alexisend
Na Forum wiele jest wątków o problemach naszych ulubieńców. A o kontuzjach opiekunów znalazłem zaledwie kilka. Nie to, żebym się nad sobą użalał, ale to strasznie frustrujące nie móc biegać już od ponad miesiąca. Znacie sposób na poprawę humoru?
Po 14 latach wyczynowego uprawiania sportu problemy z kolanem nie są nowością. Przed laty były nawet pomocne w uniknięciu zasadniczej służby wojskowej. A garnizonowy chirurg stwierdził, że ze sportów to mogę rozważać kanastę lub warcaby. Nigdy się nie zastosowałem i wiedząc, że jedno jest słabsze traktowałem oba kolana tak samo; jak zdrowe. A że już po pierwszej próbie zakochałem się w ganianiu po lesie z moją dwójką, eksploatowałem je ostatnio dość mocno. Do ortopedy poszedłem z jakimś drobiazgiem i wspomniałem mimochodem o kolanie. A ten zaczął skalpel ostrzyć! Chciał ciąć; od razu!~
Że całkowicie bagatelizować sytuacji nie chcę, bo nie ma sensu, aby bieżący sezon okazał się ostatnim, obiecałem sobie, że serię zabiegów zakończę i na jedną jeszcze kontrolną wizytę pójdę. Spacery z psami, nawet najdłuższe, to nie to samo co wspólny cross. I Xara z Rogerem tak bardzo chcą pognać przed siebie!
Zastanawiam się co będzie podczas letniej przerwy. Pewnie psy będą mniej chętne i jakoś wspólnie do lata przeczekamy.
Pozdrawiamy.
No ja postaram się Ciebie pocieszyć.
W sierpniu-wrześniu, czyli jeszcze przed sezonem praktycznie, miałem podobną sytuację.
Kupiłem sobie super wypasowe buciki do biegania.
I pojechałem z piesem (wtedy jeszcze jednym tylko) pobiegać.
Zmierzchało już jak zbiegaliśmy z góry na łąkę. Trawa była dość wysoka i kładła się wyrównując wszystkie zagłębienia terenu.
No i pech chciał, że stanąłem stopą na krawędzi dołka. I te moje super wypasowe runerki nie poślizgnęły się nawet o milimietr, tylko na tej krwaędzi wspaniale załapały przyczepność. Dołek miał 15 cm głębokości i wykopał go wcześniej jakiś pies (podłe zwierze ).
Jak pracuje staw skokowy to wiadomo i co się może stać też.
Efekt na 17 więzadeł stawu skokowego prawie połowa ponadrywana...
Ale, przykozaczyłem, bo jak to ja?... I pobiegłem do domu dalej. Na drugo dzień stopa w ogóle nie trzymała się reszty nogi. Kamyk ze 2cm średnicy i leżę. Efekt, ten sam staw skręcony poraz drugi.
Wróciłem do domu z wyjazdu... Wyszedłem na podwórko. Efekt 3 skręcenie.
Jak zemdlałem z bólu to dopiero postanowiłem, że czas się udać do pogotowia.
A tam standart: gips 14 dni i konsultacja u ortopedy. Ortopeda, dziadek zwiększył czas gipsowania do 4 tygodni potem 6 tyg rechabilitacja.
Niosłem do pracy swoje zwolnienie i trafiłem na kumpla, który był rechabilitantem w Śląsku. Popukał się w głowę, że dałem sie zagipsować.
Po trzygodzinnej rozmowie z nim rozprułem gips.
Ale musiałem to z ortopedą potem jeszcze skonsultować.
Ortopeda nr 2, dziadek. Wydarł na mnie japę. A to że powinieniem 4 tyg gips mieć, potem rechabilitacja i po pół roku można będzie spróbować stawać na nogę. A jak nie to wbija się przez kość piętową w piszczel śrubę i noga jest ustalona w kostce.
I w wieku 30 lat kaleka do końca życia. Powiedziałem, że mam go gdzieś i chcę skierowanie na USG. Prawie pobiliśmy się, ale swoje skierowanie dostałem.
Poszedłem na nie i traf chciał, że robił mi je młody lekarz z kliniki MSWiA. Na dzień dobry powiedział mi, że moje stawy nadają się do remontu a ten skokowy to szczególnie. Dał mi namiary na innego ortopedę i poszedłem do niego.
Ten ostatni powiedział mi co i jak należy zrobić i ile mnie to będzie kosztować.
Maści i odpowiednie ćwiczenia regularnie i prawidłowo wykonywane dały efekt. Miesiąc później biegałem z psem i jedynym śladem po tamtym urazie jest elastyczny stabilizator, który jeszcze noszę jak trenuję dla bezpieczeństwa.
Jaki z tego morał?
Myślę, że każdy wyciągnie go sam.
Ja wiem teraz, że dzięki własnemu uporowi mam nogę sprawną, biegam i się ruszam jakby nic nie było. Nie mam śruby (odpukać) a leczenie państwowe nie różni się od tego sprzed 60-80 lat. Czasem mnie to przeraż, bo takich jak ja kalek jest więcej i dają sobie zrobić krzywdę przez takich właśnie lekarzy...
Ale sezon miałem udany, niczego nie zarwałem i w najlepsze biegam.
Inna sprawa, że wyczynowy sport na poziomie amatorskim doprowadził moje stawy (90% ich liczby) do poważnych uszkodzeń.
Jeżeli mogę coś powiedzieć
Parę lat już - 26 dokładnie - gram sobie w koszykówke i temat stawów nie jest mi obcy. Jeżeli masz dobrego lekarza idź i zrób porządek z kolanem, tylko po to, aby jeszcze móc troche pobiegac z psami. Stracisz sezon - no może nawet dwa ,ale naprawde warto. Dla mnie po wielu kontuzjach sport zaprzęgowy to tylko amatorka - nie moge sobie pozwolic na zawodostwo bo po intensywnych treningach poprostu mam problemy z poruszaniem. Teraz zszedłem w rozliczeniu tygodniowym - tylko do trzech treningów 1,5 godz w kosza i do 30-50km z psami na wózku lub hulajnodze. Pozostałe km tj 100-150 - psy niestety dają wieczorami lub porankami przed samochodem. I poważnie - jeżeli intensywnie pogram w kosza trzy dni pod rząd w tym biorę hule i daaje z pluszakami po lesie czwarty dzień to zdychanie i czucie wszystkich kostek nawet w kręgosłupie ale wtedy wiem, że żyję.
Jeżeli mogę coś powiedzieć
Jeżeli masz dobrego lekarza idź i zrób porządek z kolanem, tylko po to, aby jeszcze móc troche pobiegac z psami. Stracisz sezon - no może nawet dwa ,ale naprawde warto. MaciekW,
Musiałam zacytować Jarka, bo to są święte słowa!
Poprostu idź i zrób kolanko.
Z kolanami mam problemy od lat... nastu. 5 lat temu mój ortopeda juć chciał "ciąć" - udało się zaleczyć - głupia byłam i odwlekałam.
Rok temu nie dało się już bez ingerencji chirurgicznej, a przez 5 lat użytkowania chorego kolana doszły dodatkowe uszkodzenia; skończyło się na shavingu rzepki, usuwaniu łąkotki, szlifowaniu główki kości udowej....
I pomyśleć, że wcześniej leczenie zamknęłoby się w 3-4 tygodniach plus parę tygodni rehabilitacji. Rok temu to: 7 tygodni bez obciążania nogi (usztywnionej na wciąż), potem dopiero parę miesięcy rehabilitacji.
Trzeba zrobić, póki czas
1) żeby nie pogorszyć stanu obecnego
2) żeby móc normalnie funkcjonować
3) póki jest się na tyle sprawnym, że funkcjonowanie przez jakiś czas o kulach, z utrudnieniem w poruszaniu się nie stanowiło dramatu (co obserwowałam przez parę dni w szpitalu np. w kwesti schodzenia z łóżka - dla mnie to nie był problem, a dla ludzi "mniej rozruszanych" było to niemożliwe)
Na nartach zjazdowych nie odważyłam się w tym roku, ale rower uskuteczniałam już latem, zimą próbowałam biegówek, spacery z psem - też.
I nawet schody nie są dla przeszkodą!! (jak to było dwa miesiące do zabiegu)
Dwie dziurki w kolanie (czasem trzy) i po robocie - a przy okazji oglądasz na ekranie TV ciekawy filmik z wnętrzem swojego kolana w roli głównej
Parę lat już - 26 dokładnie - gram sobie w koszykówke Moje 14 lat wyczynowego uprawiania sportu to właśnie koszykówka. Może nawet się gdzieś spotkaliśmy, bo coś mi mówi, że prawie rówieśnikami jesteśmy (możesz mnie nazywać Maciek1965).
Jakieś 20 lat temu popełniłem ten błąd, że dałem się zagipsować. No i teraz mam prawe kolano mniej stabilne; tak je czuję. Że ganiam po lesie to wszelkie nierówności, korzenie itp. dają się we znaki. Ale leśne dukty to i tak podłoże elastyczne, zdecydowanie lepsze niż np. asfaltowe nawierzchnie.
USG wykazało pęknięcia (blizny) łękotki przyśrodkowej. Moim zdaniem to zaszłości aktualnie zauważone i wreszcie prawidłowo zdiagnozowane. Kiedy urazy miały miejsce ortopedzi korzystali z Rtg i gipsu.
Wierzę, że trochę przerwy i fizykoterapia wystarczą na moje rekreacyjne cztery (do pięciu) treningi tygodniowo. A jak trochę boli, to faktycznie człowiek wie, że żyje. A psy jakie zadowolone po takim ganianiu.
Wierzę, że trochę przerwy i fizykoterapia wystarczą na moje rekreacyjne cztery (do pięciu) treningi tygodniowo. A jak trochę boli, to faktycznie człowiek wie, że żyje. A psy jakie zadowolone po takim ganianiu.Oby pomogła tak myslał mój serdeczny kolega - oszczędzał się i przyszedł zdrowiutki pograc sobie w kosza. Pierwsze wejscie dwutaktem i.... spadł i jest obecnie po operacji kolanka - odkładał to 6lat!!!! Niestraszę Cię, żebyś mnie źle niezrozumiał - tylko ostrzegam jak może się zakończyć taki uraz - zreszta u koszykarzy w 90% prędzej czy później uraz kolana jest a o kostce nie wsspomnę bo to normalka. Ja osobiście zadbałem o ochronę przed tego typu urazami stosując opaski - pomagaja jak narazie - ale po zdjęciu opasek, po ostygnięciu stawu i po godzinie naprawdę "czuję że żyję"
Zresztą jesteśmy po 40 co nam tam a po 40 człowiek ma "trochę z osła trochę z lwa" a nas chyba lew opuścił możemy sobie poszaleć
PS
Maciek1965 a może małe spotkanie w Paterku na zawodach Wyczytałem, że w dodatkowym wyposażeniu na zawody należy zabrać ze sobą śliwowicę Wtedy i psy i my będziemy zadowoleni
AMelka przysiadziesz się do starych pierników na śliwowicę i pogawędkę na ciekawy temat "jak tam nasze kolanka"
Ja potwierdzić mogę to, co napisała Amelka a wcześniej jarek.
Ja miałam 13 lat kiedy rozwaliłam sobie kolano grając w siatkówke w szkole. Leczyłam je do 20 roku życia. Nie mogłam w ogóle uprawiać żadnego sportu. Byłam kondycyjnym zerem!!! Nie dało się inaczej i musiałam pójść pod nóż. 4 lutego mnie kroili a 1 sierpnia - tego samego roku - śmigałam na żaglówkach na Mazurach nie pamiętając nawet, że miałam kiedykolwiek problemy z kolanem.
Gdybym od razu zdecydowała się na leczenie, które wtedy proponował mi tylko jeden lekarz (nie z państwowej służby zdrowia), jako nastolatka mogłabym biegać, skakać i jeździć na rowerze.
Dobry lekarz + dobry rehabilitant = zdrowe stawy
a ja ze swoją kontuzją czekam już tylko na rezonans. już mam dwa miesiace z głowy i szykuje sie drugie tyle a może i dłużej. od października dostawałem konkretne treningi co tydzień na maila. stawy jednak wytrzymały konkretny trening tylko przez trzy miesiące.
śmieszny ortopeda zaczął leczyć moje kolano ale widziałem że generalnie mu to dynda czy mi je wyleczy czy nie. poszedłem do ortopedy prywatnie i (tu konkretna już) pani doktor wykluczyła kolano i postawiła na kość strzałkową. USG i RTG zbyt wiele nie pokazywały i potrzebne jest jeszcze badanie rezonansem magnetycznym. czas oczekiwania na takie badanie jest dość długi ale okazuje sie że jak sie idzie prywatnie do lekarza a lekarz ten pracuje na co dzień w szpitalu to czas ten skraca sie o połowę
udało sie wiec upchnąć mnie na badanie pod koniec marca i do tego w sobote kiedy takich badań sie podobno nie robi. była jeszcze trzecia możliwość. zapłacić za badanie z własnej kieszeni (koszt, razem z kontrastem to jakieś 600 zeta) i wtedy czeka sie około tygodnia, ale kogo na to stać? lepiej odłożyć bieganie o cały sezon niż nabawić sie jakichś zwyrodnień czy bóg wie czego.
To może i ja się wtrącę.
Niecały rok temu miałem nieprzyjemne spotkanie z.... latarnią.
Jechałem sobie rowerem po ścieżce rowerowej (oczywiście maniek mnie "ciągnął")
No i coś mnie podkusiło i dałem psu znak żeby przyspieszył.
Zapomniałem tylko, że władzę mojego pięknego miasta postawiły na środku (dosłownie na środku) ścieżki rowerowej latarnie.
No i jak łatwo się domyśleć: łubudu, trzask prask i przygrzmociłem kolanem w ową latarnię.
Pogotowie, ortopeda itp. itd. stwierdzono, że mam pękniętą rzepkę = gips od pachwiny do kostki na 5 tygodni.
Po zdjęciu gipsu i kontrolnym RTG lekarz nie miał tęgiej miny no ale powiedział, że wszystko OK
(ale powiem wam że nie był przekonywujący)
Minęło już trochę czasu a ja nadal odczuwam ból w kolanie.
Mogę chodzić, biegać, jeździć na rowerze ale jednak odczuwam ten uraz.
Lekarz nie skierował mnie na żadną rehabilitację ani nie powiedział jak samemu ćwiczyć w domu baaa nawet kulę musiałem załatwiać sobie od znajomych
Nie wiem teraz co robić...
Żeby dostać się to lekarza (a muszę iść do tego który zdiagnozował pękniecie rzepki) muszę czekać 1.5 miesiąca !!
(a i wtedy nie jest pewne czy zostanę przyjęty )
Na prywatnego mnie nie stać (w końcu studentem jestem)
ehhh
Nie wiem czy już gdzieś wam o tym nie pisałem:P ale muszę się wyżalić
To co ja mam powiedziec po kilku latach latania na rowerku...
Kolana zrujnowane kregoslup tez polamany trzon kosci pod kolanem kilka zwichniec nadgarstek przedramie w 2 miejscach obojczyk uszkodzony kregoslup i kilka zeber polamanych.
I nie narzekam :-D
Kolana zrujnowane kregoslup tez polamany trzon kosci pod kolanem kilka zwichniec nadgarstek przedramie w 2 miejscach obojczyk uszkodzony kregoslup i kilka zeber polamanych. i żyjesz?? szczęściarz, ale jak będziesz mieć tyle lat co my to......
Ale warto bylo...
Ja jestem najmłodsza z was, ale na kolana również narzekam.
Na zawodach w sopocie (Bursztynowym szlakiem r. chyba 2005) zbiegając z górki poślizgnęłam się i "zabolało mnie kolano" reszte trasy przeszłam, nie biegłam już. Pojechałam po zawodach do lekarza. Stwierdził że mam "rozluźnione kolano" ale że jestem młoda i że nic z tym nie będzie robił-samo się zagoi. Ale kolano bolało cały czas.
Rzuciłam CC i wsiadłam na rower.
I co z tego? W czasie głupiego meczu w piłkę ręczną wywruciłam się- rezultat? Pęknięta łękotka. Moja kochana pani chirurg-ortopeda zagipsowała mi kolano i puściła do domu. Najpierw 2 tygonie, potem 4. Po zdjęciu gipsu zgięłam noge w kolanie ( nie bez trudu) aby tylko znów pobiegać z psami. Pani się uśmiechnęła i powiedziała, że zgadza się żabym wróciła do sportu. Warunek- nie przemęczać kolana. Ale łatwo to powiedzieć- psy fajnie ciągną, a ja chce znów na zawody wrócić. Po miesiącu od ostatniej wizyty, przypięłam psy do pasa i wyszłam z domu na dwie godziny. Zciągali mnie z pól samochodem-nie doszłam do domu.
Odwiedziłam kolejnego chirurgo-ortopede. Tym razem wiadomo było iż pójde pod nóż. Byłam zapisana na październik na zabieg. Ale się bałam!
Moja znajoma (również o słabych łękotkach) pomogła mi. Za jej radą wystąpiłam o indywidualne nauczanie, kupiłam stabilizator (taki z zegarem ) oraz... zapisałam się na jazde konną, która miała mi zastąpić masaże. Po pół rocznej "kuracji" pojechałam na wizyte kontrolną do Centrum Zdrowia Dziecka. Przestraszyłam się gdy na USg, przyprowadzano kolejnych lekarzy. Myślałam- już tak ze mną źle? (wiecie jak myślą dzieci ) Dopiero gdy przyszedł 3 doktorek dowiedziałam się że łąkotka mi zarosła. Była zrośnięta. Nikt nie chciał mi uwierzyć- jestem dość ciężką osobą, mam kilka kilo więcej niż powinnam, nigdy nawet na chorobowym nie umiałam usiedzieć 10 minut w jednym miejscu, aż tu nagle taka rewelacja! Ale się ucieszyłam!
W Październiku 2007 roku pojechałam na pierwsze zawody po 2 sezonowej przerwie Owszem były to "niskie i niewiele znaczące" Młociny u CzeNeKi, ale dla mnie był to wielki sukces. Teraz szukam sposobu żeby wrócić na całego do sportu tego który tak ukochałam
Moge powiedzieć tylko jedno. Opłacało się przerwać treningi i zaryzykować wszystkim,żeby teraz stanąć na nogi. Chociaż niektórzy mieli mi za złe że "podniecam się" zawodami o tak niskim poziomie, jak młociny, dla mnie teraz wszystkie zawody na które pojade, zawsze będą szczęśliwe-nawet gdybym zajmowała same ostatnie miejsca. Ba ja je wszystkie wygrałam, już zanim do nich podeszłam. Wygrałam bo teraz moge na nie jeździć
Pozdrawiam
Ania
Ja jak byłem mały to się w piaskownicy przewróciłem i stłukłem sobie kolanko i bardzo mnie bolało i nie mogłem do domu wrócić i wołałem MAMO!!!, MAMO!!! Ale warto było, bo wcześniej to się fajnie bawiłem.
A dzisiaj to mnie jakos tak czasem w krzyżu łupie. Może to przez to kolano
To Ty Jacok straszna melepeta jesteś jak przez takie coś ryczałeś i wołałeś mamę.
A wracając do sprawy, uważam żę jak na świeżą kontuzję zastosuje się odpowiednie leczenie (maści, gimnastyka, masażę) to można uniknąć operacji i wrócić do stanu używalności w miarę szybko.
Regeneracja tkanki następuje do 21 dni po urazie. I jek wykorzysta się ten czas to wszystko wraca do normy. Jeżeli się pakuje w gips to te 3 tygodnie to czas absolutnie zmarnowany. Pojawiają się nieelastyczne zrosty i zamiast sprężystego więzadła mamy sznurki...
No wiesz co To bardzo poważna sprawa była. Miałem śiniaka
Człowieku nie rób sobie jaj.
Zwykłe, głupie skręcenie stawu jest przez wielu zawodników bagatelizowane.
A każde skręcenie powoduje powstanie zrostu, który nie jest elastyczny.
Jeżeli chcesz się poczuć jak ktoś z uszkodzonymi więzadłami to proponuję wstrzyknąć w staw Lidokainę... Wtedy pobiegaj sobie na przykład i zobaczysz jak pół centymetrowy kamyczek wywala wielkiego macho...
A potrafi dać o sobie znać i 10 lat po kontuzji...
I nagle przychodzi czas na refleksję, kiedy myślisz sobie dlaczego ja byłem taki głupi i kozaczyłem. Dla pokazania się jaki jestem twardy facet...?
Wierz mi albo i nie, ale w 90% przypadków robi się to bo tak trzeba i dlatego się tego nie żąłuję.
Kurde i znów wychodzę na męczennika- bohatera. Chyba metros ma rację
Nie no widzę, że bez sliwowicy sie nie obędzie A słyszałem, że podczas spożywania i kuracji wewnętrznej nic nie boli - no chyba że na drugi dzień jak kuracja przerwana zostanie
No to zdrówko Połamańcy!!
Radowan, a możesz mi coś napisać w tym temacie
http://forum.stake-out.org/viewtopic.php?t=3912, bo ja taki melepeta jestem, że nie umiem znaleźć ?
Jacok, jesteś idolem mojej żony, nota bene po operacji kolan.
Też je tłukła w piaskownicy podczas zabaw w cztarech pancernych.
no to żeby nie było to ja mam generalnie raz w roku nogę skręcona w kostce i zewranę więzadła więc wiem co to znaczy i wiem co znaczy pracować z taka nogą, trenować - bo psy się domagają a nawet grać na perkusji - bo tak trzeba było.
Mam tak od dziecka (na serio) i wystarczy, że krzywo stanę i już jest "po nodze"
A że dość często udaje mi się krzywo stanąć to ... Tylko nie wiem po co się mam tym chwalić całemu światu?
Mam tak od dziecka (na serio) i wystarczy, że krzywo stanę i już jest "po nodze"Masz tak zwaną "labilną stopę".
Nieleczone naderwania wiązadeł doprowadziły do ich odelastycznienia.
W naturalnym stanie więzadło zbudowanie jest z tkanki łącznej, która jest dość elastyczna.
W procesie skręcenia stawu czy też zwichnięcia dochodzi do przekroczenia rozciągliwości takiego więzadła. Następuje jego bądź naderwanie, lub oderwanie jego przyczepu od kości.
Zabliźnienie takiego urazu możę następować na dwa sposoby:
1) Kiedy pan doktor zapakuje nam nogę (staw) w gipsior i nie ma możliwości wspomagania leczenia go. Następuje powstawanie zrostu złożonego w przeważającej większości z tzw. tkanki gładkiej (o ile nie pomyliłem z t. białą). Tkanka ta nie ma właściwości sprężystych i w budowie przypomina worek lub sznurek. Z reguły po zdjęciu gipsu noga jest w gorszym stanie niż przed zalożeniem, ale opatrunek gipsowy kosztuje 5PLN więc lekarz może "wyleczyć" większą ilośc pacjentów.
2) Druga metoda, droższa (koszt remontu stawu skokowego to około 1500PLN) polega na założeniu stabilizatora (ortezy- jak ja nie lubię tego określenia) i wspomaganiu procesu leczenia. Standartowo polega na wcieraniu maści przeciwbólowej i odpowiednich ćwiczeń, najpierw izometryczne a potem coraz bardziej dynamiczne, dwa razy dziennie. Stosuje się też leki przeciwzapalne i spowalniające odbudowę tkanek, w postaci maści. Stąd też zastosowanie zdejmowanego stabilizatora doskonale pomaga stawowi. Oprócz tego nie występuje zanik mięśni i chrząstka stawowa jest prawidłowo odżywiana za pomocą płynu stawowego.
W ten drugi sposób postępując uzyskuje się odbudowę więzadła niemal do postaci pierwotnej.
Jeżeli jednak doszło do takiej postaci o jakiej mówisz, znów istnieją dwie drogi:
1) Dajesz sobie wbić w nogę śrubę i masz kule do końca życia,
2) Idziesz na artroskopię gdzie zdzierają Ci zrosty z więzadeł i... Patrz p. drugi powyżej...
Często bagatelizowane skręcenia, czy niewinne urazy doprowadzają do tzw. pójścia pod nóż. A wystarczy czasem pomyśleć tuż po urazie, bo przed nie zawsze jest czas i ochota.
Forumowicze są niezastąpieni! Nie pierwszy raz!
Ostatnie posty naprawdę rozładowują frustrację, a oto mi przede wszystkim chodziło.
Pewnie, że kolano to moja przede wszystkim sprawa, ale psy czekają! I na wspomnienie radości jaką daje taki wspólny run, diabli człowieka biorą. I niecierpliwość się wkrada; z lekka się wkrada.
Myślę, że już w przyszły weekend trochę sobie potruchtamy.
Maciek... Ja tobie poradzę coś.
W tym etapie choroby wiele nie pomoże (chociaż może) ale na pewno nie zaszkodzi.
Kup w aptece dwie maści:
Reparil-Gel
Ben-Gay (zielony, NIE CZERWONY).
Nie daj sobie wcisnąć żadnych zamieników i td.
Na pół godziny przed bieganiem wsmaruj BenGay w nogę, przykryj ręcznikiem i posiedź ze 20 minut tak. Potem możesz biegać. Staraj się nie zakładać żadnych uciskających opasek. Ewentualnie dobrze dobrane elastyczne stabilizatory.
Po bieganiu daj nodze ochłonąć. Umyj ją starannie ciepłą (nie gorącą) wodą z mydłem i wsmaruj Reparil. Też staraj się nie owijać niczym. Nie przemęczaj tej nogi.
W zależności od intensywności możesz stosować Ben Gay zawsze przed wysiłkiem.
Reparil 2 razy dziennie.
Po Reparilu obowiązkowo musisz myć nogę, bo tworzy się warstewka nieprzepuszczalna dla Ben Gaya
przed bieganiem wsmaruj BenGay w nogę, przykryj ręcznikiem i posiedź ze 20 minut tak. Potem możesz biegać. Staraj się nie zakładać żadnych uciskających opasek Podobnie robiłem jeżdżąc na nartach. Tylko, że zakładałem mocną elastyczną opaskę; na dość długo, bo od wyjścia z pensjonatu do powrotu.
A gdy zacząłem regularnie biegać, nic nie stosowałem. I gdyby nie wizyta u ortopedy z powodu ostrogi piętowej, pewnie nadal byłbym nieświadomy w jakim stanie mam kolano. Bo jakoś tak napomknąłem ...
Przed 20-laty, gdy uprawiałem sport, posiadanie tubki Reparilu było wielkim szczęściem. Niektórzy zamiast płyt, z zagranicy przywozili maści.
"obowiązkowo musisz myć nogę" - piękne zdanie. Myję obie, dwa razy dziennie
Ben-Gay (zielony, NIE CZERWONY). A dlaczego zielony?
Zielony jest delikatniejszy. Ma działanie znieczulająco chłodzące.
Czerwony to wersja rozgrzewająca.
A w przypadku urazów należy zadbać aby ukrwienie tkanki było możliwie najmniejsze. I odbudowa postępowała jak najwolniej.
Radowan, mądrze piszesz, bardzo często niestety bagatelizowanie niegroźnej z pozoru kontuzji odbija się czkawką po latach i często ze sportem koniec
Radowan mam wielki szacunek dla Ciebie wykazujesz się naprawde dużą wiedzą. Ja osobiście miałem przez okres szkoły podstwowej i liceum na skutek nieszczęśliwych wypadków w sumie 10 złamań i skręceń (licząc tylko te wymagające inerwencji chirurga) w tym tak poważne jak skręcenie kolana (plastyka stawu kolanowego), skręcenie stawu skokowego z zerwaniem więzadeł oraz skręcenie barku. Był okres w moim zyciu gdy chodziłem na rehabilitację z jednym a w szpitalu im. Korczaka lądowałem już z drugim urazem. Właściwe leczenie naprawde pozwoliło mi wyjśc na prostą. Obecnie duże problemy mam jedynie z kolanem, które czasami boli do tego stopnia, że nie moge chodzić ale to zazwyczaj po południu i sporadycznie. To kolano zresztą cały czas leczę. Rzecz w tym, że właśnie odpowiednie przygotowanie do treningu oraz pewnien rytułał dnia codziennego pozwala mi na w miarę normalne funkcjonowanie. Obecnie trenuję jak mam tylko trochę więcej wolnego czasu i daję rade choć po pierwszym dniu zawodów w Wysokiej nie było dobrze. Moja rada jest taka, żeby swój przypadek dobrze skonsultować z lekarzem prywatnie lub znajomym i reagować natychmiast po wypadku. A zawsze porządnie rozgrzać się przed treningiem.
W zasadzie to nie wiem co powiedzieć...
Dziękuję za te słowa, bo wiele dla mnie znaczą...
Jeżeli mogę pomóc w jaki kolwiek sposób, to bardzo chętnie o każdej porze dnia i nocy.
Ale do rzeczy:
Staram się nie wypowiadać na temat na którym się nie znam, a jak już się wypowiadam to też chciałbym jak najbardziej rzeczowo.
Sprawy kontuzji nie są mi obce, bo trenowanie przez ileś tam lat różnych sportów w tym kilku "mocno urazowych" doprowadziło mnie do kilku bolesnych wypadków.
Co ciekawe nigdy nie miałem niczego złamanego (odpukać) oprócz nosa , który kiedyś staną na drodze lotu stołu...
Jeden z moich trenerów powiedział kiedyś: "zanim nauczycie się zabijać, musicie nauczyć się leczyć". Generalną zasadą jest umiejętność samoleczenia i poznawanie własnego organizmu.
Ból zawsze jest sprzymierzeńcem. Mówi co jest w organiźnie nie tak. Pomaga doładować się i zdobyć na niesamowite czasem działanie.
Ból też mówi, kiedy należy coś odpuścić.
Jedną z zasad Legii jest "kto nie maszeruje ten ginie". Wielokrotnie zdarzało się w moim życiu, że musiałem zastosować tą zasadę. Bywało tak, że nie zdejmowałem buta z nogi po skręceniu przez trzy dni, bo wiedziałem, że jak zdejmę to już nie założę, a do najbliższego domu było kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów.
Wszystkie te doświadczenia pomogły mi wypracować pewne działania i umiejętności, skompletować sprzęt tak, aby być jak najbardziej niezależnym.
Sama kontuzja, choroba czy jakie kolwiek zdarzenie nigdy nie była przeze mnie traktowana jako ostateczność. Wielokrotnie byłem wyśmiewany i zarzucano mi, że filozofuję. Ale nie przeszkadzało mi to.
Dzięki temu odnalazłem wiele zależności między bólem, objawami, chorobą, przyczyną...
Nie jednokrotnie siedziałem przed książką pt: Anatomia i fizjologia człowieka. A jak tego było mi mało to szukałem dalej. Niejednokrotnie sam na sobie przeprowadzałem pewne doświadczenia i eksperymenty.
A wszystko po to, żeby zrozumieć, że człowiek jest istotą bardzo kruchą i żeby działał trzeba albo uważać i się pilnować, co nie zawsze (prawie nigdy) nie jest możliwe, albo poprzez wyuczone działania stawiać samego siebie jak najszybciej na nogi.
Co do innych spraw: Również chcę być jak najbardziej przydatny i jeżeli umiem to służę radą. Lubię zdobywać wiedzę, dzielić się doświadczeniami swoimi i zdobywać nowe.
Dlatego, jak wcześniej napisałem, jeżeli ktoś ma problem a mogę pomóc to nie ma problemu.
Generalnie jestem "zboczonym mechanikiem", ale biologia a szczególnie medycyna, fizjologia, zachowania behawioralne i wszystkie inne pokręcone sprawy to coś co lubię.
Uważam, że jeżeli człowiek dąży do wiedzy i zdobywa ją to rozwija się. Jeżeli tylko robi minimum lub bazuje na tym co już wie, bo musiał się nauczyć to tak naprawdę cofa się w rozwoju...
Troszkę się wywnętrzyłem, ale co tam. Maciek potrzebował się wyżalić, a ja trochę z próżności napisałem. Czasem czuję taką potrzebę dowartościowania siebie
Ale na koniec tego wywodu: naprawdę cieszę się, że mogłem pomóc...
Za ogół wypowiedzi w tym temacie. Pewnie komuś pomogłeś Pozdrawiam
Ale na koniec tego wywodu: naprawdę cieszę się, że mogłem pomóc...Pomogłeś i serdeczne dzięki z mojej strony - żele już mam i zaczynam smarowanie
Radowan
A może potrafisz mi coś doradzić na zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa?? Lekarze wzruszają ramionami a ja jestem na coraz silniejszych lekach przeciwbólowych. Fizykoterapia działa albo nie a ja żyję od jednego stanu zapalnego do drugiego
Basiu nie wiem czy umiałbym pomóc, ale jeżeli napiszesz mi co i jak postaram się zasięgnąć opinii i może uda mi się coś sensownego podpowiedzieć...
Jeżeli nie chcesz na forum to napisz PRIV, albo na gg...
Dzięki
Staw kolanowy jest bardzo skomplikowanym stawem(jesli chodzi o jego budowe) i narazony jest ona na duze przeciazenia, wynikajace z uprawiania sportu.
Dlatego bardzo wazne jest odpowiednie "przygotowanie" stawu do intensywnego wysiłku.
Jesli chodzi o bieganie, dla osób które zaczynaja sie bawic w bieganie lub które powracaj bo dłuzszym okresie przerwy bardzo wazne jest aby przystosowac wiezadła, ląkotki, powiezie i ogólnie cały aparat stawowy do przeciazen.Dlatego nalezy zaczac od mało intensywnego wysiłku i małych dystansów zeby cały ten aparst kostno-stawowy mógł sie przystosowac do obciazenia.Jak wiadomo kosc zmienia swa budowe i adaptuje sie do bodzców zewnetrznych jakie jej sa dostarczane , tak aby była jak najsliniejsza.Datego bardzo wazne jest nie przesadzenie z obciazenie treningowym w pierwszej fazie treningu
Jesli chodzi o urazy, to według mnie operacja jest ostatecznoasc, tak samo jak długotrwałe unieruchomienie stawu np po przez opatrunek gipsowy.Uwazam ze rehabilitacja wspomagana odpowiednimi zabiegami fizykalnymi moze w wielu przypadkach stanowic alternatywe dla zabiegów chirurgiczny.Niestety zyjemy w takim a nie innym kraju i wiedza na temat rehabilitacji nawet wsród lekarzy jest bardzo mała, a sama rehabilitacja czesto jest przez nich bagatelizowana.Dlatego kazdy w kryzysowej sytuacji powinnien sie skonsultowac z fizjoterapueta.Czesto wystarczy tylko zestaw odpowiednich cwiczen, które wzmocnia np jedna z grup miesni i wszystko bedzie ok.DLatego zgadzam sie z rym co napisał Radowan, trzeba szukac nowych metod i nie poddawac sie opinni tylko i wyąłcznie jednego lekarza.
Radowan gratuluje wiedzy;)
Problem ze stawem kolanowym nie polega na tym, że działają na niego wielkie przeciążenia.
Nie ma większych, ba w innych stawach jest dużo gorzej.
Staw skokowy pracuje w dwóch osiach, a siła działająca na niego powoduje "wyłamywanie" na zewnątrz kostki przyśrodkowej kości piszczelowej.
Również biodro jako staw jest gorszy, bo głowa kości udowej nie leży w osi samej kości.
Problem ze stawem kolanowym polega na tym, że nie jest on, jak inne stawy osłonięty mięśniami lub chroniony obuwiem, czy czymś w tym stylu.
Maź w stawie powinna mieć określoną temperaturę, bo jak jest za ciepła to gęstnieje utrudniając ruch stawu i niedotlenienie powierzchni ciernych.
Kiedy jest za zimno maź robi się rzadsza i z kolei smarowanie w tym wypadku nawala...
A jeżeli ktoś biega w sumie sporadycznie po kilka km po powierzchni głównie asfaltowej? Jak powinien przygotować do takiego wysiłku kolana, ale też staw skokowy?
Moim zdaniem już kilka kilometrów po asfalcie jest zabójcze dla kolan.
Jedynym ratunkiem jest zastosowanie naprawdę dobrych butów do biegania po asfalcie.
I jak każdy trening powinno być takie bieganie poprzedzone lekką rozgrzewką.
nalezy zaczac od mało intensywnego wysiłku i małych dystansów Tak też zaczynałem, ale nie z powodu stawów tych czy innych, ale z powodu całkowitego braku kondycji.
I kiedy wreszcie przestałem być hamulcowym dla moich psów, a nasze marszobiegi zmieniły się w truchtobiegi, musiałem przerwać. I dlatego taka frustracja. Choć długi leśny spacer z możliwością robienia zdjęć i przy pogodzie takiej jak dzisiaj, też jest frajdą. Dla mnie przede wszystkim, bo Xara i Roger nie bardzo rozumieją sytuację i każdą prawie możliwość wykorzytują, aby trochę pociągnąć, spróbować czy nie da się pobiec.
Przyłączam się do podziękowań i gratualcji dla Radowana.
[ Dodano: 2008-03-21, 12:30 ]
POMOCY Radowan bardzo prosze cie o rade i innych uzytkownikow tez.Po przeczytaniu calego tematu pasuje w tym momencie idealnie do niego. 4 tygodnie temu na egzaminie z Tae Kwon Do mialam przeskoczyc 3 ludzi kleczacych na ziemi i rozbic deske w powietrzu bocznym kopniakiem latajacym. Jest to moja ulubiona technika i nigdy nie mialam z nia klopotu. Wszystko poszlo dobrz, skok super deska w drzazgi. I tu zaczely sie klopoty. Jestem przyzwyczajona do treningu na twardej podlodze albo na macie a egzamin byl w dodzy gdzie gabka na podlodze miala grubosc 20cm. Przy ladowaniu poczulam jak pieta zaglebia mi sie w podloze i w tym momyncie moje prawe kolano wysunelo sie do srodka nog i potem wskoczylo z powrotem. Nie wiem czym bylam bardziej zszokowana bolem czy tym ze moja kosc udowa wysunela sie na strzalkowej i piszczelowej w bok prawdopodobnie urywajac jakies wiazadla i czesc stawu. Na cale szczescie wrocila na miejsce. Egzamin zdalam, ale do domu to mnie znajoma zawiozla.Na miejscu jeszcze mistrzowie sprawdzili mi ten staw i moglam zgiac noge i wyprostowac, wiec nie poszlam na pogotowie. No i tu sie zaczelo do nastepnego dnia noga spuchla tak ze kloano to mialam grubsze niz udo u gory a z bolu nawet na tabletkach to chcialam zemdlec. Pojechalam do szpitala. Tam zrobiono mi przeswietlenie ( nic nie jest zlamane ) dano stabilizator na noge taki duzy od polowy uda do polowy lydki, na rzepy, no i kule. Oczywiscie przez 3 dni obkladalam noge lodem. Po tygodniu moglam na nia stanac, a po 2 troche kustykac bez kul. Po 2 tygodniach zobaczyl mnie ortopeda i zalecil tomografie jak i pokazal mi jak powoli cwiczyc noge bo noga mi zesztywniala nie moglam jej ani zgiac ani wyprostowac ( blokada kolana i bol przy probie ). Powiedzial aby zginac do blokady i bolu a potem dociagac reka do mozliwosci wytrzymania bolu. Zaczelam tak robic a ze jestem uparta i wytrzymala na bol to chyba sobie zaszkodzilam, bo po 4 dniach cwiczen wdaly sie komplikacje krwawienie z zapaleniem zyly w lydce i znowu pogotowie i znowu pozegnalam sie z jakim kolwiek chodzeniem prawie na tydzien. Moj chlopak przyslal mi z Polski masc Voltaren ktory mi doskonale pomogl i na kolano i ma zapalenie zyly. Teraz jest 4 tygodnie po wypadku i sytuacja wyglada tak: Moge chodzic bez stabilizatora na dystansie ok 1 kilometra a potem musze dac nodze odpoczac, ale to chodzenie to dosc sprawne kustykanie z patrzeniem pod nogi na wszystkie gorki i dolki bo nie moge normalnie zgiac i wyprostowac kolana blokada nadal trzyma i moze zmniejszyla sie o centymetr. Schody sa nadal wyzwaniem nie do normalnego pokonania. Miesien uda dziala i wiazania zewnatrzne ale tych od strony wewnetrznej nogi to nie czuje. I mam luz i niestabilne kolano.Poza tym jak poczwicze noge (jak siedze to prostuje i zginam w miare mozliwosci ale juz nie pcham do bolu) to jednak noga jeszcze troche puchnie. Zaznacze tylko ze mam silne miesnie bo od 3 lat trenuje sztuki walki prawie codziennie i od 4 lat biegam tez codziennie. 5 dni temu mialam tomografie komputerowa nogi i w ta srode ide do ortopedy po wyniki i dowiedziec sie (mam nadzieje) czy potrzebna mi bedzie operacja czy tylko rechabilitacja. Jezeli mozecie mi poradzic jak cwiczyc, jakie masci stosowac i jak je stosowac. Prosze o nazwe i sklad bo pewnie bede musiala cos zastepczego kupic tutaj. Mistrzyni z mojej szkoly twierdzi ze powinnam nie isc na operacje tylko na rechabilitacje. Ona miala zerwane wiazadla krzyzowe w kolanie i nie zgodzila sie na operacje i teraz nadal cwiczy tylko nie moze robic kopniakow obrotowych na tej nodze. Ja sobie zdaje sprawe z tego ze nie bede juz w stanie po takiej kontuzji trenowac sportowo i startowac w zawodach, ale moze rekreacyjnie bede mogla, no i chciala bym bardzo moc wrocic do biegania. ( ostatecznie pozostanie mi Tay Chi i plywanie ) Poradzcie co mozecie jak sie samemu leczyc bo Radowan cos o tym wspominal. Mam 32 lata wiec to juz nie pierwsza mlodosc i nie goi sie jak u dzieci.
Więc na początek:
masc VoltarenJest trochę przereklamowana. Owszem działa,ale za delikatnie. I są skuteczniejsze maści.
Na zapalenie żył szukaj maści typu Venoruton Gel. To jest lek który podobnie jak Reaparil byl sprowadzany z zagranicy.
Generalnie dobrymi na zapalenie żył maściami są te, które zawierają w sobie Heparynę. To jest wyciąg z jadu żmii, więc jeżeli w maści jest napisane, że ma to możesz zaryzykować i użyć.
Drugim ważnym składnikiem maści na zapalenie żył, jest wyciąg z Kasztanowca.
Nie obciążanie tej nogi przyspieszy powrót do zdrowia.
Z tego co zrozumiałem, te ćwiczenia, które zalecił lekarz są dobre.
Nie przesadzaj tylko z tym dociąganiem do granicy wytrzymałości.
W stawach i powrocie do zdrowia nie wolno się spieszyć.
Tutaj możesz wspomagać się, jak już wcześniej napisałem maściami.
BenGay (zielony) na pół godziny przed treningiem, potem ćwiczenia i odpoczynek.
Potem nogę myjesz dokładnie w ciepłej wodzie i smarujesz staw Reparilem (ja uważam, że jak do tej pory nie ma lepszego środka tego typu) i przykrywasz ręcznikiem albo kawałkiem bawełnianej koszulki.
Na noc i do chodzenia stabilizator mieć musisz.
Rano jak się przebudzisz, mycie nogi i ćwiczenia.
Ćwiczysz dwa razy dziennie po pół godziny, maksymalnie 45 minut. I nie więcej.
Nie przeginaj...
Ja po urazie łokcia wracałem do zdrowia 3 miesiące, po pół roku staw odzyskał pierwotną ruchomość.
Kostka wracała do zdrowia 3 miesiące, a jeszcze czasem do dzisiaj czuję ją, jak przegnę z trenowaniem.
Tu naprawdę można dużo osiągnąć, ale nie w pośpiechu.
Myślę, że jak odpowiednio pokierujesz rechabilitacją to wrócisz do treningów.
Przy zachowaniu odpowiedniego zabezpieczenia będzie wszystko super
Ja po tym rozwalonym łokciu wróciłem do trenowania i było ok...
Tak więc reasumując:
-dwa razy dziennie Reparil
-dwa razy dziennie BenGay zielony przed rechabilitacją
-dwa razy dziennie rechabilitacja
-mycie nogi przed każdym smarowaniem maścią
-umiarkowany trening
I tak na koniec, jak ja bym miał dostęp do takiej medycyny jak Ty masz... Kurde
Radowan dziekuje ci bardzo nawet nie myslalam ze ktos kto mnie nie zna poradzi mi tak dobrze, stwierdzam jedno ludzie na forum jestescie super. Napewno zastosuje sie do wszystkich twoich rad juz od dzisiaj. Balam sie cwiczyc ta noge po komplikacjach ale teraz nie bede i bede to robic z rozsadkiem. Masci kupi i przysle mi moj chlopak, tak ze do czasu jak dojda to bede uzywac Voltaren i Naproksen choc zapalenie zyly juz sie skonczylo.No i oczywiscie dam tej nodze czas tak jak radzisz i zaczne zakladac stabilizator jak chodze aby nie urazic jej gdzies przez przypadek. Mam nadzieje ze nie bede potrzebowac operacji. Piszesz o tym ze mam dostep do medycyny. No wiec teraz troche amerykanskiej rzeczywistosci. Nie mam ubezpieczenia zdrowotnego bo moja praca nie oferuje a na wykupienie samemu mnie nie stac. Mam za to karte do panstwowego szpitala gdzie place za wszystko z wlasnej kieszeni tylko 1/7 stawki. Na przyjecie do lekarza nawet na pogotowiu czekasz 1 do 4 godzin. Na tomografie komputerowa do 3 miesiecy, ja cudem zalatwilam w 3 tygodnie bo bylam namolna i wreszcie ktoras z pan w rejestracji sie zlitowala. Jak poszlam z komplikacjami to nie byli mi wstanie powiedziec co mi jest czy to krwawienie czy zapalenie zyly, a leczy sie to zupelnie przeciwnymi lekami, zrobili mi natomiast rezonans Dopplera bo ja zyje z rakiem krwi bardzo specyficznym i moja krew jest bardzo gesta wiec przy zapaleniu zyly zakrzepy moga mi sie robic bardzo szybko. Wiec po wszystkim poszlam do domu wiedzac ze nie mam zakrzepow ale co mam to nie wiedzac. Metoda na zdrowy rozum podleczylam sie sama biorac aspiryne i Voltaren. A wczoraj przyszedl rachunek ze szpitala na 800$ a z reszta co juz zaplacilam to bedzie z 1400$. Wellcome to Ameryka. Jak ktos ma ubezpieczenie to ma dostep natychmiast do wszystkiego w prywatnych szpitalach i w panstwowych tez. A jak nie masz ubezpieczenia to jest to samo co w polskiej sluzbie zdrowia a czasem nawet gozej bo sie slono placi. Wiem cos o tym bo na raka rozchorowalam sie w USA ale dalam sobie rade z pomoca przyjaciol.Jeszcze raz serdecznie ci dziekuje za wszystkie rady. Od siebie chce dodac ze jakby komus byly potrzebne rady jak walczyc z rakiem ( obym nigdy nie musiala nikomu z was radzic w takiej sprawie ) to pytajcie o co chcecie pomoge ile bede mogla. Po tym co napisales przestalam sie tak martwic i mysle ze z czasem wroce do biegania i Tae Kwon Do. a dla ciebie
A jak nie masz ubezpieczenia to jest to samo co w polskiej sluzbie zdrowia a czasem nawet gozej bo sie slono placi.mozna by popolemizować
W polskiej słuzbie zdrowia pomimo tego, że masz ubezpieczenie to jest dziadostwo a jak chcesz sie leczyć to i tak musisz słono płacić
Stabilizator noś na co dzień i nocą też.
W nocy bardzo łatwo sobie uszkodzić nogę jeszcze bardziej.
Generalnie zdejmujesz go tylko na czas ćwiczenia i wchłaniania się maści.
Przez okres około 4 tygodnie...
Potem powinnaś zacząć delikatnie obciążać nogę i nocą już nie zakładać stabilizacji.
Po jakichś 8 tygodniach chodzisz już bez stabilizatora, a na czas ćwiczenia i większego wysiłku zakładasz elastyczną opaskę wspomagającą staw...
I tak do czasu około pół roku...
Potem według własnego uznania, ale ja bym radził przy większym wysiłku mimo wszystko nosić.
A jeszcze jedno... stabilizator na noc zakładasz, ale luźniej niż na dzień... Tak tylko, żeby trzymał nogę w odpowiedniej pozycji i zabezpieczał przed niewłaściwym ruchem...
A nie dziękuj mi, bo naprawdę nie ma za co...
Jest za co bo ja nigdy nie mialam tak powaznej kontuzji ( moje kiedys zlamane zebro w porownaniu z tym to nic ) i nikt z osob ktore znam nie wiedzialo tak do konca co mi poradzic i lekarze tez. Wiec jak nie wiesz co robic to czlowiek jest glupi. Czytalam na internecie o kontuzjach kolana ale wszedzie pisza o operacjach a mnie potrzebna byla ludzka rada od kogos kto mial powazne kontuzje i wie co robic. Tak ze jeszcze raz dziekuje.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl