alexisend
i ty
Pokochaj psią kupę
tytuł chwytający za serce........
Zawsze fascynuje mnie ilość pieniędzy które wydaje się na takie billboardy... Za taką jedną kampanię można by postawić z 1000 koszy z torebkami. W Warszawie ani jednego jeszcze nie widziałam. Wiara w to, że ludzie nagle zmienią swoje zachowania bo zobaczą śmieszny plakat to jak wiara w świętego mikołaja.
Koszt całej kampanii (kilka bilbordów, kilka akcji - profil na facebook'u i naszej klasie) - to tylko 150 000 zł
No właśnie. Kiedyś u nas w programie lokalnym pokazywali specjalny szalet dla psów zbudowany w jakimś parku w wawie, wysypany żwirkiem, i ogólnie superancki. Chodziło o to, żeby właściciele przyprowadzali tam psy na załatwianie potrzeb - problem tylko taki, jak zmusić psa, żeby nie zrobił nic po drodze do szaletu no i żeby tam się chciał załatwić. Psy nie miały tam na nic ochoty. Jeden taki przybytek - kilka tysięcy złotych. Zamiast niego cały park obstawili by koszami i kupili milion torebek. Takie proste rozwiązanie, wszędzie się sprawdza, a u nas jeszcze na to nie wpadli.
Prawda jest taka, że jeśli chce się u ogółu społeczeństwa wyrobić jakiś nawyk, który wymaga: pracowitości, pamięci i wysiłku, i jest ogólnie nieprzyjemny to trzeba to najpierw na maksa ludziom ułatwić. Tak żeby to był żaden wysiłek. Bo jak ktoś zapomni torebki na pospiesznym porannym spacerze to na pewno: a. nie zbierze gówna w garść, b. nie wróci się do domu po torebkę. A jeśli już przez przypadek torebkę będzie miał, to nie będzie z gównem latał kilometrami w poszukiwaniu kosza, bo to żadna frajda. Kosze z torebkami to żaden rocket science, ciekawe ile będziemy jeszcze na nie czekać.
W wawie też była wielka akcja z billboardami. Wisiało to przez wiele miesięcy, w całym mieście. Musiało kosztować majątek. Efekt - 0. Mam wrażenie, że te akcje są tylko dla szpanu - aby miasto/gmina mogły wykazać w raporcie że tyle i tyle wydały na ten cel.
Koszt zakupu jednego odkurzacza do psich odchodów - 6 000 zł
Koszt miesięczny jednego pracownika bezrobotnego - realia toruńskie (koszty pracodawcy, ZUS, podatek, ubezpieczenie zdr. itp) 2 500 zł
ŁĄCZNIE na okrągło 9 000 zł
150 000 / 9 000 = ok. 16 pracowników z odkurzaczami na cały rok a dzielnic w Toruniu może z 10. Czyli wychodzi ok 2 pracowników na dzielnicę (już kilku pracuje na startówce jedynie).
aż dziw bierze, że to wszystko także z moich podatków
ale ... sprzedałem się, zapłacili mi za firmowanie akcji więc się uśmiecham
Koszt odkurzacza ... 6 000 zł
Koszt miesięczny pracownika .... 2 500 zł
ŁĄCZNIE na okrągło 9 000 zł
150 000 / 9 000 = ok. 16 pracowników z odkurzaczami na cały rok z powyższego wynika, że raczej na miesiąc a nie rok
jako profesjonalny ekolog-habilitowany-parazytologiczny, jestem mocno za odkurzaczem/ taczką i profi-sprzataczem.
Nie z lenistwa: psia kupa na trawniku to w sumie produkt ekologiczny, biodegradowalny choć mało estetyczny. Latem długo nie poleży - wyschnie, rozpadnie się, ptaszki rozdziobią (miejskie ptaki to obrzydliwuchy), bakterie sie pożywią
Jesli nagle ludzie zaczną masowo upychac miliony takich kup do foliowych woreczkow to bedzie katastrofa ekologiczna!!! Trawniczek piekny, ale za to gdzies za miastem ( może koło naszego domku) powstana hałdy foliówek z gówienkami w środku... na setki lat! Miejscowym zwierzakom na pewno zaszkodzą, jak wszystkie foliówki, które zatykają żołądki, owijają się wokól łap i poroży, itp.
A taki profi-sprzątacz swoje zbiory może wysłać do kompostownika miejsckiego, gdzie trafia ścięta trawa z trwaników, liście z chodników, gałazki z parków... Takie rozwiązania są sprawdzone w ekologicznych krajach..
Please, pomyślmy troche dalej niż do najbliższego kontenera, czego i zarządcom miejskim życze.
pozdr
Ciekawe dlaczego jak mieszkałem w szwajcarii nie widziałem tych hałd woreczków z kupami, a tam kazdy sprzątał. Ba pani urzędniczka mi zasugerowała kiedyś że biore za mało woreczków z urzędu (które były tam darmowe). Tłumaczenie że kupki się rozłożą to ja sobie włączam jak pies się załatwi pod drzewem w lesie gdzie ludzie nie chodzą, na trawniku sprzątać trzeba zawsze - bo dzieciaki sie bawią, ludzie rozkładają sobie koce itp. i fajnie byłoby poleżeć na trawie i dotrzeć na nią w linii prostej, a nie po trasie slalomu którą tak skutecznie wytyczają leniwi właściciele psów,.
To że nie ma u nas worków przy śmietnikach: to trzeba niestety przegryźć i zapomnieć o tym rozwiązaniu, bo przy naszej mentalności znikałyby z okolic koszy w godzine.
A i śmietnik na psią kupe nie musi być specjalny - tak samo ten woreczek wpadnie jak go wrzucimy do zwykłego kontenera (psia kupka nie wyskakuje ze zwykłych kontenerów).
Ps. w szwajcarii mieszkałem na wsi i zbieraliśmy kupy równieć z pól uprawnych nie tylko z trawników w Zurichu.
Ciekawe dlaczego jak mieszkałem w szwajcarii nie widziałem tych hałd woreczków z kupami, a tam kazdy sprzątał. Bo tam istnieją m.in. plazmowe spalarnie odpadów.
To że nie ma u nas worków przy śmietnikach: to trzeba niestety przegryźć i zapomnieć o tym rozwiązaniu, bo przy naszej mentalności znikałyby z okolic koszy w godzine. Jeden billboard = tysiące, jeśli nie miliony torebek. Nawet jeśli ktoś będzie je wykradał, to za 1 plakacik można przez rok uzupełniać torebki w jednej dzielnicy.
_aga_ ja nie bronie kampanii reklamowej i wydawania na nią pieniędzy.
Tylko pokaż lepszy sposób i na jak długo on wystarczy ?
A uzupełnianie kradzionych worków to hmmm, ja uważam że należy edukować w tym temacie, a nie walczyć z wiatrakami. bo problem jest raczej w naszej mentalności, a nie w braku woreczków. Mentalności ludzi codziennym dawaniem im świeżych koszy wraz z woreczkami na kupy wg mnie nie zmienisz (no ale być może się mylę).
A już generalnie nie rozumiem po co te worki mają być przy koszach.
Idziesz na spacer z psem bierzesz worek na kupy ze sobą tak jak bierzesz klucze z domu/fajki/smycz i buty.
Możliwe ze ktoś zapomni torebki, raz pies zrobi 2,3 kupy nie jedną, raz kupy się nie będzie dało zebrać, ale 90% brudu zniknie - dla wielu ludzi bajka.
A jak to się wszystko ma do podatków
Mój kolega z 2-3 lata temu bardzo często nawiedzał urząd miasta, próbując zachęcić władze do kupna właśnie takich papierowych woreczków na psie kupy.
Miały być udostępnione dla wszystkich, przy koszach. Żeby nie było, prezydent miasta "coś tam" zareagował, miasto postawiło z 6 piaskownic z drewnianą tabliczką z pieskiem. Niby tam miały się załatwiać... a na pytanie kolegi, czy pies ma się załatwiać na komendę w takim miejscu, odpowiedział, że psa da się wszystkiego nauczyć...
I pomijając tą totalną ignorancję, kolega przewertował wszystko co się dało w przepisach i ustawach. Okazało się, że podatek za psa, który płacimy raz na rok, zawiera dwie części: jedna idzie na lokalne gabinety weterynaryjne (że niby szczepionki przeciwko wściekliźnie są darmowe ), druga idzie na SPRZĄTANIE po naszych psach.
W związku z czym, płacąc podatek za psa powinna nam przysługiwać darmowa szczepionka, oraz to, że kupami po naszych psach zajmować się ma miasto.
Z tego powodu nigdy nie płaciłam podatku, bo szczepiłam psa w innymi mieście u dobrego weta, no i na trawnikach przy bloku sama po nim sprzątałam.
Od niecałego roku mamy drugiego psa i, jak się okazało, życzliwych sąsiadów Dzięki którym dostaliśmy wezwanie w sprawie płacenia podatku... odkąd zapłaciliśmy za dwa psy, nie sprzątam nic. Albo nie płacę i sprzątam, albo płacę i coś z tego mam... I teraz pytanie, na co idą te podatki?
ja nie płacę podatku za psa bo pies mieszka gdzie indziej.
Ja słyszałam z opowieści "osiedlowych", że się zdarzył parę razy mandat za niesprzątanie psich goowienek
Szkoda tylko, że zwiedzam swoje miasto wzdłuż i wszerz jakby nie było od pięciu lat i jeszcze nigdy mi się nie przytrafiła konfrontacja ze strażą miejską. Porozmawiałabym sobie z nimi... może oni wiedzą, na co idzie nasza kasa
Zgadzam się z benką, że foliówki z psimi odchodami są gorsze niż koopy same w sobie. Ale i papierowe torebki nie zawsze spełniają moje oczekiwania niestety przemiękają nieraz... U siebie na podwórku jest łatwo - "wszystko" idzie do kompostnika termicznego (oprócz skórek z cytrusów ), ale jeśli pies wypróżni się gościnnie - ot, kłopot. Staram się tak układać trasy, żeby najpierw zahaczyć o lasek lub łąkę (bo stamtąd nie zbieram...), ale jeśli któremuś zdarzy się "na mieście" - zawsze mam foliówkę. Też się nieraz zastanawiam, na co idą podatki od psa, jeszcze w mieście potrafię zrozumieć, ale na wsi? To dopiero są (lub mogłyby być) duże pieniądze, które można by przeznaczyć na "walkę" z problemem...
Olga, a nie jest czasem tak, że jak masz psy na podwórku to jesteś zwolniona z opłat? Przecież psy pilnują dobytku Pewnie różne gminy mają inny zapis, ale kiedyś Reimar podawała i w większości przypadków tak było...
A uzupełnianie kradzionych worków to hmmm, ja uważam że należy edukować w tym temacie, a nie walczyć z wiatrakami. bo problem jest raczej w naszej mentalności, a nie w braku woreczków. Mentalności ludzi codziennym dawaniem im świeżych koszy wraz z woreczkami na kupy wg mnie nie zmienisz (no ale być może się mylę). Masz racje, mylisz się. Wierz mi, nikt jeszcze nie zmienił się na lepsze po przeczytaniu sloganu na plakacie.
Grzesiek, chcesz pomóc swojej toruńskiej akcji? To ja dam ci pomysł, całkiem naukowy. Opiera się na technice wpływu społecznego, która nazywa się zasadą autoprezentacji Bema.
Otóż zamiast zbierać ludzi w tłumek, który będzie razem zachwalał sprzątanie po psach i robił ładne miny do kamery, zbierzcie stadko wolontariuszy gotowych z godzinę, dwie dziennie poświęcić sprawie. Niech każdy weźmie w garść rolkę torebek i rozstawcie ich na ulicach, parkach itp. Niech pytają każdego spacerowicza z psem, czy nie zapomniał torebki? Jeśli odpowie tak, albo się zawaha przed odpowiedzią - niech mu jedną wręczą. Broń boże nie wytykając braku pamięci, ani nie łapiąc na gorącym uczynku. Bez żadnych podtekstów, żadnej ironii czy krytyki. Coś w stylu "Tak? Nie szkodzi. Ja akurat mam więcej, proszę bardzo." Ważne jest też aby najpierw zadać pytanie - nawiązanie kontaktu i uzyskanie jakiejkolwiek reakcji znacznie zwiększa szansę sukcesu.
Założę się, że tym osobom, które wezmą torebkę głupio będzie potem jej nie wykorzystać jak zajdzie potrzeba.
A działa to tak: każdy z nas podświadomie uważa się za osobę konsekwentną i stara się postępować w sposób konsekwentny. Jeśli postawimy pierwszy krok, trudno od razu zawrócić. Więc jeśli 'odpowiedziałem na pytanie' -> 'biorę torebkę' -> 'sprzątam'.Cały problem w tym, że za całą akcję wzięła się warszawska agencja Fat Baby która do tej pory zajmowałam się "Tambylcami" Rainbow Tours i innymi tego typu akcjami. Nie mają za wiele pojęcia o psach w ogóle, ale wygrali przetarg (każdy z nas mógł) i wykonują zlecenie która zostało ocenione, zatwierdzone przez magistrat. Nie wiem jakie były kryteria wyboru oferenta i nikt tego się nie dowiedział.
Czyli jednym zdaniem - Toruń wdepnął w niezłą kupę. [
http://www.tvn24.pl/12690...,wiadomosc.html ]
W kwietniu kolejna odsłona akcji - nie do(prze)karmiaj ptaków (gołębi).
Aga - pomysł świetny i nie zawaham się go użyć.
Fat Baby obliczyła, iż w Toruniu rocznie wydalanych jest przez nasze psy 200 ton kupy nie chce mi się liczyć - ździebko się przeliczyli. Niech ktoś spróbuje to jakoś przeszacować.
Ostatnio trafiłem na jakiś news, że w Warszawie też obliczali ile ważą psie kupy i było trochę mniej.
Zapomniałbym, jest jeszcze singiel -
http://www.youtube.com/watch?v=8yfTAR2Qqkg Ja głosuje na niego w liście przebojów trójki.
ale wiecie co zadziałało by?STRAŻ MIEJSKA.gdyby chodzili i wlepiali mandaty.w Parku jak widzą że idzie straż szybko pieski mają swoje smycze.a więc skoro można było nauczyć chodzić z psem na smyczy można i nauczyć zbierać gówna.sposób dobry-mandat.myślę że szybko by się nauczyli gdyby komuś przyszło płacić stówkę za gówno
ale z drugiej strony czy strażakom by się chciało... Wiele wiele lat temu w Krakowie tak mnie właśnie szybko nauczono zbierać po psie kupy Wprawdzie mandatu akurat nie dostałam, ale wystarczył sam straszak, naprawdę widziałam, jak chodzą i łapią
Masz racje, mylisz się. Wierz mi, nikt jeszcze nie zmienił się na lepsze po przeczytaniu sloganu na plakacie.
Nie wierze, i myślę że nie jesteś w stanie udowodnić tego, że: "nikt jeszcze nie zmienił się na lepsze po przeczytaniu sloganu na plakacie."
A w drugiej części to chyba nawet przyznałaś że należy edukować, prawda?
Pozatym jak pisałem nie uważam że akcja billbord jest trafiona, ale uważam akcje postawmy milion czy pół miliona koszy na psie kupy i napełniajmy je codziennie workami za nierealną w naszym biednym kraju, bez względu na wysokość podatku, z którego jak ktoś błędnie sugeruje pieniądze nie są przydzielane na jakieś cele i tego niestety nie zmienimy nie zbierając kup.
Ja i tak jestem przekonany że ludzie nie zbierają kup bo:
1. Się brzydzą.
2. Uważają że sprzątanie po ich psie to obowiązek kogoś innego.
Nie wierze, i myślę że nie jesteś w stanie udowodnić tego, że:A co chcesz przez to powiedzieć? Bo moim celem było podkreślenie że plakaty nie działają - nie to że ten konkretny nie jest trafiony, ale że one w ogóle nie mają szans. Oczywiście, nie udowodnię, że nikt nigdy, ale to nic nie zmienia.
I teraz pytanie, na co idą te podatki?Idą na zgarnianie z ulic i odwożenie do schroniska bezdomnych psów.
Zobaczcie sobie do BIPu Waszego miasta. Tam musi być informacja o tym ile miasto płaci za jednego psa zabranego z ulicy do schronu. W porywach jest to nawet 400 i więcej złotych!!!
Wojtku, dodałabym jeszcze, że ... się wstydzą Kiedyś zostałam wyśmiana przez starszą panią, która wyglądała z okna na parterze (tzw. "poduszkowiec"), bo - zbierałam po Lupim przed jej oknem! Mnie to nie zawstydziło, ale domyślam się, że niektórych mogłoby.
Wajola, u nas w gminie niestety zniżka obowiązuje dla gospodarstw rolnych powyżej 1 hektara
Aha, czyli z tego wychodzi, że nie dość, że sprzątam po swoim psie to jeszcze płacę za czyjąś głupotę i nieodpowiedzialność? Hmm... ładnie.
I jak tu przekonać ludzi do sprzątania kup, jak ci co to robią wychodzą na minus? Gdzie tu logika?
A jak ze stawkami? W każdej gminie jest inaczej, czy jednakowo dla wszystkich? Bo jeśli jednakowo to Wam współczuję
A wracają do sprawy wstydu przypomniała mi się sytuacja, kiedy mojemu psu przypomniało się o potrzebie już w drodze do domu ze spaceru (po 40 minutach chodzenia na łąkach) i bezczelnie narobił tuż pod ławką, przy klatce schodowej jakieś bloku To było już po akcie mojego buntu, więc nie miałam woreczków przy sobie... akurat szła jakaś starsza kobita i było mi strasznie głupio to zostawić... ale miałam chusteczki
To mi jeszcze powiedziała, że biedna, jedyna zbieram, a ludzie to olewają i po zimie nasze trawniki wyglądają jak pole minowe.
I jak tu przekonać ludzi do sprzątania kup, jak ci co to robią wychodzą na minus? Gdzie tu logika? Ha, dokładnie tak. Na tym właśnie polega dylemat społeczny - niezależnie od tego co robią inni, i tak zawsze wyjdziesz na lepsze jeśli nic sama nie robisz. Bo jeśli inni nie sprzątają, to nie dość że twoje sprzątanie w ogólnym rozrachunku nic nie da - trawniki i tak będą zasyfione - to jeszcze wkładasz w to jakiś wysiłek. Z kolei jak inni sprzątają, to i tak bardziej opłaca się nie sprzątać - bo twoje niesprzątanie bardzo nie zmieni ogólnego wyglądu trawników (pewnie i tak jakaś inna dobra dusza by sprzątnęła w imię sprawy), a efekt masz bez wysiłku. I to jest właśnie cały dylemat - jeśli każdemu zawsze bardziej opłaca się nie sprzątać i wszyscy wybierają takie racjonalne zachowanie to efekt jest jaki jest. Nikt nie sprząta. Zmiana takiej sytuacji wymaga namówienia ludzi do totalnie nie logicznych zachowań. Do tego dochodzi jeszcze wewnętrzna niechęć do bycia wytykanym palcami, jako ten 'inny', 'dziwak', 'śmieciarz' itp - no bo zawsze znajdzie się ktoś kto cię z chęcią wyśmieje jeśli będziesz sprzątać kupy. To jest właśnie problem. I dlatego śmieszą mnie kampanie z udziwnionymi plakatami nawołujące do sprzątania - sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana i potrzeba dużo bardziej wyrafinowanych rozwiązań.
No to ja już nie wiem co mam robić.
Z własnej wredoty, z faktu płacenia podatku bym nie sprzątała, ale z drugiej strony po tym, jak przez 3 lata sprzątałam to głupio jest zostawić minę na środku trawnika przy bloku...
I tak najbardziej lubiłam minę "poduszkowców" kiedy wychodzili do okna widząc mnie na trawniku i przeganiali a ja im, że posprzątam, jak narobi błyskawicznie zamykali okna i przepraszali
he, he wlasnie mówili w tvp info że składujemy na wysypiskach 95% wszystkich smieci (najwiecej w Uni), wysypiska juz nie spelniaja norm, wiec sa masowo zamykane, a tu jeszcze TIRowcy przywiezli kilka ton smieci z Zachodu. Gdzie tu miejsce na 200 mln kg kup w 200 tys kg folii???
W ewolucji spolecznej ominmy ten kawalek z foliowkami (drogi i edukacyjnie trudny) i przejdzmy do profesjonalnych sprzataczy lub torfowych placyków
Wojtku, to ze nie widzisz hałd foliowek, to nie znaczy ze ich nie ma, w końcu kosmici ich nie zabierają w kosmos, gdzies leża i poleżą jeszcze długo...
Bądzmy tez odpowiedzialni za nasze smieci, nie tylko psy!
czyli podsumowując temat?:
nie sprzątajmy po psach bo to ekologiczne bo nie używasz foliówek do tego.kupa się rozłoży jako nawóz foliówka nie.
Następnym razem jak mnie ktoś zaczepi to mu powiem, że zbieranie kup jest nieekologiczne I za bycie ekologicznym można mandat dostać?
wajola, tak wywnioskowałam z postów wszystkich.ja tam zawsze prowadzę go na łąkę albo do lasu żeby nie sprzątać.w stolicy muszę bo samo centrum więc łąk i lasów nie ma
w lesie/ na łące, na polu nie zbieram. Jezdze trenowac w jedno miejsce od lat, psy po treningu robią wysiłkową kupe, ale przyroda sobie z tym radzi
z chodnika - trzeba zebrac bo to chamstwo
z wybiegów - zbieram i zakopuje, nie pakuje do toreb
W miastach uwazam że powinno byc podobnie - zbieraja oddzielnie od innych smieci, kompostuja. Indywidualnie tak sie tego nie da przeprowadzic - bo skad niby kompostownik na każdym osiedlu/ w parku?
Wogole to problem ogolny - jestemy brudasami! Jezdze sobie na rowerze i widze jakie gory smieci ludzie wyrzucaja z aut! Zgroza. Póki nie mielismy w mojej wiosce asfaltu przez las bylo niezle; teraz jak tylko wjezdzam w las pojawiaja sie haldy smieci w rowach! Tam gdzie chodzilismy z psami podgladac wiosna niebieskie żaby i traszki , leża teraz zatopione opony, kanistry, torby ze śmieciami.. Jakies sluzby z tym walcza- ostatnio popakowali wszystko do niebieskich worków..
W miastach to samo, specjalnie sie przyjrzałam - 'zwykle' smieci przewalaja sie wszędzie - po chodnikach, rynsztokach, trawnikach. I tu znow nie rozumiem 'wielkiego problemu psiej kupy' - smiec jak kazdy inny, powinien byc usuniety przy sprzataniu przez odpowiednie służby! Słuzby stworzone właśnie dlatego żeby bylo czysto, a ludzie śmiecą i śmiecić bedą!
Dalsza refleksja - od przedszkola wychowawcy i rodzice powtarzaja 'wrzuc smiecia do kosza' a calkiem spora liczba i tak wywala plastikowe butelki prosto przez okienko auta! To czego sie spodziewac w temacie kup? Przeciez taka butelke bez obrzydzenia można chyba znieść w aucie i łatwo mozna wywalic na stacji benzynowej, na która sie na pewno zajedzie.. Edukacja jest przez dziesięciolecia i społeczeństwa/ jednostek nie udało sie mimo to wychować..
No i to jest prawda. Ludziom przeszkadzają kupy na trawnikach, ale tony rozbitych butelek przy placach zabaw dla dzieci to już nie
Moje psy już wielokrotnie były kontuzjowane na zwykłym spacerze, na ŁĄCE, na której menelstwo postanowiło "pobawić" się i porozbijać wszystkie flaszki, które się opróżniło... ostatnio coraz częściej widzę szkło nie tylko w rowach przy lesie, czy na nieużytkach, ale na trawnikach między blokami, w centrum osiedla, na chodnikach w parku! Którym dziennie przechodzi co najmniej 200 osób (newralgiczne miejsce w naszym mieście).
Wdepnięcie w psią kupkę to można zwieńczyć jakimś cichym przekleństwem, iść do domu umyć buta, albo przetrzeć w trawie...
Ale nie wyobrażam sobie dzieci biegających po parku (przy placu zabaw) w balerinkach po stercie szkła...
[ Dodano: 2010-03-29, 17:27 ]
Wajola co do szkła zgadzam się. Niedawno podczas opłacania podatku za psy pogawędziłem sobie trochę z urzędnikami na temat psich kup.
Zwróciłem im uwagę, że po psach ok posprząta się ale kto posprząta po ludziach tony szkła. Poroskładali ręce ,głupie uśmieszki i po minach było widać jakby chcieli powiedzieć "idz już", co do mnie to sprzątam po swoich psach i często zdarza się tak, że niosę ten woreczek kilka ulic zanim znajdę jakiś śmietnik. W pewnym miasteczku w Wielkiej Brytani władze sprowadziły do miasta chyba Żuka "gnojaka" w mgnieniu oka wysprzątały miasto z psich kup, więc może to jest metoda.
Znalazłem coś takiego
http://trojmiasto.gazeta...._psia_kupa.html
No to ja też jestem za Gnojakami
No to ja też jestem za Gnojakami ja też-zbieramy podpisy?
jasne;p
nie będę zbierać po psie... kupka się rozłoży przez tydzień a woreczek 500 lat. Po za tym nie bardzo mi się chce spacerować z psią kupą w ręce, ani jej dotykać.
No chyba że by mi psica narobiła na chodniku gdzieś w mieście ale póki co dbam o to by tak nie było.
Niech ludzie zaczną sprzątać za własnymi tyłkami tak jak poprzednicy napisali
Kupka się bynajmniej przez tydzień nie rozłoży. Co więcej, jesienna kupka spokojnie przetrwa do wiosny pod śniegiem.
o ile zima będzie mroźna tak jak ta;) Bo zwykle nie jest:P A nawet jeśli to pozostanie do wiosny nie na kolejne 500 lat tak jak zawiniątko:D
ptaszkom i innym wolnym zwierzaczkom też zabronia kupkać?:P Ci co stanowią te prawo zapewne sami zaśmiecają to na co narzekają
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl