hasłami, na pewno się nie może to zdarzyć
Narysuj sobie linie o nachyleniu 35 stopni...
[ Dodano: 2007-02-26, 22:42 ]
tak na oko to bym powiedziala ze 45 stopni
Ustawa o sporcie kwalifikowanym..
Art 3
3) sport kwalifikowany jest formą aktywności człowieka związaną
z uczestnictwem we współzawodnictwie sportowym, organizowanym lub
prowadzonym w określonej dyscyplinie sportu przez polski związek
sportowy lub podmioty działające z jego upoważnienia;
Tak więc to co się dzieje w ramach PZSPZ jest sportem kwalifikowanym..
5) zawodnikiem jest osoba uprawiająca określoną dyscyplinę sportu i posiadająca
licencję zawodnika uprawniającą do uczestnictwa we współzawodnictwie
sportowym.
Wynika z tego że do uczestnictwa we współzawodnictwie uprawnia właśnie licencja...
Skąd więc rozbieżność między ustawami?
Nie ma rozbieżności - licencje jak może już wiesz przyznają Polskie Związki Sportowe...
A w Polsce nie muszą istnieć związki sportowe każdej dyscypliny - tak więc zawodnik który ma osiągnięcia w dyscyplinie która nie jest w Polsce objęta działalnością żadnego związku, nie może uzyskać w Polsce licencji, może otrzymać stypendium jeśli ma wyniki w tym sporcie w zawodach zagranicznych... prawo przewiduje taką możliwość... ot, cała tajemnica....
Może już czas przeczytać ustawę o sporcie kwalifikowanym? Jest tam też napisane kiedy i w jakiej ilości pobiera się opłatę za wydanie licencji...
[ Dodano: 2007-02-26, 22:55 ]
Wilczek masz racje . Ja to najpierw robiłem za terenówką - siwy dym . Za skuterem to jest to i te szybkie kantowane zakręty . A pamiętasz tą fotkę na zjeździe z Dużego ty na swojej szóstce gronków echhhhh mistrzostwo . Z tego się wzięły gronki u mnie idealne w bieszczady
Otórz według twojego rozumowania, nie ma czegoś takiego jak zawodnik nielicencjonowany. Bo jak nie ma licencji nie jest zawodnikiem. A tu suprise. Ustawa o kf mówi właśnie o zawodnikach nielicencjonowanych. Ciekawe... Może więc jednak ustawa o sk mówi o zawodnikach sk, co?
A ustawę czytałam, nie bój się...
Ach, i zapytaj się jeszcze może Igora, Grzesia i innych startujących regularnie w amatorskiej lidze mtb, czy mają jakąś licencję. Mnie zdarzyło się startować w mistrzostwach polski bez licencji Znajomi startują regularnie w Pucharze Polski triatlonu - też bez licencji... Coś tu chyba nie gra
To nie jest moje rozumowanie, tylko definicja w ustawie, zauważ że definicja mówi o zwrotach które użyto w tej ustawie, a nie w każdej innej, ot, taka przypadłość polskiego prawa... ten sam nie koniecznie oznacza to samo...
Jak widzę nie jest dla Ciebie wygodne przyjęcie do wiadomości tego co zacytowałem, nie dziwi mnie to, wymóg kilku startów do uzyskania licencji jest najprostszym warunkiem ze strony związku, nie wymaga wysiłku, nie wymaga myślenia... To jak? zadać pytanie MSport? Tylko miej świadomość, że jak dostanę odpowiedź to nie schowam jej do szuflady... Już raz pewna sprawa między mną a zarządem oparła się o MSport, wynik może znasz..
Dobranoc
Dowiedziałam sie od kogoś, że na terenach, gdzie odbywały się zawody 'W krainie Wilka" jest obecnie mnóstwo wilków i to podobno dlatego było tak niebezpiecznie, psy czuły wilki i dlatego się wyrywały. Podobno w Bieszczadach jest około 800 wilków. Czy ktoś z uczestników zawodów może coś napisać na ten temat?
Misiuwa nie wpadajmy w panikę . W Bieszczadach zawsze było dużo wilków . Jednak to co sie dzieje w tym roku to obłęd .
W związku z tym że nie było lub było mało śniegu wilk nie mógł polować na swoją ulubioną potrawę - łanie . W tych warunkach łania dawała dyla .Wiec jak co roku tyle , że zdwojoną siłą polują na psy i to bez bajerów w biały dzień wyciągają z budy nasze bieszczadzkie burki .
Ale natura jest sprawiedliwa i sama reguluje takie problemy . Wilk został zaatakowany przez. . . . . nieeee człowieka a przez świerzb . Podaje się , ze ponad 30 procent populacji wilka bieszczadzkiego zaatakował świerzb . wiele osobników jest słabych odłączają się od stada i samotnie wędrują i polują i padają z wycieńczenia .
Po midzie u nas w Przysłupiu jak pojechałem odśnieżać stokówkę traktorem to oczom nie wierzyłem jak wilki przeczesały całą stokówkę zapach psów zaprzęgowych , albo ich ilość zawsze je odpychała w tym roku siwy dym . Dobrze , że chłopcy na midzie o tym nie wiedzieli
Dowiedziałam sie od kogoś, że na terenach, gdzie odbywały się zawody 'W krainie Wilka" jest obecnie mnóstwo wilków i to podobno dlatego było tak niebezpiecznie, psy czuły wilki i dlatego się wyrywały. Podobno w Bieszczadach jest około 800 wilków. Czy ktoś z uczestników zawodów może coś napisać na ten temat?przez trzy dni nikt o tym nie wspomnial.
A psy sie jakos specjalnie nie wyrywaly, raczej nie bardziej niz na co dzien :-) po prostu biegly przed siebie z lub bez maszera ;-) lub w amoku po samym starcie nie do konca reagowaly na kierunki gdy nie widzialy do konca jak idzie trasa...
niektórym nie starczy kurs instruktorski, ani 30 startów,
a i tak dalej nie potrafią jeździć:)
Czy ktoś z uczestników zawodów może coś napisać na ten temat?nikt zadnego wilka nie widzial ktoś posial plotkę , śnieg byl tak twardy że psy i i nne zwierzaki nie zostawialy sladów nawet ślad skutera byl ledwo widoczny ,
Horyzont, nie masz szans w tej dyskusji. Na pocieszenie powiem ci jak brzmi pewne porzekadło, "wieś to nie miejsce na mapie, tylko sposób myślenia".
A tak swoją drogą, to i tak się dowiem, kim jesteś kobieto ?, takie szczególne przypadki są niekiedy ciekawostką.
to iż połowa zawodników nie umie jeżdzić na saniachno polowa to może nie, ale na pewno moj czas to moja porażka dopiero na zawodach dowiedzialem się że nie umiem jeżdzić (a wcześniej bylem innego zdania)
Filo wygrał, bo dla niego na pewno nie było to nic szczególnego. Wygrywał Lodową Jazdę w Czechach a podejrzewam, że w krainie wilka mogłoby być tylko wstępem do tych zawodów.niestety bardzo się Andrzeju mylisz to byly wedlug Fila najcięższe zawody na jakich byl, cieszyl się że udalo mu się przejechać,
[ Dodano: 2007-02-27, 09:24 ]
Hmmm... Rasowy=rodowodowy czy rasowy=bardziej kudłaty od innych? Odpowiedz sobie sam na to pytanie ;-)hmmm... a co to ma wspólnego z ostentacyjnym wyjazdem??
Nic, dlatego przyznałem się bez bicia, że mi cholernie głupio i że to była decyzja podyktowana niewiadomo czym. Rozmawiałem już z Mariuszem i przeprosiłem organizatora na forum. Amen.
kultury trochę- Panowie, to nie boli
[ Dodano: 2007-02-27, 10:52 ]
_aga_ napisał/a:
Fakt, że z ok 50% zawodników (jeśli dobre dane podał Jacek) się rozbijało, z tego 5 zaprzęgów uciekło świadczy o tym, że trasa nie nadawała się do zawodów, przynajmniej nie w tych klasach. Ale była telewizja, więc przecież nie zmniejszymy zaprzęgów, bo jeszcze będzie mniej widowiskowo... A decyzja organizatora po pierwszym dniu ewidentnie potwierdza moją teorię.
piiiii... takie glupoty że aż żal czytać, uciekly psy tylko jednego zaprzęgu któremu w momencie uderzenia o drzewo zerwala się taśma amortyzatora i jednocześnie linka asekurująca ten amortyzator, psy szybko zlapano bo to bylo blisko przed nawrotką na górze i nie bylo problemu. Do mety nie dojechal tylko jeden zawodnik który odniósl kontuzję mial po prostu pecha i tyle.
Telewizja byla dopiero drugiego dnia gdy wszyscy jechali już z czterema psami więc coś ci się pokielbasilo albo za dużo przy komputerze siedzisz weź się idz przewietrz i wtedy odzyskasz świeżość myślenia.
to przeczytaj dokładnie drugi post tego tematu
piiiii... takie glupoty że aż żal czytać, uciekly psy tylko jednego zaprzęgu któremu w momencie uderzenia o drzewo zerwala się taśma amortyzatora i jednocześnie1) Po starcie pierwszego dnia Podbiełkowski spadł z sań - psy wróciły
2) W podobnym miejscu poleciał z sań, na trawersie, Grzechu Burzyński - leader się zatrzymał
3) Mirkowi Zwylutowi walnął amortyzator - psy dobiegłyu same do nawrotki, Grzesiek Burzyński doholował sanie (BRAWO!!!) do nawrotki i tam Zmirek podpiął zaprzęg
4) Funkcyjni na dole karkołomnego zjazdu powiedzieli, że dwie osoby zjechały na dupie, a zaprzęgi z saniami im wyłapali.
5) Mnie uratowło przed ucieczka psów to, że byłem dowiązany do sań
6) Zająca nie uratowało, bo tez był przywiązany i walnął w drzewo.
Jeszcze Mało?
Dla mnie trasa ok, wystarczyło zamiast się ścigać non stop w niektórych miejscach użyć wycieraczki. Widać straciłem na tym, ale uważam, że było [piiii]. Rajd Paryż-Dakar też jest niebezpieczny i to przyciąga ludzi. Dla mnie rewelka i tyle.
[ Dodano: 2007-02-27, 13:36 ]
bo zaczęły dawać z siebie wszystko już całkiem niedaleko zjazdu - co to było, nie wiem, ale psy ewidentnie coś czuły po lewej stronie i się tam obracały, charakterystycznie podnosząc nosy. Wyczułem bardzo duże nerwy u nich, ale co to było?tuz przed Mirkiem Zbylutem (jakieś 30 metrów) przebieglo stadko saren i jakiś rogacz może to samo??
Jeśli według ciebie zaprzęgł 'uciekł' tylko wtedy, gdy zaginie bez wieście i jeśli uważasz, że psy przy twojej wywrotce nie są szarpane i się nie stresują - no cóż, bardzo mi żal twoich psów... Kiedyś był taki 'instruktażowy' filmik co się dzieje z psem jak rowerzysta wali w drzewo... Polecam.
"Uciekł" to chyba przede wszystkim "znalazł się poza kontrolą" - jeśli leader zatrzymuje zaprzęg to chyba nie można mówić o ucieczce...
Wiesz, to trochę zależy gdzie się zatrzymuje Zbiegły zaprzęg to zaprzęg bez maszera i teoretycznie jest zaprzęgiem w niebezpieczeństwie.
Wiesz co, pierwszego dnia miałem dziwne zdarzenie ... Poganiałem, ale nic tak futrzanych nie ruszyło, jak obecność jakichś zwierząt w okolicy trasy. Nawet wpadłem w drobną nerwówkę, bo zaczęły dawać z siebie wszystko już całkiem niedaleko zjazdu - co to było, nie wiem, ale psy ewidentnie coś czuły po lewej stronie i się tam obracały, charakterystycznie podnosząc nosy. Wyczułem bardzo duże nerwy u nich, ale co to było? Jeśli chodzi o pierwszy dzień to ja nie miałem nic z tym wspólnego A jeśli chodzi o drugi dzień to na trasie byłem ja z Jack'em - postanowiłem przebiec sobie trasę. Nie każdy mnie zauważył (psy jednak rzeczywiście mnie wyczuły).
Wyrażam naprawdę ogromny podziw i szacunek dla wszystkich tych którzy uczestniczyli w imprezie i to zarówno tym którzy ukończyli wszystkie etapy jak i dla tych co zrezygnowali w trakcie.
Zbiegły zaprzęg to zaprzęg bez maszeraZdefiniuj powyższe w takim razie
Dyskusja wydaje mi się bez sensu i można ją skwitować jednym zdaniem: "Czy go zabił, czy nie zabił, lecz poważnie go osłabił". Buhaha.
Taurus no coś Ty - wszyscy kibice, zawodnicy i turyści są zawsze mile widziani na trasie. Jeżeli dajemy radę się minąć w 2 zaprzęgi po 6-8 psów na wąskiej z reguły trasie, to nie jest problemem żeby wyminąć osobę z psem. Jak dla mnie żaden problem, a tak naprawdę to wszyscy fotografowie powinni brać z Was przykład - bez sensu jest robić zdjęcia na starcie i mecie. Dobre fotki wymagają poświęceń, jak w każdej dziedzinie.
Jacek - mnie ie tak łatwo osłabić
Ale rozumiem już tok myślenia _agi_ - to wynika z pewnej całości którą tu przedstawiła, a przynajmniej tak ja to odebrałem... grodzenie tras, funkcyjni na każdym zakręcie... to wszystko związane jest z tym, że posłuszeństwo (a już tym bardziej u SH) to rzecz niespotykana... tak więc jak przypuszczam, jeśli nie jesteś w danej chwili trwale połączony z zaprzęgiem, to jest to już zaprzęg zbiegły... coś tak abstrakcyjnego jak "zaprzęg znajdujący się pod kontrolą maszera" pewnie w ogóle nie jest możliwe... stąd prawdopodobnie tak trudno zauważyć że komuś lider się zatrzymał... to też jest zaprzęg zbiegły.. a że nie ucieka? oj tam, szczegół...
To dyskusja dla dyskusji. NIektórzy po prostu mają potrzebę teoretyzowania, bawienia się w psia psychologię, stres nie stres itp.
Dla mnie większym stresem jest wylanie kubła zimnej wody na rozgrzanego psa. Praktyka stosowana u nas na zawodach, natomiast od strony medycznej niedopuszczalna, a jeśli ktoś miałby obiekcje, to odsyłam na SGGW do najbardziej kompetentnych w psich sprawach osób.
Wracając do "Krainy Wilka", po prostu ciężki wyścig, ale kto tu mówił, że będzie lekko.
Frajdę chłopaki mieli, pozmagali się i z psami i ze sprzętem i z sobą /zakończenie/, ale to nic z doświadczeniem, którego nabrali, tzw, zaprzęgowej krzepy.
Psy wróciły do domów całe, maszerzy co prawda nie wszyscy i to jest prawidłowe , chociaż urazowcom serdecznie współczuję, pisze prawidłowe, ponieważ pewny jestem,że każdy z nich woli iż to jemu się przytrafiło a nie jemu psu, dlatego dla mnie są wszyscy super.
Jeszcze raz gratulacje dla wszystkich !!
Wilczek - nic dodać, nic ująć. Zresztą jeżeli chodzi o mnie, to Twoja szkoła :-)
Jakby kogoś interesowało, to na mojej stronce jest szczegółowa relacja z zawodów widzianych oczyma niezwykle szczęśliwego zawodnika. Zapraszam!
Galerie wkrótce.
To dyskusja dla dyskusji. NIektórzy po prostu mają potrzebę teoretyzowania, bawienia się w psia psychologię, stres nie stres itp.
Dla mnie większym stresem jest wylanie kubła zimnej wody na rozgrzanego psa. Praktyka stosowana u nas na zawodach, natomiast od strony medycznej niedopuszczalna, a jeśli ktoś miałby obiekcje, to odsyłam na SGGW do najbardziej kompetentnych w psich sprawach osób.
Wracając do "Krainy Wilka", po prostu ciężki wyścig, ale kto tu mówił, że będzie lekko.
Frajdę chłopaki mieli, pozmagali się i z psami i ze sprzętem i z sobą /zakończenie/, ale to nic z doświadczeniem, którego nabrali, tzw, zaprzęgowej krzepy.
Psy wróciły do domów całe, maszerzy co prawda nie wszyscy i to jest prawidłowe , chociaż urazowcom serdecznie współczuję, pisze prawidłowe, ponieważ pewny jestem,że każdy z nich woli iż to jemu się przytrafiło a nie jemu psu, dlatego dla mnie są wszyscy super.
Jeszcze raz gratulacje dla wszystkich !!również mogę się pod tym podpisać
pozdrawiam
www.dystanse.w.plzapraszam do dzialu Imprezy, gdzie wrzucilismy zdjecia i krotki opis zawodow.
Rozpisuje konkurs na Nakrycie Glowy Maszera (zdjecia na dole strony) ;-)
moze w kategoriach: Best of the Best, Praktyczne, Sexy....
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl