ďťż

alexisend

Może nie taki znowu agresor, bo to nie on zaczepia, ale jednak szokuje mnie fakt, że coś takiego miało miejsce, no ale od początku:

Brego ma teraz 14 miesięcy, wiec biorę pod uwagę fakt, że jest dorastającym młodzieńcem, jednak nigdy nie przejawiał skłonności do gryzienia się z innymi psami, ba nawet miał opinię "anielskiej cierpliwości". Dwa dni temu się to jednak zmieniło.....
Na spacerku, będąc z "przyjacielem" - od szczeniaka znanym - mix amstafa i rottweilera spotkaliśmy 6 miesięcznego mastifa (bydle już takie 37 kg), który napatrzył się jak Brego się bawi z tym astkiem szarpiącym go za futro. No i szczeniol chciał się przyłączyć, na co Brego mu pozwolił jak to Brego - szczenie może na niego wleźć podeptać, poszarpać, a Brego się jakby cofa do wieku 5 miesięcy i jest szczęśliwy W pewnym momencie jednak chyba już miał dosyć, bo szczeniol robił z nim co chciał, a Brego był cały wyświniony i pozbawiony kilku pukielków futra (co prawda linieje) wiec pokazał zęby młodemu, jednak młody nie zniechęcał się wcale, nawet warkotem Brega (normalnie nie warczy prawie wcale) Generalnie właścicielka młodego stwierdziła, ze to dobrze, niech młody zna swoje miejsce.... i tu nagle mój pies go cap za szyje, a tamten nie tam że ogon pod siebie (chyba zna swoja przewagę kilogramową) rzucił się na Brega... Brego nie pozostał mu dłużny, a że zwinny jest i szybki, to tak obskakiwał tamtego, że nawet nie byłam wstanie za nim oczami nadążyć .... finał był taki, że Brego wyszedł bez szwanku, a tamten z dwiema ranami nad okiem, niby niedużymi, ale jednak ranami.....

Dziś natomiast Brego przeszedł samego siebie, była u mnie kumpela z wyżej wymienionym - przyjacielem amstafem, no i Brego nigdy się "nie bije" o zabawki, generalnie ma w du.... że jakiś pies mu coś zabrał, albo że leży na jego materacu. Myśmy sobie piły herbatkę pieski biegały radośnie po domku i nagle.... warkot niesamowity, lecimy do pokoju, a tam psy kłębią się na podłodze w ferworze walki od jednej do drugiej ściany ( a pokój niemały) no i niby się miedzy psy nie wchodzi, tak? ale jak krzyki nie pomogły, a widziałyśmy, że się dość poważnie gryzą, to jakoś wizja szycia o 23:00 mało nas cieszyła, wiec rzuciłam z łoskotem wielką kość o podłogę to się na chwilę ocknęły i mogłyśmy je odciągnąć od siebie. Brego zwinny dureń nie ma nawet draśnięcia, tamten za to, nad nosem 3 szramki od zębów i dziura - na wylot prawie, nad górną wargą, od kła chyba.
Psy wylądowały na smyczach (Brego pierwszy raz w domu na smyczy) trochę zszokowany. Zaprowadziłam go do pokoju i przywiązałam do ramy łóżka, posiedział tam z 20 minut za karę, my skończyłyśmy herbatę w kuchni, Sprite (bo tak się nazywa amstek) został zalany woda utlenioną przez właścicielkę....
Dziwna rzecz, Sprite chciał koniecznie iść do Brega, piszczał i "gadał" głośno, a Brego nawet w pewnym momencie mu zaczął odpowiadać, choć normalnie nie piszczy... jednak kiedy je ponownie (dla eksperymentu) spuściłyśmy
a Sprite chciał się bawić, Brego na niego nawarczał

Teraz się zastanawiam jak w takich sytuacjach reagować, nie wiem czy pomysł (instynktowny) kary w pokoju był dobry czy nie, czy powinnam krzyknąć, pacnąć w dupę czy zignorować takie zachowanie, nigdy się tak nie zachowywał stad moja niewiedza....

Ktoś miał takie przypadki, że nagle ze spokojnego aniołka robi się diabełek i to w przeciągu dwóch dni


To jest w końcu pies (:
Balto i Balu śpią razem w jednym koszu, bawią się i w ogóle, ale czasem, jak to psy, się pogryzą... Czy to z psami, z którymi się zawsze bawią... To jest pies, a każdy pies ma chęć bycia górą w stosunku do innego psa.
Z obserwacji moich dwóch kundelasów wnioskuję, że każda zabawa w pewnym stopniu jest okazywaniem dominacji i uległości, więc takie zachowanie, jakie opisałaś, wcale mnie nie dziwi. Tym bardziej, że Brego jest w wieku, w którym może chcieć dążyć do królowania innym psom.
hmmm...ja mam podobną sytuację z moim Ziomkiem ale tu chodzi o co innego.ja nie dopuszczam Ziomka do innych psów bo on działa na nie jak magnes.co się na niego spojrzą od razu warczą i szczekają-chyba to te niebieskie oczy tak działają!
kiedyś jak szliśmy na spacerku Ziomek kompletnie nie zwracał uwagi na psy szczekające za siatką.teraz tylko się czai,bierze rozpęd i biegnie z nimi wzdłuż siatki niemiłosiernie warcząc a przy okazji ja prawie szoruje nosem przy ziemi próbuje go odzwyczaić od tego i jak widzę że ma ochotę pobiec to ciągnę za smycz i mówię NIE albo NIE INTERESUJ SIĘ.ale to nic nie daje,chwile się pilnuje a potem znów jazda.te jego warczenie z dnia na dzień jest co raz to gorsze.ostatnio nawet spotkałam panią z szczeniakiem goldena.Ziomek z daleka cieszył się podbiegł do niego,zdążyły się styknąć nosami a mój wrrrrr....jestem w szoku bo nigdy tak nie robił,zawsze zachęcał inne psy do zabawy.ma 16 miesięcy ale to w sumie jeszcze szczeniak!!!

hmmm...ja mam podobną sytuację z moim Ziomkiem ale tu chodzi o co innego.ja nie dopuszczam Ziomka do innych psów bo on działa na nie jak magnes.co się na niego spojrzą od razu warczą i szczekają-chyba to te niebieskie oczy tak działają!

Ja kiedyś gdzieś czytałam, że huskie i malamuty inaczej pachną i są dla innych psów dziwnym obiektem... bo psy nie są pewne czy to pies czy jakieś inne zwierze.

Troszkę niby mnie uspokoiliście i utwierdziliście odnośnie, tego że pies jest psem, i że chce pokazać swoją wyższość nad innymi, ale ja naprawdę wolałam jak był aniołkiem niż wilkiem w owczej.... yyy wilczej skórze

Ps: ale robić coś z takimi wybuchami "nie na żarty" czy nic nie robić? On się często szarpał z kumplami z którymi się często spotyka, ale to było takie zabawowe, a teraz się krewka polała....


jak B i B gryzą się między sobą, to ich po prostu rozdzielam - chwytam silniejszego/wygrywającego w tym momencie za tylne łapy albo pachwiny i unoszę do góry. pies traci grunt pod nogami i puszcza (przeważnie) to, co gryzie (; Oczywiście trzeba przy tym zachować zimną krew i samemu nie spanikować (;
Od razu kładę jednego i drugiego na plecy - żeby wiedzieli, że źle zrobili.

Jeśli jest to z obcym psem, to krzyczę do Balto (bo tylko Balto się gryzie z obcymi), żeby przestał, a sam często odciągam obcego, który to zazwyczaj nie daje za wygraną. Na Baltucha trochę wtedy tylko nakrzyczę, chyba że to on zaczął bójkę (; Nom ale raczej nie dopuszczam ich do innych psów, bo wiem, że to się różnie może skończyć. Nawet jak są z jakimiś znajomymi, to cały czas czujność jest na pierwszym miejscu.

Tak jak pisałem - to są tylko psy i nigdy nie można przewidzieć dokładnie ich reakcji i działań.

Troszkę niby mnie uspokoiliście i utwierdziliście odnośnie, tego że pies jest psem, i że chce pokazać swoją wyższość nad innymi, ale ja naprawdę wolałam jak był aniołkiem niż wilkiem w owczej.... yyy wilczej skórze

Ps: ale robić coś z takimi wybuchami "nie na żarty" czy nic nie robić? On się często szarpał z kumplami z którymi się często spotyka, ale to było takie zabawowe, a teraz się krewka polała....

Cóż Ci powiedzieć, taki wiek... Hasiory już tak mają że lubią czasem zaszaleć. Ja mam jedną sukę która burzy, niby wszystko cacy a tu bach i będę ustawiać (głównie cudze psy przychodzące w odwiedziny co mogły by zagrozić jej pozycji). Ja z reguły jak widzę, że się robi jatka to krzyczę, jak nie pomaga to biorę co mam pod ręką np. miotłę (i staram się ja między nie wetknąć i rozdzielić), albo wodę w kubku i wylewam im na głowy. Sama już nie rozdzielam walczących psów, bo to boli i długo się goi...
Nas ostatnio odwiedził szwagier z nielubianym jamnikiem swojej żony (przebywającej na wakacjach) z nadzieją na to, że się "glisty pozbędzie" Niestety, mały Napoleon ( ) ustawił moje psiaki w rzędzie, nakazał "cisza i spocznij"- normalnie mistrzostwo świata. Tylko Bronek przez wrodzoną "zgrabność inaczej" prawie go rozdeptał.
psy psami.mój mąż ostatnio spacerował sobie z Ziomkiem i jak to pies tu coś wącha tam coś wącha.przystanął na chwile z nim i patrzył się w inną stronę a nagle Ziomek cap za siatkę i zaczyna ją żreć.mój mąż szybko zareagował i zaczął mu wyciągać ją z pyska już ją miał i nagle Ziomek z zębami rzucił się na jego twarz.bardzo szybko dostał w łeb,mąż mówi że dostał jeszcze smyczą ze dwa razy.skulił się i siedział.mąż był w takim szoku że przez chwile nie wiedział co ma zrobić.nie raz Ziomkowi wyciągał z gardła torebki i inne rzeczy ale tamten nigdy tak nie reagował!!!nawet ja wsadziłam mu raz prawie pół ręki do dzioba aby mu wyciągnąć folię bo jakimś szybkim ruchem ją chciał łyknąć!ale nigdy nie było takiej sytuacji aby się rzucił na któreś z nas!!!
zauważyłam także że jak karce Ziomka-klaps w dupę kapciem albo ręką albo smyczą-to warczy na mnie.tego też nie było wcześniej.wiem że Ziomek był bity przez poprzedniego właściciela bo w momencie jak coś zbroi niemiłosiernie się trzęsie i chowa w ciemny kąt.gdy ja podnoszę rękę to też się kuli.ale jednak broi wiedząc że go kara spotka.na początku tłumaczyłam groziłam palcem-teraz ma klapsy bo gadanie nic nie daje.ale te warczenie mnie przeraża!!!

[ Dodano: 2008-12-17, 11:17 ]
Ja zauważyłem, że psy zachowują się zupełnie inaczej w domu niż na dworze - teoretycznie w domu są na naszym terenie, na zewnątrz - my na ich... Dlatego na spacerach też czasem psom pokazuję, że to one są niżej. Ale nie bijcie psa smyczą, bo może źle kojarzyć potem smycz! A ręką - najlepiej karać tylko w taki sposób, w jaki matka/przewodnik karze psy w swojej gromadzie. Żeby też potem nie było negatywnych skojarzeń. Ja zasadniczo karzę psy, kładąc je zdecydowanym ruchem na plecy, jak się szarpią, przytrzymuję/przyciskam do ziemi i puszczam dopiero, gdy się uspokoją. Wzrok mają taki, jakbym im nie wiadomo jaką krzywdę zrobił (; Ale przynajmniej wiedzą, że na niektóre rzeczy pozwolić sobie nie mogą..

Kolegi pies w domu też zachowuje się dobrze, słucha, wykonuje polecenia, a na spacerach można czasem do niego jak do posągu...

Ale nie bijcie psa smyczą, bo może źle kojarzyć potem smycz!

z tym raczej nie ma problemu.jak widzi smycz to się cieszy że idzie na spacerek :-)
Właśnie wróciłam z plaży, byliśmy ze Spritem( wczoraj pogryzionym) i z bratem Brega.
Najpierw bawiły się z pół godziny jak gdyby nigdy nic, a potem Sprite zaczął Brega łapać za szelki i przyciskać do ziemi, co mnie natomiast zdziwiło, to to że brat Braga rzucił się Bregowi z pomocą a przy tym z zębami na Sprite (wszystkie trzy psy znają się bardzo dobrze) Brego zawtórował bratu i Sprite miał już na sobie dwie pary zębów... krew się polała, ale tylko Bregowa, bo dureń sam sobie przygryzł język .... Potem już było spokojnie między całą trójcą.

Brego i Sprite są praktycznie od kilku dobrych miesięcy ze sobą na spacerach prawie codziennie (często też dołącza do nich brat Brega) generalnie psy są zżyte ze sobą dość mocno, czekają na siebie, zawsze razem biegają kiedy są spuszczone, zawsze razem i zgodnie się bawią. Tym bardziej przeraża mnie fakt ich teraźniejszych wojen.....
ehhh.... zobaczymy jak się sprawy dalej potoczą
A mnie zawsze dziwi reakcja ludzi.
To z reguły niewłaściwe zachowanie ludzi wywołuje agresję u psów.
Ja w sytuacjach kiedy dobiega do nas pies i nie ma już innej rady (oczywiście jeżeli pies ten nie leci z wyraźną agresją, a to zdarzyło mi się tylko raz, odpukać!), puszczam Antka maksymalnie na smyczy i staram się zachować spokój. I powiem, że agresja u psów rodzi się dopiero wtedy, kiedy właściciele przybysza orientują się w sytuacji. Z reguły zaczynają biec i wrzeszczeć na swojego psa. I wtedy zaczyna się dramat.

Czasami (piszę ogólnie) inni psiarze nie zdają sobie sprawy z odmienności charakteru psów północy. Mowa tu oczywiście o: "może puścimy psy ze smyczy?", "niech się pobawią"itp. Nie wiedzą o "zaczepności" u husky. U Antka dostrzegam wręcz prowokowanie innych psów (nie wiem w jakich zamiarach to robi, ale robi).

No i kiedyś mile zaskoczył mnie pewien mężczyzna. Było to w Międzygórzu.
Wracaliśmy z gór, było już ciemno, kiedy z drzwi jednego z domów wyskoczył duży pies. Widziałam, że pies prowadzony jest bez smyczy, bo zauważyłam go już innego dnia. Podrostek mixa owczarka niemieckiego, chyba z dogiem... W każdym bądź razie kawał psa.
Antek przywarł do ziemi, co jest znamienne u niego. A tamten ruszył w naszą stronę. Włascieciel mixa nawet się nie przejął, krzyknął tylko że nic nie zrobi. A my, że to nasz jest świrus! Antek wstał, a mężczyzna orientując się, iż to SH wyleciał "A to husky! A to zaczepne psy!" i od razu zaczął wołać mixa.
Tamten nie od razu dał się odwołać i trochę zaczęły się spinać nasze psy, ale na szczęście skończyło się szczęśliwie.
Lotka, ten Pan mile cię zaskoczył? hmmm.... ja w sumie nie widzę u mojego psa zaczepności i raczej bym się oburzyła na takie stwierdzenie
To że Brego pokazuje zęby nie świadczy o jego zaczepności a raczej o odpowiedzi na zaczepność innego psa(kiedy już naprawdę dużo szarpania znosi).
Nie wiem, może zmienię zdanie kiedy mój pies zacznie być zaczepny, a ja go zaszufladkuje tak jak szufladkuje się owczarki - na agresywne, laby - na łagodne a yorki na głupie
Puki co mówię basta, nie ma ras zupełnie łagodnych czy zupełnie agresywnych... wszystko zależy od charakteru danego psa i od tego na co się mu pozwoli. Ja np biorę się teraz za mojego szkraba i nie pozwolę mu na te przejawy "agresji" bo wg mnie nie może tak być, że robi drugiemu psu krzywdę -kumplowi psu, nie tam jakiemuś burkowi co wyskakuje zza krzaków i bez powodu rzuca się z zębami, bo przed takim to powinien się umieć obronić.

Tym bardziej przeraża mnie fakt ich teraźniejszych wojen.....
ehhh.... zobaczymy jak się sprawy dalej potoczą


Ale czemu Cię to przeraża? W każdym stadzie, nawet najlepiej zżytym, musi być ustalona jakaś hierarchia. A psy właśnie taką hierarchię sobie ustalają. To normalne zachowanie moim zdaniem.


i nie pozwolę mu na te przejawy "agresji" bo wg mnie nie może tak być, że robi drugiemu psu krzywdę -kumplowi psu, On nie robi krzywdy tylko ustala kto jest górą, skoro często się widują to muszą sobie to ustalić, nic w tym nadzwyczajnego.
No właśnie. Moje psy śpią w jednym koszu, a też się czasem poszarpią, żeby przypomnieć, kto rządzi, a kto sprząta (;
[quote="pocahontas"]
No już dobrze, dobrze, zatem więcej przejmować się nie będę, aż zanadto.
Po prostu nie chciałam, żeby mój bałwanek załatwiał wszystko zębami.... no i głupio trochę, że amstaffa i mastifa pogryzł jak one oba mają każdy co najmniej po 10 kilo przewagi nad moim... ale z drugiej str było by mi gorzej jak by się rzucił na yorka.

Cooba, no niby w obu przypadkach bronił się przed nachalnością tamtych, i w sumie jest usprawiedliwiony, bo ja na jego miejscu dawno już bym kłapnęła zębami, ale, one mu widocznej krzywdy nie zrobiły, a on im tak. Z trzeciej jednak strony, skończyło się tylko draśnięciami powierzchownymi, żadem mocno pyska poszarpanego nie miał, nie trzeba było szyć ani nic w tym stylu, wiec może faktycznie Brego chciał im coś udowodnić tylko...
Może to przez drobna panikę koleżanki, której pies miał dziurkę i kilka ranek troszkę mi się tez udzieliło i wyobraziłam sobie nie wiadomo co...

Tak czy inaczej, dzięki wam za rady, stwierdzenia i wogóle odzew
Asica, naprawdę nie ma się co martwić (: Chyba że pies sam zacznie się rzucać z zębami na inne, na ludzi - to będzie agresja (; A póki co, pilnować, żeby nie zdominował Was, bo też w tym wieku może próbować.

Ja zauważyłem, że psy zachowują się zupełnie inaczej w domu niż na dworze - teoretycznie w domu są na naszym terenie, na zewnątrz - my na ich... Dlatego na spacerach też czasem psom pokazuję, że to one są niżej. Ale nie bijcie psa smyczą, bo może źle kojarzyć potem smycz! A ręką - najlepiej karać tylko w taki sposób, w jaki matka/przewodnik karze psy w swojej gromadzie. Żeby też potem nie było negatywnych skojarzeń. Ja zasadniczo karzę psy, kładąc je zdecydowanym ruchem na plecy, jak się szarpią, przytrzymuję/przyciskam do ziemi i puszczam dopiero, gdy się uspokoją. Wzrok mają taki, jakbym im nie wiadomo jaką krzywdę zrobił (; Ale przynajmniej wiedzą, że na niektóre rzeczy pozwolić sobie nie mogą..

Kolegi pies w domu też zachowuje się dobrze, słucha, wykonuje polecenia, a na spacerach można czasem do niego jak do posągu...


Zgadzam się z tym innym zachowaniem psów w domu i na dworze. Moja na swoim podwórku czuje się pewna natomista na spacerze musi pokazać, że ona tu rządzi. ZAWSZE się jeży na psy, a jeśli chodzi o te większe to idzie coraz bardziej się skradając aż w końcu czasami położy się na ziemię (właściciele innych psów są przerażeni w takiej sytuacji bo myslą że za chwilę rzuci się na ich psa). Nienawidzi także psów które na nia szczekąją, jesli jakiś zacznie na nią ujadać ta odwdzięcza się.

Lotka masz rację ludzi czesto nieodpowidnio zachwoją się spotykając innego psa. Sytuacja w której właściciele całkowicie nie dopuszcają do spotkania się psów i psy się do siebie szarpią i szczekają a właściciele mają już wyrwane ręce jest beznadziejna (nie wiem co mam robić). Czasem psy chcą się tylko powąchać a w właściciel ucieka z swoi psem i jego się szarpie i mój.
Czytałam również, że skracani psu smyczy gdy widzi się innego psa też nie jest dobre bo pies wtedy myśli "a cos się dzieje" i to jeszcze bardziej go napędza.

Lotka, ten Pan mile cię zaskoczył? hmmm.... ja w sumie nie widzę u mojego psa zaczepności i raczej bym się oburzyła na takie stwierdzenie

"Mile zaskoczył" apropo mojej powyższej wypowiedzi. Pierwszy człowiek, który wiedział, że husky to dziwnie reagujące na świat psy
"Zaczepność", to nie w rozumieniu ludzkim, że idzie sobie mały Antek i do wszystkich szczerzy kły. Bardziej idzie sobie mały Antek, krokiem defiladowym przed obejściami sąsiadów, ceremonialnie obsikuje krzaczki, później rozgarnia ziemię, warczy i zwraca na siebie uwagę. Nie wierzę, że robi to ot tak

Inarugowa
Jeszcze są sytuacje odwrotne. Kiedy właściciel drugiego psa szuka aż nad kontaktu.
Taka sytuacja. Trenujemy na plaży, to był jakoś koniec października. Oczywiste jest, że plażą przechadzają się ludzie z psami. Na widoku małżeństwo (prawdopodobnie) + 3 psy. Wszystkie luzem. Rottweiler, Beagle i jakiś kundelek. Wystraszyłam się zwłaszcza tego pierwszego. Wołam do ludzi, by wzięli psy na smycz. Okazało się że Rottweiler i kundelek to suczki, kamień spadł mi z wątroby, ale beagle był psem. Odmówili zabrania psów na smycz twierdząc, iż mam mojego spuścić by się pobawiły Szczegół że beagle dostawął szewskiej pasji jak widział iż Anty wącha się z suczkami. A skończyło się na tym, że musieli chłopaka odciągać bo się zaczął rzucać.
W ogóle na plaży można spotkać dziwnych właścicieli psów. (nie wszystkich)

Asica Tak sobie teraz uświadomiłam, że możliwe że się widzieliśmy Zwróciłam uwagę na Twoje miejsce zamieszkania. Zachodzicie czasami na plażę w Gdańsku? Bliżej stoczni już. 2 husky szare i czarny pies (taki labkowaty).


Asica[/b] Tak sobie teraz uświadomiłam, że możliwe że się widzieliśmy Zwróciłam uwagę na Twoje miejsce zamieszkania. Zachodzicie czasami na plażę w Gdańsku? Bliżej stoczni już. 2 husky szare i czarny pies (taki labkowaty).


Ojej mamy sobowtórów chociaż ten trzeci "labkowaty" to w naszym wypadku budowa amstaffa- umaszczenie rottweilera
Do Gdańska się z psami nie zapuszczamy, tylko tam gdzie możemy zajść na nóżkach (naszych i psich). Czyli Gdynia główna plaża->dzika plaża->Gdynia Orłowo-> Sopot (czasami) To połowa drogi do Gdańska od nas, dalej już nie idziemy

A Ty w Gdańsku bywasz na plaży?
Ueee a już myślałam. Tego trzeciego psa nie zidentyfikuję (dosyć spora odległość nas dzieliła), dla mnie to był labkowaty, ale głowy sobie nie dam ściąć. Umaszczenie by odpowiadało. Ale jeżeli piszesz, że nie bywacie na plaży w Gdańsku, to faktycznie macie sobowtórów Choć to było raz jak widziałam całą trójkę i w październiku... więc może, może zawitaliście tam przypadkowo?
W Gdańsku czasami trenuję przez kilka dni, bo jeżdżę do pracy i biorę futro . Tzn no dobra biegam plażą, bo canicrossowiec ze mnie żaden
ostatnio miałam sytuację na łące.Ziomek biegał sobie z nosem przy ziemi gdy ja na horyzoncie zobaczyłam...dalmatyńczyka.zawołałam Ziomka,zapięłam mu smycz i stanęliśmy.zza zakrętu wyłonił się właściciel.dalmatyńczyk podchodził co raz to bliżej.Ziomek siedział spokojnie (aż dziwne bo zawsze się wyrywa do psów).facet krzyknął "niech się pani nie boi to szczeniak niech się pobawią".ale ja nadal trzymałam psa na smyczy.nagle tamten pies podbiegał bardziej warcząc.krzyknęłam do faceta aby go zabrał.stanęłam tak aby zakryć Ziomka.niestety tamten dopadł do nas i zaczął Ziomka gryźć,dalmatyńczyk dostał parę kopniaków ode mnie zanim właściciel doleciał i wiecie co?nawet go na smycz nie wziął!!!tylko próbował go złapać...krzycząc ZOSTAW!!!tak się wściekłam,powiedziałam że zadzwonię na policję.posłałam mu parę krótkich i długich nie przebierając w słowach-jestem cham -Ziomek miał dwa ugryzienia na grzbiecie,do dzisiaj ma strupy a było to z miech temu.teraz jak tam chodzę i facet mnie widzi to spierdziela jak złodziej okradający bank!!!ale pies nadal bez smyczy!!!
ja zawsze jak widzę zbliżającą się osobę samą lub z psem biorę Ziomka na smycz.nie każdy lubi psy-niektórzy się ich boją nawet jak wyglądają jak aniołki.i nie każdy młodziutki piesek lubi innego młodziutkiego pieska!!!
ale ja jeszcze kiedyś spotkam tego frajera z nakrapianym psem

ja zawsze jak widzę zbliżającą się osobę samą lub z psem biorę Ziomka na smycz.nie każdy lubi psy-niektórzy się ich boją nawet jak wyglądają jak aniołki.i nie każdy młodziutki piesek lubi innego młodziutkiego pieska!!!

No właśnie! Szkoda że nie wszyscy tak rozumują
A dalmatyńczyki, to kolejne psy brane ot tak. Inaczej jest z ich posłuszeństwem.

Myśmy sobie piły herbatkę pieski biegały radośnie po domku i nagle.... warkot niesamowity, lecimy do pokoju, a tam psy kłębią się na podłodze nie wiadomo o co psiakom poszło nigdy nie ma tak, że bez powodu sie gyzą, poza tym pewnie dały sobie tylko "po pysku" jak ja to nazywam

Czytając o psach na smyczy i bez podbiegających dalmatyńczykach i innych przypomniało mi się, że raz biegł na nas wielgaśny amstaff (albo inny cane corso) co prawda w kagańcu, ale biegnie i pianę z pyska toczy warkocąc przy tym niemiłosiernie, jak go zobaczyłam to złapałam Bregulca na smyczę i stoję sobie spokojnie, podbiegł tamten i bez ceremoniału rzucił się Bregowi do gardła (jak ja dziękowałam wtedy temu komuś co kagańce wymyślił !) Brego zaczął się obracać, wiec mu smycz poluzowałam na maxa, w razie większej draki mogłam ją puścić - niech zwiewa przed terrorystą okładającym go raz po raz wielkim metalowym kagańcem..... Nagle wybiegł jogingujacy pan zza zakrętu i krzyczy na mnie: "Jak by Pani psa spuściła, to one by się po prostu minęły, Reksio (kuźwa Reksio.... pfffff) nie atakuje psów puszczonych luzem". No jak zje%$*&@ faceta na czym świat stoi, to facet się się zrobił czerwony jak burak, zabrał psa i pobiegł bez słowa.
Szokuje mnie czasem postawa ludzi....wwwwrrrrrr

Ps. A dalmatyńczyki jakie ostatnio spotykam są agresywne , nie znam tej rasy, wiec mój pogląd jest poparty kilkoma przykładami dopiero (albo aż)....
Myślę, że jednak dalmany ucierpiały na bajce 101 dalmatyńczyków, która to przedstawiła rodzinne, spokojne, śmieszne pieski i tak tez je ludzie kupowali.... a potem zdziwienie wielkie ehhh... nie pierwszyzna
ja zauważyłam, że co raz częściej spotyka się agresywne psy bez wzgędu na rase... ludzie biora psa, bo jest "modny" albo bo "przyjazny dla rodziny" a nie mają zielonego pojęcia co to jest socjalizacja i że jeżeli jest mały psiak to powinien poznać jak najwięcej innych psów i w ogóle, ludzie bardzo dużo nie wiedzą na szczęście sa i tacy którzy mają pojęcie o psach za co im chwała!! Ja zauważyłam ostatni, że nawet Labki stały się agresywne a jak widzę w dodatku na kolczatce i człowieka, który nim szarpie, żeby nie ciągnął to juz w ogóle ręce mi opadają
w starciu z psami boję się o Ziomka niż o mnie,ja mam więcej siły w nogach i skopa zawsze coś tam przywalę,Ziomek ma tylko albo aż zęby ale raczej się chowa gdy czuje że nie ma szans w starciu z większym i bardziej warczącym psem...

Ziomek biegał sobie z nosem przy ziemi gdy ja na horyzoncie zobaczyłam...dalmatyńczyka.zawołałam Ziomka,zapięłam mu smycz i stanęliśmy.zza zakrętu wyłonił się właściciel.dalmatyńczyk podchodził co raz to bliżej.Ziomek siedział spokojnie (aż dziwne bo zawsze się wyrywa do psów).facet krzyknął "niech się pani nie boi to szczeniak niech się pobawią".
Ha!
Kiedyś na wprost mnie wybiegł dalmatyńczyk a za nim właścicielka, ze stoickim spokojem wołając do mnie "niech Pani uważa, on jest agresywny" Myślałam, że zabiję Na szczęście pies miał obrożę i złapałam go za nią nim zdąrzył rzucić się na małą wtedy Katię

[ Dodano: 2008-12-18, 09:29 ]

Czytając o psach na smyczy i bez podbiegających dalmatyńczykach i innych przypomniało mi się, że raz biegł na nas wielgaśny amstaff (albo inny cane corso) co prawda w kagańcu, ale biegnie i pianę z pyska toczy warkocąc przy tym niemiłosiernie, jak go zobaczyłam to złapałam Bregulca na smyczę i stoję sobie spokojnie, podbiegł tamten i bez ceremoniału rzucił się Bregowi do gardła (jak ja dziękowałam wtedy temu komuś co kagańce wymyślił !) Brego zaczął się obracać, wiec mu smycz poluzowałam na maxa, w razie większej draki mogłam ją puścić - niech zwiewa przed terrorystą okładającym go raz po raz wielkim metalowym kagańcem..... Nagle wybiegł jogingujacy pan zza zakrętu i krzyczy na mnie: "Jak by Pani psa spuściła, to one by się po prostu minęły, Reksio (kuźwa Reksio.... pfffff) nie atakuje psów puszczonych luzem". No jak zje%$*&@ faceta na czym świat stoi, to facet się się zrobił czerwony jak burak, zabrał psa i pobiegł bez słowa.
Szokuje mnie czasem postawa ludzi....wwwwrrrrrr


Niestety WIEKSZOSC z tego typu psow posiadaja ludzie z rozumkami zamiast rozumow. Moja znajoma miala podobna akcje, tyle, ze amstaff nie mial kaganca, a jego wlasciciel go jeszcze podjudzal. doslownie brakowalo w jego reku tylko bejsbola, zeby przywalic wlascicielom gryzionego hasiora za probe rozdzielenia psow. Skonczylo sie na powaznych ranach u Hektora (haszczaka znajomej) i dlugim leczeniu. Sprawa trafila do sadu, ale ten lysy bezkarkowiec dostal tylko grzywne i musial zwrocic koszty leczenia.Psa pewnie ma nadal i nadal go szkoli w wiadomy sposob...
Raz widzialam takiego psa w akcji(nazwa rasy miala cos wspolnego z argentino) - bestia amstaffo podobna, ale w wiekszej wersji.
Otoz dowrala ta bestia bezbronnego kundelka na ulicy w srodku miasta i pastwila sie nad nim przez pol godziny zanim go zabila... W miedzyczasie ludzie probowali jakos odciagnac jego uwage, ale wszyscy sie po prostu bali. Ja zadzwonilam po straz miejska i po gosci ze schroniska. Straznik miejski walil tamtego psa pala, butowal, a ten nic - tylko mocniej zaciskal szczeke na udzie ofiary z takim obledem w oczach, ze balam sie ze jak sie odwinie, to straznik mkiejski bedzie nastepny... Po jakims czasie przyjechali ci ze schroniska.Na szczescie udalo im sie obezwladnic tamtego psa. Jednak z kundelka nie zostalo wiele Wszedzie bylo pelno krwi,widok masakryczny. Ale najbardziej mnie przerazilo to, ze ten psiur po prostu sie pastwil nad ofiara kolo pol goddziny zanim zabil I oczywiscie to, ze biegal w srodku miasta bez smyczy.Pani wlascicielka to jedna z okolicznych menelek w centrum miasta i po prostu wypuscila psa na siku

Tak wiec nasze hasiory wcale nie sa takie agresywne;)
A propos - Shila tez do ok 1,5 roku byla potulna jak baranek, a teraz potrafi pokazac zabki. Jest typowa dominantka, zwlaszcza w stosunku do innych suk. Jesli czuje, ze inny pies jest ulegly - w porzadku. Jesli nie- stara sie dominowac. Ale generalnie z suniami sie nie lubi.

Raz widzialam takiego psa w akcji(nazwa rasy miala cos wspolnego z argentino) - bestia amstaffo podobna, ale w wiekszej wersji. Mmmm Dogo Argentino (dog argentyński) "Cudowne" psiaczki hodowane do walk psów, zabijania i polowań na pumy. Rasa w sam raz do mieszkania w centrum miasta, a także do dzieci i jako pies rodzinny
Zresztą jest na liście psów niebezpiecznych, wymagających zezwolenia.
Miałam okazje rozmawiać z właścicielem psa rasy Tosa Inu, niżej zamieściłam zdjęcie chcąc przedstawić Wam tą bestię. Dla mnie bydle! Sięgał prawie do pasa 70kg mięśni, rasa stworzona do walk.
Właściciel psa biegał wraz z nim po plaży. Pies kłusował obok. Zaproponował nam wspólny bieg. Odniosłam się sceptycznie do tego, by Antek biegł obok maszynki do zabijania. Jednak spróbowaliśmy. Wierzcie mi lub nie, ale Antek mógłby skakać po tym psie, a ten by go zignorował. Na końcu spięliśmy dwa psy i tak sobie kłusowały
Takiego spokoju, zrównoważenia, ignorowania otoczenia oraz posłuszeństwa, to ja nie widziałam Psiak nawet nie był zainteresowany moim kudłaczem, po prostu kłusował obok pana.
Pies szkolony. Niesamowita bestia.

Dużo daje człowiek, który prowadzi psa. Dlatego jestem jak najbardziej za wprowadzeniem zezwolenia na psy agresywne (tylko kto tego przestrzega?)
.Zgadzam sie z powyzszym jak najbardziej. Znajomi mieli bullteriera,wychowywanego wsrod dzieci i wcale nie byl agresywny ani w stosunku do ludzi, ani do innych psow.
Mimo wszystki mialam do niej ograniczone zaufanie. Jakos tak podswiadomie Ale sunia byla naprawde kochana

[ Dodano: 2008-12-18, 16:42 ]

resztą jest na liście psów niebezpiecznych, wymagających zezwolenia.

Tak, i to jest oczywiście furtka dla kombinatorów. W kieleckiem hoduje się specjalnie miksy z chartami, bo na rasowe charty też trzeba tam mieć jakieś zezwolenia (chodzi o nagminne kłusownictwo, przynajmniej parę lat temu tak było).

Miałam okazje rozmawiać z właścicielem psa rasy Tosa Inu, niżej zamieściłam zdjęcie chcąc przedstawić Wam tą bestię. Dla mnie bydle! Sięgał prawie do pasa 70kg mięśni, rasa stworzona do walk.
Psy te są porównywane do zapaśników sumo - przewracają przeciwnika ale go nie rozszarpują (wg. książek). Są to psy dla których dominacja jest rzeczą nadrzędną, są też niezwykle terytorialne ale nie są zbędnie agresywne.

a czy to nie jest tak, że zezwolenia muszą mieć ludzie którzy mają psa z rodowodem??
W Bydgoszczy wszelkie nakazy i zakazy zostały uzupełnione o "i mieszańce tych ras" - bo właśnie wszyscy się wykręcali tym, że to przecież nie są rasowe (;
u mnie jest jeszcze taka kobitka która spaceruje sobie...hmmm...jak dla mnie jest to mieszanka rottweilera i dobermana.duży i zwalisty koloru brudno białego(jakiś taki dziwny).jak idę z Ziomkiem to baba musi przyczepić smycz do jakiejś bramy bo...nie może utrzymać psa na smyczy.kur... i powiedźcie po cholerę jej taki pies skoro nie może go utrzymać?okey widzi mnie i się zabezpiecza.a gdyby tak Ziomek latał luzem i zza zakrętu wyskoczył jej.nie zdążyłaby nic zrobić albo Ziomek byłby rozerwany albo he he to by fajnie wyglądało.ale znając życie puściłaby smycz.ona ledwo chodzi na swoich nogach

a czy to nie jest tak, że zezwolenia muszą mieć ludzie którzy mają psa z rodowodem?? bo przecież te bez to jakby nie patrzeć są w typie... czyli kundle
Na charty też trzeba mieć zezwolenie a jak mój znajomy chciał legalnie posiadać charta i zgłosić ten fakt w urzędzie to kobieta w UM go szczerze wyśmiała. Musiał uderzyć do samego burmistrza, bo koniecznie chciał mieć papier, że może mieć takiego psa, musiał przedstawiać przepisy prawne, zapis ustawy i jakieś inne cuda (nikt mu nie wierzył), aż burmistrz i jego wolno-myśliciele kontaktując się z kołem łowieckim i niemal z samym ministrem wystawili mu pisemko, na którym są może ze dwie linijki tekstu. Oczywiście dostał go do ręki uprzednio dokonując właściwej opłaty skarbowej
Czytając to przypomniało mi się jak musiałam uciekać przed jakimś psem z ras molosowatych (nie wiem dokładnie jakim) na podwórko pewnych państwa...

Najlepiej jakby ludzią którzy chcą kupic psa z ras agresywnych robili testy psychologiczne żeby dostać na niego pozwolenie. Przecież te psy kupuja czasem tacy nieopowiedzialni idioci np. smarkacze którzy szczują swoim amstafem itp. znienawidzonego kolegę...
a może mi ktos wyjaśnic o co dokładnie chodzi z tymi chartami?? chodzi o to kłusownictwo czy jeszcze o coś innego?? orientuje się ktoś?
W Polsce jest zabronione polowanie z użyciem chartów. Dlatego każdy właściciel charta (nawet charcika włoskiego o ile się orientuję) musi poinformować (mieć zgodę) władze miasta gdzie mieszka, że takowego posiada/hoduje. Co to właściwie ma dać niestety nie wiem.
http://sieradz.naszemiast...nia/742268.html

Ale w Łódzkiem, gdzie żyje 600 tys. chartów, zarejestrowano zaledwie 20.
Skąd oni wytrzasnęli taką ilość
Też się dziwię, ja tu nie widuję chartów zbyt często.
Ta, tylko, że charty uznawane nawet jako broń nie atakują przechodniów na ulicy, a inne rasy agresywne tak, dlaczego nikt się nie zajmie amstaffami i innymi bullowymi, których właścicielami są koksy, albo (tu kolejny paradoks) małe dzieci.
U mnie na osiedlu rodzice kupili na komunie amstaffka swojej córeczce Gdyby trzeba było mieć na nie pozwolenia żaden nieodpowiedzialny rodzic nie kupił by takiego "pieseczka" swojemu dziecku.
ludzie to barany-nic dodać nic ująć!!!

ludzie to barany-nic dodać nic ująć!!!
Genialnie trafne

ocahontas napisał/a:
ludzie to barany-nic dodać nic ująć!!!

Genialnie trafne


Okreslajac tak niektorych, ublizamy baranom
aha załapałam o co chodzi.luzik,to tyczy się bezmyślnych pacanów,którzy kupują takie psy i myślą że zawojują świat...ludzie to...pacany...lepiej
Ludzie to pacany których głupota nie zna granic
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • degrassi.opx.pl