alexisend
Hipotetyczna sytuacja, mamy obok siebie dwa zewnętrznie identyczne psy,powiedzmy w typie alaskan husky ,jeden z nich pochodzi z doskonałej skandynawskiej linii biegającej dystanse ,drugi to efekt miejscowego pogłowia psów...Pytanie,na ile z góry(o ile w ogóle)można założyć,że nasz kundelek będzie gorszy od swojego dalekiego kuzyna w pracy w zaprzęgu,trenowane od młodości w ten sam sposób,na tej samej karmie,przez tego samego człowieka... i nie mam na myśli nowej linii hodowlanej veel kundeel tylko chciałbym wiedzieć,na ile wieloletnia(wielopokoleniowa) hodowla ma wpływ na genetykę danego rodzaju psów,na ile te korzyści pozwolą odjechać naszym kundelkom... Co sprawia,że za szczeniole po rodzicach z dobrego zaprzęgu płaci się tysiące euro... Spójrzcie na zdjęcie psa forumowej Kuny ,przyprowadza psa(sama pisze,że kundel ) ze schroniska,zapina i jedzie....
Moim zdaniem pewności nie ma żadnej.
Jak wyrosną to może się okazać, że kundel będzie przewyższał psa pochodzącego z dobrej lini.
Tylko pies z lini biegającej raczej na pewno będzie biegał, ciut lepiej ciut gorzej ale będzie się mieścił w ramy i to jest ta jakby gwarancja za tysiące euro
Kundelek może si,ę trafić jeden na ???
Dlatego nie możemy sobie pozwolić, żeby robić kolejne mioty i ryzykować co z tego będzie.
Po prostu łatwiej kupić- nie wyważamy otwartych drzwi
A i jeszcze jedno to że identycznie wyglądają nic nie znaczy, wygląd nie ma tu nic do rzeczy
W sporcie nie wystarczy, żeby psa zapiąć i żeby pojechał. Każdy błąd kosztuje
pisząc wygląd zewnętrzny miałem na myśli predyspozycje fizyczne widoczne gołym okiem,wielkość psa,umięśnienie,długość łap bo to ma znaczenie nawet podstawowe
Kuba to jest trochę przekombinowane myślenie. Pies może być podobny. Może być nawet taki sam. Idźmy dalej... może mieć lepsze proporcje , super kontowanie , dłuższe łapy i mięśnie jak Pudzian (no może to nie jest dobry przykład ale przenośnie każdy zrozumie). Chodzi tak naprawdę o dwie bardzo ważne sprawy. Pierwsza to psychika. Pies musi mieć w głowie coś takiego co powoduje że biega ze wszystkich sił. Nieważne czy nazwiemy to chęcią podróży , zębem do walki , czy miłością do biegania. Albo to jest , albo tego nie ma. Pies z przodkami n/n też oczywiście może to mieć tylko nikt nie wie czy to posiada i do momentu w którym nie wytrenuje go na 100% i nie wystartuje nigdy się tego nie dowie. Pies który ma linie sprawdzoną kilkadziesiąt pokoleń wstecz ma dużo większe prawdopodobieństwo że taki charakter będzie mieć. Chodzi o to że niektóre psy mają długi rodowód a ten rodowód jest spisem zwierząt które pokazały że są topowe. Poza Polską i kilkoma krajami które mają porównywalny poziom nikt nie rozmnaża psów na chybił trafił. To że jeden pies jest super to nie oznacza że przekaże dalej swoje geny. Wielu maszerów (włącznie ze mną) popełniło ten błąd. Temat na inny raz bo się rozwlecze... Drugą sprawą jest przekazanie pewnych predyspozycji które kryją się w ciele tego czworonoga. Długo już wiadomo że psy zaprzęgowe mają najczęściej nieproporcjonalnie duże serce do swojej masy. Czemu miałoby to służyć wszyscy wiemy. Inna też jest przemiana materii (chociaż tą da się do pewnego stopnia sterować). I ostatnią ważną sprawą jest przekazanie w genach predyspozycji do budowania masy mięśniowej , wyrabiania kondycji i długości czasu w jakim pies osiągnie zenit swoich możliwości.
no to już coś rozjaśnia,a o tym błędzie to ja chętnie posłucham,i pewnie nie tylko ja,co byśmy może w przyszłości go nie popełnili,korzeń rozwlecz się proszę
Wedle życzenia. Zacznijmy może tak... Polscy maszerzy (część znaczna) mają zwyczajne swojskie podejście do hodowli psów zaprzęgowych. Dochodząc do miejsc medalowych w zawodach międzynarodowych (czasami nawet dużo wcześniej) zaczynają odczuwać potrzebę powiększenia stada o coraz lepsze psy. To jest normalne zachowanie i tak być powinno. Problem zaczyna się w chwili kiedy maszer myśli: "skąd mam takiego psa wytrzasnąć?"
Tutaj są jak zwykle różne drogi i wiele za i przeciw.
Pierwszą jest kupienie dorosłego psa , sprawdzonego który przyniesie satysfakcję przy niewielkim wkładzie pracy. Koszta są duże i nie ma co tego ukrywać.
Druga opcja to kupienie szczeniaka (lub kilku) i pokuszenie się o wychowanie i wytrenowanie psów. Ten drugi wybór jest porównywalny do pierwszego jeśli rozważymy wszystkie za i przeciw. Wszyscy wiedzą że szczeniak to jedna wielka zagadka i mówienie czegoś w stylu "doskonałe psy zaprzęgowe" czy "przyszłe championy" to bzdura. Co innego powiedzieć "pies po doskonale biegających rodzicach , startujących tutaj , a tutaj które zdobyły... bla bla bla". To już jest nieco lepsze podejście.
Ostatnia opcja to najlepszy sposób żeby cofnąć się w rozwoju o kilka lat. Mówimy o tworzeniu miotów. 99% naszych maszerów podchodzi do tego tak: Pokryje sukę x psem y , zapłacę za to tyle i tyle czyli często wartość dobrego dorosłego psa (mówimy o Europie bo w USA krycie super psem to koszt 5 dorosłych dobrze biegających) a zostawię sobie x szczeniaków. Albo pokryje swoim psem czyjąś sukę czy sukę kolegi czy pies kolegi pokryje moją i zostawiamy pewną ilość zwierząt a resztę sprzedamy. W ten sposób teoretycznie oszczędza. Wszystko fajnie ale to jest po prostu chwila z bielmem na oczach. Rodzice mogą doskonale biegać a szczeniaki i tak wyjdą średnie. Później okazuje się że psy nie spełniają pokładanych w nich nadziej i błędne koło się zaczyna. Prawdopodobnie takie podejście jest spowodowane chwilowymi sukcesami nad światową czołówką. Wygląda to tak: pan czy pani "x" jedzie na zawody i zajmuje miejsce medalowe. Wraca do domu i mysli "objechałem , tego co jeździ 20 lat , tego co 30 i tamtego co 40 , więc moje psy są super". To jest prawda psy są super i dały z siebie wszystko więc przyszedł wynik mimo że nasz maszer nie startuje więcej jak 5-10lat. Nie myśli jednak o tym że psy które posiada pochodzą właśnie od tych którzy te 30 lat biegają a swoje zwierzęta rozmnażają od niedawna. Chwila namysły i już pierwsze mioty "doskonałych przyszłych psów zaprzęgowych" są w drodze.
Amerykanie maja to do siebie że psy traktują dość przedmiotowo. Przeliczają je na pieniądze. To nie jest dobre podejście ale bez postawienia się w takiej sytuacji maszer krajowy nie wpadnie na to że psy też można oprzeć na ekonomii. "Jeśli nie stać Cię na super psa za np. 10tys , to może powinieneś się zastanowić czy stać Cię na całe stado miernych które sam stworzysz"?
Tak na zakończenie... Mój post nie jest skierowany do nikogo osobiście. Każdy kiedyś staje przed wyborami i ich dokonuje w lepszy czy gorszy sposób. Sam popełniłem ten błąd więc uwierzcie mi wiem o czym pisze. Według tych najlepszych z za oceanu o rozmnażaniu psów powinno się pomyśleć w chwili kiedy lepszego już nie można kupić.
Pozdrawiam
to jakby pozwoliło totalnie rozwiać moje wątpliwości,czy w przyszłości pokusić się o ładowanie czasu i pieniędzy w przypadkowe psy,czy poszukać możliwie jak najlepsze na które będzie mnie stać...Wnioski wyciągnięte
Korzeń piwo ode mnie za posta przy najbliższym możliwym spotkaniu.
Pozdrawiam
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl