alexisend
Właśnie dowiedziałem się z telewizora, że Mateusz Surówka jest przestępcą, bo jeździ po lesie psim zaprzęgiem.
Sprawa dla reportera leciała...
Brawo dla panów urzędników i współczucia dla im "podległym"...
P.S. Jeżeli Matusz może poczuć się urażony to proszę o jego usunięcie lub przeredagowanie...
Tez oglądałem
Ludzka głupota nie zna granic (oczywiście mowa o leśniczym).
U mnie jest tylko park krajobrazowy, a i tak krzywo patrzą więc się nie dziwię że tam są takie jaja. Na koniach nie wolno bo ścieżki rowerowe,a i do mnie tez coś było ze psy ludzi straszą... no paranoja, takie na spacerze to nie straszą tylko takie w zaprzęgu ehh
Nie widziałem programu, ale u nas leśnicy są strasznie luźni.
Ja i nie tylko ja mam wszelkie pozwolenia na wjazd do lasu itp...
Więc to pewnie nie urzędnictwo tylko ludzki objaw.
A Mateusz ma z tym spory problem..
Jednak im dalej od cywilizacji tym lepiej.
Jak tak dalej pojdzie to niedlugo beda do nas strzelac za wejscie do lasu
http://www.itvp.pl/player...&video_id=31236mam nadzieję, że podpisał umowę i może normalnie trenować - doceniam naszych toruńskich lesników, którzy pozwalaja nam na wszystko - dosłownie!
ludzie to zazdrosi robia?cvzy moze z nudow?'
ehhh tez mam nadzieje ze Mateusz juz moze normalnie trenowac
Leśnik ciemiężca ...
Choć nie należę do fanów telewizji, zdarzyło się, że obejrzałem niedawno program pt. „Sprawa dla reportera”, poświęcony leśnikom. Dokładniej sprawa dotyczyła młodego mistrza psich zaprzęgów, któremu życie utrudnia pewien nadleśniczy, nie pozwalając swobodnie trenować (czytaj: jeździć po całym lesie zaprzęgiem).
Obejrzałem i... początkowo krew się we mnie zagotowała, a gdy już doszedłem do siebie najzwyczajniej na świecie załamałem się. Tak, tak to prawda, gdyż tak nieobiektywnego podejścia do problemu ze strony dziennikarzy dawno nie oglądałem.
Nadleśniczy pokazany został jako bezduszny człowiek, który za cel postawił sobie niedopuszczenie do rozkwitu, a nawet całkowite zniszczenie młodego talentu, stając w obronie jakowychś „głupawych” praw.
Na nic powoływanie się na „Ustawę o lasach” przez zaproszonych do studio leśników z RDLP w Krakowie oraz z DGLP. Na nadleśniczego wydano wyrok skazujący, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć. Nikt, ale to nikt spoza grona leśników biorących udział w programie nie wstawił się za tym człowiekiem, który jakby na to nie spojrzeć wypełniał jedynie nałożone na niego przez ustawodawcę obowiązki.
W ogóle leśnicy zostali przedstawieni jako ci, którzy bezmyślnie, bezdusznie, bez serca i w imię własnych interesów ślepo przestrzegają beznadziejnie głupich przepisów. Ot, zwykłe państwowe urzędasy, tyle że w zielonych mundurkach. Trochę to chyba godzi w leśną brać, gdyż powszechnie wiadomo, że w Polsce urzędnik państwowy raczej nie kojarzy się najlepiej.
Drodzy czytelnicy oponenci, pragnę zapytać: „Gdzie Wasze poszanowanie prawa?”. Na jakim fundamencie chcecie budować lepszą przyszłość? Kiedyż wreszcie zrozumiecie, że owe przepisy nie zawsze są takie bzdurne i wiele z nich powstało by chronić ludzi. Przykład z innej półki, bardzo dobrze znany: gdyby kierowcy przestrzegali przepisów ruchu drogowego, ileż bardziej ludny byłby nasz kraj.
Podobnie w lesie, wiele przepisów prawa funkcjonuje po to, by uchronić ludność tam przebywającą od nieszczęść. Cóż kiedy Polak zawsze wie lepiej, jest najmądrzejszy i twierdzi, że prawo jest tylko dla głupków. Dzieje się tak do czasu aż coś niedobrego się wydarzy, wtedy zaczynają się pretensje do całego świata. Nie od dziś wiadomo „Polak mądry po szkodzie”. Na koniec programu wskrzeszona zastała sprawa sprzed kilku miesięcy, tak trochę przy okazji. Przedstawiono Dyrektora Wigierskiego Parku Narodowego, niestety również jak największego „zbrodniarza”, z racji tego, iż nie chciał wydać zgody na stawianie budynków w środku parku. Wyrok był jednogłośny – zwolnić, nie patrząc na kompetencje, ponieważ jest niewygodny. Podniosły się głosy zaproszonych, że to człowiek z „układu” i musi odejść. Jasne tak najłatwiej, ale czy to ma sens? Dokąd zmierzasz narodzie? Quo vadis...?
Po prawdzie przyznać muszę, że jestem głęboko zawiedziony tak żenująco niskim poziomem publicystyki. Zwykłe widowisko dla tłumu, zrobione tak, by przyciągnąć przed ekran widza. Taki efekt można w Polsce osiągnąć właśnie oskarżając urzędników państwowych, nieważne w jakiej sprawie. Na domiar złego prowadząca wyraźnie trzymała stronę „pokrzywdzonych”(czego przy dziennikarskim profesjonalizmie robić nie powinna), i nie pozwalała zaproszonym leśnikom wyjaśnić meritum, bezczelnie wręcz przerywając ich wypowiedzi.
Dla wielu ów program to, jak wiele innych, czysty populizm lecz ci którzy nie mają wiele możliwości by zetknąć się z ludźmi lasu mogli odnieść wrażenie, że to samolubne bestie, broniące wszystkim wstępu do lasu i niszczące tych co znaleźli swą drogę. W tej sytuacji nawet groźni urzędnicy fiskusa wyglądają przy leśnikach jak jagnię w stadzie wilków.
Obraz leśnika malujący się tu jest tak okropny, że można nim z powodzeniem straszyć podczas Halloween. Jak widać nikt za leśnych zmieniać go nie zechce, muszą zrobić to sami, po prostu w mediach musi być więcej lasu. Trzeba pokazać na czym polega ciężka praca leśnika, gdyż dla większości to człowiek w kapeluszu, z flintą na ramieniu przemierzający bory, w poszukiwaniu zwierzyny. Jeśli się za to nikt z LP nie zabierze, biada nam, oj biada...
Wojciech Hurkała
redaktor
http://www.lasypolskie.pl/sekcja-496.html
Mistrz Surówka i leśne podchody
Straż leśna w Niepołomicach od kilku lat tropi mistrza świata w powożeniu psimi zaprzęgami. Niedawno "na gorącym uczynku" jazdy po lesie zarekwirowała mu treningowy wózek.
Dom rodziny Surówków w Szczygłowie wygląda jak galeria pucharów. Dziesiątki trofeów ledwo mieszczą się w holu i salonie. Ich zdobywca 27-letni Mateusz Surówka to chluba niewielkiej gminy Biskupice. Bardziej utytułowanego sportowca trudno znaleźć nawet w pobliskim Krakowie. Od kilku lat regularnie zwycięża w mistrzostwach świata i Europy w powożeniu psimi zaprzęgami. W tym roku może jednak zakończyć karierę.
- Syn, zamiast spokojnie szykować się do obrony tytułów, myśli o porzuceniu sportu - martwi się Władysław Surówka, ojciec zawodnika.
- Nie mam już siły. Nadleśnictwo w Niepołomicach traktuje mnie jak przestępcę, bo chcę tutaj ćwiczyć, a nie dojeżdżać ciągle z psami na treningi po 100 kilometrów i więcej - przyznaje mistrz świata.
Wyścigi psimi zaprzęgami zaczął w podstawówce. Dostał wtedy w prezencie od rodziców pierwszego psa husky. Dziś ma ich 24, swoją pasją zaraził całą rodzinę. Niepozorny, skromny, nie wygląda na człowieka, który notorycznie łamie prawo, rozjeżdżając psimi zaprzęgami Puszczę Niepołomicką. Tak uważa jednak służba leśna.
Areszt na wózek
"Przeżyłem olbrzymi stres związany z możliwością wypadku i masakry zwierząt po wypadnięciu zza zakrętu naprzeciwko bardzo dużego psiego zaprzęgu" - czytamy w notatce służbowej strażnika leśnego z Niepołomic. Autor miał natknąć się w listopadzie zeszłego roku na 18 psów powożonych przez dwie osoby. Ledwo się wyminęli na wąskim leśnym dukcie. Był sam i nie odważył się interweniować. Zawiadomił nadleśnictwo, po czym ruszył zebrać dowody wykroczenia z aparatem fotograficznym.
Kilka tygodni temu strażników leśnych poderwał na nogi telefon. Świtało, gdy odbierali donos o psim zaprzęgu w lesie. Dwójka mundurowych natychmiast udała się w teren. Rozdzielili się, aby dopaść wozaków. Pierwszy strażnik - jak relacjonował później - dopadł psią kawalkadę na leśnej drodze "złodziejce". Z łatwością rozpoznał mistrza świata i jego znajomego na wózku.
- Obaj mężczyźni zatrzymali się, ale powiedzieli, że nie mają dokumentów. Nagle ruszyli zaprzęgiem i zdołali uciec - przekazuje relację strażników Stanisław Sennik, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie.
Drugi strażnik dostrzegł na skraju lasu odjeżdżającą ciężarówkę. Obok stał mężczyzna z wózkiem, który wcześniej ciągnęły psy. Strażnik nie zwlekał. Wezwał policję, sfotografował i zatrzymał "dowód rzeczowy" wykroczenia.
Dyrektor Sennik: - Pana Mateusza nie ma na zdjęciach, bo według strażników zdołał uciec, ale zatrzymaliśmy wózek, na którym bezprawnie trenuje w puszczy. Widziało go dwóch strażników. Nie mam podstaw im nie wierzyć.
Starszy Surówka lasu nie szanuje
- Trenowałem wtedy psy w szczerym polu, gdzie ma powstać autostrada. Nie wjeżdżałem do żadnego lasu. Syna w ogóle ze mną nie było! - zaklina się Władysław Surówka. Do dziś nie odzyskał wózka treningowego. W końcu zawiadomił prokuraturę. O interwencjach strażników leśnych ma wyrobione zdanie: to szykany ze strony nadleśnictwa, dokładnie zaś byłego nadleśniczego Sennika, który pod koniec zeszłego roku awansował na szefa RDLP w Krakowie.
Opinię ojca podziela syn sportowiec: - Do 2001 roku jeździłem bez problemu po Puszczy Niepołomickiej. Nikomu tam nie przeszkadzały moje psy. Jak spotkałem pracowników nadleśnictwa na leśnej drodze, to pozdrowiliśmy się i jechaliśmy każdy w swoją stronę.
W latach 1999-2001 Surówkowie organizowali nawet z nadleśnictwem i miejscowym samorządem wyścigi psich zaprzęgów. Zawodnicy nie mieli problemu z wjazdem do lasu. W imprezach masowo uczestniczyły dzieci z okolicznych szkół i domu dziecka. Współpraca popsuła się po ostatnich zawodach, kiedy nadleśnictwo zawiadomiło policję o bezprawnej wycince kilkunastu drzewek, krzaków i pniaka. Winą obarczono starszego Surówkę.
- Wyciąłem je, żeby przygotować miejsce startu i upiec dzieciom kiełbaski na ognisku. To całe przestępstwo! - broni się Władysław Surówka.
Nadleśnictwo nie przyjęło jego wyjaśnień. Dokładnie wyliczyło straty: razem 117,11 zł. Sprawa karna toczyła się kilka lat. Sąd w końcu umorzył ją z uwagi na "niską szkodliwość społeczną". Koszty procesu pokryło państwo.
- Prawo jest prawem. Musimy czuwać nad jego przestrzeganiem. Co stałoby się z lasem, gdyby wszyscy, którzy odwiedzają Puszczę Niepołomicką, zaczęli wycinać drzewa jak pan Surówka? - przekonuje adwokat Andrzej Giza, pełnomocnik nadleśnictwa.
A kto śmieci do puszczy wywozi?
Władysław Surówka nie pozostał dłużny nadleśnictwu. Zaczął tropić nieprawidłowości w puszczy. - Bezprawne wydobywanie torfu, nielegalny handel drewnem, składowanie śmieci w puszczy... - opisuje prywatne ustalenia. Za wszystkim - jak sugeruje - stał nadleśniczy Sennik, choć prokuratura do dziś nie potwierdziła podejrzeń. Zamiast sądu nad nadleśniczym Surówka doczekał się mandatu nałożonego przez straż leśną na żonę. Powód: "jazda po lesie zaprzęgiem składającym się z: 7 psów, wózka trójkołowego prowadzonego przez p. Mateusza Surówkę oraz pojazd czterokołowy z silnikiem spalinowym tzw. kładem kierowanym przez p. Ewę Surówkę". Tak karę uzasadniał ówczesny nadleśniczy Sennik, gdy sprawę nagłośniły lokalne media. Kobieta zapewniała, że jedynie podwoziła syna na trening, ale nie wjeżdżała do lasu. Musiała jednak zapłacić 200 zł mandatu.
Dyrektor Sennik: - Nigdy nie przymykałem oczu na łamanie prawa. Doceniam sukcesy pana Matusza, ale nawet mistrz nie może trenować w sercu puszczy. Ustawa o lasach wyraźnie zakazuje jazdy zaprzęgami po leśnych drogach. Dopuszcza jedynie masowe imprezy, jak zawody, ale przy odpowiednim zabezpieczeniu tras.
Zaprzęg, nie furmanka
Miłośnicy powożenia psimi zaprzęgami stoją murem za swoim mistrzem. - Zakaz wjazdu zaprzęgów do lasu to relikt przeszłości. Powstał, żeby chłopi nie wywozili kradzionego drzewa na furmankach, a widział pan kiedyś chłopski zaprzęg z psami? - krytykuje urzędniczą wykładnię Jacek Włodarczyk, prezes niepołomickiego klubu Durango-Rimo, w którym trenuje Surówka. W całym kraju doliczył się ponad 400 licencjonowanych zawodników. Nigdzie nie słyszał o takich problemach jak w Niepołomicach. Wreszcie w zeszłym roku sprawą zajął się osobiście poprzedni dyrektor RDLP w Krakowie. Polecił uzgodnić trasę treningową z klubem i wojewódzkim konserwatorem przyrody. Powstały dwie mapki. Mistrz przystał na dłuższą, 10-kilometrową, ale dalej trenuje w Bieszczadach i na Śląsku. Dlaczego? - Dzwoniłem do nadleśniczego Sennika, aby umówić się na podpisanie umowy, ale ciągle słyszałem, że nie ma czasu - narzeka. - Pewno spodziewał się już awansu na dyrektora i chciał przeczekać - podejrzewa ojciec sportowca. Szef RDLP w Krakowie zaprzecza. - Umowę można w każdej chwili podpisać. Trzeba tylko umówić się z nowym nadleśniczym w Niepołomicach. Wózek też tam jest do odbioru - zapewnia.
http://miasta.gazeta.pl/krakow
Inna sprawa to dobrze nastawieni leśniczy na krótkim pasku wyższych urzędasów i osób powiązanych z koła łowieckiego Wybrzeże ...problem jest chyba bardziej złożony, urzędnik nie podejmie żadnej decyzji i nie podpisze sie pod czymś co jest w istocie rzeczy odbierane jako fanaberia.....
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl