ďťż

alexisend

Dzisiaj byłem u weta, bo mój pies dziwnie się zachowywał. Nie mógł się utrzymać na nogach, wszystkie mięśnie naprężone na maxa, ślinotok, rozszerzone żrenice. Nie rzucało nim klasycznie, za to był cały jakby sztywny i bezwładny jednocześnie.
Wet podejrzewa padaczkę, tym bardziej że to nie jest pierwszy raz(ale zdarza mu się to niezwykle rzadko raz na kilka/kilkanaście miesięcy). Ma ktoś może jakiś pomysł? Może jakaś diagnoza?
Jestem trochę podłamany. Jak w związku z tym mają wyglądać treningi i dystanse jakie mamy pokonywać? Poradżcie coś


Najpierw musicie zdiagnozować chorobę.
Polecam lekturę:
http://vetserwis.pl/padaczka.html
Może warto zadzwonić do innego weterynarza?
Dzisiaj nie miałem czasu iśc do innego, ale mam w zwyczaju odwiedzić kilku wetów, choć ten, u którego byłem jest moim zdaniem dobry w swym fachu.

Dzięki metros
Te ataki padaczkowe....wygląda to strasznie,a co musi czuć pies
Dawno temu miałam sunie kundelka, która była chora na padaczkę.Ataki u niej tak się nasiliły że miała je prawie dziennie.Niestety nie skończyło się to dobrze.Po jedenastu latach bycia u nas musiała zostać uśpiona.Zarzekłam się wtedy że nie wezmę już żadnego psa....a teraz mam dwie zołzy
Ale u Ciebie nie musi być tak tragicznie,szukajcie dobrego weta i głowa do góry


Danek chcesz kontakt na osobe co ma duże doświadczenie w leczeniu psa z padaczką?
No niestety... ale padaczka przekazywana genetycznie to kolejna choroba trapiaca rase. Do wyeliminowania jak dysplazja i choroby oczu, oczywiscie nie u psow z niewiadomym pochodzeniem, co jest kolejnym arhumentem za rodowodami. Ale tak dobrze nie ma... Jedna z polskich znanych! hodowczyn swiadomie kryla swoja chora na padaczke suke, nawet wtedy, gdy juz wiedziala, ze jej szczenieta choruja...
Oj te nasze psiaki
mam to samo u jednej z suń,na temat leczenia nie podejmuję sie pisać bo od zawsze uwazam ,ze od tego jest wet, w końcu trafi sie na odpowiedniego
ale co do treningów to 3x usłyszałam,żeby absolutnie nie ograniczac zwłaszcza przy tak rzadkich atakach.Nie podpinałąm jej tylko w dzień i w nast dzień po ataku . Ruch powoduje lepsze ukrwienie itd.,U naszej ataki były na razie 2 więc mam jeszcze nadzieje ,ze to coś innego ale... tonacy...
Co prawda zawsze przed atakami miały miejsca zdarzenia które mogł je spowodowas-raz zeżarła pół buta a tu wiadomo barwnik mógł byc trujacy, za 2-gim razem zakraplałam na pchły i kleszcze innym środkiem niz dotychczas + zezarty kawał szmaty.Sama nie wiem-teraz jeszcze czekam na konsultacje po badaniu krwi.Badałam ja u neurologa w Poznaniu i sie stwierdził jak na razie zadnych zmian neurologicznych - padaczki nie da sie tak łatwo zdiagnozować.Oprócz podanej tu strony jest tez fajnie opisane to na stronie malamuciej.
http://www.klubmalamuta.org/epilepsja.htm
nie załamuj sie z tym da sie żyć, ja wytłumaczyłam sobie ,ze bywaja gorsze choroby(tu go nic nie boli i jest nieswiadomy swojego stanu),gdzie pies tej rasy pozbawiony ruchu byłby nieszczęśliwy
mojego teścia kundelek miał padaczkę, każde większe przezycie typu jazda samochodem, kończyła sie atakiem padaczki. Teść wyleczył go podając mu jakieś tabletki dla ludzi, jakie nie wiem, ale zapytam. Pies po tej kuracji teścia nigdy wiecej nie miał ataków, a żył jeszcze 7 lat.
mój pies ma dopiero 3 lata. ataki są na razie sporadyczne i mam nadzieje ze się nie powtórzą. Niestety nie jestem w stanie znależć wspólnego mianownika tych ataków.
Kupiłem mu luminal w czopkach. Na razie leczenie objawowe. Zagadam z wetem żeby zrobić badanie krwi i inne badania. Zobaczymy, może te objawy są symptomem innej choroby.
Dzięki za zainteresowanie.
A jeśli chodzi o treningi nie chciałbym ich zaprzestać
Podczas ataku padaczki w stadzie jest trochę inaczej niż z atakami gdy posiada się jednego psa. Pies w trakcie ataku musi być BEZWZGLEDNIE oddzielony od stada. Należy się zastanowić czy możemy to psu zapenić. Jeżeli stado zorientuje się choćby w chwilowej słabości danego osobnika w stadzie może dojść do chęci obalenia hierarchii co może prowadzić do pogryzienia lub nawet zagryzienia takiego psa. Wynika to po prostu z normalnych zachowań stadnych wśród psów. Pies jest tym bardziej zagrożony takim atakiem im wyżej stoi w hierarchii stada, gdyż zawsze czycha na jego słabość osobnik stojący w stadzie tuż za nim. Jest to szczególnie możliwe u psów mających tak mocno zakodowaną hierarchię jak husky...dlatego trzeba na psa chorego szczególnie uważać, gdyż atak może się zdarzyć nawet podczas naszej chwilowej nieobecności.
Jam mam jednego futrzaka, więc jeżeli chodzi o zachowania stadne nie ma ryzyka
O rety... a dlaczego zaraz uważacie że to padaczka? Żeby to zdiagnozować trzeba wykonać szereg badań a nie określać na podstawie (mój znajomy miał cos podobnego) Równie dobrze może to byc niedocukrzenie występujące podczas treningu lub nawet odruch baroreceptorów zatoki szyjnej... Danek... pomyśl co Twój pies robił przedtem? (może wypadł z impetem i o coś uderzył? może chodziłeś z nim długo na obroży a On mocno ciągnie? a może jeszcze coś innego?) Najważniejsze jest żebyś przypomniał sobie i skojarzył jakieś fakty. No i nie przejmować się... to się leczy i to z całkiem niezłymi efektami. Pozdrawiam
Ps. Nie bardzo rozumiem sens podawania w tym momencie informacji odnośnie zachowania psa z padaczka w stadzie? Chwilowo jest to wiadomość co najmniej drugoplanowa. Znam kilka psów z padaczką i biegają , ale to już może innym razem.
O tyle ważne, dgyby chłopak planował mieć swój zaprzęg.
No ma zaprzęg... Chinook się nazywa. Myślisz że to może być rozdwojenie jaźni?
Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że pies mający ataki padaczki może spokojnie trenować.
W moim przypadku powodem ataków padaczki było najprawdopodobniej zbyt wczesne rozpoczęcie treningów...
Pies nie był zbyt obciążany fizycznie, ale psychicznie było to dla niego bardzo silne przeżycie. Po czterech dużych atakach, trwających po kilka minut każdy (3 ataki pojawiły się w nocy) pies został odstawiony od treningów na cały sezon - i poskutkowało. Weterynarz radził już rozpoczęcie stosowania leków, ale od około 2 lat pies nie miał żadnego ataku!

Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że pies mający ataki padaczki może spokojnie trenować. Nie powiedziałem że może spokojnie trenować. Powiedziałem że znam takie psy które mają padaczkę i trenują. Nawet nie spodziewasz się w których zaprzęgach biegają ale moge Cię zapewnić że nie są to teamy rekreacyjne.
W moim przypadku powodem ataków padaczki było najprawdopodobniej zbyt wczesne rozpoczęcie treningów...
Boże... Widzisz i nie grzmisz.Weterynarz Ci to powiedział? Proszę... zanim napiszesz następną złota myśl poczytaj na ten temat jakieś bardziej specjalistyczne publikacje. Etiologia napadów padaczkowych to: (idąc od najczęściej spotykanych) guz mózgu , niedotlenie mmózgu , zaburzenie krążenia mózgowego , środki obniżające próg pobudliwości , rzucawka , z.c.n , uraz głowy , udar cieplny , zakażenie , zaburzenie metaboliczne. Właśnie przed chwilą podałem Twój przykład epileptologowi który stwierdził że musisz to opisać {będzie nagroda Nobla (jeśli udowodnisz) }. I jeśli mogę wiedzieć to na jakiej zasadzie zdiagnozowaliście napady drgawkowe?

Etiologia napadów padaczkowych to: (idąc od najczęściej spotykanych) guz mózgu , niedotlenie mmózgu , zaburzenie krążenia mózgowego , środki obniżające próg pobudliwości , rzucawka , z.c.n , uraz głowy , udar cieplny , zakażenie , zaburzenie metaboliczne.

a genetyczna? sa przeciez przypadki wystepowania padaczki u szczeniat, ktorych matka chorowala

a genetyczna? sa przeciez przypadki wystepowania padaczki u szczeniat, ktorych matka chorowala To już nie jest etiologia tylko czynniki ryzyka. A tych jest dużo więcej. np. jednym z nich jest poród pośladkowy zachorowalność 3,8% przy 2,2% w przypadku porodów główkowych (mówimy o dzieciach oczywiście. ) Etiologia to inaczej przyczyny. Natomiast jeśli chodzi o czynniki ryzyka w postaci predyspozycji genetycznych to nawet tutaj mówi się o współistniejących z nimi nabytych uszkodzeniach mózgu. Jeśli mogę jeszcze raz to chciałbym wiedzieć kto zdiagnozował padaczke i na podstawie jakich badań? Dobra dość...
Danek: robisz badania stężenia :glukozy , Na , K , Ca , P , mocznika , amoniaku w surowicy.
Jeśli nic nie wychodzi to badania toksykologiczne (leki , narkotyki też należy uwzględnić) no i oczywiście morfologia krwi która może pokazać proces zapalny - jedną z możliwych przyczyn jeśli to rzeczywiście napady padaczkowe. Następny krok to EEG (nie wiem czy psom się robi) , jeśłi tak to pamiętaj że leki przeciwdrgawkowe mogą zmienić jego zapis. Jest tylko jeden problem. Nawet takie badanie nie wyklucza rozpoznania padaczki. Musisz uzbroić się w cierpliwość jeśli chcesz się dowiedzieć na 100%. No i pisz na bieżąco jak postępy. Pozdrawiam
Dzięki za zainteresowanie tematem. na razie jest spokój.
Tak się zastanawiam nad ewentualnymi przyczynami takiego zachowania u mojego psa, i wydaje mi się ze na pewno w dwóch z czterech przypadków znaczenie miała wysoka temperatura(raz w mieszkaniu, a mam ciepło pomimo częstego wietrzenia, innym razem latem na podwórku po tym jak miał konflikt z mieszkającym tam burkiem), dwa kolejne to tez konflikty z psami. Więc może po prostu stres jest czynnikiem decydującym? Jestem skłonny się do tego przychylić, ale ostatnim razem pies (było to w mieszkaniu) miał spokój, choć słuchałem muzyki, nie za głośno. Może go jednak muzyka przestraszyła? mam dość mocne kolumny, które emitują niskie dzwięki u progu słyszalnośći ludzkiego ucha, Może to mówiąc krótko bas (i to czego nie słyszymy) był przyczyną zdenerwowania psa. Jeśli tak to znów doszedł by czynnik stresu, choć jego zachowanie wcale nie wyglądało na strach czy jakiekolwiek inne pobudzenie.

No niestety... ale padaczka przekazywana genetycznie to kolejna choroba trapiaca rase. Do wyeliminowania jak dysplazja i choroby oczu,

Czyli nie do wyeliminowania.
Ale rzeczywiście, w Husky ponoć dość często spotykana.
Jeśli chodzi o padzcakę, to mówi się, że nie sama padaczka jest dziedziczona, tylko próg drgawkowy. Jeśli rodzice mają niski, to i potomek prawdopodobnie będzie miał niski.
Wzbudzenie do ataku może nastąpić z różnych przyczyn. Raz to może być zeżarty but, innym razem gorączka, jeszcze innym lampki migoczące na choince czy ekscytacja lub zmęczenie.


Akurat z opisu wygląda na padaczkę - nieprzytomność, ślinotok i zesztywnienie. Nie koniecznie muszą być drgawki. Akuret z opisu wygląda niemniej jednak nie musi to wcale byc padaczka.
Ponoć da się rozróżnić atak padaczkowy od padaczkopodobnego To o czym piszesz czyli atak rzekomopadaczkowy da się oczywiście odróżnić od padaczkowego z tym że u psa będzie to bardzo trudne. W Neurologii Merritta jest napisane że podstawowym kryterium podziału jest zachowanie świadomości pacjenta podczas ataku. Cokolwiek trudno będzie zapytac psa czy pamięta co się działo...


Akurat z opisu wygląda na padaczkę - nieprzytomność, ślinotok i zesztywnienie. Nie koniecznie muszą być drgawki. Akuret z opisu wygląda niemniej jednak nie musi to wcale byc padaczka.
Ponoć da się rozróżnić atak padaczkowy od padaczkopodobnego To o czym piszesz czyli atak rzekomopadaczkowy da się oczywiście odróżnić od padaczkowego z tym że u psa będzie to bardzo trudne. W Neurologii Merritta jest napisane że podstawowym kryterium podziału jest zachowanie świadomości pacjenta podczas ataku. Cokolwiek trudno będzie zapytac psa czy pamięta co się działo...

Wiesz, ja tam nie wiem. Po prostu kiedyś jedna wetka mi powiedziała, że ona by nie pomyliła padaczkopodobnego z padaczką.
Co do nieprzytomności, to sądzę, że na 100 % możesz stwierdzić nieprzytomność - zupełny brak reakcji źrenic (ktoś już tu pisał o rozszerzeniu źrenic) na bodźce z otoczenia. Nie sądzę aby przytomny pies pozwolił wsadzić sobie "palec w oko" i zupełnie nie reagował na takie próby - chodzi mi o odruch warunkowy na machanie tuż przed oczami.
Ale to Ty napisałaś, że na tym polega różnica. Ja jakoś nie wpadłam na to, żeby zapytać tamtą wetkę o to jakie widzi różnice.

Pozdrawiam Hania

Po prostu kiedyś jedna wetka mi powiedziała, że ona by nie pomyliła padaczkopodobnego z padaczką.
Neurolog też tak twierdzi (20 lat pracy i podspecjalizacja z epileptologii). Ale nie podpierał by się tylko reakcja źrenic na światło! Po prostu przy obrzekach niezbyt rozległych różnice sa banalne i okresla się je za pomoca badan a nie na wizus. Zupełnie inną sprawa jest to że nie każdy (zwłaszcza niedoświadczony) człowiek nie nosi przy sobie latarki a na zakrywanie oczu i badanie reakcji źrenic w ten sposób prawdopodobnie w strasie nie wpadnie. Nie stwierdzi też np. sinego zabarwienia skóry bo u psa jest to praktycznie niemożliwe. Sprawa jest bardzo skomplikowana i wydaje mi się że spieranie się o to czy jest to padaczka czy tez nie bez wykonania konkretnych badań i zaobserwowania ataku jest zwyczajną próźnością. Swoją drogą również próżnością jest walenie w psa leków przeciwpadaczkowych które pięć złotych nie kosztują. Cóż powiedzieć. Weterynaria w Polsce nie jest na wystarczająco wysokim poziomie żeby padaczkę diagnozowac i leczyć tak jak powinno być i szybko się to nie zmieni. Co ja mówie... nawet ludzka medycyna ma tutaj braki ale zdrowie człowieka jest bardziej cenione niż zdrowie psa i u ludzi posuwa się to dużo szybciej. Dobra nie przynudzam. Pozdrowienia
Kiedyś czytałam na forach, że wlaściciele psów z drgawkami mieli robić badanie okulistyczne w celu postawienia diagnozy. To samo miala zrobić znajoma mojego męża, gdy jej pies mial drgawki.
Wiesz po co to mieli robić?
Nie wiem czy teraz wetowie też nają takie pomysły. Wiem, że tak było kilka lat temu. I chodzi o parę przypadków.
U psa znajomej stwierdzono guza mózgu - nie wiem jak, bo tomografu ani rezonansu nie robiła. Pies w ciągu kilku miesięcy zmarł podczas ataku - po prostu atak trwał za długo.
Wtedy ta wetka, o której wcześniej pisałam powiedziała mi, że nigdy jeszcze nie spotkała się ze śmiercią podczas ataku padaczki. I że rzeczywiście przyczyna musiała być inna niż padaczka. Co do guza mózgu, to twierdziła, że rozwija się zazwyczaj tak szybko, że pies nie jest w stanie przeżyć dłużej niż pół roku.

Pozdrawiam Hania

Wtedy ta wetka, o której wcześniej pisałam powiedziała mi, że nigdy jeszcze nie spotkała się ze śmiercią podczas ataku padaczki. Profesor Członkowska określa to w swojej ksiażce jako "śmierć nagła w związku z napadam" z tekstu wynika iż istnieje takie ryzyko zgonu choć jest nikłe. Myślę że skoro tak napisała to jest takie prawdopodobieństwo także u psów.
I że rzeczywiście przyczyna musiała być inna niż padaczka Padaczkorodne strukturalne uszkodzenie mózgu pochodzenia nowotworowego zawiera się w etiologii padaczki a to znaczy że Twoja wetka mylnie rozróżniła te dwie rzeczy.
Co do guza mózgu, to twierdziła, że rozwija się zazwyczaj tak szybko, że pies nie jest w stanie przeżyć dłużej niż pół roku. To grubszy temat... Nie można powiedzieć że guz mózgu rozwija się tak szybko bo:
1. U zwierzat możliwość wykrycia takiego guza istnieje tylko wtedy gdy zaczyna dawać objawy (brak badań profilaktycznych) U ludzi najczęściej jest tak samo.
2. Do wczesnych objawów klinicznych guza mózgu należą:bóle głowy , zaburzenia psychiczne , wymioty , napaddy padazkowe , zaburzenia ostrości wzroku , dzwonienie i furczenie w uchu , wzmożone ciśnienie śródczaszkowe. Jak sama widzisz właściwie tylko dwa jesteśmy w stanie zaobserwowac u psa. Z czego tylko napady padaczkowe uznamy za bardzo niepokojące bo psy wymiotują dużo częściej niz ludzie i jesteśmy do tego przyzwyczajeni.
3. Np w przypadku Gwiaździaka (włókienkowaty czy włosieniowaty) przeciętny czas trwania objawów przed operacją wynosi dwa lata a stanowi ok25% wszystkich guzów. Wyściółczak stanowi nawet 14% i czas operacja-zabieg stanowi nawet ponad pół roku. Skąpodrzewiak około 9% - od objawów do zgonu kilkadziesiąt lat. Jak widzisz wszystko zależy od złośliwości a wcale nie jest powiedziane że wszystkie nowotwory mózgu sa złośliwe. Prawdopodobnie problem polega na tym że psie nowotwory mózgu sa nieoperacyjne bo jest to nieopłacalne. Stwierdzeniem bardzo kolokwialnym jest " rozwija się zazwyczaj tak szybko, że pies nie jest w stanie przeżyć dłużej niż pół roku. "
Kiedyś czytałam na forach, że wlaściciele psów z drgawkami mieli robić badanie okulistyczne w celu postawienia diagnozy. To samo miala zrobić znajoma mojego męża, gdy jej pies mial drgawki.
Wiesz po co to mieli robić?
Nie wiem czy teraz wetowie też nają takie pomysły. Wiem, że tak było kilka lat temu. I chodzi o parę przypadków.
Jeśli coś będę wiedział to napisze wieczorem bo w książkach nic nie ma na ten temat a moja skarbnica wiedzy na temat padaczki zajmuje się właśnie realnymi przypadkiami a nie polemiką.
nie wiem jak, bo tomografu ani rezonansu nie robiła. W takich przypadkach to raczej rezonans niz tomograf. Swoją droga to dokładnie widac że leczenie zwierząt odbywa się na tzw. "nos" a nie na wiedze. Pozdrawiam

[ Dodano: 2007-04-18, 21:29 ]
Mój Paco dostał niedawno prawdopodobnie ataku padaczki Nagle zaczął biec w mieszkaniu tak jakby czegoś się przestraszył, uderzył we mnie, przewrócił się na bok, mięsnie były napręzone, cały zesztywniał, dostał mocnego ślinotoku, oddawał mocz. Dzwonilam od razu do weta co robić i powiedziała, że to padaczka i żeby trzymać mu język Za chwile pojedziemy do weta i ma dostać jakieś leki.
Z tego co ja czytalam to nie powinno sie trzymac jezyka psu w czasie ataku, nie ma ryzyka polkniecia a mozna zostac przypadkowo ugryzionym.
Co powiedzial wet, zlecil jakies badania?
Źle napisałam, powiedziała żeby włożyć coś między zęby, bo faktycznie mógłby ręke przypadkowo ugryźć.
Stwierdziła, że jest to padaczka. Przepisała tabletki (bo wyjeżdża akurat na urlop) i jeśli pojawią się jakieś drgania albo wystawi kolejny taki atak to mam zacząć je podawać. Jest to lek o nazwie Luminalum.
Ważne jest aby w takich sytuacjach trzymac psu głowę tak aby w nic się nie uderzył, można też do niego rozmawiac spokojnym tonem, pies bedzie szukał cichego zaciemnionego miejsca.

Bardzo ci współczuje

Jest to lek o nazwie Luminalum Doraźny. Ataki rzeczywiście książkowe.
można też do niego rozmawiac spokojnym tonem zwłaszcza że atak powoduje zaniki pamięci ma to olbrzymie znaczenie w diagnostyce i leczeniu. Napisz jak się sytuacja rozwija. Napisz tez co wcześniej robiliście.

Napisz jak się sytuacja rozwija. Napisz tez co wcześniej robiliście.

Narazie jest spokojnie, zachowuje się normalnie.
A wczorajajszy dzień był jak codzień. Nad ranem była burza, ale Paco nie reaguje na takie rzeczy, jest spokojny. W południe krótki spacer, później spał. Ok. 15.00 pojechaliśmy autem na takie łąki, pole gdzie biegał sobie na długiej lince, kopał dziury, bawił się z Shilą. Nie był bardzo zmęczony, wczoraj było u nas dość chłodno. Po godzinie wróciliśmy do domu. Ataku dostał ok. 17, siedział w kuchni z mamą, podobno nagle tak jakby się czegoś przestraszył, zaczął się cofać, miał rozszerzone źrenice, zaczął się chować w kąt i nagle zaczął biec jak zwariowany i uderzył we mnie w drugim pokoju. Później nastąpil atak tak jak wcześniej opisałam. Trwał ok 2-3 min. Później jeszcze przez ok. 1 godz dziwnie się zachowywał, nerwowo chodził po całym mieszkaniu, tak jakby wogóle nas nie poznawał i nie wiedział co się dzieje.
Siedział w kuchni to może coś zjadł dziwnego? Zapytaj mamy czy coś ukradł z kuchni albo czy coś mu dała? Może coś się w tej kuchni stało? Spadło na niego coś? Wiadomo czego się przestraszył?
Nie, nic nie zjadł. Chwile przed tym jak tak zareagował, to w mieszkaniu nad nami coś spadło albo przewróciło się na podłoge i było to u nas dość głośno słychać. Tylko, że on nigdy nie reagował na takie rzeczy.
Może właśnie teraz było to bodźcem. Jedyne co możesz w tym momencie robić (poza badaniami ale nie wiem czy jest sens) to przyglądać się psu i oby to był pojedynczy atak wywołany pojedynczym bodźcem. Poczekaj kilka dni i poobserwuj psa. I pisz na bierząco.
Paco dostał niedawno drugiego ataku. Siedział na balkonie, zrobił się przeciąg i drzwi trzasnęły. Przestraszył się tego uderzenia, wbiegł do mieszkania i dostał ataku tak jak poprzednio.
witaj
mam ten sam problem tyle,ze u naszej rudej ataki wystepują w nocy (odkąd wyłapalismy pierwszy atak spi osobno przy nas,inne psy w trakcie ataku niestety atakuja słabszego i chorego), ataki zawsze sa poprzedzone wymiotami. U nas leczenie polega na podawaniu luminalu ,hydroxyxyny i convulexu-oczywiście pod pełna kontrole weta.Wetó po 2-gim ataku zaliczylismy z 5-ciu ,kazdy miał inna koncepcje , teraz ataki sa srednio co 2 mies. ,sa też jak u Paco lekkie ,krótkie nawet bym powiedziała nie cała minuta-przy 4 ataku juz byłam na tyle oswojona z widokiem psa w konwulsjach,że byłam w stanie spojrzeć na zegarek.Nasz wet kazał mi prowadzic cos w rodzaju dzienniczka gdzie mamy popisane dawki leków, jakię ew.powody które mogły mieć wpływ na atak-po po 3-4 mies nie przypomnę sobie czy padało i mogło być nizsze cisnienie itp.. Czekamy na sezon i zobaczymy jak bdzie przy treningach bo i tu sa sprzeczne teorie co do wysiłku psa,aczkolwiek pierwszy atak miała w grudniu ub.roku i biegała do marca i nie zauwazyłam wpływu na częstotliwośc czy siłe ataków.

pozdrawiam ela
Konsultowałam się wczoraj po ataku z moją wetką, ale powiedziała, że przy takich ponad 1 miesięcznych odstępach między atakami jakie miał Paco, nie podawać jeszcze Luminalu. Mam przyjechać do niej po czopki i podczas ataku je zastosować.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • degrassi.opx.pl