alexisend
Witam wszystkich
Po kilku miesiącach przemyśleń zdecydowałem się na kastrację swojego psa. Cała "akcja" ma odbyć się jutro o godzinie 16. Przewidywany czas operacji 2 godziny, z narkozą, operacją i wybudzaniem. Takie informacje uzyskałem od weta. Postaram się w tym poście opisywać swoje obserwacje dotyczące zmian jakie będą w najbliższych miesiącach występować po tym drastycznym (jak dla mnie) "zabiegu".
Krótka charakteryzacja Argosa:
wiek: 2 lata 7 miesięcy
ochota do biegania: b.duża
apetyt: jest
charakter psa: trudny, dominant ale inteligentny, czasami nieobliczalny
sierść: lśniąca biało, srebrno, czarna
zachowania wobec innych psów: agresywny, dominujący
zachowania wobec innych suk: brak agresji ale ciągła próba dominacji, która ma zmierzać do kopulacji
zachowania wobec obcych ludzi: może ugryźć jak ktoś próbuje go od razu głaskać zamiast np. dać do powąchania dłoń, niepewny
zachowania wobec "swoich" ludzi: chętny do zabawy, ale kiedy nie ma ochoty potrafi podnieść wargę aby mu dupy nie zawracać (ostrzega), zabawki odda ale np w zamian za coś lepszego
przy jedzeniu: pilnuje jedzenia i nie pozwoli innemu psu (nawet jak się nasyci) aby mógł zjeść resztę, ja i moja żona możemy mu tą miskę wziąć
co potrafi: siada, podaje łapy, waruje, przynosi coś co mu się rzuci w zamian za nagrodę, pokazuje co konkretnie w tym momencie chce np. że jedzenie, że wyjść z nim (smycz, buty), że zabawkę itp.
socjalizacja: od małego podróżuje samochodem, żadnych problemów lokomocyjnych, bardzo duży kontakt z nowymi miejscami, ludźmi
najgorsze rzeczy jakie zrobił: ugryzł teściową , żonę ugryzł w nos (rozciął skórę) jak go objęła na balkonie (prawdopodobnie z powodu lęku przed wysokością) ale jednak ugryzł.
Moje oczekiwania wobec Argosa po kastracji: obniżenie poziomu hormonów co w następstwie (mam nadzieję) spowoduje złagodnienie psa wobec innych psów, chciałbym przedłużyć mu życie ponoć średnio o 2 lata kastraty żyją dłużej, oby nie myślał ciągle jakby sobie ulżyć
Czego się boję? że zmieni się na gorsze... brak chęci do biegania, gryzienie i agresja do suk, większa nieobliczalność
[ Dodano: 2009-03-06, 22:31 ]
Spoko... będzie dobrze. Mój Frost po sterylce nie zmienił się, dalej lubi biegać i jest takim samym wariatem jak był
Musisz nad swoim psiakiem dużo popracować, wiesz te numery z pierwszeńswem wchodzenia, jedzenia... U nas zadziałało rzucanie na glebę na plecy i trzymanie do momentu uspokojenia (psa oczywiście). Parę takich akcji i pies zaczął chodzić jak w przysłowiowym zegarku
Głowa do góry i trzymamy kciuki !!!
dzisiaj już chodzi bez kiwania ale widać że go boli, ma opuchliznę na pisiorku i w miejscu gdzie miał cięcia, apetyt brak
RUNNER jeszcze jutro będzie taki dziwny.zjeść może zje coś wieczorem.ale dużą zmianę zobaczysz w poniedziałek bo odżyje.przynajmniej tak było z Ziomkiem.
mam nadzieję,że Twój pies zmieni się na lepsze.bo mój zrobił się agresywniejszy niestety .ale coraz częściej zaczynam zauważać że ta agresja pojawia się tylko wtedy gdy Ziomek jest na smyczy.natomiast puszczony jest mniej agresywny ale jest nadal.po kastracji także uspokoił się w domu.nie wyje,nie piszczy jak nas nie ma.oczywiście kaganiec ma na pysku bo nie wierzę mu jeszcze że nic nie zrobi.no i zrobił się jeszcze większa przylepa
hormony u psa pracują jeszcze 3 miesiące po kastracji więc i ja czekam jeszcze na koniec fochów
pokiziaj go od nas
Witam wszystkich
Po kilku miesiącach przemyśleń zdecydowałem się na kastrację swojego psa. Cała "akcja" ma odbyć się jutro o godzinie 16. Przewidywany czas operacji 2 godziny, z narkozą, operacją i wybudzaniem. Takie informacje uzyskałem od weta. Postaram się w tym poście opisywać swoje obserwacje dotyczące zmian jakie będą w najbliższych miesiącach występować po tym drastycznym (jak dla mnie) "zabiegu".Witaj jeżeli chodzi o mnie, to zawsze, gdy pojawia się temat kastracji jestem jej wielkim zwolennikiem. Jestem pewna, że Ty również odkryjesz pozytywne skutki.
pocahontas napisał/a:
mam nadzieję,że Twój pies zmieni się na lepsze.bo mój zrobił się agresywniejszy niestety .ale coraz częściej zaczynam zauważać że ta agresja pojawia się tylko wtedy gdy Ziomek jest na smyczy.natomiast puszczony jest mniej agresywny ale jest nadal.
pocahontas, dla mnie ta informacja to jakiś meksyk , albo masz pecha i Ziomek, to pies potwierdzajacy regułę... albo sama juz nie wiem. Tak nie powinno być...Albo Ziomek jest na tyle inteligentny, że wie jak sobie "wywarczeć" bieganie luzem
runner będzie dobrze!
apetyt już jest nawet już do zabawy się garnie, znalazł piłeczkę ale lepiej niech leży , nogi do sikania podnosi obydwie, nie piszczy z bólu
pocahontas, dla mnie ta informacja to jakiś meksyk , albo masz pecha i Ziomek, to pies potwierdzajacy regułę... albo sama juz nie wiem. Tak nie powinno być...on w ogóle jest wyjątek i jeden wielki meksyk!!po operacji okazało się że nie ma drugiego jądra,że stał się agresywniejszy,jak powącha kupę innego psa to kicha...ech...mam pecha
RUNNER dobrze że nogi podnosi do sikania.mój przez 2 dni sikał jak baba Moi, mimo że nie kastrowani, też często sikają „jak baba” - i nic w tym złego (;
pocahontas może to kwestia wejścia Ziomka w określony wiek...
W sumie to ciężko nam tak debatować, nie znając psa i warunków w jakich żył i żyje.
Spróbuj na spacery zabierać kieszeń smakołyków i odwracać nimi uwagę Ziomka od innych psów. Może pomocny bedzie kantarek, łatwiej jest zapanować nad psem.
Poproś znajomych z psami o pomoc w treningach. Umawiajcie się na spacerach, prowokujcie spotkania z psami na smyczach...
Dodatkowo pokazuj psu że TY jestes przewodnikiem i że nic się złego nie dzieje, gdy mijacie innego psa na smyczy. Może to pomoże...a na pewno nie zaszkodzi
Dodatkowo pokazuj psu że TY jestes przewodnikiem i że nic się złego nie dzieje, gdy mijacie innego psa na smyczy. Może to pomoże...a na pewno nie zaszkodzi W przypadku Argosa to wystarczy mijanie się z innym psem..i ten drugi pies próbuje powąchać Argosa gdzie przy tym wąchający merda ogonem , to argos go cap za pysk... i tak wygląda to prawie zawsze. Argos jakby nie rozpoznawał intencji drugiego psa, tak było od małego i jest do dziś.
Wiecie co, tak się zastanawiam, czy to nie jest cecha charakterystyczna hasiorów jak inne -polowania, ucieczki, kopanie...
Mój pies, tez ma takie zajawki, że poluje na każdego psa ale tylko gdy jest na smyczy albo przypięty do czegokolwiek. A robi to zupełnie bezgłośnie, żadnego warknięcia... nic... Raz kłap i idzie jakby nigdy nic. Nawet suczki atakuje, po prostu wszystko co idzie również na smyczy. Oczywiście nie pozwalam mu, zawsze za wczasu reaguje i przyciągam go do nogi i staram sie odwrócic jego uwagę albo staram się wyegzekwować bieg prosto.
A nie mogę powiedziec że mam agresywnego psa, bo jak jest luzem to nie rzuca się na inne psy bez powodu, nawet na swoim terenie i przy swoich suczkach najpierw robi próbe sił, czyli zwykłe odruchy dominacyjne a nie gryzie od razu i bez powachania.
Co o tym myslicie ??? Przecież w sumie, jak pies jest wykastrowany, jest kochany i nie agrsywny, to dlaczego zawsze gdy idzie na SMYCZY to akurat wtedy chce ugryźć wszystko inne co jest w zasiegu zębów ??? I jak widzę nie jest to jeden czy dwa przypadki, ale jest ich więcej...
może to nie jest tak jak ujęłam.
jeśli inny pies idący na smyczy nie spojrzy w jego stronę lub nie zawarczy lub nie podbiegnie lub nie zaszczeka to on tylko się będzie oglądał za nim.przy moich ponagleniach będzie truchtał dalej.ale jeśli inny pies zrobi cokolwiek to od razu warczy.i zaczyna ciągnąć do niego.
dla przykładu powiem jeszcze że kiedyś idąc na smyczy,Ziomek widział inne psy za siatką w ogóle je olewał.teraz biegnie wzdłuż ogrodzenia warcząc.rzadko się zdarza aby nie zwracał uwagi na nie.wcześniej tych rzeczy u niego nie było...
dla przykładu powiem jeszcze że kiedyś idąc na smyczy,Ziomek widział inne psy za siatką w ogóle je olewał.teraz biegnie wzdłuż ogrodzenia warcząc.rzadko się zdarza aby nie zwracał uwagi na nie.wcześniej tych rzeczy u niego nie było...Poprostu dorasta,o ile pamietam Ziomek ma 1,5 roku tak?
Kastracja kastracją,ale przecież to istota myśląca,hormony hormonami,ale może w głowie ma pozostałości z przeszłości,jakiś głęboki uraz i stąd takie reakcje.
Kuna napisał/a:
jeżeli chodzi o mnie, to zawsze, gdy pojawia się temat kastracji jestem jej wielkim zwolennikiem
Zawsze???
Dla mnie kastracja ma sens w przypadku
1)psów nierodowodowych z przyczyn wiadomych
2)w przypadku braku mozliwości kontrolowania nie planowanego rozmnażania gdy faktycznie jest bardzo duże stado
3)gdy mamy do czynienia z rasą agresywną a jak wiadomo SH do takiej nie należy Trochę za ogólnie potraktowałaś słowo "zawsze" . Chodziło mi o dyskusje na forum, gdy ktoś się zastanawia nad tym czy kastrować psa czy nie, z takich czy innych powodów, to ja zawsze jestem za...
Natomiast, aby odnieść się do całej Twojej wypowiedzi, to cóż Kasiu, tak jak kilka osób w innym wątku, uważam, że siberianów jest za dużo i tylko wybitne jednostki mogą byc rozmnażane. Większość z nas takowych nie posiada, wiec nie widzę powodu, aby ich nie kastrować. Ja w tej chwili co dwa tygodnie mam w domu kastracje. Oprócz jednego malamuciego reproduktora (i to tylko dlatego, że związana jestem umową) oraz jedenej suki grenlandzkiej (którą zostawiamy sobie, że tak powiem na własne potrzeby) tnę wszystko bez względu na płeć, rasowość czy wręcz osiągnięcia wystawowe. I nie jest to tylko podyktowane tym, o czym piszesz w pkt. 2. Po prostu uważam, że tych psów jest za dużo, a moje stado jest tego najlepszym przykładem...
Żeby od razu uciąć pytania: 3/4 naszego stada to psy albo kiedyś bezdomnne albo takie, które musiały zmienic dom...
Natomiast, aby odnieść się do całej Twojej wypowiedzi, to cóż Kasiu, tak jak kilka osób w innym wątku, uważam, że siberianów jest za dużo i tylko wybitne jednostki mogą byc rozmnażaneGreta tak,ale ludzie decydując sie na kastracje kieruja sie zupełnie innymi pobudkami
Mało kogo z nich obchodzi problem zbyt dużej ilosci SH na ulicach,raczej mysla ze wykastrują psa i będą mieli grzecznego,potulnego kanapowca,merdającego ogonkiem na widok innych piesków spotykanych w parku,pieska który będzie zdobił ich ogródek niewykopawsze żadnej dziury,pieska którey będzie potulnie szedł przy nodze pani na szpileczkach.a to jest złe myslenie wg mnie kastracja nie rozwiąze tego problemu
Ano z całą pewnością masz rację... moim kastratom nie brakuje wcale ikry , nawet pomimo, tego co czasami tu czytam... psy po kilku latach od stracenia klejnotów nadal kryją suki. Taki bezpieczny sex
A wracajac do tematu to już powiedziałam, że pewne zagadnienia należy psu wytłumaczyć, bo oprócz hormonów maja jeszcze nawyki i pewne cechy charakteru, nad którymi warto pracować.
ja wykastrowałam Ziomka ze względu na to że:
-nie ma rodowodu
-brak jądra
-denerwowały mnie propozycje matrymonialne
-dla zdrowia jego
koniec
A ja Lupiego dla wygody (ze strachu, że nie upilnuję dwóch suk w cieczce i jego... dla zapobieżenia cierpieniom towarzyszącym niemożności spełnienia prokreacji, bo wiem, ze psy nie mogąc pokryć suki cierpią, a i suki w cieczce też liczą bardzo na pokrycie...). Jak Kuna, jestem za kastracją, zwłaszcza psów schroniskowych lub włóczących się. Uważam, że jest ich zbyt dużo w Polsce, aby wszystkie miały szanse na dom. Zgodnie z hasłem "lepiej zapobiegać, niż leczyć". A co do efektów i oczekiwań związanych z kastracją psów - widzę dużą rolę wetów w uświadamianiu właścicielom skutków zabiegu, czasem ulotka nie wystarczy, trzeba rozmowy.
BTW akurat powinna trwać w lecznicach coroczna akcja taniego sterylizowania - jak ktoś "chętny", to niech szuka lecznicy biorącej udział w programie.
dla zdrowia jego jako facet protestuję jakie zdrowie zostać eunuchem!
[ Dodano: 2009-03-09, 11:55 ]
mam męża Jarku...zdziwiony
a poza tym nie bądź złośliwy.jak chodziłam do szkoły w moim dzienniczku były zawsze uwagi typu-Justynka bije chłopców...
aha-jeszcze raz ktoś napisze koniec to go dorwę i rozerwę jak żabę!
Ja Birmę wysterylizowałam z 2 powodów...
Po 1.
Dość już jest psów w schronisku, jakieś przypadkowe [bo nie dopilnowałam itp.] szczeniaki raczej by nic nie pomogły
Po 2.
Ja się cały czas boję, że poprzedni właściciel postanowi "odzyskać" Birmę... miał ją właśnie dla szczeniaków [Birma rodziła po raz pierwszy w wieku 8 miesięcy !]. Dlatego zbieram wszystkie rachunki na moją dziewczynkę [łącznie ze szkoleniem za 1000 zł i przecież wcale nie takim tanim sprzętem do ciągnięcia].... wtedy jest nadzieja, że pijaczek jak się dowie ile musiałby mi oddać + że nie będzie szczeniąt to nie będzie się starał od odzyskanie młodej ...
Ps. Co prawda punkt 2 jest raczej nie możliwy, ale ja nadal się boję... jeszcze najbliższe 2 lata będę się bać
jak chodziłam do szkoły w moim dzienniczku były zawsze uwagi typu-Justynka bije chłopców... a złośliwy nie byłem - widzisz ile tam jest śmiejących się mordek?
Wracając do meritum to napiszę jeszcze coś na temat Argosa, że to jest przypadek szczególny potrafi podczas wyciągania kleszcza pomyśleć że chce mu się wyrządzić krzywdę... a uprzedzam Argos nigdy nie był uderzony przez człowieka, no chyba, że jeszcze u "hodowcy". Nie znosi jak się go podnosi na ręce od razu widać strach w jego oczach. Problemy Argosa są na tle dominacji i lęków, z tymi drugimi to nie wiem jak sobie poradzić... i tyle.
Cytuję słowa tresera, który widział Argosa jak był jeszcze szczeniaczek.. "cholerny dominator i trzeba na niego uważać"
Moja pierwsza malamutka - Bora, to również połączenie dominacji z tchórzostwem, wg mnie... najgorsza mozliwa mieszanka Niemniej jednak mogę zrobić z nią wszystko, wszędzie zabrać itd.... dlaczego? bo była dobrze socjalizowana. To trudne zadanie i dość żmudne, pokazywanie psu, że świat nie jest straszny z jednoczesnym udowadnianiem mu, że to nie on rządzi... ale warto! W pojedynkę, zresztą jak każdemu pozostałemu psu, robie jej zastrzyki, mierzę temperaturę, obcinam pazury, wyciągam kleszcze... no nie wiem co tam jeszcze, ale to nie wzięło się znikąd, wszystko musiałam wypracować. W każdym razie, runner, myslę, że Argos nie jest przypadkiem szczególnym
Moja pierwsza malamutka - Bora, to również połączenie dominacji z tchórzostwem, wg mnie... najgorsza mozliwa mieszanka Niemniej jednak mogę zrobić z nią wszystko, wszędzie zabrać itd.... dlaczego? bo była dobrze socjalizowana. To trudne zadanie i dość żmudne, pokazywanie psu, że świat nie jest straszny z jednoczesnym udowadnianiem mu, że to nie on rządzi... ale warto! W pojedynkę, zresztą jak każdemu pozostałemu psu, robie jej zastrzyki, mierzę temperaturę, obcinam pazury, wyciągam kleszcze... no nie wiem co tam jeszcze, ale to nie wzięło się znikąd, wszystko musiałam wypracować. W każdym razie, runner, myslę, że Argos nie jest przypadkiem szczególnym Słuchaj ja ze swoim Argosem od szczeniaka jeździłem po swoich znajomych, wchodziłem z Argosem do ich biur itp itd. Cały czas myślałem właśnie o socjalizacji... i co? nie wiem co powoduje, że do jednego człowieka jest ufny a do innego nie.. i tutaj pytam się często ludzi, którzy od razu zostali polubieni przez Argosa..czy np. mają psa..a oni że nie. Wydaje mi się, że on bardzo dobrze wyczuwa czyjąś wątpliwość w stosunku do niego. Zauważyłem również, że jak zwraca się do Argosa osoba o niskim głosie i on jej nie zna to wtedy już się boi...
Jeżeli jakiś człowiek, który kompletnie nie zna się na podejściu do psa zaczyna w pierwszym kontakcie nie obróconą dłonią głaskać po głowie to Argos go chapie..
jeżeli ktoś zwraca się spokojnie, spodnią stroną dłoni daje najpierw powąchać tą rękę... to Argos nie czuje się zagrożony i jest ok - merda ogonem
a najśmieszniejsze jest to, że takie sytuacje się zdarzają u osób, które maja psa, a nie znają podstawowych zasad...
Runner niestety idiotów z psami nie brakuje - jak dzisiaj ćwiczyłam z Birmą na rowerze to jakaś "inteligentna" babka puściła do nas dobermana, żeby się pobawił. Jak to zobaczyłam to się zatrzymałam. Birma niestety swój charakterek ma i pędzący pies = atak . Jak szarpnęła to dostałam siodełkiem w krzyż tak mocno, że aż mam ranę [Birma była przypięta linką do roweru] ... a baba jeszcze się dziwiła czego ją opieprzam, bo przecież "jej piesek łagodny" .
Runner niestety idiotów z psami nie brakuje - jak dzisiaj ćwiczyłam z Birmą na rowerze to jakaś "inteligentna" babka puściła do nas dobermana, żeby się pobawił. Jak to zobaczyłam to się zatrzymałam. Birma niestety swój charakterek ma i pędzący pies = atak . Jak szarpnęła to dostałam siodełkiem w krzyż tak mocno, że aż mam ranę [Birma była przypięta linką do roweru] ... a baba jeszcze się dziwiła czego ją opieprzam, bo przecież "jej piesek łagodny" .no właśnie takie zachowania są normą
ja wtedy spuszczam swoje jak nie ma reakcji ze strony właściciela pędzągo w naszym kieruknku psa. Efekty już są widoczne - nad Wisłą jak jadę są ogródki działkowe gdzie mieszkaja ludzie - te psy które jeszcze w zeszłym roku wybiegały na drogę już są tak zabezpieczone, że tylko ujadają zza płotu. Tłumaczenia nie pomogły ale moje spuszczone misiaczki zaprowadziły porządek raz dwa
Dzień 3 po kastracji.. nie widać po Argosie, że miał jakąś operację, nie piszczy jak chodzi, nawet dzisiaj podbiegał i to bez żadnych "dziwnych" kroków. Czasami sprawdza co tam się stało między nogami i jak zaczyna lizać rany to od razu mu zabraniam. Jedyna rzecz, która mi się rzuciła to właśnie po tej kastracji jakby zmniejszyła się częstotliwość proszenia Argosa abym go wyprowadził na dwór aby się wysikał.
i co jeszcze??? no z tego to się będziecie śmiać: Argos zaczął patrzeć na włączony TV...
i wskoczył 4-ma łapami na łóżko co mu się zdarzyło dopiero 3 razy w życiu
fakt - tv i wskok na kanapę uważaj runner bo za chwilkę zawoła jak każdy porządny facet - piwko proszę
:mrgreen: fakt - tv i wskok na kanapę uważaj runner bo za chwilkę zawoła jak każdy porządny facet - piwko proszę dobre... ale mnie rozbawiłeś od rana pzdr
O to chodziło
kolejna nowa rzecz u Argosa.. jak wyszedł na dwór to stanął i sikał i sikał i sikał....a nie "psztykał" na kolejne drzewka........
załatwienie za jednym po ciagnięciem
No cóż... myślę, że Argos ma mocno strachliwy charakter. Z tego co piszesz, to socjalizacja była przeprowadzona, być może mało intensywnie? Tylko nie myśl sobie, że zarzucam Ci, że się "obijałeś", chodzi mi o to, że w pracy z Borą cały czas stwarzałam sytuacje dla niej stresowe i uczyłam pokonywać coraz to wieksze trudności. Zabieranie jej w różne miejsca i poznawanie nowych ludzi i psów, to tylko wczesna faza szczenięca... Inna sprawa, że aż takim tchórzem nie była, ludzi przestała się całkowicie bać mniej wiecej w 3-4 miesiącu życia.... jest takie pojęcie "stres pozytywny" - pies po przezyciu stresu nagle odkrywa, że nic się nie stało i następnym razem boi sie mniej, a czasami wręcz wcale, Argos jest jeszcze młody próbuj w ten sposób.
A co do jego zachowań, to ja nie stawiałabym na zmiany po kastracji Nawet podświadomie, ale na pewno otaczacie go większą troską i uwagą niż zwykle, zreszta to widać po Twoich postach Argos to wyczuwa i stąd jego obecność na łóżku. Co do sikania, to tez nie brałabym sobie tego do serca, coś go tam jeszcze ciągnie, rana zaczyna się goić, więc swędzi, lepiej sie wysiusiać raz a porzadnie niż co chwilę podnosić łapę. Moje, że tak powiem, wieloletnie kastraty (w sensie bycia kastratem) podnoszą łapy przy każdym krzaczku, bez względu na to czy zostały wykastrowane juz jako ukształtowane psy czy jeszcze młokosy. Zmiany w zachowaniu będziesz mógł zaobserwować za kilka miesięcy...
No cóż... myślę, że Argos ma mocno strachliwy charakter. Z tego co piszesz, to socjalizacja była przeprowadzona, być może mało intensywnie? Tylko nie myśl sobie, że zarzucam Ci, że się "obijałeś", chodzi mi o to, że w pracy z Borą cały czas stwarzałam sytuacje dla niej stresowe i uczyłam pokonywać coraz to wieksze trudności. Zabieranie jej w różne miejsca i poznawanie nowych ludzi i psów, to tylko wczesna faza szczenięca... Inna sprawa, że aż takim tchórzem nie była, ludzi przestała się całkowicie bać mniej wiecej w 3-4 miesiącu życia.... jest takie pojęcie "stres pozytywny" - pies po przezyciu stresu nagle odkrywa, że nic się nie stało i następnym razem boi sie mniej, a czasami wręcz wcale, Argos jest jeszcze młody próbuj w ten sposób.
A co do jego zachowań, to ja nie stawiałabym na zmiany po kastracji Nawet podświadomie, ale na pewno otaczacie go większą troską i uwagą niż zwykle, zreszta to widać po Twoich postach Argos to wyczuwa i stąd jego obecność na łóżku. Co do sikania, to tez nie brałabym sobie tego do serca, coś go tam jeszcze ciągnie, rana zaczyna się goić, więc swędzi, lepiej sie wysiusiać raz a porzadnie niż co chwilę podnosić łapę. Moje, że tak powiem, wieloletnie kastraty (w sensie bycia kastratem) podnoszą łapy przy każdym krzaczku, bez względu na to czy zostały wykastrowane juz jako ukształtowane psy czy jeszcze młokosy. Zmiany w zachowaniu będziesz mógł zaobserwować za kilka miesięcy...aha thx
jeszcze dodam, że Argos jeździ ze mną samochodem codziennie i wszędzie... no chyba, że są upały
runner, generalnie uważam, że przeprowadzasz prawidłową socjalizację, tyle, że powinieneś zwiększać stopień trudności. Argos musi poznawać różne sytuacje, ludzi stojących, idących, biegnących, to samo dotyczy psów. Ale to nie wszystko, dworce autobusowe, PKP, dziwne, wg psa oczywiście, budowle... Bora bała się wszystkiego, przejeżdżającego samochodu, pociągu, lecącego samolotu, dorosłych, dzieci, osób starszych... wszystko co było dla niej nowe było powodem do paniki. Oczywiście Tobie teraz bedzie dużo trudniej, Argos jest dorosły, ale małymi kroczkami... tylko pamietaj, właściwa hierarchia to podstawa. Żeby czuł się przy Tobie bezpiecznie, musisz byc bezwzglednym przywódcą stada, który sam nie boi sie niczego.
Hej
Argos jest 10 dni po kastracji, przeszedł ją bez problemów, rana cięcia wygojona, szwy ściągnięte, a moje pytanie brzmi kiedy mogę go podpiąć do linki aby mógł ze mną biegać?
a moje pytanie brzmi kiedy mogę go podpiąć do linki aby mógł ze mną biegać?No teraz to już raczej na jesień ale to jest tylko moje skromne zdanie. Niektórzy rozpoczynają teraz nowy sezon. Jak chcesz z nim biegać jako canicros to za dwa tygodnie możesz go dopinać, nie powinno być problemu.
Jeżeli chodzi o sam zabieg kastracji, to już może biegać (w koncu to nie była operacja u suki... ), natomiast jeżeli chodzi o antybiotyk, który zapewne dostał, to myślę, że co najmniej tydzień od ostatniej dawki powinien jeszcze minąć...
Antybiotyki? w piątek 6 marca miał operację, sobota, niedziela, poniedziałek dostawał antybiotyk w tabletkach rano i wieczorem i to koniec leków. Czyli dzisiaj mija siódmy dzień od ostatniej tabletki...
Bora bała się wszystkiego, przejeżdżającego samochodu, pociągu, lecącego samolotu, dorosłych, dzieci, osób starszych... wszystko co było dla niej nowe było powodem do paniki. Jak obiawiała sie ta panika?
Pytam, bo ja po 5 lat pracy nad Katią darowałam już sobie Ona jak się czegoś boi to zamyka się w sobie. Potrafi usiąść i patrzeć w jeden punkt. Cała jest przy tym spięta Dotykając jej można wyczuć, że każdy mięsień jest maksymalnie napięty. Jak piszę przez 5 lat nie znalazłam na to sposobu
Antybiotyki? w piątek 6 marca miał operację, sobota, niedziela, poniedziałek dostawał antybiotyk w tabletkach rano i wieczorem i to koniec leków. Czyli dzisiaj mija siódmy dzień od ostatniej tabletki...w takim razie spokojnie możecie sobie pobiegać, wg mnie oczywiście
Kuna, byłam w kontakcie z innym psim psychologiem, który z kolej kontaktował się z Zofią. Wyczyniałam cuda aby jakoś Katię wyprowadzić na prostą ale się nie udało. To tak głęboko w niej tkwi, że chyba po prostu się nie da Przyzwyczailiśmy się tak ogólnie, ale najtrudniej było zaakceptować to, że nie nadaje się na zawody
Kuna, byłam w kontakcie z innym psim psychologiem, który z kolej kontaktował się z Zofią. Wyczyniałam cuda aby jakoś Katię wyprowadzić na prostą ale się nie udało. To tak głęboko w niej tkwi, że chyba po prostu się nie da Przyzwyczailiśmy się tak ogólnie, ale najtrudniej było zaakceptować to, że nie nadaje się na zawody Przykro mi ... nigdy nie miałam do czynienia z takim przypadkiem, zresztą... co ja mogę powiedziec? korzystałaś z pomocy fachowców.. i myślę, że na pewno zrobiłaś wszystko co się dało. I tak dziewczynka ma szczęście, że to Ty jeteś jej Panią, a nie ktoś, kto po prostu pozbyłby się problemu...
Mimo wszystko życzę Wam, abyście przełamywały nadal lęki Katii.
Bora reagowała dosłownie paniką, zaczynała wrzeszczeć jakby ją ktoś ze skóry obdzierał, sikac pod siebie i uciekać.Słuchajcie właśnie wczoraj u weterynarza przerabiałem to z argosem, paniczny lęk, schował mi się między nogi i drżał jak galareta (przyszliśmy na ściągnie szwów). Jak go wprowadzałem do gabinetu weterynarza to zrobił osiołka, razem z jednym weterynarzem musieliśmy wziąć Argosa za cztery łapy, Argos nie dawał się obrócić na grzbiet (na stole), użyliśmy siły no bo jak inaczej. W momencie kiedy był już przechwycony to i tak próbował dalej wierzgać łapami i bardzo mocna wyginał grzbiet, jak już drugi weterynarz zaczął wyciągać szwy to Argos był zasikany i mój sweter również, no i się zaczął "krzyk" argosa...bo taka krzywda mu się dzieje, warczał itp, itd.. minęło może z 5 minut zanim się uspokoił...
trauma dla niego że szok...dla mnie zresztą też.
Nawiązując do zmian pozytywnych o jakich czytałem i jakie mogą występować po kastracji, to na razie nie widzę niczego, może trochę ma lepszy apetyt. Argos dalej taki wariat jak był
Wg książek, wetów i obserwacji mojego psa, jakieś widoczne zmiany w zachowaniu psa pojawiają się gdzieś po 6 tygodniach od zabiegu. To teoria, bo wiadomo, że każdy pies jest inny ale mimo wszystko układ hormonalny nie ustabilizuje się z dnia na dzień.
układ hormonalny nie ustabilizuje się z dnia na dzień.racja
u mnie mija około 2 miesięcy od zabiegu.zauważyłam że już stał się ciapowaty.ostatnio pogonił go york obciach jak nie wiem co.podkulił ogon i zwiał.walnęłam ściemę do faceta że to jeszcze szczeniak ale już więcej się w tamtym rejonie nie pojawię!!!agresja powoli ustaje ale jest jeszcze zauważalna w stosunku do psów.optymalnie jak inny pies się nic nie odzywa i idzie sobie swoją drogą.ale ja jeszcze czekam...
Pocahontas zawsze możesz z dumą powiedzieć, że twój psiak wie, że ustępuje się mniejszym i że bić się nie wolno
ostatnio pogonił go york obciach jak nie wiem co.podkulił ogon i zwiał.Wcale mu się nie dziwie. Pewnie nie wiedział z jakim to dziwnym zwierzem ma do czynienia, więc wolał nie ryzykować
Nie nabijajcie się z yorków ... W nich siedzi dusza walecznego, wielkiego łowczego... Cierpią na przerost treści nad formą...
Tja.. bardzo cierpią
dzięki za słowa otuchy ale wygląda to strasznie jak ucieka duży wilk a za nim kudłaty mały szczurek biegnie ujadając nie miłosiernie...
Uwierz mi, że lepsze to niż zanosić właścicelowi strzępki takiej "wiewiórki"...
Uwierz mi, że lepsze to niż zanosić właścicelowi strzępki takiej "wiewiórki"... To fakt... ja miałem raz poważną akcję z Argosem jak jeden kundel już wiekowy podskoczył do Argosa, aż mi się żal zrobiło jak widziałem co Argos z nim robi, mianowicie jak go chwycił w zęby za głowę to tym swoim byczym karkiem rzucał tym psem na prawo i lewo. Jakoś udało mi się go odczepić, i tamten psiak już uciekał z piskiem poszarpany...
oczywiście psiak (ofiara) bez smyczy, luzem biegał.....
a Argos szczęśliwy na mnie patrzał i merdał ogonem że mam go wynagrodzić...dostał zrypkę...no i tyle
Mój Ceik został kiedyś "zaatakowany" przez grubego jamnika Jamnior gryzł go po łapach a Ceik tylko spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby chciał powiedzieć "zabierz to to, bo ja się brzydzę"
nie no racja nie chciałabym mieć na głowie pani w szpileczkach która by zanosiła się płaczem że Ziomek przerobił szczurka na wycieraczkę...ale litości trochę godności
Ja raz tak miałam, że babka wypuściła z klatki luzem 2 yorki prosto na mnie. Ja byłam wtedy z moją Birmą i suką haszczaka dzień po sterylce [obie na smyczy, przy nodze]... Jak Birma chwyciła jednego z yorków [bo ja byłam zajęta odganianiem drugiego od Jagi] to baba chciała mnie na policję podać . Na szczęście niedaleko stał bardzo miły pan, który powiedział, że jak przyjedzie policja to złoży zeznania... że moja psy były na smyczy, a jej puszczone luzem zaatakowały
Ps. yorczkomi chwyconemu przez młodą nic się wtedy nie stało..
Yorki i inne miniaturki puszczone luzem to jest niezła jazda, ale rewelacją są dla mnie paniusie w szpileczkach lub czasami starsze panie, które spacerują z tymi miniaturkami na rozwijanych smyczach. Ubaw po pachy, kiedy nie dość, że trzeba odgonić jazgote i jeszcze wyplątać się z kilku metrowej linki
Ileż to razy już mi się zdarzyło zgadywać, do którego człowieka prowadzi linka od pieska, który prawie wbiegł pod koła roweru
Minęło 2 tyg. i 3 dni po operacji. Dzisiaj pierwszy raz Argos nie warczał i nie próbował atakować hasiora, który nie daleko mnie mieszka. Zawsze był atak bez ostrzeżenia....
zobaczymy jak to będzie dalej
SUPER !!! Oby tak dalej, trzymamy kciuki
temat ucichł więc co nie co skrobnę
u nas mija 4 miechy od kastracji.jest bez zmian
Ziomek nadal jest agresywny w stosunku do psów i czasami do suk.ostatnio na spacerze spotkaliśmy suczkę husky miała 7 miesięcy.wąchali się i nagle Ziomek cap ją za kark.krzyknęłam i puścił.a potem się bawili jakby nigdy nic się nie stało
mój mąż szedł z nim na spacerze i zobaczył samca husky-wiek 3 lata jak się okazało i nie kastrat.tamten cieszył się,piszczał,przyjmował pozycję do zabawy.wąchali się i Ziomek zębami na niego.
ja już nie wiem tak bym chciała aby bawił się z innymi psami,biegał.ale jak?jak wszystkich gryzie.jedynie toleruje koleżkę husky tego młodego-ale też czasami go capnie jak mu się coś tam nie spodoba
czy to może smycz tak działa?o właśnie.jak Ziomek i wspomniany husky idą na smyczach to czasami warkną na siebie,capną się za karczycho itp.jak są luzem to bawią się jak szczeniaki.czy to ma jakiś wpływ?wydaje mi się że tak.
zauważyłam jedną nowość której nie było przed kastracją:po siknięciu Ziomek próbuje rozrzucić mocz.wiecie o co mi chodzi.tylnymi łapami wzbija ziemię.nigdy tego nie robił przed operacją.a teraz robi to za każdym razem i to z takim zapałem że hej
najbardziej martwi mnie ta agresja.zacząć nosić kaganiec i zakładać do zabawy z obcymi psami?a jak tamte poczują że jest bezbronny i zaatakują?
nie wiem
Trzeba popracować nad psem - w kagańcu może być jeszcze bardziej agresywny... Zresztą wyobraź sobie hasiorka w kagańcu
Zresztą wyobraź sobie hasiorka w kagańcu dziko by to wyglądało wiem.
popracować?ale jak?poczekać aż się pogryzą i pokażą kto dominuje i potem będzie ok?
popracować?ale jak?poczekać aż się pogryzą i pokażą kto dominuje i potem będzie ok?Jak się chce, to można osiągnąć cel... Mam dwa psy - jednego ciotę (Balu), który tylko robi hałas i ucieka, jak coś się dzieje i jednego odważniaka (Balto), który z daleka najchętniej by się rzucił na każdego psa, który przechodzi nawet po drugiej stronie ulicy... Tak było przynajmniej po tym, jak do nas trafił. Trochę z nim pracowałem nad likwidację takich zachowań i teraz - może nie w pełni, ale w bardzo dużym stopniu już tego nie ma.
W necie jest masa informacji na temat eliminacji takich zachowań psa, wystarczy poszukać i poczytać. Jako przykład zachęcam do poczytania bloga faceta, który opanował bardzo agresywnego goldena (tak, tak, one też mogą być agresywne (; ).
http://gringo.blox.pl/htm...146,169.html?15Ale po Twoich wypowiedziach widać, że nie za bardzo chce Ci się pracować nad psem (: Chyba że to tylko moje złudne wrażenie...
minęły 2 miesiące i 15 dni od kastracji, z mojego punktu widzenia Argos nic się nie zmienił, dalej jest wariat
nie zmieniło się ani na lepsze ani na gorsze, jest tak samo
pocahontas: jak to mowi moj wet : smycz jest przedłużeniem podwórka.
byliśmy dzisiaj u naszej Pani weterynarz.powiedziałam jej o tej agresji.mówi że myślała nad Ziomkiem długo,poczytała,poszperała i jest za tym aby powtórzyć usg-jądro musi gdzieś być!!!mówi że nie możliwe aby po kastracji taki był.mówi że jak na husky straszne ma adhd a agresja u tych psów jest tak rzadka że prawie jej nie ma.i do tego atakuje suki!!!
narazie żyjemy urlopem nad morzem,wrócimy to będziemy kombinować.
ile po kastracji, dokładnie po sciągnięciu szwów zaczynaliście biegać z psami??
do tego atakuje sukiz tego co sie orientuje jak pies jest za wcześnie wykastrowany to atakuje suki
Ziomek był wykastrowany w wieku 17 miesięcy-myślę że to dobry wiek.
a poza tym zauważyłam że On wybiera sobie psy które lubi a które nie.małych w ogóle nie lubi ale teraz nad morzem bawił się z pudlem miniaturką suczką i nic jej nie zrobił.
nadal gwałci każdą napotkaną sukę
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl