alexisend
Witam
Chciałbym znać Wasze doświadczenia dotyczące nauczenia husky chodzenia przy nodze..
Czy to możliwe? jeżeli tak to jakie macie skutecznie metody nauki...itp
Nie piszcie proszę, że mam sobie kupić owczarka niemieckiego jak chcę aby pies chodził przy nodze.
Dziękuję za odp.
Owczarka nie, ale smycz taką z 15cm długości
nauczenia husky chodzenia przy nodze.. Po co?
ja kupiłem u wiosny takoe obroże zaciskowe z duzymi kółkami. Nauczyc psów chodzenia co prawda nie nauczyłem , ale b.wygodnie się je prowadza i przytrzymuje w razie czego. Barzdo dobre przy dwóch psach podczas przechodzenia przez ulicę.(zwłaszcza jak na przeciwko idzie pańcia z yorkiem na b.długiej smyczce
ja kupiłem u wiosny takoe obroże zaciskowe z duzymi kółkami. o kantarek Ci chodzi??
fakt czasem sie przydaje żeby chodził przy nodze, i na wystawie, ja osobiście wole żeby szły lub biegły przede mną a miedzy ludźmi jak psiał jacok krótka smycz i "gra muzyka"
Jak już nauczy się chodzić przy nodze to następny temat jaki założysz to CZEMU NIE CHCE BIEGAĆ PRZED ROWEREM ITD
Jak już nauczy się chodzić przy nodze to następny temat jaki założysz to CZEMU NIE CHCE BIEGAĆ PRZED ROWEREM ITDsa psy, które chodza przy nodze i nieźle sobie radza w zaprzegu
Według mnie to najlepszym rozwiązaniem jest zapisanie się do "Psiego przeczkola" bądź na szkolenie w zalerzności w jakim wieku masz psiaka. Ja tak zrobiłem i chodziłem z Ice-m do przeczkola przez 3 miechy by dowiedzieć się i zobaczyć jak szkolić psa. Ale uprzedzam przy SH potrzeba dużo pracy i dużo cierpliwości a efekt napewno nie będzie taki jak przy np: Owczarku.
Ja sama nauczyłam swojego psa chodzenia przy nodze, chodziłam potem na szkolenie.. ale na serio jeśli chcesz aby Twój pies ładnie (tymbardziej że SAM) biegał w zaprzęgu albo w ogóle BIEGAŁ to lepiej abyś nie traktował tej nauki tak poważnie.... tzn nie powtarzał za często a jeśli na serio chcesz nauczyć, to musisz często powtarzać..siłą rzeczy... sam sobie komplikujesz sprawę jeśli chcesz na serio żeby psiak chodził w miarę grzecznie na smyczy (nie przy nodze) to tego go nauczyć... i wybiegaj
Zaprzęgowiec, mój pies miał na szkoleniu lepsze wyniki niż dobermany, goldeny... tzn szybciej się uczył i lepiej wykonywał polecenia nie stawiajmy SH w kącie jako cięższe do szkolenia... wszystko zależy od podejścia do szkolenia i psa oraz kontaktu psa z przewodnikiem mój pies umie wiele rzeczy których niektóre owczarki nie dały się nauczyć.. winą jest róznica ..rasy? nie.,..
mój pies miał na szkoleniu lepsze wyniki niż dobermany, goldeny... tzn szybciej się uczył i lepiej wykonywał polecenia nie stawiajmy SH w kącie jako cięższe do szkolenia... wszystko zależy od podejścia do szkolenia i psa oraz kontaktu psa z przewodnikiem mój pies umie wiele rzeczy których niektóre owczarki nie dały się nauczyć.. winą jest róznica ..rasy? nie.,.. Ja nie stawiam SH w kącie nic z tych rzeczy. Ice też szybko łapał nawet nie biorąc udziału tylko patrząc na inne psy a potem sam mnie zaskakiwał wykonywaniem jakiejś komendy mimo iż nie był jej uczony Chodzi mi o wykonywanie komend na spacerach w osobności nie ukrywajmy SH robią to na co mają w danej chwili ochotę taka ich natura NIEZALERZNOŚĆ. Ja to lubię jak Ice się że tak powiem droczy zemną, choć nieraz przesadza i wtedy sprowadzam go na ziemię Ice na ten przykład chodzi przy nodze jak mu karzę, ale i tak ma tendencje do wyprzedzania mnie choć by o krok i tylko co kawałek zerka czy już by go puscić przodkiem
Ja nauczyłam chodzenia przy nodze, newet bez smyczy Lunę (ow. podhalański) i mówiąc uczciwie zupełnie z tego nie korzystam. Czasami gwoli przypomnienia na spacerze wydam jej komendę, lub jak mijamy kogoś kto wyglada na przestraszonego, ale poza tym nie przydaje się na nic.
hehe przyznam się że mój pies był spuszczany dziennie na każdym spacerze.... jeśli pojawiła się sarna leciał za nią, a góra 5 min później wracał... czasami nawet aportował kiedy golden znajomego nie dał się przywołać, to ja mówiłam "do mnie" a pies wykonywał bezbłędnie komendę i to wykonuje do dziś już go nie spuszczam, ale to ma związek z pracą w zaprzęgu a nie brakiem posłuszeństwa... mało tego -> bez smyczy ze mna na spacerze lepiej się często zachowywał niż w grupie szkoleniowej był taki okres kiedy wystarczyło jedno słowo a był przy mnie.. po okresie ":buntu" trochę się zmieniło pies dojrzał, ale i tak mogłam sobie pozwolić na codzienne każdorazowe spuszczanie
No ja Ica na spacerach niestety nie spószcam ze smyczy, bo gdy zobaczy innego psa to bez opamiętania leci do niego nie bacząc nawet na moje wołania a jak wiadomo nie wiemy jaki ułożony jest ten inny pies, tak samo jest jak zobaczy jakąś zwierzątko w lesie poprostu chce rękę wyrwać a najlepsza jest akcja jak ja się tego nie spodziewam
Ja Azje kiedys spuszczalam tez i powiedzmy,ze sie sluchala w miare Puszczalam ja jak mialam wiecej czasu troche i jakies psy byly.Jak byla sama to szukala rozrywek na wlasna reke.Jak pojawi sie sarna to goni ja poki nie zniknie jej z pola widzenia,jak juz sarny nie widac to Azja wraca. Teraz jej nie puszczam kolo siebie,bo za duzo zwierzyny sie pojawilo,a niedawno widzialam zagryzionego warchlaka.
Co do chodzenia przy nodze to wg mnie nie jest to niezbedna umiejetnosc potrzebna do funkcjonowania w miescie. Wystarczy,zeby pies nie ciagnal jak oszalaly na smyczy,a w razie czego zawsze mozna go przytrzymac
ale poza tym nie przydaje się na nic.moje psy nie umieja przy nodze chodzić Jakoś nigdy nie miałam zapału, ani potrzeby, aby ich nauczyć. Niestety teraz jednak będe musiała ( ciekawe czy mi sie uda?? ), bo psy będa musiały zostawać w domu po 16 godzin z teściem, a on nie jest w stanie utrzymać psów na smyczy wiec albo naucze psy chodzić przy nodze, albo będe je męczyć zostawiając przez 16 h w domu, bez wyjścia na dwór , albo będe ryzykowac, że teść z nimi wyjdzie, a któryś pies mu sie wyrwie i coś mu się stanie, albo komuś zrobi krzywdę
[ Dodano: 2007-03-24, 00:08 ]
wera, to trudna nauka przed Tobą. Nawet jeżeli z Tobą będa chodziły przy nodze, nie znaczy, że tak samo będą posłuszne z Twoim teściem. Najprościej byłoby kupić im po kantarku
Jak już nauczy się chodzić przy nodze to następny temat jaki założysz to CZEMU NIE CHCE BIEGAĆ PRZED ROWEREM ITDMojego husky Journeya nauczyłam chodzić przy nodze bez większych problemów i wcale mu to nie przeszkadza w zaprzęgu, bo biegnie ile sił w łapach
[ Dodano: 2007-03-24, 12:06 ]
Husky to nie psi idiota On potrafi odróżnić szelki od smyczy. Jedyny problem polega na tym czy my potrafimy wyegzekwować to od niego. Przecież to nie pierwszyzna, że w szkolenie SH trzeba włożyć trochę trudu..
Zdecydowanie potrafi,bo Azja w obroze sama glowe wklada,a jak wyciagam szelki to ucieka
To dziwne metros i w ogromnym stopniu zależy od psa. Mój umie chodzić przy nodze na smyczy i bez smyczy. Dopiero kiedy zaprzestałam spuszczać go ze smyczy dopiero wtedy ukazała się w jakimś minimalnym stopniu jego praca w zaprzęgu ale sprawdziłam kilka rzeczy: po 1. obroża zawsze kojarzyła mu się z grzecznym spacerkiem po 2. nigdy nie miał szelek (szorek) kiedy nie pracował.,..pilnowałam aby nabrał skojarzeń że szelki=praca. Ale to i tak leń i nic z tym nie zrobię. W zaprzęgu na szorkach za bardzo nie ciągnie, za to z kimś innym niż ja na spacerze daje czadu jak nie wiem i to własnie na obroży
Dążę do tego że nie jest to takie proste że pies na obroży nie ma ciągnąć...czasami mam wrażenie że wolałabym żeby mnie już od razu do czasu szarpnął ale fajnie pracował
Jasne Wajola. To jest trudna kwestia. Ja mam 2 suki ciągnące na smyczy i świetnie ciągnące w szelkach (tzn Toffee odpadła z tego nim zaczęła) i Indiane , która sama z siebie ani na smyczy nie ciagnie a w szelkach ma zrywy. Jednak są przypadki psów które potrafią to odroznić, więc najwyraźniej można.. Moja Alaska wie, że na smyczy się nie ciągnie i potrafie to od niej wyegzekwować, ale gdy tego nie robie od razu robi , co chce. Ja jestem kiepska w szkoleniu psów, więc nie będę dawać rad w tych kwestiach, ale myślę, że zakładanie z góry, że Husky sie nie da nauczyc , wyszkolić to trochę tłumaczenie naszej własnej nieudolności , braku konsekwencji , może podejścia, wiedzy..
Mojego kolegi koleżanka ma Husky, który w szelkach świetnie ciągnie, chodzi przy nodze w miescie, aportuje, zna mnóstwo komend, trików itd itd. W jego wychowanie do drugiego roku życia wkładali ok 3-4 godzin dziennie i nadal to utrwalają. Wiadomo, to tez cecha osobnicza - trafił im się pies chętny do wspołpracy (są Husky mniej i bardziej chętne). Niemniej jednak każdego psa można przekonać, że właściciel jest ciekawszy niż wszystko inne - tyle, że wymaga to mniej lub więcej trudu i pracy. Oczywiście, że trudniej przekonać Husky niż jakiegokolwiek Owczarka..
Wg mnie pod okiem mądrych szkoleniowców (lub można samemu jeśli ktoś czuje sie na siłach) można Husky odpowiednio wyszkolić tyle, że na pewno wymaga to pracy i konsekwencji.
Jak ja kupiłam SH to w internecie nie było ani jednej strony dotyczącej tej rasy, nie było żadnej ksiązki .Wyszłam z założenia, że psy nie różnia się miedzy sobą charakterem i normalnie szkoliłam ją drogą prób/błędów korzystając zpomocy naukowych. Do drugiego roku życia Alaska chodziła przy nodze bez smyczy, mogłam ją odwołać od kota, do dziś umie aportowac (niestety tylko na wlasnym podworku a potem jej odpusciłam ,zrobiło się niebezpiecznie (bo doznala 'przyjemnosci' poturbowania kotów, usmiercenia kur..) i się cała praca, szkolenie 'rozlazła'..
A tak swoja droga to nie uwazasz,ze 5miesieczny pies jest za mlody na ciagniecie?
A tak swoja droga to nie uwazasz,ze 5miesieczny pies jest za mlody na ciagniecie?teraz to ma już prawie 9 ... nie zmieniłem w opisie
Zastanawiam sie czy isć na szkolenie PT z Misią Belą? Dlaczego myśle nad tym? To ze wzgledu na dogoterapie - przydaje się wtedy pies sluchajacy poleceń
Tylko czy isć na szkolenie organizowane przez kogos czy samej szkolić? Czy dam sobie z tym rade?
Asiu, ja Ci powiem tak: razem z Aldanem chodziliśmy na PT.. cóż.. gdybym wiedziała jakie będą efekty nie zgodziłabym się wydać kilkuset zł. Jakie efekty? No właśnie ŻADNE . Szkoleniowiec kompletnie nie znał się na psach północy (już to gdzieś pisałam).. gdy Aldan wyraźnie mnie "olewał", on tłumaczył to brzydką pogodą (było pochmurno) . Ile dokładnie ma teraz Misia Bela? Ja się z Aldanem zapisałam we wrześniu, czyli maluch miał ok. 7 mies. Fakt faktem- uważam, że to była głupota prowadzić tak młodego psa na PT (jednak i tak nie byliśmy najmłodsi ).. ale wiadomo jak to jest- nas wszyscy przekonywali, że im młodszy pies tym szybciej i łatwiej się go czegoś nauczy. Nam zależało na tym, żeby Aldan słuchał się nas w otoczeniu innych psów, dlatego zdecydowaliśmy się na szkolenie w grupie. Niestety głupol był tak przejęty innymi psiakami, że miał nas w głębokim powarzaniu. Mogłam powtarzać komendy długo i namiętnie.. a gdy jesteśmy sami wykonuje je bezbłędnie. Jaka jest więc na to recepta? Nie mam pojęcia Moim zdaniem na posłuszeństwo psa w towarzystwie innych psów ma jeden podstawowy czynnik- jeżeli nasz pies na codzień mieszka z innymi czworonogami, o wiele mniej gwałtownie reaguje na towarzystwo tych napotkanych. Nie jest to dla niego aż tak interesujące. Wnioski wysnułam z obserwacji różnych psów i ich towarzystwa bądź też jego braku
o to mam szanse na powodzenie, bo mala z April mieszka. Ale rozmawiałam ze szkoleniowcem i jedne z pierwszych słów to bylo; prosze sie zaraz przygotować finansowo. A co bedzie jak nam sie nie spodoba? Chyba juz mi się nie podoba. Przynajmniej tam.
ale myślę, że zakładanie z góry, że Husky sie nie da nauczyc , wyszkolić to trochę tłumaczenie naszej własnej nieudolności , braku konsekwencji , może podejścia, wiedzy..
Święta racja... ja jestem trochę jak te psy..uparte i wszystko na przekór a przede wszystkim rywalizacja. Dlatego spośród znajomych którzy mają Huskie/Malamuty starałam się najbardziej wyróżniać tym, że jako jedyna szkolę psa i pies potrafi o wiele więcej od niego..ktoś powiedział że z SH nie da się zrobić owczarka, a ja na hamca chciałam z niego zrobić... oczywiście wszystko odbywało się w granicach zdrowego rozsądku a moją jedyną metodą były psie ciasteczka: pochwała za dobrze wykonane zadanie, a po źle wykonanym po prostu wracałam do niego i starałam się poprawiać.. Takj do roku kiedy pies nie mógł ciągnąć (wtedy moja wiedza była o wiele mniejsza) to najwięcej uwagi skupiałam właśnie na szkoleniu i posłuszeństwie..nauki bezwzględnego posłuszeństwa nawet bez smyczy. I wiecie co? Moim zdaniem jest to doskonały początek, bo poza nawiązaniem z psem więzi na szkoleniu, wyuczone komendy baaardzo przydają się na trasie z psami kiedy masz problemy także bardzo do tego zachęcam..ja też się przyznam że teraz wolę pośmigać z psami na treningu niż ćwiczyć na placu szkoleniowym, ale tłumaczę się że Huskyt to jednak pies do pracy... ale nie możemy sobie całkowicie odpuścić szkolenia, żeby to na co pracowaliśmt tak długo nie poszło w zapomnienie
Zastanawiam sie czy isć na szkolenie PT z Misią Belą? Dlaczego myśle nad tym? To ze wzgledu na dogoterapie Asia, jeżeli masz sprawdzonego szkoleniowca to na Twoim miejscu nie zastanawiałabym się nawet 5 minut. Napisałam sprawdzonego, bo nie jest sztuką wydać kilkaset zł na kurs po którym pies i tak nic nie będzie umiał, a wierz mi, że znam takie psy i to wcale nie husky. Jeżeli możesz napisz gdzie mieszkasz dokładnie. Znam bardzo chwaloną szkołę w Rybniku. Miałam tam jeździć z Luną no, ale niestety to 60km i nie wyrobiłabym ani czasowo ani finansowo .
Tak czy siak jeżeli tylko masz okazję zrobić PT w dobrej szkole to nie wahaj się .
Basiu nie znam zupełnie tej szkoły do której dzwoniłam i myślałam, ze bede miała szanse przed wpłatą 600,- zł poznać ją troszeczke... ale nie. Pojade zobacze ale niczego dobrego sie po niej nie spodziewam. Wałbrzych najbliżej nas w tej chwili, bo 3 miesiace 3 razy w tygodniu to do Wrocławia nie dam rady jezdzić.
Asia, jeśli pozwolisz popytam znajomych psiarzy, może akurat znają w Twojej okolicy jakąś sprawdzoną szkołę.
czekam na dobre wieści
bo nie jest sztuką wydać kilkaset zł na kurs po którym pies i tak nic nie będzie umiałNo niestety w naszym przypadku tak było.. Najlepsze jest to, że ta szkoła jako jedna z 5 jest polecana przez ZKwP.. więc sądziłam, że to dobra szkoła..
Cóż .. Nie pierwszy raz można się przekonać o tym, że to co poleca ZK jest do bani, delikatnie mówiąc.
Kida, szkoła którą poleca mój ZK też na niewiele się nadaje
a ja mojego haszczaka szkolilam metoda klikerowa ale nie samego chodzenia przy nodze ale nie ciagniecia n aspacerach i jak narazie dziala
Ja kiedys widzialam haszczaka biegnacego przy rowerze przy nodze...bez smyczy. Ale taki obrazek tylko raz widzialam.
W Kościanie jest husky, który chodzi po mieście bez smyczy, zawsze ok 2 metrów przed właścicielem- starszym panem. Pies ma już kilka lat. Z tego co wiem facet go nigdy nie szkolił w tym kierunku.
Lotka tylko nie napisałaś, że pies (a właściwie chyba suczka) wygląda jak baleron i pewnie nawet jakby chciała uciec to szybko by się zmęczyła
Reina jest po kursie PT. Przez 3 miesiace codziennie cwiczylam z nia przez godzine + w weekendy 2 godziny zajec w szkole. W tej chwili pies dziala jak na pilota. Chodzi przy nodzie, zostaje na komende, siada i waruje, nawet aportuje (choc roznie z tym akurat bywa). W srodku miasta moge ja puscic ze smyczy i idzie przy nodze. Oczywiscie nie robie tego, bo ryzyko spotkania kota itp. jest wedlug mnie nie warte frajdy paradowania z husky przy nodze.
Laredo wydawal sie oporniejszy na szkolenie, bo udawal gluchego, ale okazal sie byc jeszcze bardziej pojetniejszym - kwestia znalezienia najlepszej "marchewki", za ktora byl w stanie poswiecic mi chwile uwagi Tyle, ze przy nim nie mialam juz tyle czasu na cwiczenia, bo akurat zmienilam prace, wiec tak dobrze wyszkolony nie jest. Poniewaz jezdze z nim na wystawy, bardziej skupilam sie na pozycji wystawowej. W tej chwili bez problemu jestem w stanie utrzymac go na ringu bez poruszania lapami przez kilkanascie minut. Teraz pracujemy nad tym, zeby sam ustawial lapy tak, jak powinien - bez poprawiania przeze mnie - i calkiem niezle nam idzie.
Haszczaki to naprawde wyjatkowo pojetne bestie, tylko czasami wlascicielom/szkoleniowcom brakuje cierpliwosci i inwencji.
Wedlug mnie kazdego husky mozna wyszkolic, tylko malo komu sie chce i malo kto ma dobre podejscie do tak cwanych psow. Ale popatrzcie chocby na wystawy - nie przesadze, jesli powiem, ze 90% wystawianych husky jest nauczonych stac grzecznie w miejscu i czekac na smakolyk... to chyba o czyms swiadczy
Tak świadczy ale o czym? Co te psy potrafią oprócz stania i czekania na smakołyk?
Tak świadczy ale o czym?a prosze bardzo - to naprawde prosty wniosek moze po prostu swiadczy o tym, ze skoro 90% husky udaje sie tego nauczyc, to sa to pojetne bestie? nauczenie tak zywiolowego psa stania w miejscu przez kilkanascie minut nie jest wcale takie latwe...
Ja nadal nie wierze w 100% posłuszeństwo Husky , którego trasa spacerowa to miejsce życia saren, lisów i zajęcy...
Lotka tylko nie napisałaś, że pies (a właściwie chyba suczka) wygląda jak baleron i pewnie nawet jakby chciała uciec to szybko by się zmęczyłaNo tak chyba suczka, choć tak spasiona, że trudno określić ;P a ja się w sumie nie zapytałam
Tak szczerze to nie wiem po co tresować husky. Jak dla mnie ma biegać i skupić się tylko na tym, a reszta to już fantazja. Jeżeli dobrze biega, słucha komend, to będzie respektował tego co mu je wydaje.
Ja bym zamiast slowa tresowac uzyla slowa ukladac. Pozatym czym innym jest nauka komend w takim razie i to,ze pies ich slucha? Swoja droga ja swoje psy szkole chociazby po to,zeby nam sie latwiej zylo i wspolpracowalo.A czy psa to w jakis sposob krzywdzi,ze nauczy sie go siadac na komende czy podac lape?
moim zdaniem jesli nauczymy psa podstawowych komend ulatwi nam to potem zycie
uczenie psa zaciesnia rowniez wiezi pomiedzy psem i wlascicielem i jest to tez w pewnym stopniu ustalanie pozcju w stadzie
moim zdaniem jesli nauczymy psa podstawowych komend ulatwi nam to potem zycie
uczenie psa zaciesnia rowniez wiezi pomiedzy psem i wlascicielem i jest to tez w pewnym stopniu ustalanie pozcju w stadziezgadzam sie z tym postem oraz z postem Reimar
co psy maszerow potrafia oprocz biegania w zaprzegu? Stanie bez ruchu nie należy do rzeczy przyjemnych dla psa tak aktywnego jakim powinien być husky, nawet jeżeli jest to kilkanaście minut. Oczywiście krzywdy mu nie robi, ale do czego właściwie jest mu potrzebne?
Natomiast bieganie w zaprzęgu (mam na mysli zaprzęg kilku psów) to jest to, co husky kocha najbardziej, dla czego istnieje w ogóle ... no ale to chyba jest oczywiste dla miłośników rasy. Chyba każdy potwierdzi zadziwiajaca szybkość uczenia się komend przez psa, potrzebnych do pracy w zaprzęgu. Jestem pewna, że uczy się ich szybciej niż innych sztuczek.
Ja już zrezygnowałam z obowiązkowego szkolenia i zobaczymy czy to pomoże mojemu psu odzyskać werwę i zapał do biegania... cóz, prawda jest taka że zaprzestałam wymagać od niego chodzenia przy nodze przy przejściu przez ulicę z odpowiednią komendą, żeby nie myślał że mu popuszczam, ino że zmieniam zasady...
Wybrałam się na jeden samotny trening i pies chętniej biegł niż w sezonie.
Nie wiem czy to przez tą zmianę zasad, czy przez coś innego...
W każdym bądź razie chodzenie przy nodze ograniczyliśmy do najmniejszego z możliwych minimum...
ale ja nie mowie o chodzeniu przy nodze jak w obedience ze pies idze rowno przy kolanie ale o tym ze jak jest na obrozy to sobie biega dookola mnie ale nie ciagnie a jak jest w szelkach to jest praca na maxa
moj pysiek przez to jest strasznie nakrecony na szelki ( choc to chyba normalne ze pyski je kochaja )
No to co opisałaś to jest grzeczne chodzenie na smyczy a nie chodzenie przy nodze, mylisz pojęcia.
Chodzenie przy nodze powinno wyglądać tak:
"pies chodzi przy lewej nodze przewodnika nadanym przez przewodnika tempem, tak że bark psa i noga przewodnika powinny być na tehj samej linii"
Dlatego wydaje się to takie absurdalne w przypadku haszczaka...tylko po co go tego uczyć?
Hmmm.. może po to żeby szkoleniem polepszyć sobie stosunki z psem? Polepszyć kontakt, podczas szkolenia przewodnik poznaje dokładnie psa jak i pies poznaje przewodnika... to jest świetny sposób na to by zwiększyć swój autorytet w oczach psa i pomóc mu "odnaleźć" miejsce w stadzie.
Ale szkolenie haszczaka powino się brać "na jaja" a nie na poważnie, czekając na niesamowite wyniki. Owszem, rzetelną pracą można osiągnąć wiele, ale nie oczekujmy że nasz SH stanie się owczarkiem...
Dlatego w szkoleniu trzeba używać na pewno innych metod niż u innych ras, i trzeba umieć wyszkolić z pewną wyrozumiałością...
Ja nigdy mojego psa nie zmuszałam do szkolenie robiliśmy wszystko na metodzie : chce nam się to róbmy to a jak nie -> to nie.
I dzięki temu dziś mogę go bez problemu spuścić ze smyczy i wróci nie tylko na komendę "chodź" ale wykona również "do mnie" i "do nogi" wg regulaminu kursu PT.
ale ja nie pisalam o szkoleniu psa chodzenia przy nodze tylko na luznej smycz nigdzie nie wspomnialam o chodzeniu przy nodze a praca z psem (ogolnie) poprawia stosunki z psem i mozna sobie wyrobic autorytet
i naprawde nigdzie nie mowilam o chodzeniu przy nodze
ale ja nie mowie o chodzeniu przy nodze jak w obedience ze pies idze rowno przy kolanie ale o tym ze jak jest na obrozy to sobie biega dookola mnie ale nie ciagnie a jak jest w szelkach to jest praca na maxa
moj pysiek przez to jest strasznie nakrecony na szelki ( choc to chyba normalne ze pyski je kochaja )Ty napisałaś o chodzeniu przy nodze...
Ale temat jest o chodzeniu przy nodze...
ja napisalam wczesniej o ogolnym szkoleniu psa
potem ty napisalas ze przestalas szkolic psa np chodzenie przy nodze przez pasy i ze po przestaniu pies lepiej pracuje
ja zrozumialam ze ty czytajac moja wypowiec stwierdzilas ze mowie o chodzeniu przy nodze wiec napisalam ze piszac szkolenie nie mialam na mysli chodzenie prz nodze ale ogolne szkolenie no a potem sie namieszalo
Chodzenie przy nodze powinno wyglądać tak:
"pies chodzi przy lewej nodze przewodnika nadanym przez przewodnika tempem, tak że bark psa i noga przewodnika powinny być na tehj samej linii"
Dlatego wydaje się to takie absurdalne w przypadku haszczaka...tylko po co go tego uczyć?Ja uczyłam tego mojego husky, Journeya, bo był bardzo nieposłuszny i nie umiał chodzić na smyczy. Teraz chodzi przy nodze (tak jak to napisalas wyżej) nawet w Warszawie, wśrod innych ludzi i psów- bez smyczy
masło maślane. Ja wyznaje zasadę wyrabiania sobie autorytetu u psa poprzez pracę. Niekoniecznie zaraz bieg. Samo wyjście na spacer jest dla mojego psa pracą.
Ale tak jak wajola piszesz szkolenie powinno się brać na jaja i jest to fajna zabawa gdy psiak ma kilka miesięcy. Bo kilku miesięczne szczeniaki to pojętne bestje, sama widziałam na własne oczy, jak szybko się uczą
Agacia dokładnie u husky to bardziej układanie, a także przystosowanie do życia w ludzkim świecie. My niestety się nie możemy dostosować do psiego (choć może są tego i plusy ). To jest żadna krzywda, trzeba robić tak żeby wszystkim było dobrze.
Stanie bez ruchu nie należy do rzeczy przyjemnych dla psa tak aktywnego jakim powinien być husky, nawet jeżeli jest to kilkanaście minut. Wiesz... chyba nie do konca... dla moich psow jest to zabawa, bo tak je nauczylam. Przede wszystkim nigdy nie cwiczylam tego z nimi, gdy byly niewybiegane i rozpierala je energia. Nawet na wystawie najpierw wymeczam Laredo spacerem i dopiero wychodzimy na ring. A jak juz sa podmeczone to bawia sie ze mna w "stanie i czekanie" az dostana smakolyk - merdaja wtedy ogonami i maja usmiechniete mordki. Zachowuja sie tak samo jak podczas zabawy w rzucanie pilka itp. Naprawde, wszystko zalezy od podejscia.
Myślę, że na ten temat można gadać bez końca a i tak nie dojdzie się do konstruktywnych wniosków. Każdy przeciągać będzie w swoją stronę
No tak, tylko ciężko poświęcać czas indywidualnie każdemu swojemu psu, jeżeli ma się ich np. kilkanaście.
A naprawdę jest ciężko jak trzeba psa jednego z kilkunastu oddać w inne ręce, szczególnie gdy pies nic nie umie po za bieganiem.... wtedy takie pierdoły jak chodzenie na smyczy, siadanie na komendę itp sa przydatne i to bardzo...
Jesli ktos trzyma psy w kenelu tylko po to,zeby z nimi trenowac to moze i wystarczy mu jesli te psy potrafia jedynie biegac. Ja Azje kupowalam z mysla,zeby byla towarzyszem rodziny. Owszem wiedzielismy,ze te psy potrzebuja ruchu duzo i nie sa zbyt posluszne,ale nie zrazilo nas to i Azja od malego byla puszczana ze smyczy,ale tez biegala przy rowerze i w zaprzegu. Ale dzieki temu,ze nie ucieka jak jest bez smyczy mozemy ja wybiegac jak temperatura nie sprzyja treningom. A,ze osob,ktore haszczaka trzymaja rowniez dla towarzystwa jest zdecydowanie wiecej niz tych,ktore maja po kilkanascie tych psow i zalezy im tylko na bieganiu. Husky pod pewnymi wzgledami sa psami wyjatkowymi,ale pod pewnymi sa psami jak kazde inne i nie widze problemu w tym,zeby takiego psa nauczyc przynajmniej podstaw posluszenstwa i dobrego zachowania. I wcale nie chodzi mi o zrobienie z husky ONa
Dobra, ja już nic nie piszę, bo ostatnio na forum wszyscy mnie tylko krytykują..
Basiu,jejku przeciez nikt nic do Ciebie nie ma. Ja tylko pisze ze swojego punktu widzenia jak sprawa z psami wyglada u mnie.
Ale nikt chyba tu nie chce z haszczaka zrtobić ONa tylko przestrzegać, żeby nie mieć zbyt wielkich ambicji w szkoleniu...owszem jak pies ma predyspozycje -> wykorzystywać, ale nie robić na siłę ONka...
Np. u mnie były predyspozycje:
Chester od małego był spuszczany ze smyczy, i dzięki temu to dla niego nic nadzwyczajnego;
Mój pies od początku był wielkim łasuchem dla psiego ciasteczka zrobił wszystko więc egzekwowanie na nim wykonania komendy było tylko kwestią "wytłumaczenia mu" jak ta komenda ma wyglądać...
W okresie, kiedy nie ma treningów lubimy sobie posiedzieć na placu szkoleniowym: poza satysfakcją i zabawą pies jest szczęśliwy bo za byle "głupotę" dostanie nagrodę i może spędzić ze mną aktywnie czas na świeżym powietrzu.
Także szkolenie to fajna rzecz, ale nie można w przypadku Sh uważać jej za priorytet...ale podstawowe zasady posłuszeństwa powinny być wykute -> przynajmniej wydaje mi się to być obowiązkiem właściciela KAŻDEGO psa.
moja dakota chodzi przy nodze na smyczy,bez niej także ale ja nigdy nie spuszczam jej ze smyczy w miescie,widziałem juz malamuta potrąconego przez auto... w sumie korzystam z tego gdy daki biega po lesie luzem i na horyzoncie narysuje sie jakieś stworzenie,wtedy to pomaga.z drugiej strony w pewnym momencie dakota zaczynała biegać z boku roweru a nie przed i musieliśmy wprowadzać czesć treningu od początku...wydaje mi się,że podstawy chodzenia przy nodze są pomocne dla kogoś kto mieszka z psem w miescie.
Moja sunia skonczyla podstawowy kurs posluszenstwa, a teraz chodzimy na zaawansowane Bardzo sie ciesze ze poszlam z nia do szkoly psow bo zyje nam sie o niebo lepiej niz wczesniej. Nie ma ciagniecia na smyczy i Kesi umie ladnie chodzic przy nodze
Jedyne czego nie potrafi to powstrzymac sie od biegania za zwierzyna ale nad tym pracujemy caly czas...
Wiesz, tylko nie oczekuj od niego efektów jak u ONka bo TO się właśnie może stać Waszym problemem wymaganie czegoś od psa, co jest zaprzeczeniem jego natury...
Jak mój pies dojrzy sarnę przede de mną nie wołam go -> przecież i tak nie zawróci, to po co niszczyć swój autorytet czekam cierpliwie, aż zda sobie sprawę że obijanie się w zaprzęgu sprawia że z prędkością sarny nie ma się co porównywać
Nie no to był żart akurat, ale mam takie fajne tereny u siebie, że wejdę na pierwsze lepsze wzgórzątko (mnóstwo ich jest na polach) i widzę wszystko> jak mój pies leci przez chwilę za sarną, a potem wraca do mnie.
ja dzis wpadłem w osłupienie, spotkałem tego niby psychola co ma husky i zacząłem z nim gadać to co koleś ma husky niejeden by chciał takiego jechal rowerem pies biegł luzem obok niego, podejchal do mnie zaczeliśmy rozmawiać ( o cisnej) pies stał na drodze a gosc "szamil keparasen" c( czy cos tam ale na pewno nie po polsku) a pies odrazu przyszedl i siadł na poboczu, rozmawialimśmy zaczął mówić cos o jeździe konnej i okazało sie ze przy koniach husky m utowarzyszy też luzem, mowił ze kiedys czasem zdażyło sie z epies mu ucieł ale teraz chodzi już normalnie konia liże itp. to jego strona
http://anarhistan.art.pl/gosc jest moze chory ale bardzo miły ( dla wybranej grupy osób)
[ Dodano: 2007-07-23, 21:34 ]
wydaje mi sie ze najwazniejszy to kontakt z psem i znalezienie wspolnego jezyka.....
moja kumpela jest ze swoja huska po szkoleniu i na nic jej sie to nie przydaje bo jej ucieka przy kazdej okazji....chodzila z nia na kolczatce-dopiero jak ja na zawodach zjechali to sie przeniosla na obroze i ciagnie ja oszlala;/
chodzi o to mi ze jak sie znajdzie porozumienie ze swoim psem ,czlowiek bedzie mogl sie z nim "dogadac" to wtedy mozna liczyc na to ze psiak poslucha.....
pies sie potrafi dogadac z kazym zwierzeciem-byleby odroznil zwierze od ofiary;)
Ja mojego psiurka spuszczam przy zabawie z innym psiakiem lub na szkoleniu ze mna...z dala od wiewior,zajacow itp wiem ze po prostu nie ma za czym uciec i tak czy siak musi sie mnie sluchac:D Nie chcce z niego robic ONka-wystarczy mi by do mnie przyszedl gdy go zawolam
moja kumpela jest ze swoja huska po szkoleniu i na nic jej sie to nie przydaje bo jej ucieka przy kazdej okazji....chodzila z nia na kolczatce-dopiero jak ja na zawodach zjechali to sie przeniosla na obroze i ciagnie ja oszlala;/bo to nie jest tak, że raz się psa nauczy i on to wie przez całe życie ... a, że ucieka to chyba powinna się z tym liczyć
Ale to dla Haszczaka "aż tyle" że posłucha i przyjdzie oczywiście, nie dla wszystkich Mój przychodzi chyba że znajdzie jakieś śmieci albo sarnę zobaczy co jest generalnie baardzo rzadkim zjawiskiem w porównaniu ze znalezieniem śmieci
moj przychodzi bez problemu ostatnio zwrocilam uwage ze wraca nawet kiedy jest inny samiec i chce go zaatakowac... Panowie stoja nastroszeni , jeze im stoja i powarkiwanie slychac.. Ja zawolalam Draca a on bez problemu odszedl od tamtego psa i to juz tak pare razy bylo natmiast Schnappi to przychodzi jak mu sie chce... spuszczam go i powoli prpbuje uczyc wracania ale kiedy jest jego siostra (Veirra) to biegnie za nia i po 1000 razy wolania go powoli zaczyna sie orientowac ze to chyba go wolam i przychodzi
Z obserwacji moich psów wyszło mi, ze jak biegają regularnie ( przynajmniej raz na 2 dni), nie ważne czy to sa treningi przy rowerze, czy też zwykłe bieganie bez smyczy, czy zabawa z innymi psami, to bez problemów przychodza na zawołanie. Jak nie ma czasu na wybieganie ich przez przynajmniej tydzień, czasami dwa ( a chodza tylko na długie spacery na smyczy), to później sa problemy z przywołaniem ich do puki się nie wyszaleją Więc chyba nie tylko predyspozycje psa do nauki mają znaczenie w szkoleniu i późniejszym egzekwowaniu wykonywania komend...
A ja chciałabym przestać spuszczać mojego psa... ale boję się o jego załamkę
Otóż spuszczany jest ze smyczy od 3 miesiąca życia.... w pewnych okresach był spuszczany dzień w dzień, nawet po kilka razy... teraz latem to główny spoosób aby spalił swoją energię.
Kiedyś na tydzień ( czy dwa nawet nie pamiętam) zaprzestałam tego "rytuału" bo myślałam że to pomoże "odzyskać" mojemu psu zapał do biegania w zaprzęgu...
Ale jedyne co on zrobił, to się borocek załamał, bo zmieniłsię dotychczasowy styl jego życia i w ogole nie chciał biegać w zaprzęgu pomimo że energia go rozpierała (widać to szczególnie jak jest na smyczy automatycznej) to przeżywał strasznie brak spuszczania... a kiedy znów go spuściłam, odzyskał "dobry humor" i zaś biegał chętnie przy wózku
No i nie wiem czy to taki dobry pomysł na hamca z tego rezygnować, ale od września na pewnno ostro mu ograniczę tą wolność...
Z Azja tez jest tak,ze przychodzi dopiero jak jest zmeczona,a poki sie nie zmeczy to nawet smakolyki nie pomoga. Na szczescie Azja nie ucieka,wiec mam ja caly czas w zasiegu wzroku,tyle,ze nie chce podejsc na tyle,zeby ja zlapac. Wiec spuszczam ja tylko jak mam wiecej czasu,ale jaki to fajny widok jak moja staruszka gania jak szalona
już go nie spuszczam, ale to ma związek z pracą w zaprzęgu a nie brakiem posłuszeństwa... Jestem pierwszy raz na Forum i przyznam, że bardzo mi się podoba Kilka słów o mnie w części gdzie można się przedstawić.
Trafiłem tutaj szukając rad dot. ułożenia huskies. Ok, już wiem, że intuicyjnie kierowałem się w dobrą stronę - nauczyć psy rozróżniania kantarka i szelek. Jak widzę muszę być bardziej konsekwentny i każdorazowo zdejmować im szelki gdy nie biegniemy (nie próbowałem jeszcze zaprzęgów, ale bieganie z psami po lesie sprawia mi bardzo dużą satysfakcję).
Oglądając Forum, pobieżnie jak dotąd, z zazdrością patrzyłem na zdjęcia prezentujące psy w terenie i bez smyczy. W zasadzie nie decydujemy się na spuszczanie Xary i Rogera. Wiedząc jak potrafią być podniecone gdy wyczują (o zobaczeniu nie mówiąc) inne psy, jeźdźców (w okolicy jest kilka stajni), wiewiórki itp., nie mam pewności, że do mnie wrócą. A ja bardzo chcę, aby wróciły.
I pytanie: jaki jest związek ze spuszczeniem psa ze smyczy, a pracą w zaprzęgu? Czy dotyczy to tylko zaprzęgu, czy biegania również (moje dwa huskies biegną obok siebie uczepione do elastycznego pasa, który zakładam)?
I jeszcze jedno: a co z długą linką? Moje lubią swobodnie pobuszować w krzaczorach; rozumiem, że wtedy tylko kantarek, czy tak?
Jeżeli pytam o sprawy oczywiste, to odeślijcie mnie proszę do lektury.
Oglądając Forum, pobieżnie jak dotąd, z zazdrością patrzyłem na zdjęcia prezentujące psy w terenie i bez smyczy. Wydaje mi się że nie ma co zazdrościć głupoty. Spotykam co jakiś czas pajace z psami bez smyczy i wtedy nikt mi nie zazdrości ,czemu?
Wydaje mi się że nie ma co zazdrościć głupoty.No i to jest jedyna prawda...
MaciekW jak nie spuszczasz psów to lepiej nie zmieniaj tego - ja spuszczam psa bo go do tego przyzwyczajałam od 2 miesiąca jego życia więc ... a po drugie mój pies taki jest bo jego ojciec taki był i tyle ale za to nie mogę się pochwalić jego pracą w zaprzęgu: pobiegać to on pobiega ładnie ale bez smyczy... na szorkach to już nie to samo i bardzo tego żałuję
Owszem, są psy takie co się słuchają bardzo i można je spuszczać a w zaprzęgu i tak zaiwaniają ile wlezie... ale kto ma takie psy...?
pytanie pierwsze
wajola nie spuszcza swojego psa bo chce zeby byl "nie wybiegany" i oszczedzal sily i zapal do pracy w zaprzegu.....zeby wiedzial ze energie zuzyje tam a nie podczas np zabawy z psem....
drugie
ja spuszczam na obrozy.....ale nie widze problemu ze spuszczaniem w szelkach...przeciez ma biegac....na pewno lepsze sa tu szelki niz kantarek....nie wiem jak Twoje psiaki,ale moj raz dwa go sciagal....no i nawet w takim wypadku go zgubil
wiec nie bylo by to bezpieczne gdyby sciagnely i zwialy
a i tak jak nosil kantarek do dodatkowa obroze i byl zapiety i na tym i na tym,jakos nie mialam zaufania do niego,czy mi czasem sie nie zerwie,albo pies nie sciagnie i zwieje za czyms....nie wiem cz to dobra metoda
jak pies poleci za zajacem czy wiewiora to rzadko wraca na zawolanie ;)tylko niektóre huszczaki sie w takich momentach sluchaja..przewaznie udaja gluchych....
to jest ich instynkt i trudno go wykorzenic...
[ Dodano: 2007-09-24, 20:17 ]
trudno go wykorzenic... Dlatego lepiej jednak nie spuszczać...
Ja ze swoim ostatnio miałem ciekawą sytuację.
Pomógł mi trochę przypadek...
Generalnie uczę swojego, że na obroży jest luz i zabawa ale bez ciągnięcia. Natomiast jak zakładam uprząż to jest tylko trening bez żadnych sikań znaczeń terenów, kumpli za płotem i takich tam...
Jak wracałem ostatnio z treningu pies poleciał do płotu. Ja jechałem na rowerze. Pies w uprzęży, do tego lina i amortyzator taki solidny...
Jako, że sprzęt robię sam to założyłem to wszystko razem i działało. Ale pech chciał, że nie przetestowałem amortyzatora (guma pleciona 1cm średnicy).
I zamontowałem odwrotnie jak pierwotnie planowałem tzn amortyzator tuż za psem.
I kiedy ten mój kundel podlesiał do tego płotu pociągnąłem go lekko za sobą. Pies oczywiście wystartował, ale tak niefortunnie, że słup znalazł się pomiędzy nim a mną.
Amortyzator się naciągnął na całą długość tj, około 1,5m i strzelił węzeł. Gdyby strzeliło w moją stroną pół biedy, dostałbym w ryło i bym padł.
Ale poszło w drugą...
Pies dostał po tyłku...
Nawet nie pisnął, ale najpierw usiadł a potem się położył.
Ja myślałem, że zabiłem psa...
Obmacałem go i wymasowałem. Nic nie było połamane i nie bolało go nigdzie...
Ale opiekowałem się nim, łaziłem koło niego i on widział żę martwię się o niego...
Na drugi dzień a w zasadzie godzinę po powrocie do domu pies nawet nie pokazywał czegokolwiek...
Dobry twardy pies.
I tu sedno...
Po dwóch dniach od tego zdarzenia zabrałem go znów na trening.
Przerobiłem linę mocującą psa do roweru i sprawdziłem na sobie. Wszystkie węzły zaciągnąłem na prasie z siłą około 200kg (na granicy wytrzymałości lin)
I pojechaliśmy.
Pies oczywiście miał zrywy ale nie szalał.
Po prostu równo biegł i czasem coś tam pociągnął.
Jako że ma 8 miesięcy nie pozwalam mu na za duży wysiłek.
W pewnym momencie przez drogę przebiegła wiewiórka.
Pies mi wyrwał za nią ale nagle stanął jak wryty i odwrócił się do mnie.
Ja się zdążyłem zatrzymać i on na takiel dość mocna naciągniętej linie stał i czekał.
Na komendę dalej po prostu wrócił na drogę i zaczął biec.
Pobudzony ale do przodu, żadne wyskoki w krzaczory...
Nie wiem czy to trauma po tamtym strzale z gumy, ale jak na razie (odpukać) jest w porządku.
Nie wiem czy potem będzie tak samo, ale bardzo bym chciał żeby było co najmniej tak jak teraz.
Natomiast na smyczy jak idziemy zapinam go do 6m taśmy i wtedy jest chasanie, skoki w krzaki i pełna zabawa.
Wydaje mi się, że można psa nauczyć rozróżniania pracy od zabawy i nie będzie problemu.
Wydaje mi się też, że można haszczaka nauczyć łazić przy nodze jak każdego innego psa. Trzeba tylko węcej cierpliwości.
W gdyni widziałem gościa który szedł z suczką SH obok nogi bz smyczy.
ON się chowa jeżeli chodziło o posłuszeństwo.
Albo przypadek, albo po prostu praca.
Ja bym nie odważył się na taki krok i nie spuściłbym psa:)
Ale mój jeszcze ma pstro w głowie...
Może kiedyś...
Oczywiscie,ze da sie psa nauczyc ze spacer to spacer a praca to praca. Moja Azja jak widzi obroze to sie cieszy i sama glowe w nia wklada,a jak widzi szelki to sie chowa(Azja nie lubi biegac przy rowerze). I zawsze jak otwieram szuflade z psimi rzeczami to ma taka chwile zawachania i patrzy co wyciagam Chociaz teraz i tak jest lepiej i chociaz na szelki sie nie cieszy to sama podchodzi jak ja wolam
A mój pies się niby na wszystko cieszy ale najbardziej zadowolony jest jednak po treningu: kiedy pańcia pochwaliła a on kładzie się w wszyscy stoją naokoło niego i głaszczą
Poza tym nie wiem czy ktoś to widzi ale... (ci co spuszczają luzem i trenują z psem na szelkach) kiedy pies jest najszczęśliwszy? Po puszczeniu luzem, kiedy wraca do domu i nic się nie dzieje? Rutyna? Czy kiedy wraca z treningu, zmęczony i kiedy właściciel okazuje wielkie zadowolenie i aprobatę? Bo mój "zaprzęgowiec" choć bez specjalnego zapału to jednak najszczęsliwszy jest jak idę z nim na trening -> a już najlepiej jest po treningu
w szelkach nie mialam na mysli w uprzezy,bardziej cos w stylu spacerówek czy guardów...mam takie i sluza mi do biegania przy rowerze(bo jak mu sie niekiedy bardzo nie chce to strasznie zwalnia i boje sie ze mi z szorków wyskoczy )
nie widze problemu zeby w takich szelkach biegal....jak zahaczy o cos to chyba lepiej w szelkach niz w kantarku....osobiscie puszczam swojego w obrozy
Pozatym w góry mojemu ubieram sledy i niekiedy jak sa strome zejscia to przepinam go na dluga linke i puszczam,by mu czasem do glowy nie przyszlo by mnie zabic ....
i te pare minut to juz go pozostawiam w tych sledach....to chyba nie jest znowu az takie wykroczenie,nie?
Radowan nie wiem czemu ale Twoja historia mnie rozsmieszyla.....biedny psiak..to trzeba mniec pecha....ale mam nadzieje ze przynajmniej mu to na plus wyjdzie i bedzie grzeczny;)
ma przynajmniej uraz i nie bedzie robil skokow w bok
ja mialam podobna sytuacje,tzn mi polecial za wiewiora(chamica przed nosem mu skakala) uderzylismy linka w slupek od lampy i karabinek z amortyzatora poszedl(srebrny) wiec pies nawet nie zauwazyl ze mnie przy nim nie ma...za to dumny jak wreszcie mnie zobaczyl i pokazal wiewiore(wiernie czekal na nia pod drzewem )
Rashi, ale trzeba psu uświadomić i bez żadnych "ale":
obroża=spacer a szelki=praca i to niezależnie od rodzaju szelek... te potem dobieraj do rodzaju pracy, jaką ma wykonać. Bo czy np chodzenie po górach nie jest pewnego rodzaju wysiłkiem? Czy zwykłym spacerem, co?
Ja proponuję tak:
spacer - obróżka (spuszczenie też w to wchodzi)
praca zaprzęgowa (rower, wózek, ciągnięcie czegoś...) - szelki SLED
chodzenie, wędrówka w górach/dogtrekking - szelki GUARD (ale nie spacerówki! Gniotą psa bo mają na chomącie regulator!) i to raczej z liną amortyzującą i na pasie.
To wszystko szkoła SH
ales ty konsekwentna!!! tylko pozazdroscic....
Na moje laickie oko, to ze sleedami i guardami można pracować przy rowerze. Jak to Grześ zauważył nie każdy tutaj ma psa co zasuwa 28 km/h. Jeżeli pies nie ciągnie przez całą trasę, uskakuje i w ogóle jest wątpliwego zaufania, to moim zdaniem guardy mają lepsze zastosowanie w tym przypadku. Sleedy to uciąg w prostej lini, praca w zaprzęgu, przy wózku lub hulajnodze, z psem/psami które są doświadczone i złe nawyki są już dawno za nimi.
Model szelek Manmata dedykowany do biku.
Grześ... Może i one są dedykowane do roweru, ale podczas przacy pies będzie się podduszał i to możę skutecznie go oduczyć ciągnięcia.
Ja swojemu uszyłem sam na wzór typowych X-Backów.
I pies ciągnie doskonale. Nie ma też możliwości żeby wyskoczył z nich, bo przy odpowiedznim dopasowaniu do szyi po prostu blokuje przednimi łapami.
Rashi... mnie też ta sytuacja by rozbawiła, gdyby skończyła się strzałem gumą w moją stronę. Poza tym jak zobaczyłem co się z psem dzieje to autentycznie się przestraszyłem.
Ta guma strzeliła przy naciągu około 87kg (bo taki miała nominalny). I pies nią dostał w korpus na stosunkowo małej powierzchni. Ja sprawdziłem to na nodze i powiem, że bolało zaj......
A poza tym było, minęło. Pies ma generalnie wszystko gdzieś. Olewa petardy koło ucha i patrzy na rąbanie patyków z 15cm. Nie ma uprzedzeń i jedyne co to respekt ma przed poważniejszym skokiem w bok.
No na pewno bolalo bidulka
ale po prostu czytajac czlowiek sobie nie wyobraza bolu poniesionego przez psa tylko sytuacje która moze wydawac sie zabawna na pierwszy rzut oka...
Najgorsze chyba to to ze on mysli ze to Twoja sprawka, a nie przypadku....
Olewa petardy koło ucha i patrzy na rąbanie patyków z 15cmmoj tez
To masz szczescie,ze masz takiego psa,bo pewnie niejednego mogłoby to zniechęcic do roweru
Radowan, mógłbyś wrzucić zdjęcia tego szytego cuda? Bo ja też przymierzam się do robótek ręcznych, chętnie skorzystam z Twoich pomysłów.
Pomysł jest typowy. Każda sportowa uprząż to w zasadzie w tej chwili X-Back.
Ale oczywiście, jak tylko przyjdę do domu to sfotografuję w niej psa i wstawię. Do tego chętnie podziele się uwagami jakie zauważyłem podczas szycia.
Ja wstawiłem zdjęcie szelek Manmata, by pokazać, że różne są rozwiązania. Widziałem już wyżłowate psy biegające w takich
Natomiast używam tak jak Radowan X-backów, czyli standardowych szelek.
Chciaż chodzą mi po głowie H-backi.
X-Back jest moim zdaniem bardziej stabilny i lepiej się trzyma niż H-Back. No i lepiej pies w nim chyba pracuje. Poza tym jakoś tak estetyczniej wygląda.
Te co ja widziałem miały inaczej rozwiązany "spód", by się nie przesuwały na boki na bardziej wysklepionych klatkach piersiowych psów.
I własnie coś takiego mam zamiar uszyć, górę na x bym zostawił.
Ja też korzystam z X-backów... chociaż na początku naszej przygody z BJ korzystałam z guardów no i pies nie pracował tak chętnie jak teraz choć to mogło mieć też inne przyczyny. Dziś idę na trening, a psy przedwczoraj był spuszczane... ciekawe jak dziś pobiegną. Swoją drogą na koniec września jak robią 3km to jest źle? bo ja trochę źle zaczęłam teraz muszę robić 3-4km ale żeby przegalopowały wszystko....
Ja ze swoim biegam już 12-15km.
Pies ciągnie lekko, bo nie pozwalam mu na za dużo. Ale zawsze jest linka lekko naprężona.
A u mnie panuje zasada: nie ciągniemy, nie jedziemy to dlatego.. a po drugie ja do sprintów posy przygotowuje a zbytnio zapałowe nie są
U mnie nie może być jeszcze taka zasada. Sam nie pozwalam swojemu psu ciągnąć i pedałuję z taką szybkością żeby pies miał tylko napięta linkę.
Mój pies nie ma jeszcze ośmiu miesięcy.
Wiem, przecież nic nie mówię
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pldegrassi.opx.pl