alexisend
Jest tematy dotyczące ulubionych cytatów/fragmentów/ilustracji.
Utrzymując tą tendencję proponuję podzielenie się fragmentami WSZYSTKICH dzieł Tolkiena, które wg was są najśmieszniejsze...
Mnie najbardziej śmieszy fragment "Hobbita" opisujący przybycie krasnoludów do Bag End. Nie zacytuję go bo jest zbyt długi.
A z krótszych:
"- Widzisz, straciliśmy wszystkie rzeczy - odparł Merry. - Nic nam prawie nie zostało z prowiantu na drogę.
- Aha! Hm... Nie troszczcie się o to - rzekł Drzewiec. - Dam wam napój, od którego długo, długo będziecie zielenili się i rośli."
"Hodowla młodych hobbitów wymaga wielkiej ilości paszy."
"Gandalf się roześmiał.
- Nic się nie bój! - rzekł. - Nie gryzłem, a nawet szczekałem niewiele. Tak mnie uradowały nowiny, które od Butterbura usłyszałem, gdy wreszcie przestał się trząść, że uściskałem poczciwca."
[i][i]Potężny dzban kawy właśnie grzał się na kominku, placki już zniknęły, a krasnoludy zabrały się do maślanych bułeczek - gdy nagle głośne kołatanie dobiegło ich uszu. Nie dzwonek, lecz trach, trach! Ktoś walił laską w piękne zielone drzwi hobbita! Bilbo puścił się korytarzem bardzo zagniewany i do cna ogłupiały. Równie fatalnej środy w życiu nie pamiętał. Otworzył drzwi znienacka, tak że wszyscy runęli do środka, jeden na drugiego. Znowu krasnoludy, czwórka! A za ich plecami stał Gandalf oparty o laskę i śmiał się głośno.
- Włamyhobbit? - spytali trochę zaskoczeni. Trolle na ogół cieżko myślą i bardzo podejrzliwie traktują każde nowe zjawisko.
- I co ma taki włamyhobbit do roboty w mojej kieszeni? - spytał William.
- Nada się toto na pieczeń? - spytał Tom.
- Można spróbować - rzekł Bert chwytając za szpikulec.[/i]
- Grubo się mylisz, mości Meriadoku, jeżeli sądzisz, że przedarłem się przez góry i przemierzyłem pola Gondoru torując sobie drogę ogniem i mieczem po to, żeby zaopatrzyć w fajkowe ziele niedbałego żołnierza, który zgubił cały swój ekwipunek - odparł Aragorn. - Albo się twój tobołek odnajdzie, albo będziesz musiał zwrócić się do tutejszego mistrza zielarza. On powie ci, że nic mu nie wiadomo, jakoby to pożądane przez ciebie ziele posiadało jakieś zalety, wie natomiast, że nazywa się ono wulgarnie fajkowym liściem, naukowo galeną, a w mowie różnych plemion tak czy owak; uraczy cię starym rymowanym porzekadłem, którego sensu sam nie rozumie, po czym z ubolewaniem oświadczy, że ziela tego w Domu Uzdrowień nie ma ani na lekarstwo, ty zaś będziesz mógł się pocieszyć rozmyślaniem o historii języków.
Te trzy cytaty nie są za długie, a według mnie całkiem całkiem pasujące tu... Jak znajdę więcej, to przyślę więcej
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl