alexisend
Jak mogłes?
Kiedy byłam mała, moje błazeństwa smieszyły Cie do łez.
Nazywałes mnie swoja dziewczynka.
Zostałam Twoim najlepszym przyjacielem pomimo wszystkich pogryzionych butów i zamordowanych przeze mnie poduszek.
Kiedy byłam "niegrzeczna" groziłes mi palcem i pytałes: "jak tak możesz?", ale już za chwile ustępowałes.
Przewracałam sie na plecy, a Ty drapałes mnie po brzuszku.
Troche dlugo trwało zanim przyzwyczaiłam sie do życia w mieszkaniu.
Ty byłes ciagle okropnie zajęty, ale pracowalismy nad tym wspólnie.
Pamiętam, jak sypiałam w Twoim łóżku z nosem wtulonym pod Twoje ramie.
Kiedy tak zwierzałeś mi sie ze swoich najskrytszych mysli i pragnień wierzyłam, że moje zycie nie może już być doskonalsze.
Chodzilismy na długie spacery i razem biegalismy po parku.
Jedlismy razem lody (ja dostawałam tylko wafelek, bo "lody nie sa zdrowe dla psów", tak mówiłes).
W domu ucinałam sobie długie drzemki w promieniach słońca, czekajac aż wrócisz z pracy.
Wreszcie zaczałes spędzac tam coraz wiecej czasu i rozgladac sie za ludzkim partnerem.
Czekałam na Ciebie cierpliwie, pocieszałam, kiedy spotkało Cie rozczarowanie, kiedy miałes złamane serce.
Nigdy nie besztalam Cie za nieodpowiednie decyzje, i skakałam z radosci kiedy wracałeś do domu zakochany.
Ona, Twoja żona, nie lubi psów.
Mimo to powitałam ja w naszym domu, okazalam jej szacunek i posłuszenstwo.
Ty byłeś szczesliwy, wiec ja też.
Kiedy urodziły sie Wasze dzieci, tak jak Ty byłam zafascynowana ich zapachem i różowoscia, i tak jak Ty, chciałam sie nimi opiekować Tylko, że ona i Ty martwiliscie sie żebym nie zrobiła im nic złego, wiec spędzałam większosć czasu wygnana do innego pomieszczenia.
Zostałam "więźniem miłosci", chociaż tak bardzo chciałam okazać im swoje uczucia.
Kiedy troche podrosły, zostałam ich przyjacielem.
Wczepiały sie w moje futro i podażały za mna niepewnym kroczkiem, zagladały mi w uszy, wsadzały do oczu palce i całowały w czubek nosa.
Uwielbiałam ich pieszczoty -Twoje stały sie przecież takie rzadkie.
Gdyby było trzeba broniłabym Twoich dzieci własnym życiem. Wslizgiwałam sie im do łózek i słuchałam szeptanych do mojego ucha sekretów i najskrytszych marzeń.
Razem nasłuchiwalismy, czy nie wracasz z pracy.
Kiedys, dawno temu, kiedy ktos pytał, czy masz psa, wyciagałes z portfela moje zdjęcie i opowiadałes im o mnie.
Przez ostatnie lata odpowiadałes tylko krótko "mam" i zmieniałes temat. Z "Twojego psa" stałam sie "jakims psem" i miałes za złe każda sume, która musiałes na mnie wydać.
Ostatnio dostałes propozycje nowej pracy.
Razem z rodzina przeprowadzisz sie do innego miasta.
Niestety, w nowym miejscu nie można trzymać zwierzat.
Podjałes własciwa decyzje.
Twoja rodzina dużo na tym zyska.
Kiedys ja byłam Twoja jedyna rodzina...
Cieszyłam sie jak zwykle na przejażdżke samochodem, kiedy wyruszylismy w droge do schroniska.
Schronisko pachniało brakiem nadziei i strachem wszystkich psów i kotów.
Wypełniłes formularz i powiedziałes "Na pewno znajdziecie jej dobry dom".
Wzruszyli tylko ramionami i popatrzyli na Ciebie ze smutkiem.
Dobrze wiedzieli, co czeka psa w srednim wieku, nawet takiego z papierami.
Siła odgiałes zacisnięte na mojej obroży palce swojego syna, który krzyczal "Tato, prosze nie pozwól im zabrać mojego psa!"
Martwie sie o niego.
Dałes mu własnie piękna lekcje przyjaźni, lojalnosci, miłosci, odpowiedzialnosci i szacunku dla zycia...
Unikajac mojego wzroku poklepałes mnie po głowie.
Uprzejmie odmówiłes zabrania obroży i smyczy.
Musiałes isć, miałes umówione spotkanie.
Kiedy wyszliscie, usłyszałam jak dwie miłe panie rozmawiaja ze soba na mój temat.
"Musiał wiedzieć, ze wyjeżdża już dawno.
Dlaczego nie znalazl psu innego domu?"
powiedziała jedna, a druga dodała: "Jak mógł?"
W schronisku dbaja o nas na ile pozwala ich napięty program dnia. Karmia nas rzecz jasna, ale nie mam jakos apetytu.
Na poczatku za każdym razem kiedy ktos przechodził koło mojego boksu podbiegałam majac nadzieje, ze to Ty, ze zmieniłes zdanie, że to wszystko był tylko zły sen, albo że przynajmniej to ktos, komu by na mnie zależało, ktos, kto by mnie uratował.
Kiedy zdałam sobie sprawe, że nie mam co konkurować z rozesmianymi szczeniakami, nieswiadomymi własnego losu, zaszyłam sie w kacie i czekałam.
Słyszałam jej kroki, kiedy pod koniec dnia szła po mnie.
Poprowadziła mnie między wybiegami do oddzielnego pomieszczenia.
Panowała tam błoga cisza.
Posadziła mnie na stole, podrapała za uszami i powiedziała, żebym sie nie martwiła.
Serce waliło mi w oczekiwaniu na to, co miało sie zdarzyć.
Czułam też ulge: nadszedł koniec udręk dla więźnia miłosci. Zaczełam martwić sie o te kobiete - taka już mam nature, tak samo bałam sie o Ciebie.
Żeby ciężar, który dzwiga, nie przygniótł jej.
Kobieta delikatnie założyła na mojej łapie opaske.
Łza poleciała jej po policzku. Chciałam pocieszyć te kobiete tak jak pocieszałam Ciebie lata temu i polizałam ja po twarzy.
Pewnym ruchem wkłuła mi igłe do żyły i poczułam, jak zimna substancja rozchodzi sie po moim ciele.
Zasypiajac spojrzałam w jej dobre oczy i szepnełam cichutko: "Jak mogłes ?" Kobieta rozumiała psi jezyk. "Tak mi przykro" powiedziała, a potem przytuliła mnie i pospiesznie tłumaczyła, że pomoże mi znaleźć sie w lepszym miejscu.
Nikt tam o mnie nie zapomni, nie skrzywdzi ani nie porzuci, to miejsce pełne miłosci i swiatła, inne niż na ziemi.
Zbierajac resztki energii leciutko poruszyłam ogonem, próbujac wyjasnic kobiecie, ze to nie do niej były moje ostatnie słowa.
To do Ciebie, mój Ukochany Panie, mówiłam.
Będe zawsze mysleć o Tobie i czekać na Ciebie po tamtej stronie.
Życze Ci, żeby każdy był Ci tak wierny jak ja.
Piekne!
Rozwalilo mnie
Jestem przewrazliwiona i takie rzeczy dzialaja na mnie niesamowicie. Moze niektorym to wyda sie glupie, ale trudno. To jest forum i moge wyrazic zdanie.
Nawet takie, ze rycze po przeczytaniu takiego tekstu, ale rowniez po przeczytaniu o kazdym kolejnym psim nieszczesciu. Ze smutku i z bezsilnosci, ze raczej niewiele moge zrobic. Nieraz wzrasta tez we mnie agresja w stosunku do ludzi, nie widzacych dalej niz czubek wlasnego nosa i nie potrafia traktowac psa (i zwierzat w ogole) jak istoty zywe i czujace...
Leash, nie martw się, ja też się popłakałam...
powinniśmy takie listy wysyłać do ludzi którzy np na allegro chcą oddac psa w dobre ręce ponieważ... zmieniają prace albo wyjeżdżają.
m.in Leash jest przykładem tego, że wyjezdżając za granice można zabrać ze sobą swojego przyjaciela.
powinniśmy takie listy wysyłać do ludzi którzy np na allegro chcą oddac psa w dobre ręce ponieważ... zmieniają prace albo wyjeżdżają.
m.in Leash jest przykładem tego, że wyjezdżając za granice można zabrać ze sobą swojego przyjaciela.niestety nie każdego coś takiego rusza
Nie wiem, z kąs to znasz, ani masz, ale to jest takie smutne...
Popłakałam się... Tyle powiem
kur... nigdy nie płacze ale ostatnio jak tu wchodzę i widzę nieszczęścia tych pięknych psów łzy mi lecą.teraz to ryczę jak bóbr,Ziomek się patrzy na mnie jak na wariatkę Marzata niesamowite.
trafia w serce... akurat w dniu kiedy dzwoniło do mnie dwóch właścicieli którzy chcą oddać psy, na szczęście nie do schroniska tylko w dobre ręce... I niedługo szukam domu dla huskiego (urodziło się dziecko z alergią) i 7-mio miesięcznego boksera (choroba w domu i wyjazd współmałżonka) niedługo więcej info. Dobrze, że niektórzy przynajmniej chcą, a nie od razu do schroniska.
rusza - nawet tak starszych facetów jak ja
Przykry ten list .......
marzata,
Dzieki! Ja po prostu nawet nie rozwazalam innej opcji. Co prawda w Polsce zostal ojciec, ktory uwielbia Shile i bardzo za nia teskni, ale ona zawsze byla taka moja.
Na poczatku myslalam, ze wyjezdzam do UK tylko na 4-5 miesiecy, ale jak juz wiedzialam, ze zostane dluzej, o razu ruszyla akcja szczepienie,"kwarantanna" i wyjazd.
W tym czasie Shila opiekowala sie moja przyjaciolka. Wlasciewie, to ona zamieszkala w moim domu, by z nia byc. Ja dwa razy latalam do Polski tylko po to, by spedzic z Shila kilka dni, bo rozstanie bylo dla mnie nie do zniesienia. Jak juz przyjechala w luym (rowniez z Basia-jako opiekunem), bylam najszczesliwsza osoba na swiecie.
Takze w moim przypadku to bylo po prostu naturalne i inny pomysl byl nie do przyjecia.
Takze - da sie, naprawde. Wystarczy chec i dobra wola. Zwlaszcza, ze do innych krajow niz UK i Irlandia, z psem mozemy wyjechac juz po miesiacu od szczepienia.
Ebonique pisze tez, ze ktos chce oddac husky, bo urodzilo sie dziecko z alergia. OKI, w porzadku - rodzice martwia sie, ale tu nastepny przyklad z zycia wziety.
Ja jestem alergiczka na niemal wszystko, psiej siersci nie wylaczajac. Jako dziecko, cierpialam o wiele bardziej niz teraz. Dodatkowo mam astme, ktora teraz ju prawie nie daje mi sie we znaki, ale jednak jest. Otoz w domu zawsze byly psy. Nigdy zadnego nie oddalismy z powodu mojej alergii. Jedyne na na co musialam uwazac, to aby psy mnie nie lizaly za bardzo. I po czasie sie uodpornilam! Juz jest OK, od Nuny(Shili) nie mam zadnej alergii ani wysypek. Z innych powodow tak, ale nie z powodu psa. Oczywiscie nie chce tutaj zle mowic o tamtych rodzicach, bo moze ich dziecko ma bardzo mocna alergie, ale wiem, ze takie decyzje powstaja po pierwszorazowej konsultacji z lekarzem. Mysle, ze dobry alergolog poradzilby sobie, bo teraz sa bardzo dobre sposoby na opanowanie alergii. Np. zastrzyki odczulajace - rewelacja. Moja alergia na kurz domowy znacznie sie zmniejszyla po nich - na zawsze.
Niestety, z tymi alergiami jest kłopot. Miałam podobnie, jak Leash - też alergia na wszystko, zalecenia, aby wszystko z domu pousuwać - dywany, tapicerowane meble, kwiaty doniczkowe, firany... oczywiście psa też ! Nigdy tego nie zrobiliśmy (chwała moim rodzicom za to) i też nastąpiło u mnie pewnego rodzaju uodpornienie. Jednak jestem w stanie zrozumieć rodziców, którzy słyszą od lekarza, że trzeba alergen usunąć z otoczenia dziecka. Wiem, że u małych dzieci alergie mają gwałtowny przebieg i bolesne objawy, a nieleczone lub leczone niewłaściwie prowadzą do astmy. Zastanawiam się tylko, czy to nie jest ze strony lekarzy pójście na łatwiznę : pozbycie się alergenów+standardowe leki=ustąpienie objawów. Zamiast zrobienia testów - najpierw skórnych - przesiewowych, potem z krwi dokładnych, potem ustalenie metod walki z alergią. Trudno mi powiedzieć, bo nie jestem lekarzem, ale myślę, że skoro są alergeny, których pozbyć się nie można (roztocza, kurz, pyłki, grzyby odglebowe) - to może są też takie, których pozbywać się nie trzeba... Ale jako matka oczywiście nigdy bym nie doradziła komuś, żeby eksperymentował na własnym (a nawet czyim ) dziecku... Pocieszające jest to, że alergie zwykle słabną po okresie dojrzewania, objawy nie są już takie niebezpieczne.
mnie tez ruszyło. A mam twardą skórę ostatnio... jak facet
piękny ten list, łzy same płyną po policzkach....
Łzy cisną się do oczu...
piękny, prawdziwy, smutny
wzruszyłem się jak czytałem ten list
A ja już gdzieś kiedyś czytałam taki list (taki albo bardzo podobny) wtedy się popłakałam, i teraz też się popłakałam....
I znowu napiszę coś co mi nie daje spokoju.... przecież prawie wszystkie psy w schroniskach miały kiedyś właścicieli.... w jakim świetle to stawia nas, ludzi. Jak wyewoluował tak pozbawiony uczuć gatunek - jedyny obdarzonym uczuciami wyższymi.... Czasem aż trudno uwierzyć w to, że należymy do tego samego gatunku co tamci.....
poryczałam sie jak dziecko, tak jak w dzień, w którym załamałam sie już zachowaniem Szajby, zdemolowanym mieszkaniem i dałam ogłoszenie na forum, a potem wieczorem zawiozłam Małą do rodziców, bo z rana wyjeżdżałam na weekend do szkoły. Zostawiłam ja u rodziców i wyłam w aucie jadąc sama do domu, zrozumiałam w jednej chwili, że już nie moge żyć bez niej, że jakbym ją oddała, to jakbym pozbyła sie części siebie i nagle poczułam ulge, bo już wiedziałam, że choćby z mieszkania miała zrobić kojec dla nas obu, to i tak będziemy razem kocham ja najmocniej na świecie, uwielbiam smrodek jej "skarpetek", uwielbiam jak wciska sie na siłe pomiędzy moje nogi a szafke kiedy robie sobie jedzenie, uwielbiam jej zaczepki i zawadiackie spojrzenie i jak kopie dziury i trzęsą jej sie wtedy aż uszy i wypiete dupsko, uwielbiam jak sie rozpędza i pędzi z szybkością światła z jednego końca mieszkania w drugi nie wyrabiając na zakrętach i kiedy skacze na polanie jak kangur i uwielbiam nawet kiedy wracam i jest "bałagan", a ona tak sie cieszy, że wróciłam. I dziekuje Wam wszystkim, że jesteście i pomagacie. Bardzo.
Aniu
to co teraz napisałaś też jest bardzo wzruszające.
Ja proponuję do czytania tego tematu wagon chusteczek higienicznych
Popieram ręcami i nogami!
wagon to za mało tu potrzebny jest cały skład!!!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl